High School DxD Shin.3 - Żywot

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot: Bohaterowie Najsilniejszej Włóczni, Mężczyzna który nie mógł zostać Wodzirejem.

Grupa Cao Cao, Frakcja Bohaterów, jako pierwsza weszła w kontakt z głównymi siłami wroga, po tym jak została przeniesiona do tej pseudoprzestrzeni, która przypominała Urakioto. W pobliżu małej rzeki na wschodzie, zarówno Frakcja Bohaterów jak i grupa Ereba, wpatrywały się w siebie z przeciwnych brzegów. Cao Cao szybko zidentyfikował przywódcę wrogiej drużyny.

Sonneillon, były członek Drużyny Czarnego Szatana Mrocznego Smoczego Króla.

Miał potężną zdolność, opierającą się na nacisku, Zmiażdżenie (najwyraźniej to Hyoudou Issei i pozostali wymyślili tą nazwę, więc używano jej dla wygody). Wprawdzie aura którą emanował była pełna nienawiści, ale miała też dziecinną naturę. Jednak jej siła przewyższała diabły klasy ostatecznej i była mniej więcej na poziomie Maou. Nawet gdyby użył swojej brutalnej aury tylko dla żartu, to typowa istota zostałaby zniszczona. Cao Cao, który uderzał włócznią w swoje ramię, myślał sobie „Zastanawiam się co powinienem zrobić”.

Wrogowie byli liczniejsi, niż grupa Cao Cao i wszyscy mieli poziom wysokoklasowych diabłów. Cóż, oni sami też byli dość potężni. Reszta członków miała za zadanie bronić Urakioto. Brązowowłosy młodzieniec, Perseusz, zadał pytanie:

– Więc co zrobimy z wrogami? Jak będziemy z nimi walczyć?

– Wróg też nie ma planu. Musimy się z nimi po prostu uporać i mieć pewność, że wszyscy zostali pokonani.

– Och, więc idziemy na róbta co chceta?

– Tak, ale nie zostawcie żadnego wroga przy życiu. Ja zajmę się przywódcą.

– Widzę że naprawdę się zmieniłeś.

Nagle poczuli coś nostalgicznego, czyjąś znajomą obecność. Gdy się odwrócili, zobaczyli że obok nich stoi Lint Sellzenm. Z jakiegoś powodu, przez chwilę przypominała im Zygfryda.

– Wow, grupa diabłów jest w pełnym składzie, Cao Cao-sensei – powiedziała Lint Sellzen.

– ...Hmph.

Cao Cao nie potrafił powstrzymać uśmiechu.

– Ohoho, czyżbym powiedziała coś dziwnego?

– Nie, ale chcę cię najpierw o co coś zapytać. Dlaczego chcesz walczyć u naszego boku?

– Chcę być zastępczynią Zigiego-sensei! Chociaż wiem, że w pełni go nie zastąpię, ale dam z siebie wszystko! – powiedziała Lint Sellzen, unosząc kciuki w górę.

– Cóż, na pewno go nie zastąpisz, ale… dzięki tobie przez chwilę poczuliśmy nostalgię

Lint Sellzen przekrzywiła głowę w odpowiedzi na słowa Cao Cao… Gdy ta rozmowa dobiegła końca, diabły stojące po drugiej stronie rzeki zaczęły krzyczeć:

– Co do cholery? Mieliśmy rozwalić występy bohatera, a wylądowaliśmy w tej pseudoprzestrzeni…

– Miałem nadzieję zobaczyć przerażone miny tych dzieciaków, które uwielbiają Oppai Smoka…

– Krzyczą chyba coś w rodzaju „Oppaaaaaai” czy jakoś tak?

[Gyahahahahaha!]

Sztuczne diabły śmiały się wulgarnie. Najwyraźniej urodzili się w idealny sposób, ale nie mieli żadnego wykształcenia. Cao Cao pomyślał, że Balberith i Verrine jako jedyni otrzymali edukację jako pierwsi, a Gressil i Sonneillon byli następni. Resztę wychowano pobieżnie… Nie, taki był pewnie cel. Nagle Herakles wystąpił naprzód, ze wściekłym wyrazem twarzy.

– Żaden bydlak nie będzie niszczył przedstawienia dla dzieci.

