Żywot 4. Człowiek który osiągnął swój limit i Ostateczny Smok Zła

Z High School DxD Wiki
Wersja 83.29.40.106 (dyskusja) z dnia 19:53, 12 cze 2019

(różn.) ← poprzednia wersja | przejdź do aktualnej wersji (różn.) | następna wersja → (różn.)
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Człowiek który osiągnął swój limit i Ostateczny Smok Zła

Część 1

Ja, Kiba Yuuto, ruszyłem do walki wraz z jego eminencją Vasco Stradą, gdy tylko walka się zaczęła, a nasz przeciwnik wysłał nam na spotkanie własnych graczy. Tym razem nasze pole gry było kopią pewnego miasta w Zaświatach, a gdy tylko gra się zaczęła, oba jego krańce zaczęły się rozpadać. Wprawdzie z naszego miejsca tego nie widzieliśmy, ale rozmiary pola faktycznie się zmniejszały, gdyż sami to widzieliśmy na nagraniach z poprzednich meczy. Po około trzydziestu minutach, pole gry zmniejszyło się o połowę, a po kolejnych trzydziestu, została tylko niewielka powierzchnia. Do tej pory mecze, w których brała udział Drużyna Valiego, podlegały zwykłym zasadom. Mieli bardzo typowy i agresywny sposób walki, skoncentrowany wokół osoby Valiego, gdy ludzie będący dobrzy w walce wręcz, atakowali. Rias-neesan była tego świadoma, więc natychmiast po tym, jak ogłoszono zasady walki, rozkazała mnie i jego eminencji, abyśmy pełnili funkcję zwiadu i straży przedniej. Wprawdzie Vali i jego drużyna nie mieli konkretnego planu ataku, to był to dla nich najlepszy sposób na użycie siły ich drużyny. Pierwotny skład ich grupy był najwyższej klasy. Zwłaszcza przytłaczająca siła ofensywna Valiego, pozwalała im pokonywanie wrogów będących w boskiej klasie i od samego początku turnieju walczył bez wytchnienia, pokonując jednego wroga za drugim. Jego sposobem było nie angażowanie się w długie bitwy w ludźmi, którzy nie mogli się równać z jego własnymi siłami, a zamiast tego od razu ich eliminował, wiedząc że nie są mu w stanie dorównać. Poza istotami boskiej klasy, było tylko kilku ludzi, którzy byli go w stanie powstrzymać. Miał harmonię umysłu i ciała, a do tego był najpotężniejszym Hakuryuukou w historii, ze względu na swój magiczny talent oraz poziom demonicznej energii. Wszyscy członkowie jego drużyny także zostali dobrani tak, aby zmaksymalizować jego moc, a do tego cieszyli się z udziału w turnieju. Nie trzeba dodawać, że jeśli solidarność drużyny była duża, to wtedy było mniejsze ryzyko, że jej członkowie będą sobie przeszkadzać, a zamiast tego mogą walczyć z pełnią mocy, bez powstrzymywania się. Jego drużyna była z nim przez cały chaos, w który się angażowali i zawsze wychodzili zwycięsko ze wszystkich opresji. Co więcej, obecne zasady meczu pozwoliły im działać z pełnią mocy. Gdy ja i jego eminencja biegliśmy razem główną drogą, która prowadziła do centrum miasta, w naszą stronę nadleciała potężna postać. Gdy spojrzeliśmy w tamtą stronę, zobaczyliśmy Gogmagoga, który szybko się do nas zbliżał, używając turbin na swoich plecach i nogach! Gdy jego eminencja to zobaczył, uśmiechnął się.

– No no, nigdy bym nie pomyślał, że tak szybko zastąpi nam drogę.

Jego eminencja wyciągnął z innego wymiaru miecz o niebieskim ostrzu, Durandala II. Był to nowy święty miecz, stworzony przez alchemików z Kościoła, wyłącznie na jego użytek. Jego eminencja przygotował się do zaatakowania olbrzymiego golema, który leciał w naszą stronę.

– Izajaszu Kibo Yuuto, wyczuwam jeszcze czyjąś obecność. Zachowaj czujność, podczas gdy ja zajmę się tą starożytną bronią – powiedział.

Po tych słowach jego eminencja skierował więcej mocy w swoje nogi i ruszył naprzód. Niesamowita siła jego ruchów sprawiła, że w jezdni pojawiły się wielkie pęknięcia. Wykorzystując siłę nóg, wyskoczył wysoko w powietrze i zadał cios nadlatującemu Gogmagogowi! Wraz z odgłosem eksplozji, golem został odrzucony w tył z potężną siłą! Odrzucił daleko w tył potężnego golema, który miał ponad dziesięć metrów wzrostu!

– Cóż za niespodzianka! Od samego początku bitwa toczy się z największą zaciętością!

– Gogmagog-senshu i Vasco Strada-senshu ruszyli do bezpośredniej konfrontacji!

Komentarze także były transmitowane na żywo. Jednak zanim Gogmagog runął na ziemię, z jego oczu strzelił dziwny promień światła! Jego eminencja odbił go jednak za pomocą ostrza Durandala! Gdy Gogmagog uderzył w ziemię, jego eminencja wylądował przede mną.

– NIE ZACOWAŁEŚ CZUJNOŚCIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIIII!

Osobą która nas zaatakowała, wrzeszcząc te słowa, był Bikou, który siedział na swojej chmurce! Ruszył na jego eminencję, wywijając swoim Ruyi Bang!

– Czujności, co...

Jego eminencja natychmiast zareagował i zadał cios! Jego pięść okrywała potężna święta aura! To Święta Pięść! Bikou jednak jakoś uniknął tego ciosu, robiąc manewr na swojej chmurze, ale mimo tego jego eminencja był w stanie się do niego zbliżyć. Staruszek, który miał osiemdziesiąt siedem lat, był bardzo szanowany przez wojowników Kościoła i w ogóle nie brał pod uwagę odwrotu. Zamachnął się swoim Durandalem II na obecnego Sun Wukonga! Bikou próbował zablokować cięcie swoim Ruyi Bang, ale siła ciosu całkowicie go przytłoczyła i poleciał na ziemię. Niszcząca siła tego ciosu nie osłabła i przez niego Bikou uderzył w ziemię z hukiem, tworząc przy tym wielki krater! Jednak pomimo tego wstał na nogi, chociaż z jego nosa popłynął strumień krwi! Nagle, wraz z olbrzymim hałasem, nadleciała olbrzymia ręka! To Rakietowa Pięść Gogmagoga! Pędziła z taką siłą, że wydzielana przez nią energia zostawiała za sobą bruzdę w ziemi! Jego eminencja bez skrupułów kopnął Bikou i mocno zacisnął pięść. Mięśnie na jego ręce napuchły do niedorzecznych rozmiarów. Nagle zadał cios pięścią przeciwko nadlatującej ręce! Rozległa się głośna eksplozja, gdy pięść jego eminencji zderzyła się z Rakietową Pięścią, a fala uderzeniowa zniszczyła wszystko, co było w pobliżu! Rakietowa Pięść musiała skapitulować przez atakiem jego eminencji i wybuchła. Po prostu użył gołych rąk, aby zniszczyć atak starożytnej broni! To było niesamowite! To znacznie przekraczało to, do czego był zdolny zwykły człowiek! Po tym jak jego eminencja poradził sobie z Bikou i Gogmagogiem, potrząsnął lewą ręką, aby pozbyć się lekkiego bólu. Mogłem tylko stać i gapić się na to ze zbaraniałą miną........

– Co……!

– Co……!

Obaj komentatorzy byli zdumieni widowiskiem! Była to pierwsza bitwa od początku turnieju, w której uczestniczył jego eminencja...

– CÓŻ ZA NIESAMOWITY POCZĄTEK BITWY! Vasco Strada-senshu! Miecz Kościoła! Zabójca Zła Watykanu! Przemoc Niebios! Zwykły człowiek był sobie w stanie poradzić z połączonymi atakami starożytnej broni oraz Sun Wukonga! – nagle po całym polu bitwy rozległ się podniecony głos komentatora.

Nawet tutaj można było wyczuć podnieconą atmosferę, która panowała na stadionie. Bikou starł krew cieknącą z nosa i wstał na nogi. Nagle przestrzeń obok niego została rozcięta na dwoje i wyłonił się z niej samotny szermierz, Artur.

– Ejże, drogi Bikou, powiedziałeś, że wraz z Gogmagogiem przywitasz ich „grzecznie i z należytym szacunkiem”. Czyżby coś ci nie wyszło?

