Linia: Maximum kontra Życie. Największy Idiota (Król Smoka) kontra Idiota (Cesarz Smoka)

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Nazywam się Saji Genshirou. Chodzę do drugiej klasy liceum i jestem Pionem Kaichou Sitri.

W drodze na środek pola przypomniałem sobie, jak po raz pierwszy spotkałem Sajiego. Byłem wtedy szczęśliwy, że poznałem Piona będącego moim rówieśnikiem. W przeciwieństwie do mnie, on postanowił okazać mi pogardę.

Właśnie… Poważnie uraziłeś moją dumę. Ty… jeden z Tria Zboczeńców jest Pionem, tak jak ja…

Wtedy myślałem że naprawdę był irytujący. Chwalił się nawet tym, że zużyto na niego cztery figury, ale kiedy porozmawiałem z nim na temat sytuacji Kiby, rozpłakał się i obiecał mi pomoc. Od razu wtedy zrozumiałem, że jest dobrym człowiekiem. Potem obaj zostaliśmy ukarani przez nasze panie.

Kiedy wreszcie zauważyłem Sajiego, który na mnie czekał, przypomniały mi się słowa, które powiedziała do mnie wcześniej Ravel:

– Ise-sama, jeśli mam być szczera…to wiedziałam że w końcu do tego dojdzie.

Potem powiedziała mi coś jeszcze:

– Ise-sama, wszyscy członkowie obu drużyn rozumieją, że ty i Saji-sama pragniecie stoczyć ze sobą pojedynek, więc przypuszczam że Sona-sama pozwoliłaby Sajiemu-sama na coś takiego. Jestem pewna, że sam jesteś tego świadom do pewnego stopnia.

– Wiem. Sona-senpai może sprawiać wrażenie chłodnej i poważnej, ale zależy jej na swoim Parostwu równie mocno, co Rias. Chce aby spełniło się życzenie Sajiego.

Sona-senpai bardzo troszczyła się o swoje parostwo. Słyszałem nawet, że płakała, gdy Saji był chwalony przez dygnitarzy za swój udział w Królewskiej grze.

– Kiedyś myślałam, że pojedynek jeden na jednego jest bezpieczniejszy niż walka z dużą grupą ludzi, ale tak naprawdę jest inaczej, prawda? – powiedziała Ravel.

– Oczywiście, w porównaniu do walki z gromadą ludzi, pojedynek z tym gościem będzie znacznie trudniejszy. Taki właśnie jest. Niezależnie od tego, jak bardzo zależy na tym Sonie-senpai, jestem pewien, że nie może się tego doczekać.

Tak, obaj byliśmy diabłami tego samego rodzaju. Gdybyśmy musieli pracować z grupą ludzi, aby pokonać wroga, nasza motywacja by się zmniejszyła. Nawet jeślibyśmy się zastosowali do planu bitwy, to i tak chcielibyśmy stoczyć ze sobą pojedynek.

Miał już na sobie swoją zbroję. Ja także przyzwałem moją. Szkarłatny Niebiański Smok, stanął naprzeciwko kruczoczarnego Smoczego Króla. Przestrzeń pomiędzy nami dwoma zaczęła się zniekształcać pod wpływem ciśnienia i nawet powietrze drżało.

– Jestem, Saji.

Kiedy to usłyszał, zaczął drżeć z podekscytowania.

– …Tak, jesteś na czas. Zawsze czekałem na ten moment.

Saji i ja wpatrywaliśmy się w siebie nawzajem, ale ta bitwa nie należała tylko do nas.

Pierwszy odezwał się Vritra:

[Nazywam się Vritra. Okrzyknięto mnie Smoczym Królem i domagam się pojedynku z Ddraigiem, Czerwonym Cesarskim Smokiem.]

To było…zaproszenie do pojedynku. Kiedy Ddraig to usłyszał, roześmiał się.

[…Więc podałeś mi swoje imię, Vritro. Kukuku, dawno nikt tego nie robił. Dobrze, partnerze, przekroczyliśmy punkt od którego nie ma już powrotu. Skoro inny smok podał mi swoje imię, to nie mogę się wycofać. Musimy walczyć, póki jeden z nas nie padnie. Nazywam się Ddraig i uznano mnie za Niebiańskiego Smoka. Przyjmuję wyzwanie Więziennego Smoka Vritry!]