Ta rozmowa musiała być dla niego tabu. Do zeszłego roku było to coś niewyobrażalnego. Żeby ten gość, który lubił walczyć z nadprzyrodzonymi istotami, tak bardzo się zmienił… Kiedy nad tym myśleli, Sonneillon wymierzył swój palec w Frakcję Bohaterów. Był to sygnał dla reszty sztucznych diabłów, które ruszyły do ataku...

– OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOH!

Cao Cao w ciszy wysunął rękę przed siebie. Na ten widok potężni członkowie Frakcji Bohaterów również ruszyli naprzód. Obie grupy starły się ze sobą pośrodku rzeki! Grupa Cao Cao zwiększyła swoją moc i jednocześnie aktywowała Łamacze Ładu!

[Łamacz Ładu!]

Jeanne, Herakles, Perseusz i inni potężni członkowie Frakcji Bohaterów aktywowali Łamacze Ładu jednocześnie.

– Dobrze, ruszajmy!

Smok zrobiony ze świętych mieczy pojawił się obok Jeanne, którego używała, aby zadać poważne rany sztucznym diabłom, których słabością były święte miecze. Podgatunek jej Łamacza Ładu, Smok Ofiarnej Stawki (Kowal Ostrza), był w stanie tworzyć święte miecze, które miały najróżniejsze zdolności. Sztuczne diabły wyły w agonii, albo obracały się w pył, po otrzymaniu ataku od smoka zrobionego ze świętych mieczy, które nie były czymś, co diabły mogłyby łatwo znieść, nawet jeśli ich moce były na wysokim poziomie. Zwłaszcza Kowal Ostrza był w zupełnie innej lidze. Sama Jeanne, ze świętym mieczem w dłoni, pokonywała jednego sztucznego diabła po drugim. Z pewnością nie byli oni dla niej żadnym przeciwnikiem. Tymczasem…

– Oryaaaaaaaaaaaa! W góręęęęęęęęęęę!

Na całym ciele Heraklesa pojawiły się wypukłości. Zmieniły się one w pociski, które znokautowały grupę sztucznych diabłów. To był Łamacz Ładu jego Boskiego Daru, Żywa Detonacja Potężnej Komety. Jego pierwotna umiejętność niszczyła i eksplodowała w momencie uderzenia, ale zdolność jego Łamaczu Ładu pozwalała mu tworzyć na własnym ciele eksplodujące obiekty, wyglądające jak rakiety, które można było wystrzelić w stronę wroga. Poszedł na całość i odpalił ze swojego ciała olbrzymią ilość pocisków. Dzięki temu ginął jeden sztuczny diabeł za drugim.

– A macie! Nie ważcie się przysparzać kłopotów mieszkańcom Kioto!

Tym który walczył jak rycerz, z mieczem i tarczą w dłoniach, był Perseusz, który opuścił Frakcję Bohaterów przed ubiegłorocznym atakiem na Kioto. Po tym jak odszedł z powodu różnicy poglądów, powrócił i chciał zacząć wszystko od nowa po tym, jak Cao Cao stał się awangardą Śakry. Brał też udział w Turnieju, jako członek Frakcji Bohaterów, gdyż przyświecał mu jasny cel; Jako ktoś, kto odziedziczył krew i duszę bohatera, chciałbym się zmierzyć z nadprzyrodzonymi istotami. Jego Boskim Darem była olbrzymia tarcza z twarzą Meduzy, Mineralizacja Egidy. Kiedy oczy Meduzy otworzyły się, wydobyło się z nich światło, które zmieniało w kamień każdego, na kogo padło. Jeśli osoba która weszła w zasięg tarczy była słabsza od niego, to nie było szansy na walkę z tą śmiercionośną zdolnością. Dodatkowo Perseusz zamierzał aktywować Łamacza Ładu.

– O Królowo Węży, liczę na ciebie!

Wyrzeźbiona na tarczy twarz Meduzy poruszyła się, jakby miała własną wolę, po czym... oderwała się od tarczy! Następnie zaczęła szybko rosnąć i przybrała olbrzymie rozmiary. Niezliczone węże na jej głowie wiły się i syczały. Nagle olbrzymia głowa uniosła się w górę i zaczęła strzelać dookoła promieniami z oczu, zmieniając każdego trafionego diabła w kamień. Węże wyrzeźbione na mieczu Perseusza także ożyły i zaczęły emanować złą aurą. Głowa meduzy unosząca się w powietrzu oraz Perseusz, który walczył tak, jakby tańczył, niszczyli wrogów. Ci których trafił jego miecz, okryty aurą Meduzy, też zmieniali się w kamień. To był jego Łamacz Ładu, Caput-medusae[1] i Kamieniejący Rycerz.