– Stul gębę! Ten staruch jest szalony. Mój dziadek jest tak niedorzecznie silny, że jego istnienie wydaje się być żartem, a ten tutaj wydaje się być na zbliżonym poziomie.

Gdy obaj się ze sobą kłócili, na niebie błysnęło coś srebrnego i po chwili pojawił się przed nami Hakuryuukou, z rozpostartymi szeroko świetlistymi skrzydłami, w swojej śnieżnobiałej zbroi.

– W przeszłości zastanawiałem się, kto jest „Najsilniejszym człowiekiem”.Uznałbym że Artur, który stoi u mojego boku, ale najwyraźniej nie powinienem wyciągać zbyt pochopnych wniosków – powiedział Vali.

Obok Valiego pojawił się Fenrir. Na linii frontu byli więc Vali, Fenrir, Bikou, Artur i Gogmagog. To była ich typowa formacja ofensywna.

– …Posiadacz Miecza Świętego Króla, Artur, posiadacz Świętej Włóczni, Cao Cao, posiadacz Canis Lykaona, Ikuse Tobio, Kanzaki Mitsuya, znany jako Szybki Mrok, który kontroluje Przynosiciela Oczyszczenia oraz Telosa Karmy, a także były właściciel Durandala, Vasco Strada – powiedział Vali. – Skoro Rias Gremory cię do tego nakłoniła, to musiałeś mieć swoje własne powody, dla których zdecydowałeś się dołączyć… Co dała ci młodsza siostra Maou w zamian za wzięcie udziału w tej bitwie?

Jego eminencja wbił Durandala w ziemię i roześmiał się.

– Ha ha ha, gdyby miało to miejsce przed zawarciem sojuszu pomiędzy Trzema Frakcjami, to wtedy moje postępowanie uznano by za zdradę – oznajmił, po czym wyjął z kieszeni fiolkę, w której znajdował się iskrzący, biały płyn. – Pozwólcie że zastosuję tą specjalną technikę już na samym początku. Dzięki temu wrócą czasy, gdy byłem silnym i sprawnym wojownikiem.

To była woda święcona, pochodząca ze Świętego Graala Valerie, którą napełniono mocą Balora Gaspera oraz senjutsu Koneko-chan. Trzy dni zajęło stworzenie czegoś takiego i była to tajemna mieszanka, która mogła zrobić tylko nasza drużyna. Jego eminencja otworzył fiolkę i wypił jej zawartość jednym haustem, po czym zmiażdżył ją we własnych dłoniach. Nagle jego ciało zaczęło się zmieniać. Ogarnął je biały dym, a gdy zniknął, zobaczyliśmy jego eminencje, młodszego o jakieś trzydzieści lat. Aura która emanowała z jego ciała, jeszcze bardziej się zwiększyła. Jego eminencja użył tajnej techniki, aby nieco się odmłodzić i wyglądać tak, jak kiedyś.

– Nie byłem najsilniejszy wtedy, gdy byłem nastolatkiem, lub miałem dwadzieścia parę lat – oznajmił, podnosząc Durandala.

Te słowa rozwiały wątpliwości wszystkich. Aby sprawdzić efekt eliksiru, zanim zostanie użyty w turnieju, jego eminencja pokazał nam efekt jego działania podczas sesji treningowej. Powiedział wtedy coś takiego:

– Na tak zwanego ducha, albo psychikę, duży wpływ ma wygląd oraz kondycja fizyczna. Do takiego wniosku doszedłem, gdy stoczyłem wiele bitew z nadprzyrodzonymi istotami oraz użytkownikami specjalnych mocy. Gdybym powrócił do ciała, które posiadałem jako nastolatek, lub młody mężczyzna, to byłbym niedojrzały, mimo mojej młodości, a cała tężyzna fizyczna, którą osiągnąłem, przepadłaby. Czy można by to więc uznać za lata mojej chwały? Gdybym powrócił do tych niedojrzałych mentalnie czasów, to czy nie odbiłoby to się na mnie podczas bitwy? Dlatego postanowiłem powrócić do wieku, w którym panowała najlepsza równowaga pomiędzy moim umysłem i ciałem. A było to wtedy, gdy miałem pięćdziesiąt lat.

Dla diabłów, które mogły swobodnie zmieniać swój wygląd, słowa jego eminencji mogły być uderzeniem w czuły punkt. Słyszałem że w młodym ciele mieszka młody duch, dlatego też wiele diabłów utrzymywało swój wygląd pomiędzy młodością, a wiekiem średnim. Oczywiście byli także tacy wśród diabłów, którzy pozostawali przy młodym wyglądzie, aby zachować młodego ducha. Vali zdawał się o nic nie dbać i odważnie ruszył na jego eminencję! Fenrir także ruszył przed siebie! Z łap legendarnego wilka wysunęły się olbrzymie pazury.

– Pożeracz Bogów Fenrir, wraz z Hakuryuukou i Mieczem Świętego Króla na dokładkę. Nie mogłem sobie wymarzyć lepszych przeciwników.

Jego eminencja uniknął ataku Fenrira, robiąc przy tym drobny ruch! Całkowicie zniknął z drogi jego pazurów oraz kłów! Wprawdzie część siły Fenrira została zapieczętowana, ale dalej był legendarnym potworem, więc nie można go było pokonać bez odpowiedniego treningu. Jednakże... Jego eminencja wykorzystał zgromadzone doświadczenie do łatwego uniknięcia ataku i zadał cios pięścią, która trafiła legendarnego potwora prosto w pysk! Fenrir poleciał daleko w tył!

– Hej, czy mi się śni, czy ten staruszek właśnie rzuca Fenrirem jak szmacianą lalką?!

Nawet Bikou był zdumiony tym widokiem.

– Hmph, robi się ciekawie!

Vali uwolnił ze swoich dłoni niesamowicie potężną, śnieżnobiała aurę! Żaden zwykły człowiek nie oparłby się tej mocy. Ale jego eminencja w ogóle nie wykazał chęci do uniknięcia tego ataku i po prostu wyciągnął ostrze miecza przed siebie.

– Z pewnością jest to potężna demoniczna energia. Można nawet powiedzieć, że jest najpotężniejszym ze wszystkim diabłów, jakich kiedykolwiek spotkałem, ale.....

Śnieżnobiała aura, którą uwolnił Vali, została rozcięta na pół jednym ciosem Durandala II! Jego eminencja także gdzieś zniknął. Vali użył wzroku i zmysłów, aby go odnaleźć.... Jego eminencja po chwili odnalazł się za plecami Valiego i zamachnął się swoim świętym mieczem! Vali natychmiast odpowiedział, zadając cios pięścią, która była okryta demoniczną energią, jednak to co uderzył, było tylko powidokiem!

– Przypatrz się sile i zdolnościom, które człowiek nabył tylko dzięki treningowi! – oznajmił głośno jego eminencja.

Zan!

Był to dźwięk ostrza! Vali nie był w stanie zrobić uniku i otrzymał bezpośredni cios!

– Cholera! Ruyi Bang!

Gdy Bikou zauważył, że jego przywódca zostanie uderzony, ruszył naprzód, wymachując swoim Ruyi Bang! Jego eminencja z łatwością uniknął ataku, co zirytowało Bikou. Wyrwał wtedy kilka swoich małpich włosów i zdmuchnął je swoim oddechem! Stopniowo powiększały się i zmieniały swój kształt! Zmieniły się w końcu w niezliczoną liczbę jego klonów! To była technika klonowania za pomocą włosów, której używał powszechnie Sun Wukong.

– No dalej chłopaki, atakujemy!

Bikou i jego armia klonów ruszyli do ataku, wywijając swoimi Ruyi Bang!

– To technika która należy do twojego przodka, ale nie osiągnąłeś jeszcze poziomu Sun Wukonga – powiedział jego eminencja, gdy za pomocą swojego świętego miecza likwidował jednego klona po drugim.

Nie wyglądało na to, aby się męczył, lub oberwał jakimś atakiem, a nawet gdyby to nastąpiło, to i tak nie miałoby to na niego żadnego wpływu.

– A więc jak sobie poradzisz z tym!

Armia klonów podzieliła się na dwa oddziały. Pierwszy wydłużył swoje kije, a drugi pogrubił, po czym obie grupy zaatakowały jednocześnie!

– Najwyraźniej nie wyszło ci to tak, jak chciałeś – powiedział jego eminencja, po czym uwolnił ze swojego miecza olbrzymią, świętą fale, która całkowicie unicestwiła połowę armii klonów.