W następnej chwili nasze ciała pochłonęła gęsta aura. Gorąco, pożądanie, duch walki, wrogość, pasja, zapał, obsesja — wszystkie rodzaje emocji wyszły na jaw i zaczęły bić z naszych ciał, które nie mogły już ich dalej utrzymać. Jakkolwiek dalsze słowa pozostały bez znaczenia. Byliśmy poza punktem, w którym mogliśmy powiedzieć sobie coś w stylu „walczmy” lub „zaczynajmy”. Pojedynek, bitwa o zniszczenie się nawzajem, zaczął się!

Moment w którym wyciągnęliśmy przeciwko sobie nasze pięści…wciągnął nas i pochłonął wir niezaprzeczalnych i niekontrolowanych emocji.

…Pamiętasz ten moment sprzed roku, gdy przegrałem z tobą pojedynek, Saji?

Od tamtej chwili zawsze się czułem taki….

WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY WKURZONY….

…Nie zliczę ile razy wyobrażałem sobie, jak cię pewnego dnia pokonam. Zawsze zastanawiałem się, jak będzie to wyglądało. …Upokorzyłeś mnie na oczach Rias, mój przyjacielu, więc jak niby mógłbym o tym zapomnieć…!? Nadal tkwiło to w mojej pamięci niczym cierń…! Jesteś sprawcą…tym razem jednak to nie złudzenie, ponieważ stoisz tu przede mną…

Nareszcie mogę się zemścić za ten mecz. To zupełnie tak, jakby ktoś przygotował mi pyszny posiłek po długiej głodówce…chcę go dopaść i nic mnie przed tym nie powstrzyma.

Obaj wpatrywaliśmy się w siebie i przez chwilę panowała cisza…

Nie wiem kto to zainicjował, ale zanim się zorientowałem…

– Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaachhhhhhhhhh!

– Oooooooooooooooooooochhhhhhhhhh!

Darliśmy się obaj z całych sił, gdy ruszyliśmy na siebie! Pierwszy atak był ciosem, który zadaliśmy sobie nawzajem w twarze! Siła uderzeń była tak wielka, że nasze hełmy rozleciały się na kawałki i obu nam zakręciło się w głowach…. Nie dbaliśmy jednak o odzyskanie sił, ponieważ zasypywaliśmy się nawzajem lawiną ciosów!

Jego pięści trafiły w moją twarz, potem moje w jego i tak skupiliśmy się na biciu się nawzajem po twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, twarzy, i tak aż do upadłego!

– Hyoudooooooooooouuuuuuuu!

– Sajiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii!

W końcu chwyciliśmy się nawzajem za ramiona, aby odciąć sobie drogi ucieczki i dalej leliśmy po twarzach! Trzymaliśmy się za ramiona, nie, właściwie obejmowaliśmy za szyje i biliśmy z niesamowicie bliskiej odległości! Dbaliśmy tylko o to, aby zadać więcej ciosów niż przeciwnik!

Walnąłem go w twarz z całej siły! Moje ciało przyzwyczaiło się do zadawania ciosów z jak największą szybkością! Było ich już z kilkadziesiąt? Nie, ponad setka…może więcej niż dwieście. Wyraźnie stało się to walką pozbawioną celu i zdrowego rozsądku! Bitwa która zaczęła się waleniem pięściami po twarzach, nie ubłagalnie toczyła się w taki właśnie sposób!

– CO TO MA BYĆ!? CO TO ZA RODZAJ WALKIIIIIIII!? W samym środku pola obie strony biją się po twarzach; co to za prymitywna walka! Czerwony Cesarski Smok i Czarny Smoczy Król! Zupełnie jakby byli obłąkani przez myśl, która nie pozwalała im robić nic innego! Popatrzcie tylko! Ten bokserski mecz sprawił, że wszyscy widzowie wstali z miejsc! – oznajmił komentator.

Nie chcę sobie nawet wyobrażać, jak teraz wygląda moja twarz, ale jestem pewien, że wyjątkowo męsko. A pewien tego jestem dlatego, bo twarz Sajiego po każdym moim ciosie wyglądała coraz bardziej męsko!

Nadal zadawaliśmy sobie ciosy, aby pozbyć się frustracji! Od pierwszej chwili gdy tylko się spotkaliśmy, była masa rzeczy które chcieliśmy sobie powiedzieć. Po roku było tego jeszcze więcej. A teraz nasza przyjaźń stała się tak głęboka, że nie musieliśmy sobie nic mówić.