– Ch-cholera, ci goście są silni!!

– Ale jak to możliwe!? Przecież oni są ludźmi!?

Sztuczne diabły narzekały. Asy Frakcji Bohaterów prawie rozbiły grupę sztucznych diabłów. Wysokoklasowe diabły nie były dla nich żadnymi przeciwnikami. Było to świadectwem treningu i doświadczenia, które dotąd zebrali. Dodatkowo przeciwnik też był potężny, pod względem surowej mocy. Nie szkolili się jednak w używaniu własnej mocy, więc to było łatwe zwycięstwo.

Chociaż jest kilku potężnych gości, którzy mogliby nas pokonać, nawet jeśli jesteśmy na tym poziomie

Cao Cao pamiętał o zeszłorocznej walce. Wśród potężnych członków Frakcji Bohaterów, była jedna osoba, która odegrała aktywną rolę, obracając w pył jednego sztucznego diabła za drugim. Tym kimś była wskrzeszona anielica ze srebrnymi skrzydłami.

– Cóż, te fioletowe płomienie na zabój są zakochane w diabłach.

Gdy Lint Sellzen uwolniła dookoła swoje fioletowe płomienie, zaczęły przybierać kształty krzyży, które obracały sztuczne diabły w pył. Jej Boski Dar, Spopielony Hymn, był relikwią Krzyża Świętego. Dlatego był o wiele bardziej zabójczy dla diabłów, niż święty miecz. Gdyby ktoś nie miał wystarczającej mocy, aby tego uniknąć, albo się przed tym chronić, to obracał się w pył. Nie inaczej było w trakcie tej walki. Kiedy Cao Cao zobaczył prosty styl jej walki, pomyślał że to urocze. Powoli sam kroczył na pole bitwy.

– Oppai Oppai, Oppai Smok – mruczał.

To była piosenka Oppai Smoka z programu „Chichiryuutei Oppai Dragon”. Ponieważ słyszał ją wiele razy, dobrze ją zapamiętał. A teraz ją sobie nucił.

– On musi być szefem!

– Musimy go zabić!

Sztuczne diabły ruszyły na Cao Cao!

– Zoom Zoom Iyaaan.

Cao Cao z niesamowitą szybkością zadawał swoją włócznią pchnięcia, śpiewając tą piosenkę. Jednocześnie sztuczne diabły obracały się w pył. Święta Włócznia Cao Cao była najsilniejsza wśród trzynastu, nie osiemnastu obecnych Longinusów. Podobno powstał też jako pierwszy i był najważniejszy spośród wszystkich świętych relikwii. Mógł zabijać nie tylko diabły i potwory, ale też bogów. Diabły które nie były tak potężne, ginęły od jednego ciosu.

– Oppai Smok naciska je także dziś.

Cao Cao dalej sobie szedł, śpiewając i pokonując sztuczne diabły, które atakowały go jeden za drugim. Nawet szedł w rytm muzyki.

W przeszłości nigdy bym nawet nie pomyślał o takim stylu walki.

Myślałem, że mogę zostać bohaterem tego świata.

Wtedy miałem ze sobą tylko Świętą Włócznię, jednego z trzynastu Longinusów, będącego w stanie zabić Boga. Dlatego myślałem, że wybrało mnie przeznaczenie. Zebrałem wokół siebie ludzi myślących w taki sam sposób i próbowałem osiągnąć moje nadprzyrodzone cele, czując że znajduję się w centrum historii. Trwaliśmy razem, myśląc że moi towarzysze też mogą być bohaterami… Myliłem się jednak….

Od razu przypomniał sobie twarze Hyoudou Isseia, Valiego Lucyfera i Ikuse Tobio. Był tam wyraźnie wyróżniający się diabeł, z ogromną ilością aury, który zastąpił mu drogę, gdy szedł i likwidował sztuczne diabły za pomocą swojej Świętej Włóczni.