Wystarczył jeden atak! Jego eminencja przebył dystans, który dzielił go od Bikou, aby mógł wymierzyć mu cios prosto w twarz, który posłał go bardzo daleko w tył! Bikou przywalił w samochód, który był zaparkowany przy krawężniku i osunął się na ziemię.

– Kuh! …T-to po prostu niedorzeczne, jak silny jest ten staruch…!

Z ust Bikou pociekła kolejna porcja krwi, gdy podnosił się na nogi. Vali znów się zaczął ruszać. Nie wyglądało na to, aby odniósł poważne rany i chociaż jego zbroja była uszkodzona, to wciąż mógł strzelać pociskami demonicznej energii! Jego eminencja uniknął jednak wszystkich pocisków, robiąc przy tym minimum ruchu. Wszystkie pociski, których uniknął, zniszczyły budynki za jego plecami! Prędkość Valiego zwiększyła się do tego stopnia, że zniknął. Krążył wokół jego eminencji z olbrzymią prędkością, ale on w ogóle się tym nie przejmował i tylko uśmiechnął się odważnie.

– Mam cię.

Vali próbował zaatakować od tyłu, ale jego eminencja to zauważył. Ponownie jednak po jego obecności zostawały tylko powidoki i zaraz potem znów pojawił się za Valim!

– Ci którzy myślą, że mogę mnie tak łatwo zajść od tyłu, sami sobie szkodzą.

Vali błyskawicznie odskoczył z tamtego miejsca, aby uniknąć kontrataku.

– Tego się można było spodziewać po Hakuryuukou, zareagowałeś natychmiast, ale nadal jesteś zbyt naiwny.

Jego eminencja pokrył Durandala niesamowitą ilością aury! Już sama jej ilość wystarczała, aby wywołać ciarki! Jego eminencja zamachnął się Durandalem na Valiego, który znajdował się spory kawałek od niego! Olbrzymia święta aura sprawiła, że droga, zaparkowane samochody, budynki i wszystko co znalazło się jej na drodze, zostało zniszczone, gdy zbliżała się do Valiego z olbrzymią szybkością! Vali uniknął fali aury, ale ona dalej pędziła przed siebie, niszcząc wszystko, co stanęło jej na drodze! W końcu dotarła do końca pola gry i zderzyła się z barierą, wywołując małe trzęsienie ziemi.

– Mój Durandal może zniszczyć cel oddalony nawet o kilka kilometrów – powiedział jego eminencja.

…Innymi słowy całe pole gdy było w zasięgu jego ataku. Gogmagog, który odtworzył swoje ciało i znów zaczął lecieć w tym kierunku, ponownie został posłany daleko w tył przez falę świętej energii, uwolnionej przez jego eminencję, który zaraz potem znów ruszył na Valiego. Rozległ się tępy dźwięk, gdy jego pięść przebiła się przez zbroję Valiego i uderzyła go prosto w brzuch!

– …........!?!?

Po otrzymaniu tego ciosu, Vali cofnął się natychmiast w tył, z zaskoczonym wyrazem twarzy, ale jego eminencja posłał za nim kolejną falę świętej aury. Vali skrzyżował ramiona w obronnym geście... Wraz z potężną eksplozją, nie tylko rękawice Valiego, ale także cała jego zbroją została zniszczona przez ten pojedynczy atak.

– Twoja zbroja nie jest dla mnie żadną przeszkodą – powiedział jego eminencja.

– …Więc może użyję tej formy, która może pokonać istoty boskiej klasy, hmm. Doprawdy, naprawdę jesteś człowiekiem? Nie mogę winić Artura za to, że tak cię podziwia. To zaskakujące, że tak wielu ludzi cię szanuje – Vali pochwalił jego eminencję. – Teraz nadprzyrodzone istoty będą miały nagranie wideo. W przeszłości diabły, które stały ponad wysokoklasowymi diabłami i wszystkimi innymi nadprzyrodzonymi istotami, pojawiały się tylko w plotkach, lub legendach. Teraz zobaczono je po raz pierwszy i nikt nie wiedział, jak zareagować. Ale skoro będziemy mieli nagranie bitwy, to niezależnie od tego, czy będzie to Niebiański Smok, albo ktoś inny, to będziemy mieli dowód. Teraz pozostaje tylko poczuć tą aurę na polu bitwy.

…Czy mi się to śni? Mimo wszystko, niezależnie do kogo ich porównujemy, to siła Drużyny Valiego jest niesamowita, ale mimo tego, że jego eminencja musiał walczyć z Valim, Bikou, Fenrirem i Gogmagogiem, to nie tylko nie został ranny, le też odparł ich ataki. Jego siły nie można było opisać zwykłymi słowami. Był ucieleśnieniem mocy. Limitem ludzkości. Vasco Strada. …Czy to naprawdę możliwe, że człowiek jest taki silny!? Gdy oczy Valiego przybrały poważny wyraz, ktoś przed nim stanął. To był Artur.

– Proszę, zostaw to mnie i Bikou. Vali, bierz Fenrira i poszukaj sobie innego przeciwnika. Spójrz, Rias Gremory i ten Smok Zła, czekają na ciebie. Ja i Collbrande nareszcie znaleźliśmy wroga, który naprawdę jest nas wart, więc pozwól się nam tym zająć.

– Pośpiesz się i ruszaj – Bikou także przytaknął słowom Artura.

Vali zgodził się na ich propozycję i miał zamiar odejść z Fenrirem. Chciałem mu to uniemożliwić, ale Bikou stanął mi na drodze.

– A może zmierzysz się ze mną, przystojniaczku?

– …W porządku, sądzę że tym razem będę się cieszył razem z jego eminencją.

Kiedy ja i Bikou stanęliśmy naprzeciwko siebie, Artur powoli ruszył w stronę jego eminencji, który także zaczął powoli iść w jego kierunku. Stali do siebie prawie twarzą w twarz, gdy obaj westchnęli z zachwytu. To było prawie jak spotkanie kochanków, którzy byli od siebie rozdzieleni przez wiele lat.

– Wtedy nam nie poszło.

– W rzeczy samej, ale znów stoisz naprzeciwko mnie.

Jego eminencja zacisnął mocniej dłoń na rękojeści Durandala, gdy uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze szerszy.

– Skoro wiem, że istnieje ktoś taki jak ty, to nie sądzę abym mógł cieszyć się w spokoju moimi ostatnimi dniami, jeśli nie stoczę z tobą porządnego pojedynku. Proszę, upewnij się że dobrze to zapamiętam, zanim pożegnam się z życiem.

– Możesz być tego pewien.

Tak oto zaczęła się walka pomiędzy mną i Bikou, oraz między jego eminencją i Arturem...

Część 2

Tymczasem, po wschodniej stronie pola gry, Himejima Akeno, ubrana w strój kapłanki, oraz Lint Sellzen, w kostiumie bojowym, stanęły naprzeciwko obecnym Zhu Bajie, Sha Wujingowi oraz Le Fay Pendragon. Wschodnią stronę pola walki zajmował przestrzenny park. W pobliżu sztucznego wodospadu, Akeno stanęła naprzeciwko Zhu Bajie, podczas gdy Lint miała przeciwko sobie Sha Wujinga. Kawałek dalej Le Fay Pendragon stworzyła magiczny krąg. Akeno pojęła, że grupa przeciwnika składa się z dwóch wojowników i osoby zapewniającej wsparcie. Jej przeciwnikiem był obecny Zhu Bajie, człekokształtny youkai z głową świni. Był uzbrojony w grabie o dziewięciu zębach, które wyglądały jak pazury niedźwiedzia.

– Onee-san, jestem zwykłym, małym prosiaczkiem, więc nie bądź za brutalna.

„Podobno nowy Zhu Bajie jest ciekawą osobą…” Przypomniała sobie Akeno, po czym rozpostarła swoje skrzydła upadłego anioła i stworzyła burzowe chmury na niebie nad nimi, po czym cisnęła kulistymi piorunami w stronę Zhu Bajie! Wprawdzie jego ciało było dość pulchne, ale jakoś uniknął tych ataków kilkoma małymi ruchami i skrócił dzielący ich dystans. Najwyraźniej zrozumiał, że Akeno nie jest najlepsza w walce wręcz, jednak ona stworzyła magiczne kręgi obronne, niwecząc tym samym ataki Zhu Bajie. Nagle wziął głęboki wdech, a jego pierś nabrzmiała, po czym plunął ogniem ze swoich ust! Skala tego ataku była niesamowicie! Gdyby Akeno nim oberwała, to wtedy doznałaby poważnych obrażeń! Akeno natychmiast odleciała i przygotowała się do kontrataku z powietrza, jednak Zhu Bajie dalej pluł ogniem i po prostu patrzył w niebo, aby zmienić kąt swoich ataków.

