Żywot: Jutrzenka Porannej Gwiazdy Lucyfera ~Pojedynek

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Jutrzenka Porannej Gwiazdy Lucyfera

Część 1

W górskim regionie pewnego europejskiego kraju, rozpoczęła się walka z Trihexą, armią Smoków Zła oraz fałszywych Sekiryuuteiów. Do sił, które miały ich powstrzymać, należały drużyny Valiego i Slash Doga oraz magowie z innych organizacji, które należały do Drużyny DxD. Wampiry też brały udział w walce. Frakcje Tepes i Carmilla odłożyły na bok spory i wspólnie dołączyły do walki. Kwatera główna Kościoła, Watykan, też przysłała swoich najlepszych wojowników oraz oczywiście wskrzeszone anioły. Wysokoklasowe diabły, które mają swoje terytoria w Europie, także przybyły wraz ze swoimi parostwami, aby wziąć udział w walce. Wśród nich było też kilku diabłów klasy ostatecznej, włącznie z byłym Smoczym Królem, Tanninem. Gdy tylko walka się rozpoczęła, drużyny Valiego i Slash Doga, zajęły się Smokami Zła i fałszywymi Sekiryuuteiami. Na całej drodze, od nieba aż do lasu, wybuchła zacięta walka. Ponieważ była zima, na górach leżało pełno śniegu, który utrudniał poruszanie się. Dodatkowo sprawę utrudniały Smoki Zła o wyglądzie Grendela i Ladona. Pośród całej tej walki, olbrzymia kula ognia, którą zionął Trihexa, zrównała górę z ziemią. Vali jednak śmiało atakował Smoki Zła o wyglądzie Grendela jednego za drugim.

…Wróg nie miał świętego Graala, ale mimo tego wciąż był bardzo silny.

Diaboliczny Tysięczny Smok, Aži Dahāka.

Walczyli ze sobą już wcześniej, ale starcie pozostało nierozstrzygnięte. Nawet mimo tego że został ranny, to wciąż się śmiał i dalej walczył. Od tamtej chwili Vali nie zapomniał o Aži Dahāku. Jedna z głów była w stanie przetrwać wiele ataków i dalej się śmiać, jednocześnie kontratakując. Bez wątpienia był bardziej niebezpiecznym wrogiem, niż ktokolwiek inny. To było pewne, że manipulował Trihexą wraz z Apophisem, ale Aži Dahāka sam miał tyle siły, że mógł zniszczyć całą Europę.

Będzie dobrze, jeśli będę mógł załatwić pewne sprawy.

Te myśli i uczucie stopniowo rosły w siłę. Kiedy Vali stawał się coraz bardziej podekscytowany, coraz mniej chciał walczyć z fałszywymi Sekiryuuteiami. Miał już rywala. Poprzez walkę z tego typu fałszywkami, gdzieś w środku czuł obrzydzenie, które generowało uczucie wstrętu i kazało mu ich nie dotykać. Albion także czuł wstręt, gdy eliminował te podróbki Sekiryuuteia. Jednakże, skoro zostały stworzone dzięki użyciu kawałka oryginału, zwykli wojownicy nie mogli ich pokonać, więc walczyli z nimi głównie silniejsi ludzie.

Nagle Trihexa został złapany w potężną barierę, która poprzednio była niewidoczna. Zawył z bólu i przestał się ruszać. Vali natychmiast zrozumiał że to jest właśnie to, o czym mówił Azazel, bariera która był w stanie chwilowo zatrzymać Trihexa. Dzięki temu nie mógł zionąć kulą ognia i pozostał nieruchomy. Gdy tylko przestał się ruszać, sojusznicy walczący po japońskiej stronie, byli w stanie zatrzymać Świętego Graala. Tej grupie pozostało więc tylko wykończenie reszty Smoków Zła i fałszywych Sekiryuuteiów. Skoro sprawy przybrały taki obrót, to nadszedł czas, aby pozbyć się najgroźniejszego wroga. Zaczął go więc szukać. Po przeskanowaniu całej okolicy znalazł go, Znajdował się na szczycie odległej góry.

– Powinieneś iść, Vali. …Tam jest przeciwnik, z którym chcesz wyrównać rachunki, prawda? – powiedział nagle Ikuse Tobio, który przeciął na pół Smoka Zła wyglądającego jak Grendel.

On i jego czarny pies, Jin, też to zauważyli i patrzyli w tamtym kierunku.

– Nie chcesz żeby dalej siali spustoszenie, zgadza się? …Jeśli nikt nie zatrzyma tej orgii zniszczenia, to w końcu duże europejskie miasta im nie wystarczą i wezmą się za małe miejscowości – powiedział Ikuse Tobio.

Po tych słowach Vali zrozumiał, że Ikuse Tobio wiedział już o warunkach tej strony. Tak, było tak jak powiedział. Kiedy usłyszał że Trihexa pojawił się w Europie, od razu domyślił się, że jego rodzina mieszkająca w małym miasteczku, może być w niebezpieczeństwie. Wiedział że nie był niezdecydowaną osobą i to bardzo go kłopotało. Jednak bardzo martwił się o tą rodzinę. Z tego powodu Vali zrozumiał, że najbardziej niebezpiecznym z obecnych tu wrogów, który musi zostać pokonany, jest Aži Dahāka.

– Racja, zostawcie to miejsce mnie, Tobi i przyjaciele Va-kuna – powiedziała Lavinia Reni, zamrażając jednego Smoka Zła za drugim.

U jej boku stała humanoidalna, lodowa figura, która była wysoka na trzy metry. Najwyraźniej miała na sobie sukienkę i cztery smukłe ramiona. Chociaż nie miała nosa i ust, ale za to po lewej stronie twarzy miała sześcioro oczu, a po prawej coś, co wyglądało jak kolce róży. Ostateczny Upadek, jeden z Longinusów. Był niezależnym typem awatara. Po aktywacji, Lodowa Księżniczka pojawiała się u boku posiadacza. Wykonywała rozkazy właściciela i zamrażała wszystko. Jeśli Lavinia by tego chciała, to natychmiast mogłaby zamrozić całe to miejsce. Przy maksymalnym zakresie, mogłaby nawet zamknąć w krysztale lodu mały kraj. Do tego Lavinia była pierwotnie czarownicą, która była w stanie używać różnych rodzajów magii. Masowo produkowane Smoki Zła nie mogły jej pokonać, zwłaszcza gdy miała Lodową Księżniczkę. Bikou, który towarzyszył Ikuse Tobio i Lavini, też się uśmiechnął, gdy wydłużył swojego Ruyi Bang i znokautował kilka Smoków Zła.

– Kakaka, tak to jest! Vali, pozostaw to miejsce nam i idź zrobić porządek z tym draniem, Aži Dahākiem, który kontroluje Trihexa!

Po innej stronie Artur, użył Miecza Świętego Króla, aby uwolnić masywną falę świętej energii, która rozdarła bariery stworzone przez Smoki Zła wyglądające jak Ladon.