– Hahahahaha! Więc to ty jesteś Cao Cao, przywódca Frakcji Bohaterów! Użytkownik Świętej Włóczni! Jestem inny niż ci goście! Mogę się nawet mierzyć z Sonneillonem i Gressilem!

– Rozumiem, więc co w związku z tym?

– He he! Śmiej się póki możesz! Moja specjalność to Dług….

Gdy zaczął emanować ze swojego ciała olbrzymią ilością aury i próbował wystrzelić czymś z dłoni…

– Powoli…

Cao Cao natychmiast zadał swoją włócznią kilka pchnięć, zadając diabłu rany z olbrzymią ilością aury. Zaraz potem, z powodu wpływu Świętej Włóczni, obrócił się w pył. Najwyraźniej pozostałe sztuczne diabły zaczęły się bać, gdy zobaczyły jak najsilniejszy spośród nich został bez trudu pokonany przez Cao Cao.

...Ci, którzy zostali wybrani na głównych bohaterów, są tymi, którzy potrafią czynić cuda. Są tymi, którzy zostali wybrani przez cud. Ci, którzy zawsze potrafią czynić cuda.

Cao Cao zdał sobie z tego sprawę, poprzez swoje własne przeżycia.

Jestem… nikim więcej, niż synem wieśniaków, któremu trafiła się ta silna włócznia.

Nagle przypomniał sobie swojego pierwszego towarzysza broni, który stał się jego druhem. Pierwszy przyjaciel z którym podróżował po świecie…

Hej, Zygfrydzie, czy do ostatniej chwili wierzyłeś, że jesteś w stanie zostać bohaterem? Jeśli tak, to czy byłeś szczęśliwy? Czy byłbyś szczęśliwszy, gdybyś poznał Hyoudou Isseia zamiast mnie? Może wtedy byś nie umarł?

Przez cały czas myślał w taki właśnie sposób. Nagle, w tej pseudoprzestrzemi, gdzieś daleko stąd, pojawiła się czerwona aura. To musiał być atak Hyoudou Isseia. Kiedy Cao Cao to zobaczył, przypomniał sobie ich wczorajszą rozmowę.

….sądzę że taki przyjaciel jak ty może się przydać.

Cao Cao nie potrafił powstrzymać śmiechu.

Przyjaciel, hmm. Jakie to dziwne. Dzięki temu będę bardziej spokojny, kiedy staniemy razem na polu bitwy. Rozumiem, więc tym może być ‘przyjaciel’.”

Dotąd czuł spokój tylko wtedy, kiedy Zygfryd stał u jego boku... Był jednak jeden sztuczny diabeł, który śmiał się, podczas gdy jego towarzysze byli przerażeni obecnością Cao Cao.

– Kukuku… to użytkownik Świętej Włóczni…

Był szczupły, a jego aura była inna niż u pozostałych, Sonneillon. Gdy stanął naprzeciwko Cao Cao, początkowo milczał, ale nagle przemówił.

– Pstryk.

Cao Cao spostrzegł, że była to jego specjalna zdolność i szybko odpowiedział, robiąc krok w tył, dzięki czemu uniknął niewidzialnego ataku. Miejsce w którym stał jeszcze chwilę temu, zostało zmiażdżone.

Nie mogę się dać trafić tym atakiem…

Skoro Cao Cao był człowiekiem, to nie mógł pozwolić, aby trafił go atak nadprzyrodzonej istoty, gdyż jego ciało miało swoje limity wytrzymałości (chociaż ludzie pokroju Vasco Strady byli na zupełnie innym poziomie). Gdyby nim oberwał, doznałby bardzo poważnych ran. Jednak tak długo będzie dobrze, dopóki nie da się trafić. Cao Cao zakręcił swoją włócznią i czekał na atak Sonneillona. Tymczasem sztuczny diabeł naładował dużą ilością aury swoją dłoń i wyciągnął ją. Chwilę później Cao Cao zrobił unik, gdy poczuł że otacza go nietypowa aura. Zdolność Sonneillona, Zmiażdżenie, spadało na Cao Cao falami, jedna po drugiej. Jednak on łatwo ich uniknął. Wprawdzie nie był tak szybki jak Kiba Yuuto, ale nadal był w stanie uniknąć ataków Sonneillona.