Ale rozumiem, rozumiem, Saji! Chcemy się po prostu bić po twarzach i nic nie jest nas w stanie przed tym powstrzymać!

Niezawodny towarzysz. Pogardzany rówieśnik. Niesamowity przyjaciel. Obiekt zazdrości…

Z tymi wszystkimi, naszymi mieszanymi uczuciami, jedyne co możemy robić, to bić się nawzajem po twarzach. Trzysta ciosów…kiedy przekroczyliśmy czterysta, nasze nosy były krzywe, oczy podbite, a usta pełne krwi. Tak jak powiedział komentator, byliśmy jak obłąkani, ponieważ ciągle biliśmy się po twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach, twarzach!

Kiedy w końcu się od siebie odsunęliśmy, oddychaliśmy ciężko i byliśmy pokryci ranami. Nasza wytrzymałość i siła całkowicie się ulotniły w tym szaleństwie. Takie trywialne sprawy porzuciliśmy już dawno temu…! Kto padnie jako pierwszy, wygra, to była prosta i jasna zasada…!

– Wyglądasz jak kupa gówna, Hyoudou.

– I kto to mówi, Saji. Twoja twarz jest chyba w gorszym stanie niż moja?

Saji roześmiał się i wziął głęboki wdech.

– Nienawidzę cię! Nie ważne co zrobię, ty zawsze będziesz kilka kroków przede mną! – wrzasnął Saji, zadając mi cios w twarz.

– Ja też chcę cię pobić! Zawsze jestem przed tobą? Jak śmiesz! Kto ci kazał mnie upokorzyć w tamtym meczu!? Dlatego to ja ciebie chcę wyprzedzić! – oznajmiłem, zadając cios.

Jednocześnie zadaliśmy ciosy i trafiliśmy się w twarze tak mocno, że odepchnęliśmy się od siebie. Obaj otrząsnęliśmy się i kontynuowaliśmy walkę, wyrażając głośno nasze emocje!

– Ty cholerny drannnnnniiiiiiiuuuuuuuuuuuuuu!

– Ty jesteś cholernym drannnnnniiiieeeeeemmmmmmmmmmmm!

Gdy wydarliśmy się na siebie ze wszystkich sił, daliśmy sobie ze wszystkim spokój i zaczęliśmy się ze sobą bić! Tym razem okryłem moje pięści szkarłatną aurą, a ten gość swoje czarnymi płomieniami…skoncentrowałem się tylko na ty, aby trafić tego gościa!

– To po prostu niesamowite! Znowu się zaczęło! Bitwa w której biją się wyłącznie po twarzach! Kto by pomyślał, że taki sposób walki w ogóle istnieje! – darł się komentator.

Gdy lawina ciosów bezlitośnie spadała na moją twarz, czułem czasami, że zaraz stracę przytomność…ale walczyłem za wszelką cenę, aby pozostać na nogach i dalej tłukłem Sajiego!

Mimo wszystko dalej była to bitwa pomiędzy Niebiańskim Smokiem a Smoczym Królem, więc miała duży wpływ na otoczenie. Ziemia pękała, a pobliskie drzewa łamały się od fali uderzeniowej. Przeszedłem w tryb Masywnego Uderzenia i zadawałem cios za ciosem w twarz Sajiego. Siła moich ciosów była tak wielka, że Saji ledwie trzymał się na nogach…ale on owinął kilka lin wokół swojej prawej pięści, pokrytej czarnymi płomieniami i walnął mnie w twarz.

Już dawno przekroczyliśmy granicę zadawania sobie silnego bólu. Używaliśmy takiej siły, że z bez trudu moglibyśmy się nawzajem zabić…. Nasza bójka zaczęła dobiegać końca po zadaniu sobie niezliczonych ciosów. Straciłem już rachubę, ile uderzeń zadałem, ale gdy trafiłem go po raz kolejny, poczułem że mój cios wreszcie do niego dotarł. Zadałem kolejny, ale tym razem trafiłem w próżnię. A to dlatego, bo Saji leżał już w bezruchu na ziemi.

– Tak więc w tej szalonej bitwie na pięści, Saji-senshu wreszcie padł…! – oznajmił komentator.