– Daj nam dobre przedstawienie, szefie. Jesteś smokiem, którego wybraliśmy ja i Caliburn, więc pokaż mi drogę przetrwania smoka.

Kuroka kontrolowała niezliczoną ilość Kasha i bezlitośnie paliła Smoki Zła o wyglądzie Ladona.

– Wiesz Vali, zawsze myślałam że podążanie za tobą jest dobrą rzeczą. Dzięki tobie… Znów mogłam śmiać się razem z moją siostrą, a wszystkie nieporozumienia z przeszłości poszły precz, miau. Więc.....

Pomagając swojemu bratu, Le Fay używała magii, aby walczyć.

– Dwa Niebiańskie Smoki z tych czasów są dobrymi przyjaciółmi, więc naprawdę to lubię! Myślę że to naprawdę to fajne! – powiedziała.

Nawet Fenrir pomagał Le Fay i używał swoich zębów oraz pazurów, aby rozszarpywać na strzępy Smoki Zła wyglądające jak Grendel. Dziesięciometrowy golem, Gogmagog, strzelał laserem z oczu i rakietami z ramion, likwidując masowo produkowane Smoki Zła. Członkowie Drużyny Valiego przybyli, aby go wspierać. Jego dawny towarzysze, Ikuse Tobio i Lavinia, a nawet obecni, mówili mu takie rzeczy. Vali był poruszony. Jednocześnie dziękował im z głębi serca.

„Dziękuję wam wszystkim.”

To było raczej bezużyteczne, że nie mógł tego teraz powiedzieć wprost. Ale gdyby to zrobił, to pewnie byłoby to śmieszne i niepasujące do niego? Ikuse Tobio wciąż uśmiechał się delikatnie, gdy mówił do Valiego:

– Wybrałeś swoją ścieżkę życia jako jeden z Dwóch Niebiańskich Smoków i Lucyfer. Pokaż temu światu swoją odpowiedź.

Zrobił krok naprzód, a czarny pies, Jin, podążył za nim.

– Ja też ruszam. Jin, jesteś gotowy?

Jin zamerdał ogonem. Nagle pojawił się świat mroku. Wszystkie cienie, czarna mgła i mrok dookoła Ikuse Tobio. Ciemność z całego świata zebrała się tutaj, kiedy to się stało. Wtedy zaczął spokojnie recytować zaklęcie, które brzmiało jak klątwa:

– Śpiewam dla tysięcy zabitych ludzi.

Ikuse Tobio i czarny pies byli spowici kruczoczarną mgłą, która nagle się rozszerzyła i okryła wszystko dookoła.

– Chwalę zabójstwo dziesięciu tysięcy cykli złych wróżb.

Ich kończyny stopniowo rozpuszczały się w ciemnościach i zmieniły się w coś o nienormalnej figurze.

– Moje imię jest znane w całej otchłani, stanie się fałszywym bogiem polarnej nocy i północnego słońca.

Czarny pies Jin zatonął w ciemności u jego stóp.

– Staniesz się moim demonicznym ostrzem ciemności, które zniszczy wszystko.

Ciało Ikuse Tobio było owinięte w ciemność. Chociaż jego postać zachowała coś, co upodabniało go do człowieka, to jednocześnie był inny. Głowa i twarz zmieniły się w coś podobnego do psa. Ciemność wciąż zbierała się wokół ciała Ikuse Tobio. Miał przednie i tylne łapy, ogon i wielkie szczęki. Zbiorowisko ciemności, które otaczało to miejsce, zaczęło formować się w kształty. Dookoła Ikuse Tobio pojawiła się duża grupa psów o kruczoczarnym futrze.

– Aby stać się czymś fałszywym, twórco paranormalności.

Po tym jak Ikuse Tobio wyrecytował ostatnią linijkę zaklęcia, psy zrodzone z ciemności zaniepokoiły się i zaczęły wyć tak głośno, że wszystkimi dookoła wstrząsnęło to do samej duszy.

Oooooooooooochhhh….

Oczom wszystkich ukazała się humanoidalna bestia, obleczona w ciemność... Otaczały go ogromne psy, które oddychały ciemnością.... Ikuse Tobio trzymał długą, ostrą kosę, która rozciągała się aż od jego stóp. Kiedy się nią zamachnął, to wyglądało to, jakby kosił dusze żywych, podczas gdy gromada psów wyglądała niczym apostołowie z piekła rodem. Widowisko wciąż się jeszcze nie skończyło, gdy gigantyczne ostrza wyłoniły się z ziemi, jedno po drugim; ostre, grube i długie. Najwyraźniej to demoniczne miecze, zdolne do przecięcia bogów i symboli złych wróżb. Całe to miejsce i góra, były pokryte ostrzami. Kruczoczarne ostrza rosły, rosły i dalej rosły, wcale nie zamierzając się zatrzymać. Gdy tak rosły, bez zbędnych ceregieli rozszarpywały Smoki Zła i fałszywych Sekiryuuteiów. Kiedy Ikuse Tobio machnął lekko kosą, nawet przestrzeń zdawała się być przecięta na pół; wraz z drzewami, skałami i Smokami Zła o wyglądzie Grendela. Stając się bestią ciemności, Ikuse Tobio szedł cicho przez górski las i za każdym razem gdy machnął kosą, Smoki Zła o wyglądzie Ladona padały niczym muchy, wraz z barierą, którą stworzyły.

Gromada czarnych psów też podążyła za swoim panem; łapały w zęby ostrza, które pojawiały się w lesie i za ich pomocą masakrowały szybko Smoki Zła. Psy zanurkowały w cienie, potem przeszły przez nie i pojawiły się w ślepym punkcie, gdzie były cienie wrogów. Podążyły za swoim panem i bez litości kosiły życia Smoków Zła. Droga którą szły, znaczyły trupy Smoków Zła oraz mroczna aura. Nie było nic, czego nie mogłyby pociąć.... Drużyna Valiego była zdumiona tym widokiem, chociaż jej członkowie widzieli już niejedno.

Pierwotnie Łamacz Ładu posiadacza Canis Lykaona nazywał się Noc Niebiańskich Psów. Jednak Ikuse Tobio przebudził tego Łamacz Ładu w momencie, gdy się narodził i po tym jak przyzwyczaił się do używania swojego Boskiego Daru, nareszcie osiągnął głębszy poziom. Idealnie Mroczny Wilkołak i Dzielny Skupiony Lelaps[1], był tym, co uzyskał Ikuse Tobio, nie, przebił się do tego, przez szlifowanie Nocy Niebiańskich Psów do granic możliwości, a zjawisko wyszło na jaw poprzez Stronę Otchłani jego Łamacza Ładu. Mimo tego że Ikuse Tobio był w stanie przeciąć wszystko, to był bezsilny przeciwko Trihexie, który był tak potężnym potworem.