– Dlaczego nie mogę trafić? Czy on nie jest czasem za szybki?

Sonneillon poczuł coś dziwnego, skoro jego ataki nie trafiały w Cao Cao. On sam, z nagrań wcześniejszych meczy, znał zasięg ataków Sonneillona i sposób w jaki ich używał. Po pierwszym doświadczeniu, analizy Cao Cao stały się dokładniejsze i tym samym zwiększył swoje przewidywania. Sonneillon zawsze wpatrywał się w miejsce, które zamierzał zaatakować. Wprawdzie korzystał ze swoich zdolności w sposób ciągły, z powodu czystej mocy którą miał od urodzenia, ale wciąż musiał wpatrywać się w miejsce, w którym zamierzał jej użyć, co tworzyło kilkumilisekundową przerwę, a aktywacja trwała około sekundy. Dzięki temu Cao Cao był w stanie łatwo zgadnąć, gdzie wyląduje atak, patrząc tylko na jego spojrzenie i mowę ciała. Nawet jeśli znajdował się w zasięgu jego ataku, łatwo mu było zrobić unik, ponieważ potrzebował jeszcze jednej sekundy, aby atak trafił w cel, po tym jak na niego spojrzał. To oznaczało….

– Dlaczego, dlaczego nie mogę trafić!? – wrzeszczał Sonneillon, wściekły na to, że nie może dosięgnąć wroga swoim atakiem. – Działało przecież przeciwko użytkownikowi świętego demonicznego miecza, więc dlaczego nie teraz!?

Beznadzieja. Innymi słowy oznaczało to, że sam nie potrafił zrozumieć własnej sytuacji. Sonneillon, który niedawno się urodził, nie wiedział że brakuje mu doświadczenia. Było jeszcze coś. Cao Cao poklepał się włócznią w ramię.

– Jesteś geniuszem, bez wątpienia. Niestety, najwyraźniej ja jestem genialniejszy – oznajmił.

– ...

Sonneillon wyglądał na wściekłego. Był geniuszem pod względem demonicznych mocy, jak i aspektów fizycznych, ale to było wszystko. W otoczeniu Cao Cao było to normalne. Naprawdę straszni byli ci, którzy potrafili czynić cuda bez przerwy. Geniusz był jak żart dla Cao Cao, który wiele razy widział, jak ktoś zyskiwał moc dzięki kobiecym piersiom.

– Nie wiem jednak, czy mógłbym to powtórzyć, Gdybyś miał z pięć lat doświadczenia.

Sonneillon wściekł się, gdy usłyszał szyderstwa Cao Cao.

– Najpierw ten szybki wymoczek, a teraz ty… Dlaczego zawsze trafiam na takich problematycznych przeciwników…? – wrzasnął.

—.

Cao Cao wiedział, że Sonneillon wzmacnia swoją aurę. Zwiększała się i w końcu eksplodowała, a ogromna ilość mocy wystrzeliła na całe otoczenie.

– NAPRZÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓÓD!

Ciśnienie i fala uderzeniowa demonicznej mocy, zatrzęsły całą okolicą. Porównując, aura wydzielana przez Sonneillona przerastała diabła klasy ostatecznej. … Cao Cao pomyślał, że ma aurę Maou.

Wydzielając potężną aurę, Sonneillon skierował swoją żądzę krwi i wrogość wobec Cao Cao. Gdy rozpostarł swoje ręce...

– Pstryk!

Cao Cao poczuł absurdalną skalę ciśnienia, która została uwolniona wraz z jego krzykiem. Uderzył drzewcem włóczni w ziemię, a ona wydłużyła się aż do nieba. Duży obszar miejsca, w którym stał Cao Cao, została ściśnięta do takiego stopnia, że wyglądało, jakby zostało wykopane. W ziemi pojawiła się olbrzymia dziura, a kamienie, ziemia i drzewa, zostały ściśnięte w kulę, która nagle wpadła do dziury.

Gdybym tym oberwał, byłoby już po mnie. Cao Cao uśmiechnął się, kiedy tak pomyślał. Zaczynało być ciekawie. Sonneillon spojrzał na Cao Cao, który podskoczył aż pod niebo i próbował aktywować swoje Zmiażdżenie. Gdyby tam został, nie mógłby podskoczyć tak wysoko i zostałby zmiażdżony na śmierć.