Po tym potężnym ciosie, które pozbawiło go przytomności, Saji…powinien zniknąć w odsyłającym świetle. Gdy przyglądałem się mojemu powalonemu przyjacielowi, w loży komentatora zaszła pewna zmiana.

– Ach…! Tajemnicza dziewczynka zabrała nam mikrofon, po tym jak tu wtargnęła!

Nad boiskiem pokazano obraz tego, co działo się na stadionie. Okazało się, że tą dziewczynką była młodsza siostra Sajiego.

– Przepraszam was, jestem młodszą siostrą Sajiego Genshirou. Pożyczcie mi na chwilę ten mikrofon – oznajmiła. – Gen-nii…słyszysz mnie? Dzisiaj dowiedziałam się od przedszkolanki, że Gengo wygrał bójkę. Pokonał chłopaka, który się nad nim znęcał!

Jej oczy były pełne łez, które zaczęły płynąć po policzkach.

– Gengo wygrał! Wyglądasz okropnie, leżąc tak na ziemi, Gen-nii! Wstań! Wstań, onii-chan!

Głos jego siostry rozniósł się po całym polu. Chwilę później…

Krok po kroku, Saji powoli zaczął się ruszać i wstawać na nogi. Jego wyraz twarzy był pusty, zupełnie jakby nadal był nieprzytomny…. …Tak, Saji powinien już był stracić przytomność. Zniósł już tyle uderzeń. Jednak w głębi spuchniętych oczu Sajiego płonął ogień. Gąszcz czarnych płomieni pochłonął całe jego ciało i odtworzył zbroję. Gdy się temu przyglądałem, przypomniały mi się słowa siostry Sajiego:

Sądzę że chce, aby Gengo zobaczył, jaką ścieżką kroczyli jego rodzice.

Myślę że Gen-nii próbuje się fajnie zachowywać, aby pełnić dla nas rolę rodziców.

…Rozumiem, Saji. Racja. Chcesz im pokazać. Chcesz aby twoja młodsza zobaczyła twoją fajną stronę, oraz chcesz, aby twój brat też to w przyszłości zobaczył!

Hyoudou, chcę zostać nauczycielem.

…Pojmuję, zrozumiałem, wiem, Saji. Racja…obaj mamy nasze ambicje…nasze marzenia, i przeszliśmy całą drogę do obecnej sytuacji. Co więcej, masz rodzinę którą musisz chronić. Dlatego nie możesz teraz przegrać, prawda!? Nagle usłyszałem głos Vritry:

[…Rozumiem, a więc powstałeś, mój gospodarzu. Nawet jeśli ledwie trzymasz się na nogach, to nadal jesteś Smokiem Zła. W takim razie powinieneś się dobrze przyjrzeć, Sekiryuuteiu! Hyoudou Isseiu i Ddraigu!]

Głos Vritry dotarł aż do nieba. Normalnie chłodny Vritra, nagle ujawnił swoje emocje.

[Jesteśmy Smokami Zła! Nawet jeśli połowa naszego ciała jest zniszczona i nawet jeśli padniemy nieprzytomni, będziemy polegać na obsesji i działać dla naszych celów! Jesteśmy na tyle silni, że staniemy na drodze Niebiańskiemu Smokowi!]

Z ciała Sajiego wylały się czarne płomienie i aura, jakich nigdy wcześniej nie widziałem. Gdy to zobaczyłem, podjąłem decyzję wzmocniłem moją determinację.

– …Tak, wiem. Jest jak mówisz. Ty…jesteś kimś takim – powiedziałem, po czym skontaktowałem się z Ravel. – Ravel, słyszysz mnie?

– Tak, o co chodzi?

– Z góry przepraszam, ale zamierzam użyć Smoczej Deifikacji, nawet jeśli jest nam potrzebna w drugiej połowie meczu.

– —!

Początkowo Ravel była zaskoczona, ale natychmiast zrozumiała sytuację.

– Musisz z niej skorzystać, aby pokonać Sajiego-sama, prawda?

– Przepraszam że jestem tak samo głupim Królem, jak zawsze. Skoro walczę już z nim tak długo, to chcę to pociągnąć do samego końca. Muszę to zrobić…!