– Święta Błyskawica!

Akeno ponownie przyzwała błyskawice, aby przeciwstawić się płomieniom Zhu Bajie, po czym cisnęła w niego kilkoma piorunami kulistymi. Zhu Bajie uniknął tych wszystkich ataków, jednego po drugim, ale w końcu jeden z nich go trafił. Uderzenie pioruna wywołało u Zhu Bajie potężny elektryczny szok, paląc go niemal na popiół. Cały otaczający go teren też był zresztą spalony z powodu uderzeń następnych błyskawic. Światło było także słabością youkai, więc ten ostatni atak niemalże go znokautował. Tak powiedziała Akeno jej intuicja... Ale gdy dym się rozwiał, Zhu Bajie dalej tam stał. Dodatkowo, mimo że ciężko oberwał, to dalej był w stanie się poruszać.

– Och tak…… – wydusił z siebie po chwili ciszy.

Gdy to mówił, jego twarz miała pełen ekstazy wyraz. Akeno nie mogła w to uwierzyć i pomyślała nawet, że to niemożliwe. Zaraz potem kontynuowali swoją walkę i gdy Zhu Bajie znów oberwał kilka razy, zaczął się głośno drzeć:

– Taaaaaaaaaaaaaaaaaak! Dobrze, to naprawdęęęęęęęęęęęęęęęę przyjemneeeeeeeeeeeeeee!

Darł się zarówno z bólu, jak i przyjemności... Akeno przypomniała sobie coś, co powiedział jej mężczyzna którego kochała i z którym była zaręczona, Hyoudou Issei.

„Jak się nad tym zastanowić, to Zhu Bajie z Drużyny Valiego ma nie najlepszą osobowość, a do tego jest też masochistą.”

„Mój mąż z pewnością powiedział coś takiego.” przypomniała sobie Akeno. Sądziła że tylko sobie żartował, ale gdy Zhu Bajie ponownie oberwał błyskawicą, zaczął się wić z rozkoszy:

– Aaaaaaachh! P-proszę, okaż łaskę tej zboczonej świni! Królowa-samaaaa!

Akeno dalej go atakowała, ale entuzjazm jej przeciwnika tylko od tego wzrastał, a jego zdolności fizyczne także były zdumiewające. Innymi słowy im mocniej obrywał, tym bardziej energiczny się stawał. Akeno sma była sadomasochistką, ale widok twarzy Zhu Bajie wywoływał u niej zakłopotanie. Jego fizyczna wytrzymałość także były niezwykła. Oberwał tyloma błyskawicami, ale nadal był pełen energii, a pod względem wytrzymałości i odporności, był najwyraźniej najlepszy w Drużynie Valiego. Akeno westchnęła.

– Nie będę się powstrzymywała. W końcu należysz do drużyny Hakuryuukou i jesteś obecnym Zhu Bajie.

Akeno nie miała innego wyboru, więc uformowała swoją błyskawicę w kształt smoka i zaatakowała Świętą Smoczą Błyskawicą. Wtedy czarodziejka Le Fay wystąpiła naprzód, przechodząc przez magiczne kręgi, które zostały utworzone pod jej stopami. Stanęła obok Zhu Bajie i wymierzyła swoja różdżkę w Akeno.

– Pozwól więc, że ja także będę twoją przeciwniczką!

– Ara ara, Le Fay-chan. Wiesz że nie dam ci forów?

– Oczywiście! – odparła Le Fay z uśmiechem.

Akeno miała teraz przeciwko sobie Zhu Bajie i Le Fay. Niedaleko nich stała Lint, która w prawej ręce trzymała miecz zrobiony z fioletowych płomieni, a w lewej specjalny pistolet, stworzony przez Kościół. Naprzeciwko niej stała dziewczyna o cynoberowych włosach, uzbrojona w długi kij, zwieńczony ostrzem w kształcie półksiężyca. Obecna Sha Wujing. Obecnie chodziła do gimnazjum i była dobra w manipulowaniu wodą. W miejscu w którym mieli stoczyć walkę, było dużo wody. Manipulując wodą, która spływała z wodospadu, odpaliła w stronę Lint specjalne wodne pociski. Lint natomiast wystrzeliła ze swojego pistoletu kule z fioletowych płomieni, które unicestwiły wodne pociski.

– No i proszę! – powiedziała Lint, gdy odpierała ataki Sha Wujing.

Pistolet w jej dłoniach był specjalnie zrobionym produktem, który dorównywał mocy jej Boskiego Daru. Jej ruchy także były niesamowicie szybkie. Można by ją wręcz porównać do Kiby Yuuto. Nie dysponowała jednak taką wyrafinowaną techniką co on, a jej ruchy wydawały się był bardziej sztywne. Rekompensowała to jednak dziką i nieprzewidywalną naturą ruchów. Zgrabnie wyginała swoje ciało, jak akrobatka, aby uniknąć ataków wroga, gdy sama atakowała mieczem i strzelała z pistoletu, z różnych nieoczekiwanych pozycji. Lint atakowała z każdego nieoczekiwanego miejsca, przez co jej przeciwniczka miała kłopoty z przewidzeniem jej ruchów… Ale Sha Wujing potrafiła uniknąć ataków, dzięki swojej drobnej figurze. Tego można było oczekiwać po członkini Drużyny Valiego.

– Niezła jesteś, panienko youkai.

– J-jestem Sha Wujing! Z chęcią się z tobą zaprzyjaźnię!

Zaczęły ze sobą rozmawiać podczas walki.

– Ach, przypomniałam sobie, że youkai z gatunku kapp są bardzo znane w Japonii, prawda? – powiedziała Lint.

– —!?

Kiedy Sha Wujing to usłyszała, stanęła w miejscu i zaczęła się trząść.

– Ka…

– Ka? – zapytała Lint, przekrzywiając swoją głowę.

Sha Wujing nadeła policzku, i zaczęła płakać z wściekłości.

– Nie jestem Kappą! Prawdziwy Sha Wujing był pustelnikiem youkai, który mieszkał w rzece!

W powietrzu unosiła się ogromna ilość wody! Mimo że była wściekła, to nadal potrafiła kontrolować olbrzymie ilości wody… Oczywistym była, że miała wspaniały potencjał.

– Ups, czyżbym powiedziała coś, czego nie powinnam? – zapytała Lint. – Cóż, bycie poważnym też ma swoje limity.

Ciało Lint wydzielał olśniewający blask. Nagle z jej pleców wyłoniło się sześć anielskich skrzydeł, a nad jej głową pojawiła się aureola. Tak, Lint była wskrzeszonym aniołem. Jej skrzydła nie były jednak białe, a olśniewająco srebrne... Fioletowe płomienie emitowane przez ciało Lint, stały się jeszcze bardziej intensywne.

– A więc stoczmy porządną walkę pomiędzy ogniem i wodą.

– Nie przegram! – wrzasnęła Sha Wujing do Lint, gdy manipulowała wodą.

Wznowiły walkę i w ten sposób bitwa po wschodniej stronie pola stawała się coraz bardziej intensywna!

Część 3

Lokacja zmieniła się ponownie i tym razem była to południowo-zachodnia strona pola gry. Rias Gremory zakończyła swoje przygotowania i ruszyła w stronę Valiego Lucyfera. Na południowo-zachodnim krańcu pola znajdowało się wiele kompleksów wieżowców. Rias towarzyszyli Gasper, Valerie i Crom Cruach, gdy powoli posuwała się na północ. Rias stanęła w końcu na dachu drapacza chmur, który nadal był w trakcie budowy. W sąsiedztwie znajdowały się odsłonięte stalowe belki i żurawie. Rias patrzyła w kierunku, z którego miał nadlecieć Vali. Miał wkrótce przybyć, więc nie było potrzeby, aby się ukrywać. Ponieważ pole gry było terenem miejskim, znajdowało się tutaj dużo małych sklepów, w których można się było ukryć, ale ich przeciwnik potrafił używać ataków masowego rażenia, więc takie postępowanie było bezcelowe. Skoro ich przeciwnik, Vali, był kimś, kto mógł całe to miejsce zrównać z ziemią, to wykorzystanie warunków terenowych było pozbawione sensu, dlatego też nie było po co się chować. Po prostu czekali na przeciwnika w widocznym miejscy. Gasper stał obok Rias, a w pokoju na piętrze sąsiedniego budynku, znajdowała się Valerie. Jako strażnik tyłów, Crom Cruach stał na szczycie jednego z dźwigów i czekał na wroga z zamkniętymi oczami. Był jeden przeciwnik, którego wypatrywał.