– Łamacz Ładu! – powiedział cicho Cao Cao.

Aktywował swój Łamacz Ładu, a za jago plecami pojawiła się świetlista aureola oraz siedem kul, wielkości kuli do kręgli. Cao Cao stanął na szczycie kuli ze zdolnością lewitacji, Hatsutei Ratana, i uniknął ataku Sonneillona na niebie. Aureola oraz kule Siedem Skarbów, były podgatunkiem Łamacza Ładu Pierwotnego Longinusa, Świętej Włóczni Nocy Polarnej. Każda z siedmiu kul, unoszących się w powietrzu miała swoją własną zdolność, obdarzającą swojego użytkownika siedmioma nowymi mocami, dzięki Łamaczowi Ładu. Wprawdzie podgatunki różniły się od oryginalnego Łamacza Ładu Pierwotnego Longinusa, skoro zapewniał użytkownikowi siedem nowych umiejętności, to zdarzało się że ludzie z jego otoczenia oraz rywale mówili mu rzeczy typu „To niesprawiedliwe, że masz siedem mocy więcej!”.

Cao Cao myślał jednak rzeczy typu „Biorąc pod uwagę wzrost mocy Dwóch Niebiańskich Smoków i ich towarzyszy, zastanawiam się czy tych siedem zdolności w ogóle dałoby im radę?”. Szczerze wierzył, że ich ciągłe, cudowne wzrosty mocy, są o wiele bardziej przerażające. Cao Cao stanął na ziemi.

– Mój Łamacz Ładu mogą pokonać tylko istoty boskiej klasy, albo ci, którzy potrafią czynić cuda. A jak jest z tobą? – powiedział do Sonneillona.

– Nawet jeśli jesteś zwykłym człowiekiem, to strasznie mnie wkurzaszszszszszszszszszszszszszsz!

Otaczając się brutalną i rozległą aurą, Sonneillon aktywował swoje Zmiażdżenie w całym otoczeniu. Cao Cao dał swoim towarzyszom znak, aby się nie zbliżali, gdyż mogliby wejść w zasięg mocy Sonneillona. Skinęli głowami w odpowiedzi.

Cao Cao rzucił swoimi kulami w Sonneillona. Siedem Skarbów pędziło z olbrzymią prędkością w jego kierunku, podczas gdy on próbował zniszczyć je swoim Zmiażdżeniem. Cao Cao użył wtedy Atsusa Ratana, kuli która mogła teleportować rzeczy wybrane przez posiadacza, aby przenieść sześć kul w inne miejsce i uniknąć ataku. Wprawdzie ona sama została zniszczona, ale Cao Cao szybko ją odtworzył ze swojego ciała i przywrócił do pierwotnego stanu. Sześć z Siedmiu Skarbów otoczyło Sonneillona.

– Cholera!

Sonneillon szybko zareagował i wyciągnął dłoń w stronę kul, ale jeden ze Świętych Skarbów rozbłysnął i stworzył klony Cao Cao. To była Kahabatei Ratana, kula tworząca kopie. Sonneillon był zakłopotany, gdy patrzył na te wszystkie klony i stworzył w ten sposób luki we własnej obronie. Jego wzrok też zaczął się mącić. Dodatkowo, jeden z Siedmiu Skarbów zaczął latać dookoła niego i próbował pozbawić go świadomości. Wtedy, podczas ataku Sonneilona, kula zmieniła się w cierń i zaczęła atakować Sonneillona, który musiał bardzo uważać, aby uniknąć tych wszystkich ataków. Z drugiej strony, uzbrojone w włócznie klony Cao Cao ruszyły do ofensywy. Sonneillon próbował zmiażdżyć ich wszystkich naraz, gdy uwolnił olbrzymią ilość aury. Nawet jeśli klony zostały zmiażdżone, to nie zrobiło to krzywdy Cao Cao, gdyż były tylko zjawami, oraz siedmiu jego skarbom.

– Cholera! Cholera! Cholera!! O co chodzi z tym klonami!?

W tej sytuacji, prawdziwy Cao Cao wślizgnął się pomiędzy klony i zaatakował Sonneillona ciosem swojej włóczni, zanim on sam spostrzegł co się dzieje, przez co jego prawe ramę zostało przebite grotem, a chwilę później z rany zaczął się wydobywać dym.