Każda frakcja miała własne hipotezy, co do Longinusa. Jednak najbardziej zorientowany w temacie Azazel, zaproponował następującą „Longinus jest wysoko skalowanym i rozszerzonym Boskim Darem”. Zwłaszcza po osiągnięciu Łamacza Ładu, ich moc znacząco wzrośnie. Umiejętności którymi mogą manipulować, również zostaną wzmocnione. Longinusy to takie Boskie Dary, które wybiły się ponad inne. Azazel powiedział już wcześniej, że Longinusy absorbują zdolności oraz kreatywność swoich posiadaczy i stają się naczyniami dla ich realizacji.

Pierwotne znaczenie Łamacza Ładu odnosiło się do zakazanego ruchu Longinusa. Azazel zaproponował, że możliwości Łamaczy Ładu można z grubsza podzielić na trzy typy. Większość z nich, włącznie z podgatunkami, może być klasyfikowana jako wzmacniające, ewoluująca do stopnia transformacji. Realizując arogancję swoją i Boskiego Daru, połączą się w jedno ze swoim Boskim Darem i stworzą Stronę Otchłani. Vali i Ikuse Tobio posiadali właśnie takie. Były wreszcie i takie, których nie można było kategoryzować przez ten system, z powodu ich nagłych zmian oraz te, które były wyjątkami wśród wyjątków. Tacy byli Hyoudou Issei, Kiba Yuuto, Gasper Vladi i Saji Genshirou; coś się wydarzyło w stosunku do Parostwa Gremory. W szczególności Hyoudou Issei, Gasper Vladi i Saji Genshirou, już osiągnęli Stronę Otchłani. Można ich opisać, jako niesamowicie nienormalne pokolenie. Pierwotnie pojawienie się tego zjawiska było niemożliwe, ale ostatnio zaczęło występować coraz częściej wokół Hyoudou Isseia. Azazel był tym bardzo zaintrygowany.

W tej epoce pojawiły się interesujące Boskie Dary i Longinusy, których nigdy nie widziano w poprzednich pokoleniach. Azazel chętnie mówił o tym wcześniej. Vali krzywił wargi, gdy śmiał się, zgadzając z jego słowami. Dlatego on, Hyoudou Issei i ci potężni wrogowie, osiągnęli głęboką ewolucję, zupełnie jakby można się było tego spodziewać. To była rzecz, której wypatrywał. Jego walka z Hyoudou Isseiem będzie pewnego dnia kontynuowana. To było coś, z czym obaj się zgadzali. Dla tego celu... Niezbędna była likwidacja zagrożeń i potężnych wrogów, którzy staną im na drodze.

– Uwiń się szybko, Va-kun. Wkrótce to miejsce stanie się światem lodu i ostrzy, rozumiesz? – powiedziała Lavinia.

Kiedy Vali to usłyszał, podskoczył w powietrze, aby opuścić to miejsce. Wygląda na to, że ona też ma zamiar użyć Łamacza Ładu. Po tym jak Vali odszedł, cała góra zamarzła i wyrastały z niej skupiska przerośniętych ostrzy. To naprawdę stało się światem, o którym mówiła Lavinia. Po tym jak Tannin i jego parostwo wykończyli wszystkie Smoki Zła unoszące się w powietrzu, były Smoczy Król odezwał się do Valiego:

– Uważaj na magię Aži Dahāka, młody Hakuryuukou!

Przez chwilę Vali był zaskoczony tą radą… Skinął jednak głową w milczeniu. Pozostawienie im wszystkim armii masowo produkowanych Smoków Zła i fałszywych Sekiryuuteiów nie będzie problemem. Vali znalazł wtedy miejsce pobytu Aži Dahāka i poleciał prosto w jego stronę.

Część 2

Po tym jak Vali przeleciał szybko nad górskim pasmem, znalazł źródło potężnej aury. Inna grupa też go zauważyła, ale nie zaatakowali w jego kierunku. Vali zatrzymał się i wylądował obok niego. Stał tam olbrzymi, czarny smok o trzech głowach. Aži Dahāka spojrzał na Valiego zachęcającym wzrokiem.

– Jej, przyszedłeś, biały.

– Hejciaaaa ☆

– Spóźniłeś się!

Wtedy wzrok Aži Dahāka powędrował za jego plecy. Miejscem w które się wpatrywał, było pole walki, gdzie DxD i ich sojusznicy walczyli ze Smokami Zła. Las został zamrożony i wiele ostrzy wyrastało z ziemi. Dookoła latało wiele czarnych Smoków Zła i fałszywych Sekiryuuteiów. W każdym miejscu rozbrzmiewały eksplozje. Górskie pasmo stało się czymś zupełnie innym.... Aži Dahāka wydawał się być z tego powodu niezadowolony. Używał magii i za pomocą projekcji mógł zobaczyć cały obraz, dzięki czemu był w stanie obserwować Trihexę w różnych lokacjach i bitwy ze Smokami Zła. Kiedy się tak wszystkiemu przyglądał, zadał Valiemu pytanie:

– Powiedz, Vali Lucyferze, w całym tym miejscu i światach innych mitologii szerzy się zniszczenie. Można to wręcz uznać za Apokalipsę, nie uważasz?

– Jak myślisz?

– Szczerze mówiąc, to co czujesz?

Obie smocze głowy po bokach śmiały się, gdy zadawały pytania Valiemu. On jednak nie odpowiedział, a Aži kontynuował nonszalanckim tonem:

– Sojusznik sprawiedliwości powiedziałby coś w stylu „Co wy u diabła robicie!” albo „Niewybaczalne! Zdecydowanie was pokonam!”, prawda? Z drugiej strony, ktoś zły powiedziałby coś w stylu „Ha ha ha, to doprawdy niesamowite!” albo „Oto koniec świata, którego pragnę!”.

– Właśnie powiedziałem to samo, co Rizevim-kun, albo Frakcja Starych Maou!

– Nie złość się proszę!

Myśląc że dalej będzie postępował w ten sposób, śmiał się i dalej mówił zwięźle i bez wyrazu:

– Jestem inny. Więc niech tak będzie. …To tylko moje wrażenie.

– Fufufu

– Też o tym myślałem!

– To tak zwane zniszczenie zaczęło się od epoki bogów i to jest coś, co nigdy się nie zmieni. Do tego większość zniszczeń wynika z tego, co wywołują podobne do mnie potwory, lub bogowie. To co robimy tym razem, nie jest zwykłą, masową destrukcją mitologii, ale czymś znacznie większym. W każdym razie, jeśli będzie to rwało, to świat zostanie doprowadzony do końca.

Po tym jak Aži Dahāka to powiedział, spojrzał w niebo i znacznie, znacznie dalej, jakby wyobrażał sobie miejsce, które nie istnieje na tym świecie.

– Więc pomyślałem, że jeśli istnieje inny świat, to mogą tam żyć istoty, które przerastają moje wyobraźnię.