– Gasper, jak wygląda sytuacja? – zapytała Rias.

Gasper wypuścił swoje nietoperze nad pole bitwy i obserwował walki, które toczyły się w różnych miejscach.

– Tak, Koneko-chan spotkała się ze swoją siostrą na zachodnim krańcu pola gry. Obie użyły senjutsu, dzięki czemu były w stanie się odnaleźć – odparł, gdy jego oczy świeciły się na czerwono.

Jedną z rzeczy, o które Rias martwiła się podczas tego meczu, była walka pomiędzy Koneko i Kuroką. Najwyraźniej Vali też zwrócił na to uwagę i pozwolił Kuroce aby stoczyła samotny pojedynek ze swoją siostrą. Vali zawsze używał minimum taktyki i strategii. To nie znaczyło jednak, że w ogóle na niej nie polegał. Raczej nie chciał ograniczać członków swojej drużyny, aby ci mogli w pełni uwolnić swój potencjał. Oczywiście ludzie z jego grupy także ze sobą współpracowali, kiedy było to potrzebne. Dlatego wszyscy oni mieli tendencję do doceniania myśli i uczuć każdego członka swojej drużyny. Jako przywódca, Vali zawsze traktował priorytetowo walkę z ludźmi, z którymi chciał walczyć, a jego towarzysze myśleli tak samo. Tym razem bitwa Koneko zajmowała ważne miejsce w jej sercu, a także miała istotne znaczenie dla jej dalszego rozwoju. Jej przeszłość, przez którą czuła strach przed Kuroka, była czymś, z czym sama musiała sobie poradzić.

– Rozumiem, w takim razie jeden z kluczowych elementów tej gry został rozwiązany. Pozostało tylko....

Rias spojrzała w dal i wkrótce zauważyła śnieżnobiałą sylwetkę, która zbliżała się do nich z dużą prędkością. Vali Lucyfer stanął przed nią.

– Będę z tobą walczyła, Vali.

– Hmmm, więc Smoka Zła chroni Króla – powiedział Vali patrząc na Crom Cruacha.

Gdy Crom zauważył Valiego, jego ciało pokryła gęsta aura.

– Tylko na czas turnieju możesz zając miejsce Iseia. Dobrze Crom, tak jak obiecywałam. Możesz zostać przeciwnikiem Valiego. Czy w pełni cię to zadowala? – odparła Rias, patrząc z dumą na Croma.

Crom rozłożył swoje smocze skrzydła i wzbił się w powietrze. Spojrzał na Valiego i uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Fufufu, tak, jest w porządku. Jestem w pełni zadowolony. Uczestniczyłem w całym tym turnieju tylko po to, abym mógł stoczyć taką walkę.

W odpowiedzi Vali owinął całe swoje ciało aurą. Przestrzeń pomiędzy nimi zaczęła się zniekształcać w wyniku nacisku wywieranego przez każdą ze stron. Nie można już było ich powstrzymać. Obaj znaleźli przeciwnika, z którym mogli walczyć z pełnią mocy. Pojedynek pomiędzy smokami się zaczął....

– Potrzebujesz promocji? – zapytała Rias Croma.

– Nie, będę walczył w obecnym stanie.

Zgodnie z tymi zasadami, ponieważ pole walki rozpadało się z dwóch różnych końców, nie było potrzeby wchodzenia na teren wroga, aby skorzystać z promocji. Pion mógł jej użyć po otrzymaniu zgody Króla. Zwykle Pion dostawał pozwolenie na promocję na początku meczu, aby jak najszybciej mógł się zaangażować w walkę. Pion z drużyny przeciwnej, Bikou, już jej użył, jednak, Crom odrzucił tą szansę. To zdecydowanie pasowało do jego stylu. Pozostawiając Valiego Cromowi, Rias spojrzała na coś, co stało na dachu pobliskiego budynku. Był to Pożeracz Bogów, Fenrir. Najwyraźniej wziął ją sobie za cel. Rok temu... Współpracowali z Drużyną Valiego i włożyli wiele wysiłku w to, aby pokonać tego potwora. Niezależnie od tego, czy był to były Smoczy Król Tannin, Issei, czy Vali, nikt z nich nie mógł pokonać tego wilka. Mimo że jego moc została zapieczętowana, to walka z nim dalej będzie wyzwaniem... Nie, zwycięstwo będzie niemożliwe. Rias nie zamierzała jednak walczyć sama.

– Gasper, naszym przeciwnikiem jest Fenrir. Pasuje ci to? – powiedziała Rias do Gaspera.

– Tak.

Wampir, który poprzednio był taki nieśmiały... Dzięki pomocy swoich towarzyszy stał się silny. Zarówno na ciele jak i na duchu. Czarna aura pochłonęła ciało Gaspera, które zaczęło się zmieniać. Z mocą Balora przekształcił się w straszliwego stwora, który przypominał smoka.

– Nieważne kim jest mój wróg, bogiem, czy Niebiańskim Smokiem, pokonam go dla ciebie.

– Oto co znaczy być mężczyzną z Rodziny Gremory!

Gasper ruszył na Fenrira, a Rias podążyła za nim! Tymczasem na niebie rozgorzała walka pomiędzy Valim i Cromem. Jego ciało wydzielało potężną aurę, która przeplatała się kolorami złota i czerni.

– Słowa nie są potrzebne. Pozwól że będę świadkiem twojej prawdziwej mocy, Niebiański Smoku, Hakuryuukou Vali Lucyferze! – powiedział Crom do Valiego, po czym wykonał pierwszy ruch.

Bez wahania ruszył na Valiego najkrótszą drogą! Zmienił swoją prawą rękę w olbrzymi smoczy pazur i gdy okrył go niesamowicie gęstą aurą, zadał Valiemu cios! Vali nie wykonał żadnych wyszukanych manewrów i po prostu uniknął ataku, robiąc mały ruch w bok. Aura której Vali uniknął, wybiła wielką dziurę w wieżowcu za jego plecami. Jeden po drugim, niezliczona ilość budynków zaczęła się walić wskutek efektu domina! Crom spowodował takie zniszczenia jednym, pojedynczym ciosem! Crom i Vali wymieniali między sobą ataki z olbrzymią prędkością; ciosy, uderzenia kolanami, łokciami a nawet głowami! Wszystko toczyło się tak szybko, że ludzkie oko nie mogłoby za tym nadążyć! Tych ciosów i kopniaków nie mógłby przetrwać żaden diabeł klasy ostatecznej, albo i nawet Maou. Każdy pojedynczy cios wywoływał olbrzymie wibracje i powietrzne eksplozje, przez co całe powietrze drżało! Jednak każdy z chybionych ataków niszczył wszystko, co stanęło mu na drodze! Vali nie atakował i po prostu skupiał się na robieniu uników. Nie chodziło jednak o to, że nie mógł atakować, a po prostu skupił się na celowym unikaniu ataków Croma. On jednak przypatrywał się temu i w końcu wybuchnął śmiechem.

– Więc unikanie moich ataków naprawdę jest takie zabawne!?

– To ataki najsilniejszego Smoka Zła. Chciałbym więc najpierw się im przyjrzeć.

Crom odgiął się do tyłu. Adrenalina przebiegająca przej jego ciało sprawiła, że zaczął się trząść.

– Pomyśleć że taki zły smok jak ja, który potrafi tylko walczyć i siać śmierć, może walczyć z takim pięknym, śnieżnobiałym smokiem jak ty…. Naprawdę mogę być z tego powodu dumny i nie mogę narzekać!

Ataki zostały wznowione. Tym razem jednak to Vali był stroną ofensywną. Specjalnością jego ataków, było bombardowanie demoniczną energią. Stworzył potężną masę mocy, składającą się olbrzymich ilości demonicznej energii. Jego bombardowanie było niczym ataki Croma, tyle że każdy normalny człowiek zostałby unicestwiony, gdyby nimi oberwał. Crom jednak po prostu używał swoich pięści, aby je odpierać! Pociski demonicznej energii były odbijane przez pięści Croma i trafiały w okoliczne budynki, powodując ich zawalenie, wraz z hukiem eksplozji. Pierś Crom nabrzmiała! W następnej chwili zionął płomieniem, który pokrył całe niebo! Był tak gorący, że nawet Rias poczuła jego żar, mimo że stała spory kawałek dalej! Vali wyciągnął ręce przed siebie!