– G-GAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAH! –Sonneillon zawył z powodu niewyobrażalnego bólu.

W odpowiedzi na rany zadane Świętą Włócznią, rozległy się odgłosy agonii. Dla diabłów, obrażenia wyrządzone tą bronią musiały być na zupełnie innym poziomie. Gdy grot przebił jego prawe ramię, padł na kolana, trzymając twarz przy ziemi. Z powodu bólu, jego świadomość zdawała się być przytępiona i nie był zdolny do przeprowadzenia żadnego ataku.

– Hmph, nawet jeśli aktywowałem moje Siedem Skarbów, to najwyraźniej zakończymy to w kilku ruchach. Nie muszę używać kompletnego Balinayaka Ratana.

Nawet Sonneillon, ze swoją aurą klasy Maou, znajdował się w kiepskiej sytuacji z powodu rany zadanej Świętą Włócznią. Ci którzy potrafili sobie poradzić z tą bronią, obdarzoną nieskończonym, palącym duchem walki, Dwa Niebiańskie Smoki, Sairaorg Bael oraz ich towarzysze, byli w zupełnie innej lidze. Chociaż z drugiej strony, Sonneillon mógł być wrażliwy na ból, gdyż niedawno się urodził… Mimo to rywale Cao Cao znajdowali się ponad resztą, przez co czuł się szczęśliwy i oczarowany.

– ...

Sonneillon, który odzyskał świadomość, wpatrywał się w Cao Cao oczami pełnymi łez i krwi. Ponownie próbował zwiększyć własną aurę i użyć swojej zdolności, ale Cao Cao bezlitośnie przebił jego lewe ramię swoją włócznią.

– GUHAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!

Po otrzymaniu kolejnej rany, Sonneillon upadł na ziemię, skręcając się z bólu. Cao Cao zdawał sobie sprawę, że walka jest już prawie rozstrzygnięta.

Cao Cao nawet nie został draśnięty, zaś Sonneillon najwyraźniej stracił ochotę do walki, a z jego oczu płynęły łzy. Cao Cao spojrzał wreszcie na swoich towarzyszy. Większość sztucznych diabłów została pokonana a bitwa była już całkiem wygrana przez Frakcję Bohaterów.

– A więc co zamierzasz teraz zrobić? Chcesz aby ta włócznia obróciła cię w proch, a może wolisz się poddać? Chociaż starszyzna już mi powiedziała, że mogę cię pozostawić przy życiu, jeśli się poddasz – powiedział Cao Cao do Sonneillona.

Poczynając od Maou Ajuki Belzebuba, który był przewodnikiem DxD, naukowcy z różnych mitologii także byli wyjątkowo zainteresowani diabłami, których urodziła matka diabłów Lilith, zwłaszcza Balberithem, Verrine, Gressilem i Sonneillonem. Dlatego jeśli chcieli się poddać, to Cao Cao mógł ich oszczędzić.

Nagle przy uchu Sonneillona pojawił się komunikacyjny krąg magiczny.

Sądząc po pokrywającym go wzorze, musiał należeć do starej, olimpijskiej magii. Tak więc z Sonneillonem kontaktował się Ereb, albo ktoś z jego otoczenia.

– ...

Sonneillon był zaskoczony tym nagłym kontaktem i powoli zaczął odzyskiwać agresję, która z niego wyparowała. Zaczął się nawet śmiać.

– Kakakakakakakaka. Odkryłem położenie prawdziwego Urakioto! Rozgryzłem toooooooo!

Zaraz potem Sonneillon naładował swoją lewą rękę demoniczną mocą i odpalił ją w Cao Cao, który zrobił unik i odskoczył, ale Sonneillon szybko zmienił trajektorię pocisku w pewną stronę.

– I buuum!

Miejscem które aktywował, był stos ciał sztucznych diabłów, które zostały zebrane w jednym punkcie i zmiażdżone za pomocą mocy Sonneillona. Powstała z nich mięsna kula, z której wyciekała krew i wypadały kawałki ciał oraz wnętrzności.

– Zrobiłeś to swoim przyjaciołom!? Co zamierzasz zrobić!?