Aži Dahāka spojrzał wtedy na Valiego i odezwał się:

– Świat w którym mechaniczne formy życia, znane jako ExE walczą z duchami. Niezależnie od legend czy literatury, coś takiego nigdy nie zostało przedtem opisane i może być zupełnie niezbadanym terytorium? Obecnie to wiadomo jedynie tyle, że istnieje tam Resetoras, Życzliwy Bóg, którzy zarządza duchami i Wrogi Bóg, Melvazoa, który jest odpowiedzialny za mechaniczne formy życia. Tamten świat jest podzielony na pół i rządzą nim ci dwaj bogowie.

ExE.

To pierwszy raz, kiedy Vali usłyszał coś o innym świecie. Mechaniczne formy życia i…duchy. Po raz pierwszy słyszał też imiona bogów z drugiego świata. Aži Dahāka roześmiał się z radością.

– Kukuku, świat znany jako E jest położony za istotą znaną jako Wielki Czerwony, DxD. Nie sądzisz że to bardzo interesujące?

Kiedy Vali widział że Smok Zła śmieje się jak dziecko, sam nie mógł się powstrzymać od śmiechu.

– Ech, nigdy nie myślałem że jesteś jak dziecko lubiące bajki. Legendarny Smok Zła opowiada o nieznanym świecie.

Aži Dahāka zachowywał się jak dziecko, kiedy opowiadał o drugim świecie. Uśmiechnął się jednak złośliwie i przemówił:

– To nie ma znaczenia, jakiego typu fantazyjne słowa mówią ci goście. Podbijanie świata, przerabianie go, już samo słuchanie o tym mnie bawi. Są po prostu niedojrzałymi, napuszonymi, samolubnymi dzieciakami, którzy gubią się w swoich urojeniach. Ja nie jestem inny. Jednak mój sposób myślenia jest prostszy. Chcę po prostu walczyć z silnymi wrogami, a jeśli jestem w stanie zobaczyć coś rzadkiego, to tym lepiej. Jeśli nazywasz to złem, to jestem zadowolony z bycia złym, a bycie Smokiem Zła w zupełności mi wystarcza.

– Mroczny Smok!

– Jestem zły♪

– ……

Vali poczuł coś nieopisanego. Jego przeciwnik był zły. Kompletnie złym smokiem. Do tego legendą wśród legend. Był znany jako jeden z najsilniejszych Smoków Zła, ale właściwie dlaczego? Złośliwość którą czuł w jego obecności, była bardziej fascynująca i niebezpieczna, niż cokolwiek co czuł wcześniej. Niezależnie od tego, czy była to Frakcja Starych Maou, Hyoudou Issei, Cao Cao, czy Rizevim, robili wszystko dla dobra swoich przekonań i ambicji. W ich postępowaniu nie było szacunku dla ich ograniczeń. Jednak Aži Dahāka…nie, Apophis był prawdopodobnie taki sam. Te dwa Smoki Zła w pełni się rozumiały i używały tego, jako podstawy do realizowania czystego zniszczenia. Słowa Valiego po prostu wywołały o Aži Dahāka drwiny i śmiech.

– Ech, powiedziałeś że jestem jak dziecko. Tak, powiedziałem chyba za dużo.

Vali pokręcił jednak głową.

– …Nie zrozumcie mnie źle, ale dla mnie to trochę za dużo, jeśli jesteś taki czysty i prosty, Aži Dahāka.

Kiedy Aži Dahāka to usłyszał, parsknął śmiechem.

– Kukuku, Vali Lucyferze. Znów powinniśmy to rozpocząć? Stoczmy krwawy pojedynek. Nie potrafię powstrzymać podekscytowania, kiedy widzę że moim przeciwnikiem będzie jeden z Dwóch Niebiańskich Smoków!

– Ten kto pokona Niebiańskiego Smoka, zostanie uznany za najsilniejszego!

– To Smoki Zła są najsilniejsze!

Po tych słowach zapanowała między nimi cisza. Aži Dahāka usunął projekcję i aura sączyła się z całego jego ciała. Jego piekielne gorąca aura sprawiła, że cały śnieg dookoła niego się roztopił. Po kilku sekundach....obaj zniknęli. Pojawili się ponownie na niebie. Vali uwolnił w stronę Aži Dahāka kilka fal swojej energii. Jego przeciwnik stworzył silny, obronny krąg magiczny i zablokował atak. Wtedy sam uderzył kilkoma prostymi atakami. Vali odziedziczył krew po diabłach, więc zwykłe magiczne ataki były dla niego niczym, ale jego przeciwnik był nadzwyczajną istotą, przez co sprawa wyglądała zupełnie inaczej. Lekki atak Aži Dahāka składał się z mocno sprężonej magii, więc jeśli Vali oberwie tym bezpośrednio, to zdecydowanie będzie ranny. Vali uniknął ataku z olbrzymią szybkością, ale ten miał najwyraźniej własną wolę i dalej go ścigał. Vali zamierzał użyć zdolności Hakuryuukou i przepołowić moc. Jednak żeby mu to uniemożliwić, Aži Dahāka dalej uwalniał magiczne ataki, przez co nie mógł określić celu.

[Odbicie!!]

Tym razem Vali użył zdolności Odbicia, aby odesłać ataki tam, skąd przyszły. Jednak nie spowolniło to ich impetu i z powrotem podążyły za Valim. Korzystając z tej okazji, Aži Dahāka użył kolejnego rodzaju magii. Stworzył na niebie niezliczoną ilość magicznych kręgów. Ogień, woda, wiatr, błyskawice i ciemność; w stronę Valiego wystrzeliły magiczne ataki o najróżniejszych właściwościach. Niebo nad górami wypełniło się magicznymi kręgami Aži Dahāka, a Vali nic nie mógł na to poradzić, że na ten widok przeszły go ciarki. Nawet dla niego zestrzelenia, albo przepołowienie tych wszystkich ataków było niemożliwe. Vali zwiększył swoją moc i uwolnił dookoła siebie zdolność Hakuryuukou.

[Połowa Wymiaru!!]