[Zmasowany Podział!!!!]

To była jedna z jego najsilniejszych technik, której użył aby pokonać Ponurego Żniwiarza klasy ostatecznej, Plutona. Dzięki niej mógł zniszczyć płomień Croma. Po wpływem zmasowanej mocy Hakuryuukou, płomienie zmniejszały się i zmniejszały, aż osiągnęły rozmiary małego płomyczka. Nagle, wraz z głośną eksplozja, wróciły do swoich pierwotnych rozmiarów! Nie tylko Vali był zaskoczony, ale też Rias! Płomienie Croma przezwyciężyły najpotężniejszą technikę Valiego! Potężne płomienie, których nie można było pomniejszyć, kompletnie otoczyły Valiego! Crom nie dał mu chwili wytchnienia i zanurkował prosto w płomienie, po czym zaatakował Valiego, gdy ten był otoczony przez ogień! Nawet Vali nie będzie w stanie wytrzymać takiej niezliczonej ilości uderzeń i kopniaków.

– Haaa!

Całe ciało Valiego emanowało jasną, śnieżnobiałą aurą, która zdmuchnęła ogień Croma! On jednak nie zawahał się i dalej atakował swojego przeciwnika. Zbroja Valiego zaczęła się topić z powodu wysokiej temperatury, na którą była wystawiona i zaczęła też pękać z powodu zmasowanych ataków fizycznych. Vali wiedział, że Crom zaatakuje go tylko bezpośrednio, we frontalnym ataku, więc strzelił w jego stronę pociskiem demonicznej energii z bliskiej odległości, a potem użył tej okazji aby się cofnąć i zwiększyć dzielącą ich odległość. Jednakże, kiedy Vali miał się wycofać, Crom złapał go za rękę! Smok Zła zdawał się w ogóle nie przejmować atakiem, którym oberwał, ale nie zamierzał pozwolić Valiemu uciec. Hełm Valiego był zniszczony, a jego twarz wyrażała zdumienie, że Crom ciągle nie padł, mimo że otrzymał bezpośrednie trafienie. Wręcz przeciwnie, kiedy Crom zobaczył Valiego w takim stanie, uśmiechnął się z podekscytowania. Kiedy Crom trzymał Valiego jedną ręką, drugą zmienił w wielki smoczy pazur i zadał cios! Bez żadnych szans na ucieczkę, Vali musiał wytrzymać atak i gdy nim oberwał, poleciał daleko w tył i wbił się w jeden z wieżowców! Gdy Rias zobaczyła, jak Vali leci i leci, przebijając się przez kolejne ściany budynków, westchnęła ze zdumienia.

„Najsilniejszy Hakuryuukou został całkowicie pokonany w walce wręcz!?”

Vali nie zamierzał jednak tak łatwo dać się pokonać. Natychmiast wyleciał z rozwalonego budynku i stanął przed Cromem. Jednak był całkowicie wyczerpany i sapał niczym miech. To był pierwszy raz, gdy publiczność zobaczyła go w takim stanie.

– …Silny! Pan Czarny, nie, Crom Cruach-senshu, jest niesamowicie silny! Legendarny Smok Zła doprowadził najsilniejszego Hakuryuukou w historii do takiego stanu! Dodatkowo osiągnął to dzięki atakom fizycznym, aurze i smoczemu ogniowi, które są typowymi mocami smoka! – oznajmił komentator.

Tak, Crom preferował korzystanie z typowych smoczych zdolności. Fizyczne ataki, uwalnianie aury oraz zianie ogniem, były jedynymi technikami, używanymi przez Croma. Skutkiem tego był opłakany stan Valiego. Jako Niebiański Smok, który był znany jako najsilniejszy Hakuryuukou w historii, a także Maou Lucyfer, został przytłoczony. Vali boleśnie zrozumiał, że to niemożliwe, aby jego zbroja wygrała z Cromem. W rzeczy samej, zrozumiał że jest bezbronny wobec niego. Smok Zła Crom Cruach nie był kimś, kogo mogła pokonać nawet zwykła istota będąca w boskiej klasie. Z czoła Valiego płynął strumień krwi, ale dalej odważnie się uśmiechał. Było to dowodem tego, że naprawdę był szczęśliwy. Jego uśmiech wyrażał ekscytację.

– Teraz rozumiem, że ty i Aži Dahāka jesteście równie szlachetnymi smokami. Jestem zaszczycony, że miałem okazję z wami walczyć – powiedział Vali, gdy drżał z podniecenia.

Gdy naprawił swoją zbroję, zaczęła go otaczać cicha aura. Nagle zaczął recytowań inkantację:

– Śnieżnobiały Smoku mieszkający we mnie, powstań ze swojej wszechwładzy.

Jego śnieżnobiała zbroja zaczęła pokrywać się kruczoczarnym wzorem.

[Srebrnobiała Gwiazdo Poranna, którą posiadam wewnątrz siebie, zażądaj tronu światła.]

– Kruczoczarny Bogu Nieskończoności.

[Tajemniczy i niezgłębiony ojcu diabłów.]

Dwanaście czarnych skrzydeł wyrosło z pleców Valiego, a krawędzie jego zbroi wyostrzyły się i przekształciły w formę, która przypominała żywy organizm. Głosy Valiego i Albiona zlały się w jedno:

– Przekroczymy granice, aby zaakceptować przysięgę.

Magiczny krąg, który symbolizował Lucyfera, pojawiła się na wszystkich klejnotach zbroi, a jego ciało zaczęło emanować oślepiającym blaskiem!

– Uklękniesz przed naszą jasnością i wspaniałą egzystencją!

[[[LLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLucyfer!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]]]

Głośny dźwięk rozległ się z każdego z klejnotów, po czym rozbrzmiał majestatyczny i potężny głos!

[Furia Smoczego Lucyfera!!!!!!!!]

Oczom wszystkich ukazał się wspaniały, nowy Hakuryuukou, o dwunastu skrzydłach Lucyfera i zbroi, która była utrzymana w biało-czarnej kolorystyce... Jego zbroja wyglądała jak piękna, żywa istota. Rias ponownie zrozumiała, jak trudno byłoby się do niego zbliżyć. Jakość jego aury także mogła przerażać innych... Można by wręcz powiedzieć, że dorównywała mocy super diabła. Jakość i ilość jego aury szalenie wzrosła z jego śnieżnobiałej formy. Błyszcząc blaskiem aury Lucyfera, Vali zniknął z miejsca w którym stał, z boską prędkością. Nieprawdopodobna szybkość była poza zasięgiem widzenia i trudno byłoby śledzić jego ruchy. Crom jednak nie wahał się i wysunął swoje pięści przed siebie, jakby to było naturalne. Rozległ się tępy dźwięk, gdy Vali został uderzony! Nieoczekiwanie, Crom nie używał oczu, aby zauważyć Valiego, ani nie wykrył jego obecności. Po chwili wahania, Vali natychmiast wziął się w garść i zaatakował ponownie z olbrzymią prędkością. Tym razem uwolnił aurę Lucyfera z taką prędkością, że ludzkie oko nie mogło tego uchwycić! Crom otrzymał bezpośrednie uderzenie aurą Lucyfera i musiał przestać. Jego ciało zostało pochłonięte przez eksplozję, a krew trysnęła z niego we wszystkich kierunkach. Mimo tego dalej był w stanie poruszać swoimi pięściami w stronę Valiego! Ponownie go trafił, rozbijając zbroję na jego brzuchu!

– Guha!

Wewnątrz jego hełmu, z ust Valiego pociekł strumień krwi. Vali zamierzał natychmiast oddalić się od Croma, ale ten go ścigał, z zamiarem zadania kolejnych ciosów!

– Jesteś naprawdę szybki. Nawet jakość twojej aury się zwiększyła. Nawet ja będę w niebezpieczeństwie, jeśli oberwę bezpośrednio – powiedział Crom, gdy wymachiwał swoimi pięściami.

Vali zebrał aurę w swoich rękach, aby chronić się przed atakami.

– …Możesz mnie atakować. To znaczy że mnie widzisz? – zapytał Vali w odpowiedzi.

– Nie, nie widzę cię. Nie mogę nawet zablokować, ani uniknąć twojej aury.