Wraz z zaskoczonymi słowami Jeanne, pod kulą uformowaną ze zwłok, pojawił się magiczny krąg teleportacyjny, pokryty wzorem starej, olimpijskiej magii.

– Użyję aury która mi pozostała, aby z ciał tych ofiar losu stworzyć demoniczną bombę mocy! Teleportuję ją do Urakioto! – wrzasnął Sonneillon.

—.

Wiadomość którą przed chwilą otrzymał, musiała pochodzić od pierwotnego boga, Ereba, który powiedział mu, aby pomógł w przygotowaniu ataku, skoro zlokalizowali położenie miasta. Wprawdzie nie powinni być w stanie łatwo teleportować czegokolwiek z tej pseudoprzestrzeni, którą stworzył George… Wzór na magicznym kręgu należał do starej, olimpijskiej magii. Pierwotny bóg Ereb, mógł ją aktywować poprzez Sonneillona. Szansa na to….z pewnością nie była mała! Kiedy demoniczna bomba mocy miała już zniknąć w świetle magicznego kręgu teleportacyjnego...

– TY BYDLAKUUUUUUUUUUUUUUUUUU!

Herakles ruszył w stronę magicznego kręgu, podczas gdy na całym jego ciele pojawiły się pociski Łamacza Ładu i stanął naprzeciwko demonicznej bomby mocy. Musiał to zrobić, aby zapobiec zamiarom wroga. Jego Boski Dar i demoniczna bomba mocy stworzyły olbrzymią eksplozję, która wywołała wielką falę uderzeniową i trzęsienie ziemi.

– Heraklesie!

Cao Cao był zaskoczony poświęceniem swojego przyjaciela. Martwił się o to, co stanie się z jego ciałem. W miejscu gdzie znajdował się magiczny krąg, powstał wielki krater, w którym leżał obezwładniony Herakles. Z jego ciała wydobywał się dym, ale nadal żył, pomimo obrażeń których doznał. Sonneillon zmrużył oczy, kiedy to zobaczył.

– Co za idiota. Próbował powstrzymać atak, przyjmując go na siebie.

Herakles uśmiechnął się, mimo że całe jego ciało pokrywały rany.

– ...Niby jak miałbym ci pozwolić to zrobić. Nie wiesz że dzieci wyczekują tego przedstawienia…

Nagle Herakles zemdlał. Jego towarzysze ruszyli mu z pomocą. Tymczasem Sonneillon dalej gotował się ze złości…

– Stworzę kolejną!

Wyciągnął ręce i kiedy znów miał zamiar zebrać ciała sztucznych diabłów...

Jego lewa ręka została odcięta przez cios Świętej Włóczni!

– A-ACHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHHH!

Sonneillon wrzeszczał w agonii. Cao Cao wymierzył w niego włócznię z zimnym wyrazem twarzy.

– Nie będziesz miał drugiej szansy. Dodatkowo…

Włócznia Cao Cao wbiła się w pierś Sonneillona.

– …Obrócisz się w proch.

– N-nawet jeśli jesteś zwykłym człow…

Zanim Sonneillon skończył mówić, jego ciało rozsypało się w pył. Po rozprawieniu się ze swoim przeciwnikiem, Cao Cao ruszył szybko w stronę Heraklesa.

– Nic ci nie jest?

Herakles uśmiechnął się, widząc troskę Cao Cao.

– Zważywszy na kłopoty, które rok temu wywołałem w Kioto… musiałem zrobić przynajmniej tyle.

Cao Cao pomyślał o czymś.

Moim egoizmem sprawiłem wiele kłopotów moim towarzyszom oraz innym ludziom. Pomimo tego moi druhowie ponownie stanęli u mego boku. Wrócili nawet ci, z którymi się rozstałem. Złe rzeczy które zrobiłem, były okropne i będę za to płacił przez resztę mojego życia. Mimo tego posłuchaj mnie Zygfrydzie, mam moich towarzyszy. Są też ludzie, którzy chcą być moimi przyjaciółmi. Zaczynam sądzić, że użycie tej włóczni dla ich dobra, może być dobrą rzeczą…...


Odnośniki tłumacza

  1. Po łacinie oznacza to Głowę Meduzy.


Cofnij do Drugoklasiści Powróć do Shin 3 Przejdź do SLASH DOG
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_School_DxD_Shin.3_-_Żywot&oldid=14438