Rozległ się donośny głos, a przestrzeń dookoła Valiego stała się miejscem, gdzie wszystko zostało przepołowione. Magia która została odpalona w jego kierunku, była stopniowo przepoławiana do tego stopnia, że gdy dotarła do jego zbroi, po prostu znikła. Niestety to tylko część. Ponieważ użyto magii o niespotykanej skali, jej kierunek był całkowicie nieznany i ataki leciały w stronę Valiego jeden za drugim. Pole podziału było w stanie przepołowić nadlatującą magię…jednak miało swoje limity. Do tego magia, która ścigała Valiego, wciąż była obecna. Pozostawał więc ostrożny wobec samonaprowadzających ataków, uciekając przed nimi w locie i jednocześnie dalej utrzymując pole podziału. Obie rzeczy wymagały jednak pełnej koncentracji. Vali pokazał w końcu lukę w obronie i magiczny atak trafił go w plecy! Jego zbroja została łatwo zniszczona, wskutek czego magia spaliła mu plecy, a jego krew i ciało rozprysły się w powietrzu. Czysty ból go rozdarł i zmącił jego koncentrację, ale jakoś był w stanie to przetrwać i utrzymać pole podziału… Ale magia Aži Dahāka dalej atakowała! Wcale nie miał zamiaru się zatrzymać! Magia którą ciągle atakował, była coraz silniejsza. Nawet Vali był oszołomiony. Jej siłę można było po prostu określić, jako niesamowitą! Była wręcz na boskim poziomie! Podczas ich poprzedniej walki nie korzystał z tak silnej magii! Nawet jeśli było tu znacznie więcej magicznych kręgów, niż było to konieczne…normalnie nie atakują tak ciągle! Tym razem Aži Dahāka krzyczał z radości:

– Dobrze więc, teraz skorzystam z mojej zabronionej techniki!!!!

– Jest inaczej niż zwykle!

– Jeśli potrafisz się przed tym obronić, to pokaż mi to!

Kiedy to powiedział, symbole na magicznych kręgach zaczęły się zmieniać! Pojawiły się na nich magiczne, starożytne litery języka, który został zabroniony. Magiczne kręgi emanowały niebezpiecznym światłem, zniekształcając się i trzeszcząc od elektrycznego napięcia. Wyłoniły się z nich fioletowe płomienie, o kształcie czaszki, cyklony z przekleństwami, które obracały się wokół nich, kruczoczarne błyskawice, przeklęta dziewica Maria, która roniła krwawe łzy, jednooki gigant, który zdawał się kraść życie tylko za pomocą wzroku oraz wiele innych rzeczy…Rzeczy zabronionej klasy, przyzywające magię, przekleństwa. Cała złowieszczą moc, która istnieje na świecie, została przyzwana i podążała w stronę Valiego! jeśli oberwie tym bezpośrednio…to zginie w taki sposób, że nie zostaną po nim nawet gołe kości! Vali podniósł swoją moc i zaczął recytować srebrną inkantację:

– Jam, który przebudza się, jestem Białym Cesarskim Smokiem, który zabierze prawo do ciemności. Kroczę drogą dominacji z nieskończonym zniszczeniem i przebijając się przez urojone marzenia. Stanę się czystym Cesarzem Białego Smoka i sprawię że staniesz się posłuszny srebrno-białej iluzji i idealnym drogom zła!

[Esencja Niszczycielskiej Furii!!!!!!!!!!!!!!]

Po tym jak Vali szybko skończył swoją inkantację, natychmiast transformował się w Empireum Niszczycielskiej Furii. Zbroja na jego plecach została naprawiona. Nawet gdyby miał absolutną moc, to nie było pewne, czy byłby w stanie przezwyciężyć tą zabronioną technikę! Vali rozpostarł swoje ramiona i zwiększył swoją moc ponownie i jeszcze raz. Planował przyjąć wiele tych złowrogich symboli bezpośrednio na siebie. Zwiększył moc podziału dookoła siebie i uwolnił to!

[Zmasowany Podział!!!!!!]

To była ostateczna moc, która była w stanie zgnieść wszystko, nawet marzenia. Do tego tym razem uwolnił to z pełnią mocy. To była ostateczna zdolność, która zabiła Ponurego Żniwiarza klasy ostatecznej, Plutona. Nawet zabroniona technika Aži Dahāka może zostać zgnieciona. Magia która zmierzała w stronę Valiego, była zgniatana i zgniatana, póki nie stała się tak mała, że nie mogła się już stać mniejsza i została wyeliminowana. Wszystkie zakazane techniki, które zrzucono na Valiego, zostały zniszczone. Magiczne ataki Aži Dahāka zatrzymały się, jednak nie z powodu braku energii magicznej, ale dlatego, bo czuł zachwyt na widok spektakularnej walki Valiego. Z drugiej strony miało to swoją cenę; używanie mocy mocno uszczupliło zarówno jego magiczną energię, jak i wytrzymałość. Nawet on nie mógł do tego przywyknąć. Już ciężko oddychał. Poleciał w milczeniu w stronę Aži Dahāka i stanął naprzeciwko niego. Kiedy wylądował, zakręciło mu się ma chwilę w głowie i padła na kolana. …Stracił więcej energii niż myślał.

Silny jest. I to bardziej niż Rizevim.

Albion odezwał się:

[Aži Dahāka osiągnął już poziom Niebiańskiego Smoka.]

…Rozumiem, Albion uznał go za istotę równą Dwóm Niebiańskim Smokom. Dlatego jest taki silny. Tak jak Crom Cruach, który osiągnął klasę Niebiańskiego Smoka poprzez trening, Aži Dahāka też zwiększył swoją moc po tym, jak został wskrzeszony i osiągnął poziom Niebiańskiego Smoka. A skoro myślimy o tym w ten sposób, to z Apophisem jest pewnie tak samo.

Jest znacznie silniejszy od czasu ich poprzedniej walki. Wprawdzie ludzie z jego drużyny byli wtedy obecni, ale nawet wszyscy razem nie byli go w stanie zranić. W tej chwili nie wydawał się mieć chęci do walki, gdy wszystkie jego ataki były go w stanie dosięgnąć. To było nie do pomyślenia, że on, znany jako najsilniejszy Hakuryuukou, był przyparty do muru i mógł się teraz tylko bronić. Niespodziewany atak sprawił, że Vali uśmiechał się krzywo. Aži Dahāka przemówił:

– Skoro tak to jest, to będzie w porządku, jeśli użyjesz prawdziwej mocy Albiona. Naprawdę chcę zobaczyć waszą prawdziwą moc, która sprawiła, że byłeś czczony jako Cesarski Smok Trucizny. Wiesz o tym Albionie? Nie, Gwiberze?

– Albion Gwiber!

– Albion to Gwiber!

…Byli w stanie wymówić to imię…. W rzeczy samej był Smokiem Zła, którzy żył od starożytnych czasów. Zdecydowanie wie o historii Hakuryuukou. Tak jak powiedział Aži Dahāka, Hakuryuukou Albion nosił w przeszłości imię Gwiber. W języku walijskim oznacza to „trującego węża”. Mimo że Albion i jego rywal Ddraig nigdy o tym nie wspominali, Hakuryuukou, Biały Smok, używał trucizny. Pomimo posiadania pięknego, śnieżnobiałego ciała, miał też ohydną truciznę, której obawiali się nawet bogowie. To było coś w ciele Albiona, co znienawidził i przeklął.

[…To imię i moc zostały już zapieczętowane.]

Odparł Albion przez klejnot. Aži Dahāka roześmiał się jednak.