– Więc jakim cudem jesteś mnie w stanie trafić?

– Dzięki intuicji – odparł Crom, jakby to było oczywiste.

Co! To była niesamowita odpowiedź, ale brzmiała zbyt prawdziwie, skoro wyszła z ust smoka, więc Vali nie miał innego wyboru, niż ją zaakceptować. Crom połączył intuicję z naturalnym instynktem, które wytrenował przez niezliczone bitwy, aby przewidzieć ataki Valiego. Tego się można było spodziewać po smoku, który wiedział jak walczyć. Był ucieleśnieniem tej koncepcji. Smok który wyspecjalizował się wyłącznie w bitwach..... To był ostateczny Smok Zła, Crom Cruach. Uszkodził nawet jego zbroję, której moc była na poziomie Maou.

– Albionie, oceń to swoimi oczami. Jaka jest różnica pomiędzy mną, a tym gościem? – zapytał Vali swojego partnera, gdy oddalił się od wroga.

[Jeśli chodzi o umiejętności, technikę i szybkość, to masz przewagę, Vali. Ale pod względem ataku i obrony, on nad tobą góruje. Jeśli chodzi o samą destrukcyjną moc, to on jest ponad tobą.]

– Rozumiem, jego ataki przewyższają nawet Hyoudou Isseia w trybie Smoczej Deifikacji.

[Zgadza się. Ten Smok Zła…przewyższył nawet mnie i Ddraiga w czasach, gdy jeszcze żyliśmy.]

– Tylko dzięki atakom fizycznym, aurze i smoczemu ogniowi. Tylko dzięki temu może ze mną walczyć?

[Tak. Ataki fizyczne, aura oraz ogień, to podstawowe metody walki smoków i tylko za ich pomocą jest cię w stanie przytłoczyć.]

– …Ha ha! Cóż to za niesamowita sytuacja…ha ha!

Przepełniony duchem walki Vali śmiał się dziko, kiedy coś zrozumiał. Dzisiaj nareszcie spotkał przeciwnika, który mógł go pokonać. Łatwe zwycięstwa, które osiągał w poprzednich meczach, dzisiaj będzie trudno odnieść. Crom ponownie nadął swoją klatkę piersiową i zionął olbrzymią falą płomieni. Jego żar był jeszcze większy niż przedtem! Vali rozłożył dwanaścioro swoich skrzydeł i odleciał! Nawet najlżejszy ruch jego skrzydeł powodował zawalenie się pobliskich budynków. Rozłożył swoje ramiona i zebrał w nich aurę.

[[[LLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLL!!!!!!!!!!!!]]]

Ze wszystkich klejnotów Valiego rozległ się dźwięk.

[[[Szatański Zmasowany Podział!!!!!!!!!!!!]]]

Absolutna aura, która przeplatała się z nieustannie świecącym srebrnym i kruczoczarnym światłem, natychmiast sprawiła że płomienie, którymi zionął Crom, ciągle się zmniejszały i zmniejszały, aż w końcu znikły. Mimo że w poprzednim trybie nie mógł tego dokonać, to teraz nie miał z tym kłopotów. Jednocześnie Vali uwolnił ze swoich czarnych skrzydeł wiwerny, takie same jak Issei, i posłał je w stronę Croma, który natychmiast zmiótł je swoimi pięściami, chociaż jedna zdążyła użyć swojej zdolności.

[Połowa Wymiaru!!]

Małe wiwerny użyły zdolności, która pozwoliła Valiemu zmniejszyć przestrzeń. Mogło to spowolnić ruchy Croma, ale on dalej zbliżał się do Valiego bez żadnych przeszkód. Coraz więcej wiwern zaczęło lecieć w stronę Croma.

[Połowa Wymiaru!!]

[Połowa Wymiaru!!]

[Połowa Wymiaru!!]

Przestrzeń coraz bardziej się zmniejszała, aż w końcu ciało Croma znalazło się pod taką presja, że jego ruchy spowolniły…jednak on zgrzytnął tylko zębami i dalej parł przed siebie! Wiwerny leciały w stronę Croma, gdy starał się posuwać naprzód, i dalej używały na nim swojej zdolności, aż w końcu zęby którymi tak zgrzytał, zaczęły krwawić. Mimo tego dalej wymachiwał pięściami i niszczył wiwerny jedną po drugiej! Co za niesamowita determinacja! Co za niesamowita moc!

– Ciągle możesz się ruszać!? – wrzasnął zaskoczony Vali.

Dalej bombardował Croma potężną aurą, ale on dalej leciał w jego stronę i wcale nie starał się robić uników! Aura Lucyfera trafiała w Croma, a powietrzem targały potężne eksplozje. Kiedy Crom wyłonił się z dymu, rzucił się z pięściami na Valiego! Jednocześnie zionął znów swoim ogniem! Aż dotąd Crom polegał na swojej mocy fizycznej i wrodzonych mocach smoka. Jego pięści rozbiły hełm Valiego i trafiły w sześć skrzydeł po prawej stronie. Wtedy Vali strzelił pociskiem demonicznej energii w brzuch Croma! Po wielkiej eksplozji, Vali odleciał w tył i zwiększył dzielący ich dystans. Gdy dym opadł, zobaczył, że całe ciało Croma było pokryte krwią! Jednak jego chęć do walki nie opadła ani trochę. Wprost przeciwnie, jeszcze bardziej chciał walczyć. Gdy Vali to zobaczył, nie potrafił się nie śmiać.

– Smoku Zła, Crom Cruachu, Będę musiał podziękować Boskiemu Smokowi za to, że mogę z tobą walczyć. Jestem Vali Lucyfer, Hakuryuukou Porannej Gwiazdy. Nie ważne jak ta gra się skończy, przysięgam że będę z tobą walczył aż do końca.

To była smocza deklaracja wojny. Crom też się przedstawił.

– Jestem Crom Cruach, Smok Okrągłego Półksiężyca. Przyjmuję twoją przysięgę, Vali Lucyferze, Hakuryuukou Porannej Gwiazdy. Smoki nie potrzebują powodu, aby ze sobą walczyć. Wszystko czego potrzebują, to duma, pięści i wola do walki. To dlatego walczę.

Dokładnie. Smoki nie potrzebowały powodu do walki. Jako kobiecie, Rias trudno to było zrozumieć, a gdy potężny mężczyzna spotykał innego potężnego mężczyznę, zawsze dochodziło do takiej walki. Każdy wojownik byłby zachwycony, gdyby spotkał jeszcze silniejszego wojownika. Kiedy walka pomiędzy Valim i Cromem trwała z pełnią mocy, w innym miejscu Rias i Gasper dalej walczyli z Fenrirem. Rias atakowała swoją Mocą Zniszczenia, podczas gdy Gasper kontrolował swoje mroczne bestie. Fenrir szybko przemieszczał się pomiędzy budynkami, wykorzystując siłę nóg, aby odpychać się od ścian wieżowców. Następnie odskoczył od kolejnej ściany, unikając ataków tej dwójki. Ataki Rias i Gaspera chybiały, niszcząc najróżniejsze drapacze chmur jeden po drugim. Nagle Fenrir ruszył prosto na Gaspera z prędkością, która dorównywała błyskawicy i odgryzł mu prawą rękę. Gasper natychmiast ją zregenerował, ale szybkie ruchy Fenrira powaliły go na ziemię. Dodatkowo pazury i kły Fenrira miały specjalną cechę, która umożliwiała mu pożeranie bogów. Gdy się już oberwało, nie można było uniknąć ran zagrażających życiu. Gdy Fenrir szarżował na Rias, Gasper skierował swoje mroczne bestie, aby pełniły rolę tarczy. Wprawdzie udało mu się zablokować atak, ale nawet pojedyncza rana mogła mieć fatalne skutki. Fenrir zatrzymał się, po czym wskoczył na dach budynku i zaczął wyć.

Auuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu….