Nie cofnę się. Nie mogę! …Gdybym się tutaj cofnął, nie mógłbym więcej spojrzeć w twarz Sajiemu i Sairaorgowi-san! Jeśli nie dam z siebie wszystkiego, to nie będę mógł się nazywać przyjacielem!

– Zrozumiałam. Stoję u twojego boku właśnie dlatego, ponieważ jesteś typem osoby, która wzięłaby coś takiego na poważnie, Ise-sama – Ravel zaakceptowała moją prośbę.

– Dziękuję Ravel – odparłem, po czym zwróciłem się do Ddraiga. – Wychodzi na to, że teraz zaczyna się prawdziwa walk.

[Kukuku, dla mnie to nic nowego, w końcu zawsze staję się coś takiego, prawda?]

Ddraig naprawdę był szczęśliwy. Najwyraźniej bardzo podobał mu się ten pojedynek pomiędzy smokami.

– A więc Ddraig, jeśli użyję częściowej Smoczej Deifikacji, to ile ruchów będę mógł wykonać?

[Skoro jeszcze w pełni nie wypocząłeś, to nie za wiele. W najgorszym wypadku, tylko jeden…]

– Udziel mi swojego wsparcia! Nie, zróbmy to razem! To jedyny sposób, aby pokonać tą dwójkę!Nie ma innego sposobu, aby przebić się przez ich obsesję!

Saji przygotował już pięści do drugiej rundy.

Dobrze, wybacz że musiałeś czekać, Saji. Więc zaczynamy? Znów się bijemy? To jedyna opcja jaką mamy. To jedyny sposób, w jaki mogę wyrazić moje uczucia…

– Dalej, Sajiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii……………!

Ruszyłem przed siebie.

– Gaaaaaaaaaachhhhh! Hyoudooooooooouuuuuu……………… !

Mimo że Saji ledwie trzymał się na nogach, też na mnie ruszył. Nawet jeśli wszyscy byli zmęczeni oglądaniem tego starcia, to znów będziemy się bić po twarzach! Wszystko inne straciło znaczenie. Każdy inny rodzaj ataku nie jest dla nas możliwy! Saji oplótł swoje dłonie dużą ilością lin i wzmocnił siłę swoich płomieni oraz aury na maksa! Jego wzmocnione pięści zadawały intensywny ból całemu mojemu ciłu. Ddraig nie potrafił powstrzymać się z narzekaniami:

[Nadal potrafi wyprodukować tyle lin…!? Jest cholernie wytrwały!]

Aby zakończyć wszystko jednym ciosem, zacząłem recytować inkantację:

– Kruczoczarny Bogu Nieskończoności! Wspaniały Czerwony Bogu Marzeń! Czuwając nad zakazanymi istotami, powinniśmy stać się tymi, którzy przekraczają granice....

[Smocza ∞ Furia!!!!!!!!!!!!!!!]

Moja prawa ręka częściowo weszła w tryb Smoczej Deifikacji!

– Nie przegram z tobąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąąą!

Moją wzmocnioną przez Smoczą Deifikacją pięścią, walnąłem Sajiego w twarz! W tym samym momencie Saji przestał się ruszać. Uderzenie zadało poważnie szkody podłożu i zrobiło w nim krater.

– …Kaichou…So…

Po takim ciosie, Saji stopniowo się cofał i oddalał ode mnie. Mruczał przy tym pod nosem, jakby był w transie:

– …Obiecałem wszystkim…że zostanę nauczycielem…z Kaichou……Kaho…Gengo…

Nadal stał jednak na nogach, kiedy nagle….

– …Ja…zrobię też to, co mama i tata……ja…ja…!

Po raz trzeci czarne płomienie zapłonęły i wybuchły z jego ciała…

– Zamierzam zostać nauczycielem!

Czarna aura nadal wylewała się z jego ciała, gdy krzyczał w stronę nieba. …Jedyne co mogłem powiedzieć to to, że ten widok zapierał dech w piersi. Siła Sajiego powinna już osiągnąć limit. Jego świadomość też była zamglona i najwyraźniej nie myślał jasno. Pewnie nie czuł nawet bólu.

Ale mimo tego, nadal…

Nagle odezwał się Ddraig:

[…Rozumiem, więc to obsesja. Ludzką obsesję można opisać jako najbardziej przerażającą rzecz…Dawno już czegoś takiego nie widziałem. Nawet po reinkarnacji jako diabeł, jego wola nadal pozostaje silna, ponieważ duchowo pozostał człowiekiem.]