– Ale właśnie dlatego że miałeś tą moc, bogowie ze wszystkich frakcji obawiali się ciebie i unikali, prawda? Twoje nieskazitelnie, śnieżnobiałe ciało zawierało tak potężną truciznę, że przerażała nawet samych bogów… Wiesz że mi się to podoba? Cóż za ironiczna moc.

– Chcę cię zobaczyć trującego!

– Chcę zobaczyć śmiertelną truciznę!

Kiedy Aži Dahāka go prowokował, umysł Albiona był w tak zawiłym stanie, że nawet Vali to zauważył. Albion zaprzeczał temu, że używał trucizny i nawet nie chciał o tym mówić. Valiemu też nie chciał pozwolić podjąć tego tematu. Vali wierzył, że nawet jeśli nie ma tej mocy, to sama moc Hakuryuukou wystarczy, więc nigdy o tym nie wspominał…. Ale nawet jeśli nienawidził swojego dziadka, to wciąż nosił z dumą nazwisko Lucyfera. Jednocześnie czuł, że wartości i zasady Albiona też się zaczęły zmieniać, gdy przebywał z nim dzień i noc. Głębszym powodem był obecny Sekiryuutei; postać Hyoudou Isseia była ponad zwykłym pojmowaniem i miała duży wpływ na Albiona. Przez niego cierpiał też na chorobę umysłu, ale.... Jego możliwość komunikowania się z Ddraigiem wzrosła, na skutek niespodziewanego kontaktu pomiędzy Valim a Hyoudou Isseiem. Pod tym względem spojrzenie Albiona na świat się zmieniło. Widząc wyraz twarzy Valiego, Aži Dahāka przekrzywił głowię i zaczął mówić:

– …Zawsze czułem, że ty i Sekiryuutei jesteście w jakiś sposób do siebie podobni. Gdybym miał powiedzieć dlaczego, to myślę że powodem jest to, że obaj chcecie coś chronić. Do tego nie chcesz chronić własnej dumy, a raczej kogoś specjalnego dla siebie. Kobietę, prawda?

…Nigdy bym nie pomyślał, że Smok Zła mnie przejrzy.

Vali skrzywił się lekko i roześmiał.

– …Jeśli mówisz że to kobieta, to pewnie tak jest. Jednak to nie jest ukochana. To po prostu ktoś…kto wcześniej o mnie dbał. Nie będę taki jak Hyoudou Issei, który próbuje chronić wielu ludzi. Nigdy nie myślałem o tym w ten sposób.

Kiedy przybył do tego miejsca aby walczyć, na myśli przyszła mu ta osoba i ta rodzina. Miło było widzieć swoją mamę oraz młodsze rodzeństwo... Jeśli to będzie się ciągnęło, to Trihexa i zła wola Aži Dahāka w końcu tam dotrą, a na to nie może pozwolić. W żadnym wypadku nie może.

– Jednak jest pewna ludzka rodzina, którą chcę chronić. Gardzisz mną? A może myślisz, że jestem mięczakiem? Osobiście uważam, że to zły sposób myślenia – powiedział Vali.

Aži Dahāka uśmiechnął się krzywo. Nie był to jednak kpiący uśmiech. Po prostu cieszył się ze słów Valiego.

– Kukuku, walczyłem z takimi ludźmi, którzy wierzyli że walczą za słuszną sprawę. Wszyscy bez wyjątku byli groźnymi wrogami. Więc w ogóle nie czuję dla ciebie pogardy! Uważam że jesteś od nich potężniejszy!

W jednej chwili Aži Dahāka stworzył magiczny krąg. Całe otoczenie natychmiast zostało przerobione. Vali zajął stanowisko…ale natychmiast odkrył, że to nie była magia do bezpośrednich ataków. Krajobraz…dalej się zniekształcał. Vali został nagle przez niego wchłonięty….

Nareszcie trafił do iluzorycznego świata, który stworzył Aži Dahāka.

Część 3

Kiedy się obudził, zobaczył że jest w pokoju, którego nigdy wcześniej nie widział. Zrozumiał, że spał w łóżku.

Nagle poczuł, że jego ciało stało się cięższe. Zupełnie jakby ktoś na nim siedział. Okazało się że to chłopiec, który był do niego podobny. Kiedy chłopiec zobaczył, że Vali się obudził, spojrzał na niego z uśmiechem.

– Obudź się, onii-chan!

To był bardzo wesoły chłopiec. Po chwili do pokoju weszła dziewczynka. Ona też była do niego podobna.

– Ejże! Nie możesz tak brutalnie budzić onii-chana! – skarciła dziewczynka chłopca.

Kiedy Vali był zakłopotany, chłopiec pociągnął go za rękę, gdy wyszli z pokoju.

– Onii-chan! Czas na śniadanie! Nie możesz przez cały dzień leżeć w łóżku!

Vali dalej był zakłopotany, ale skinął głową… Chłopiec szedł pierwszy, a on podążał za nim. Ich celem był salon. Z kuchni dobiegał odgłos płynącej wody. Ktoś w kuchni zauważył Valiego i wszedł do salonu. Widząc tą osobę, Vali tak się zdenerwował, że przestał oddychać.

– Ara, obudziłeś się, Vali? Uczysz się do późna. Naprawdę ciężko być studentem.

Mama uśmiechnęła się.... Stojąc przed nim.

…Więc to tak, rozumiem.

Te dzieci które go obudziły, były jego rodzeństwem. Jednocześnie zauważył, że to wszystko było iluzją. Jednak gdy spojrzał na twarz mamy, poczuł że jego serce przewiercił ból. Niezależnie od tego, czy chodziło o uśmiech mamy czy fakt, że to wszystko było iluzją, czuł się zrozpaczony.

– Pójdę i przygotuję jedzenie – powiedziała mama i wróciła do kuchni.

Vali usiadł na swoim miejscu. Jego brat i siostra usiedli po obu jego stronach. Na stole pojawiły się zwykłe potrawy. Chleb i zupa, pieczone ziemniaki, sałatka, wszystko to, co Vali widział w telewizji.

– Smacznego!

Po powiedzeniu tego jego mama i rodzeństwo zaczęli jeść śniadanie.

– Nie jesz, oni-chan? – zapytał jego brat, widząc zakłopotaną minę Valiego.

– Ara, czyżbyś nie miał apetytu? – zapytała mama przekrzywiając głowę.

– N-nie, smacznego.

Vali wziął łyżkę do ręki i zaczął jeść zupę, czując wzruszenie.

Tak gorąca i smaczna.

Kiedy jadł śniadanie, usłyszał głos Smoka Zła:

– To fałszywy świat, który stworzyłem. Ta magiczna bariera stworzy świat bazowany na najgłębszym pragnieniu twojego serca. Widzisz właśnie to, czego najbardziej pragniesz.

Słowa brzmiały mu w głowie. W rzeczy samej, to była iluzja... Do tego widział to, czego pragnął...

– Rozumiem. Jesteś najsilniejszym Hakuryuukou w historii, a twoim marzeniem jest posiadanie zwykłej rodziny – powiedział Aži Dahāka.