Jego wycie rozniosło się echem pomiędzy ścianami budynków. W jednej chwili pochłonęła go szara aura, a jego wygląd zaczął się zmieniać.... Gdy aura zniknęła, oczom Rias i pozostałych ukazał się dziesięciometrowy wilk. Fenrir uwolnił swoją moc! Dotąd nie widzieli tej formy w żadnym z meczów! Czyżby Vali i pozostali przywrócili mu pierwotny wygląd…? Ta zmiana oznaczała także, że Fenrir będzie walczył. Został całkowicie wyzwolony spod klątwy Lokiego, mimo że pozostał pod kontrolą Valiego i pozostałych. Nie, to była własna wola Fenrira. Traktował Valiego i pozostałych jak towarzyszy i postanowił dla nich walczyć. Było źle, że musieli z nim walczyć w takiej postaci. Vali dał temu wilkowi pozycję Królowej, co oznaczało że jego siła była na niesamowitym poziomie. Był legendarnym potworem, któremu nawet Vali nie mógł sprostać. Jego ostre kły i pazury mogły zabić nawet boga i to dlatego Vali dołączył go do swojej drużyny. Jednak ten wilk nie był jednak jedynym, który dysponował taką mocą.

– Gasper, musimy użyć tego – powiedziała Rias do Gaspera.

– Zrozumiałem.

Gasper stanął obok Rias. Oboje zaczęli razem recytować inkantację:

– Ciemności, wieczna ciemności, odpowiedz tej niszczycielskiej diablicy.

– Księżniczko zniszczenia, symbolu zagłady, użyj tej ciemności Demonicznego Boga.

Gasper rozpłynął się w swój cień, który stopił się z cieniem Rias, a następnie zaczął pokrywać jej ciało.

– Moje złe oko, bracie złych oczu, zbierz się w moim zniszczeniu.

– Moja pani, siostro zniszczenia, rozciągnij wokół siebie tą zakazaną noc i pierwotną ciemność.

Ciało Rias zostało okryte ciemnością, której kulminacją była jej nowa forma. Pojawiła się mroczna bestia o kształcie człowieka... Wtedy Rias i Gasper, starsza siostra zniszczenia i młodszy brat ciemności, dokończyli jednocześnie swoją inkantację:

– Poczęstuj wrogów przed nami mocą ostatecznego zniszczenia!

Wszystko zostało pochłonięte przez ciemność. Krajobraz stał się kruczoczarny. Pośrodku tej ciemności unosiła się człekokształtna diablica, pokryta ciemnoczerwoną aurą zniszczenia.

– Zainspirował mnie Sairaorg, który nosi lwa ze swojego parostwa, Longinusa, jak zbroję. Pomysłu dopełniła technika Isseia, w której robi ze swoich wiwern zbroję dla mnie. Dzięki tym dwóm elementom, byłam w stanie stworzyć coś takiego – powiedziała zmieniona Rias.

Po zmianie w mroczną bestię, na czole Rias otworzyło się trzecie oko o szkarłatnej źrenicy.

– Nazwa tej techniki to Zakazane Przeniknięcie Księżniczki Balora.

Rias rozumiała, że skoro zwyciężała w turnieju, to w końcu czeka ją mecz przeciwko Dwóm Niebiańskim Smokom albo istocie boskiej klasy. Dlatego potrzebowała mocy, która mogła się im przeciwstawić.

„Nie chcę być wysokoklasową diablicą, która jest dobra tylko w negocjacjach.”

Chciała użyć wszystkich swoich atutów, aby walczyć do samego końca! Do takiego przekonania doszła podczas tego turnieju. Po powrocie do swojej pierwotnej formy, Fenrir przygotował się do skoku. Wilk Pożerający Bogów był teraz bardzo czujny. Instynktownie zrozumiał, jaki zagrożeniem są teraz Rias i Gasper. Fenrir skoczył z dużą prędkością! Oko na czole Rias błysnęło, a Fenrir zamarł w miejscu! Jednak natychmiast uwolnił się dzięki swojej aurze i znów ruszył naprzód, ale Rias zanurzyła się w cień pod swoimi stopami, po czym wyłoniła się w cieniu wieżowca, na którym wylądował Fenrir. Rias uwolniła Moc Zniszczenia na niespotykaną dotąd skalę. Dodatkowo połączyła demoniczną energię z mocą ciemności, przez co budynek się zawalił, gdy cała moc nadal pędziła w stronę Fenrira. Wilk zdążył zeskoczyć, zanim budynek się rozleciał, ale został natychmiast zatrzymany przez moc zatrzymywania czasu. Moc Zniszczenia, która została uwolniona, także została zatrzymana, jednak zmieniła swój tor i skupiła się na Fenrirze, który też był zatrzymany. Wilk ponownie użył swojej mocy, aby się uwolnić, i zrobił unik przed atakiem Rias. Atak poleciał przez przestrzeń i zniszczył każdy budynek, który stanął mu na drodze. Obszar w promieniu kilkuset metrów został całkowicie zrównany z ziemią. Fenrir prawdopodobnie pomyślał, że marnie by skończył, gdy oberwał bezpośrednio tym atakiem. Rias potrafiła zatrzymać własne ataki i manipulować nimi, więc nawet jeśli Fenrir zrobił unik, to dalej mogła kierować torem jego lotu, dopóki nie osiągnął swojego celu. To wcielenie zniszczenia należało do niej i było inne niż w przypadku jej brata, Sirzechsa. W tej formie, Rias przekraczała nawet klasę Maou. Wprawdzie ta postać nadal znajdowała się w fazie eksperymentalnej i jeszcze dużo było do poprawienia… Teraz nie było jednak czasu na coś takiego, gdyż trzeba było walczyć.

„Mój kochany Ise. Od kiedy postanowiłam że będę walczyła przeciwko tobie w tym turnieju, marzyłam o tym aby cię pokonać. Ale to tylko połowa mojej determinacji. Druga połowa to pragnienie, aby być u twojego boku, gdy będziesz się stawał silniejszy, abym mogła walczyć razem z tobą, gdyż nie chcę stać się dla ciebie zawadą......”

Bitwa pomiędzy Valim i Cromem oraz pomiędzy Rias/Gasperem i Fenrirem, jeszcze bardziej przybrała na sile......

Część 4

W zachodniej części pola gry....

Znajdowała się tutaj dzielnica śródmiejska, a Toujou Koneko szła samotnie główną ulicą. Gdy zatrzymała się przed przejściem dla pieszych, myślała o swojej siostrze. We wspomnieniach, jej siostra zawsze była po jej stronie, niezależnie do tego, czy były to szczęśliwe, czy smutne chwile. Nie była do końca pewna, kim byli jej rodzice, ale Kuroka była jej starszą siostrą i była dla niej zupełnie jak rodzic. Jej kapryśna, starsza siostra, która zawsze cieszyła się z powodu złośliwych żartów i kłopotów, które jej sprawiała i która zawsze ją ogrzewała, niezależnie od tego, czy był to deszczowy, czy śnieżny dzień. Nagle Kuroka pojawiła się po drugiej stronie ulicy.

– Przyszłaś, Shirone.

Jej ukochana siostra, pokazała jej straszniejszą stronę nekomat. Scena, w której Kuroka uwolniła swoją moc i zabiła swojego pana z Rodu Naberius, była czymś, co prześladowało Shirone każdego dnia. Mimo że już się pogodziły, to wciąż bała się żądzy krwi swojej siostry…. Potem przesłuchiwało ją wielu ludzi i niezależnie od tego, co się działo, po prostu nie mogła wyrzucić z głowy tych strasznych wspomnień. Była naprawdę szczęśliwa, chociaż zdawała sobie sprawę z tego, że znów mogła się zacząć tak bać…. W takich chwilach była bardzo słaba. Gdyby Miała wtedy siłę, aby pomóc swojej siostrze…to ona nie musiałaby wtedy robić takich strasznych rzeczy.... Ale wtedy nigdy nie spotkałaby Rias Gremory, Himejimy Akeno, Kiby Yuuto oraz wszystkich innych, włącznie z Hyoudou Isseiem.... Mimo całego szczęścia, które teraz czuła, w jej sercu nadal tkwił ból. Wszystkie te szczątkowe uczucia pozostawały głęboko w jej sercu.

– Nie można się uporać ze wszystkim naraz, ale chcesz to pokonać, prawda? – powiedziała Kuroka.

Koneko skinęła w odpowiedzi głową.

– …Chcę przezwyciężyć moją przeszłość, w której byłam słaba. Więc pozwól mi to zrobić.

Kuroka uśmiechnęła się i spojrzała na swoją siostrę.

– Jesteś silna i słaba, słaba i silna… Nic nie można na to poradzić. W porządku, onee-chan będzie twoją przeciwniczką, miau.

Tak oto nieunikniona bitwa pomiędzy siostrami się zaczęła...




Przejdź do Slash 1 Powróć do Tom 24 Przejdź do Pięść i Kły
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=Żywot_4._Człowiek_który_osiągnął_swój_limit_i_Ostateczny_Smok_Zła&oldid=14166