…Tak, Saji jest niesamowitym człowiekiem. Dlatego tak go lubię.

[Następna Smocza Deifikacja będzie ostatnią! Jak chcesz jej użyć, partnerze!?]

Ddraig zadał mi takie pytanie, ale miałem już gotową odpowiedź! Wszystko inne było niemożliwe!

– Oczywiście że będzie to cios…!

Po raz kolejny zmieniłem moją pięść w tryb Smoczej Deifikacji i trafiłem Sajiego! Okryta czarnymi płomieniami pięść Sajiego, mogłaby zostać opisana, jako reprezentantka jego ducha i użył jej, aby uderzyć mnie jako pierwszy. Prawie straciłem przytomność, ale jakoś wytrzymałem, i kiedy moja pięść uległa zmianie, trafiłem Sajiego, który poleciał daleko w tył. Gdy spojrzałem jak leżał na ziemi, pomyślałem że już więcej nie wstanie….

– …H-Hyou…dou…

—!

…Saji…znów się poruszył. Był taki silny. Masz taką obsesję na moim punkcie…!?

– Ponownie wstał na nogi. Saji-senshu znowu powstał! Co za upór! Nikt nie potrafi tego skomentować! Jaką motywację ma, że potrafi się zmusić do takiego wysiłku!? – oznajmił komentator trzęsącym się głosem.

W projekcji nad polem gry, można było zobaczyć młodszą siostrę Sajiego, zalaną łzami. Saji padł, gdy próbował się podnieść. Znowu próbował wstać, ale ponownie upadł. Po kilku takich upadkach, Saji wreszcie wstał…ale jego kolana nie przestawały się trząść, a wzrok miał rozbiegany.

…Saji ma już dość… Ale to w porządku. Ty…to do ciebie pasuje. Nawet jeśli to koniec, to mężczyzna z tego samego pokolenia, mój przyjaciel, Saji Genshirou, nadal….

Nagle u jego boku pojawił się czarny wąż. Vritra przyzwał swoje ciało w miniaturowej formie. Nie mógł powstrzymać łez, które lały mu się z oczu.

[…Zakończ to…zadaj mojemu gospodarzowi ostateczny cios…nie ma już nic do stracenia. Wyczerpał już wszystko co miał. Nie może nawet rozpalić małego płomyka…ale mimo tego nie zatrzyma się.]

Tak jak powiedział Vritra, Saji ruszył przed siebie, krok po kroku. Mimo że nie miał już sił do walki i był nieprzytomny, Saji… Saji nadal…chciał mnie pokonać…! Na ten widok Vritra zaczął błagać:

[…Pomóż proszę…jak jego przyjaciel, zadaj mu finalny cios, Sekiryuuteiu…]

Ja…zacisnąłem pięści i stanąłem naprzeciwko Sajiego, który odruchowo podniósł własne…a następnie powoli mnie uderzył. Nie był już w stanie wyrazić swojej siły poprzez pięści.

– …Hyoudou…Kaichou Sona…wszyscy…Kaho, Gengo…

Przytuliłem Sajiego i zadałem mu ostatni cios w brzuch. Było to spokojne zakończenie bitwy… Ciało Sajiego trzęsło się przez chwilę, po czym jego ramiona osłabły i zwiotczały. Objąłem go mocniej…z moich oczu pociekły łzy…

– Saji…

Pomimo opuchniętej i pokiereszowanej twarzy, Saji się uśmiechnął. Po wyczerpaniu wszystkich sił, jego uśmiech dawał poczucie satysfakcji, pomimo poniesionej porażki. Nagle otworzył usta i coś cicho wyjęczał:

– Dziękuję.

Po tych słowach jego ciało zniknęło w odsyłającym świetle.

– Saji…

Aż do samego końca ściskałem mocno mojego przyjaciela.

– …Ty idioto…właśnie coś takiego powinienem ci powiedzieć…

Kiedy ciało Sajiego zniknęło, nasza bitwa się skończyła, ale ja nadal nie mogłem powstrzymać łez.

Cofnij do <<< Powróć do DX4 Przejdź do >>>
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=Linia:_Maximum_kontra_Życie._Największy_Idiota_(Król_Smoka)_kontra_Idiota_(Cesarz_Smoka)&oldid=14180