……Vali nie potrafił na to odpowiedzieć.

…W głębi mojego umysłu po prostu pragnę mieć rodzinę….

Gdy skończyli jeść, brat Valiego złapał go za rękę.

– Onii-chan! Pograjmy w piłkę!

Siostra złapała go jednak za drugą rękę.

– Nie możesz! Onii-chan pomoże mi dzisiaj w nauce!

– Pobaw się ze mną!

– Poucz się ze mną!

Kiedy mama zobaczyła, jak Vali jest ciągnięty przez swoje rodzeństwo, parsknęła śmiechem.

– Jeśli oboje nie przestaniecie, wyrwiecie ręce swojemu bratu.

Jego rodzeństwo kłóciło się o niego, a jego mama śmiała się na ten widok.... Ostatecznie pomógł najpierw siostrze w nauce, a potem poszedł pograć z bratem w piłkę. Po tym jak pomógł siostrze z historią i pograł z bratem w piłkę aż do samego wieczora, cała trójka pomogła mamie zmywać naczynia. Widząc jak jego brat i mama rozmawiają ze sobą szczęśliwie, Vali też się zaczął uśmiechać. Wtedy Aži Dahāka znów się odezwał:

– Wiesz że jeśli chcesz, to możesz żyć w tym świecie? Ta bariera została stworzona do tego celu. Dziesiątki, setki i tysiące wojowników zdecydowało by się żyć w takim świcie, gdyby postawiono im go przed oczami.

…Rozumiem, więc Aži Dahāka używał takiej potężnej magii.

Zanurzając się w walce, wojownicy i bohaterowie mieli coś, co było dla nich ważne. Był w stanie odtworzyć to do tego stopnia, więc to nic dziwnego, że kruszył wolę niektórych ludzi. Vali spędził noc w tym świecie. Noc, w trakcie której spał ze swoim rodzeństwem w jednym łóżku. Pierwszy raz, od kiedy Vali się urodził…spał ze swoją rodziną. Było tak spokojnie, że był głęboko poruszony. Następnego dnia wstał wcześnie i zjedli razem śniadanie. Czwórka ludzi jadła razem i rozmawiała. Wszystko to pogrzebało jego samotność. Po śniadaniu zagrali razem w grę planszową. Kiedy jego brat i siostra kłócili się, mama śmiała się rozbawiona. Cóż to za delikatny i spokojny świat... Nie było tu walk, a czas upływał mu szczęśliwie wraz z jego rodziną... Czas mijał spokojnie, aż nagle na ustach Valiego pojawił się uśmiech z głębi jego serca i wtedy wstał. Jego rodzeństwo było zaskoczone.

– Onii-chan? Coś się stało?

– Onii-chan? Źle się tu czujesz?

Dwójka ludzi spojrzała na jego twarz.

Vali nie mógł już powstrzymać swoich emocji i zaczął płakać.

Więc to jest szczęście…. To…zwykłe szczęście zyskane dzięki zwykłej rodzinie….

To był pierwszy raz, kiedy otrzymał coś takiego... Jednak niezależnie od tego, czy było to szczęście, czy pech, Vali był w stanie zauważyć, że to była iluzja i fałsz nigdy nie kończącej się mocy. Cały spędzony tu czas trwał zaledwie sekundy w prawdziwym świecie.

Jak szczęśliwy będę, zanurzając się w takie dni jak ten.... Jak szczęśliwy będę, zanurzając się w taki świat jak ten....

Vali przytulił swojego brata i siostrę, płacząc jednocześnie.

– …Ja…

Nie znam nawet waszych imion.... Nie wiem nawet, jak was nazwać....

Wiem że to fałszywy świat. Nigdy was nawet nie spotkałem. Wiem że to ironiczne, ale to ważny czynnik służący do zaprzeczenia tego świata.

– Onii-chan musi już iść i nie może z wami zostać… Naprawdę przepraszam, ale nie będę mógł się z wami bawić. Przepraszam – powiedział Vali delikatnym tonem.

Marzenie jest w porządku. Iluzja jest w porządku. Mimo tego byliśmy się w stanie spotkać i dotknąć. To pierwszy raz w moim życiu, kiedy miałem szansę spędzić czas w zwykłej rodzinie.

– Nawet jeśli to sen albo iluzja, byłem w stanie was spotkać…i porozmawiać, co jest naprawdę dobre. Wraz z tym ja, nie ważne ile tysięcy, albo dziesiątek tysięcy lat mi to zajmie, dalej będę walczyć i przetrwam…!

Jeszcze raz przytulił mocno swoje rodzeństwo w iluzji.

Aby trwale zapamiętać to ciepło...

– …Naprawdę przepraszam, że nie wymówiłem waszych imion. Ale muszę już iść, abym mógł was chronić...

Po rozdzieleniu się z tą dwójką, Vali odwrócił się w stronę drzwi. Chciał coś powiedzieć swojej zasmuconej mamie.

Nawet jeśli to iluzja, to miło jest, że mogłem jeszcze raz spędzić z tobą czas i porozmawiać....

– Prawdopodobnie już się nie spotkamy, kaa-san… Nie będziemy też mogli więcej ze sobą porozmawiać, ale będę chronił ciebie i moje rodzeństwo.

Jeśli ją przytuli, to nie będzie w stanie wrócić do rzeczywistości.

Więc…więc nie mogę cię dotknąć. Jeśli to zrobię, to wtedy ja….'

Vali pokazał mamie swój najszczerszy uśmiech.

– Więc dziękuję ci. Znów mogłem z tobą porozmawiać. Nawet jeśli to tylko iluzja, to mi to wystarczy. Zdecydowanie was obronię...

Vali przekręcił klamkę.

– Żegnajcie, wychodzę.

Żegnaj, moja rodzino.

Gdy otworzył drzwi, zobaczył swojego ojca, który na niego czekał. Nie był to jednak ten sam ojciec, który się nad nim znęcał, ani ojciec jego rodzeństwa. To najprawdopodobniej był „ojciec”, którego Vali zawsze chciał mieć.

Faktycznie wygląda podobnie...

Nie ważne jak głośno temu zaprzeczał, jeszcze raz potwierdził, o czym naprawdę myślał. Chociaż było to niewygodne.

– Wychodzisz?

– Tak, muszę iść, Azazelu. Zawsze uważałem, że spotkanie z tobą było najlepszą rzeczą, która mnie spotkała w życiu. Jestem Vali Lucyfer.

Powrót....

Powrót do świata, gdzie czekają na mnie moi kompani, rywal i Azazel.....

Część 4

Fałszywy świat zniknął, a jego oczom ponownie ukazały się zaśnieżone góry.

– …To był przyjemny sen, prawda? – zapytał trzygłowy Smok Zła, który stał przed Valim.

– ……Tak, najlepszy z tych, które miałem – odparł Vali z pięknym uśmiechem.

Postawa Aži Dahāka zmieniła się, a jego miny stały się bardzo poważne, gdy wyrażał szacunek wobec Valiego.

– Byłeś w stanie przeciwstawić się mojej technice, Hakuryuukou Vali. Naprawdę przepraszam, że wypróbowałem na tobie tej kiepskiej umiejętności. Uważam cię za największego i najbardziej wartościowego przeciwnika!

Kiedy Vali zauważył, że postawa Aži Dahāka była zupełnie inna niż wcześniej, zaczął napełniać się wolą do walki. Aži Dahāka wiedział, że ten potężny, iluzoryczny świat, był w stanie ściągnąć wolę walki wojownika i zafascynować go. Ci którzy byli w stanie stamtąd wrócić, byli naprawdę odważnymi ludźmi.

– To samo dotyczy nas obu, Aži Dahāka. Czuję z głębi mojego serca, że moja bitwa z tobą jest powodem do dumy! Pokonam was wszystkich i i zdecydowanie ochronię tą rodzinę!

Gdy Vali to wykrzyczał, zaczął czuć szczęście, gdy uczucie niepewności zniknęło i teraz myślał jasno.

Muszę ich chronić.

Przysięgając sobie coś takiego, Vali zaczął się ekscytować zarówno fizycznie, jak i psychicznie, a wtedy zauważył coś dramatycznego i nagłego w swoim sercu.

[Vali. W iluzorycznym świcie uzyskałem wgląd w twoją świadomość. Myślę więc że po raz kolejny przybiorę imię, które już kiedyś odrzuciłem.]

Albion też zaakceptował samego siebie.... Wszystkie klejnoty na jego zbroi zaczęły wydzielać ciepłe i jasne światło, które nigdy wcześniej się nie objawiło. Gdy się w nim zanurzył, przypomniał sobie ciepło, którego doświadczył w tym iluzorycznym świecie. Nagle z głębi jego Boskiego Daru doszedł go pewien głos:

[…..li, Vali, słyszysz mój głos?]

To był głos Ophis. Powinna przechodzić rehabilitację na terytorium Gremory w Zaświatach. Jednak pomimo tego, Vali słyszał jej głos. Prawdopodobnie jej świadomość przeniosła się tutaj podczas snu. Ophis kontynuowała:

[Ise i ja zmieniliśmy się razem już przedtem, więc teraz twoja kolej. Powtarzaj za mną te słowa....]

Słowa, huh. Skoro będę mówił to razem z tobą, to musi to być coś wielkiego.

[To coś innego niż to, kiedy Ise używał mojej mocy. Poznałeś samego siebie, Vali, a Albion też zaakceptował siebie samego, więc to moja zachęta. Wszystko co muszę zrobić, to wyciągnąć rękę.]

To doprawdy było pocieszające, że Smoczy Bóg-sama poda mu pomocną dłoń.

[Dziękuję ci za to, że zawsze ze mną rozmawiałeś, Vali.]

W pewnym momencie Ophis przewodziła Brygadzie Chaosu…ale niezależnie od tego, czy byli to Shalba, albo Cao Cao, skazywali Ophis na samotność....

Jeśli ci to odpowiada, to zawsze chętnie z tobą porozmawiam.... Nawet teraz się to nie zmieni.

Ach, rozumiem. Pewnie to tak zwani „przyjaciele”.

[Ja też będę powtarzał za wami, Vali, Ophis.]

Nawet Albion powiedział coś takiego. Więc to będzie wspólne zaklęcie trójki przyjaciół i partnerów, Boskiego Smoka, Niebiańskiego Smoka i Lucyfera...

– Śnieżnobiały Smoku mieszkający we mnie, powstań ze swojej wszechwładzy....

Na srebrnej zbroi, która przekroczyła wszechwładzę, zaczęły się stopniowo pojawiać kruczoczarne wzory.

[Srebrnobiała Gwiazdo Poranna, którą posiadam wewnątrz siebie, zażądaj tronu światła....]

W odpowiedzi na słowa Albiona, świetliste skrzydła na jego plecach połączyły się z czernią. Zaraz potem z jego skrzydeł zaczęły wyrastać jedne skrzydła po drugich.

– Kruczoczarny Bogu Nieskończoności – powiedział Vali.

Zaraz potem odezwała się Ophis:

[Tajemniczy i niezgłębiony ojcu diabłów....]

Dwanaście kruczoczarnych skrzydeł wyrosło z pleców Valiego, a wszystkie krawędzie jego zbroi stały się czymś organicznym. Głosy Valiego i Albiona zlały się w jedno:

– [Przekroczymy granice, aby zaakceptować przysięgę....]

Herb Lucyfera pojawił się na klejnotach w jego zbroi, które uwolniły olśniewający blask! Ostatni fragment Vali, Albion i Ophis wyrecytowali wspólnie:

– [Uklękniesz przed naszą jasnością i wspaniałą egzystencją!]

[[[LLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLucyfer!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]]]

Dźwięk rozniósł się echem ze wszystkich klejnotów, niczym przy jakiejś usterce. A wtedy rozległ się potężny i majestatyczny głos:

[Furia Smoczego Lucyfera!!!!!!!!]

Jakby w odpowiedzi, jego zbroja zaczęła emanować oślepiającym światłem, a ilość aury wzrosła! …Gdy skończyła rosnąć, ukazał się nowy Hakuryuukou, z dwunastoma, kruczoczarnymi skrzydłami. Zbroja miała tonację srebrnobiałą oraz kruczoczarną, a część ciała przypominała Niszczycielką Furię. Był tak gładki i piękny, że samo patrzenie na niego wywoływało oszołomienie. Z gęstą srebrną i czarną aurą, fale Hakuryuukou i Lucyfera promieniowały z całego jego ciała.

– Moc Hakuryuukou Albiona Gwibera i moc Maou Lucyfera, to postać którą obudziłem dzięki połączeniu tych dwóch mocy w jedno… Zdecydowanie cię pokonam, Aži Dahāka! – powiedział Vali.

Aži Dahāka jeszcze bardziej się podekscytował, kiedy zobaczył transformację Valiego.

– Skoro Sekiryuutei posiada Smoczą Deifikację, To to musi być Maouifikacja Hakuryuukou!

Zgadza się, jeśli transformacja Hyoudou Issei nazywa się Smoczą Deifikacją, to tam przemiana nazywa się Maouifikacją. Jako posiadacz mocy Maou Lucyfera i Hakuryuukou, przebudził je obie i ustanowił własną przysięgę w zaklęciu. To dlatego, ponieważ kiedy Vali zaczął zaklęcie, miał w sercu silną determinację, „aby kogoś chronić”. Widząc transformację Valiego, która przekształciła go w jeszcze groźniejszego przeciwnika, Aži Dahāka nie szczędził pochwał:

– …Naprawdę silny, oto ostateczna moc. Ten idiota Rizevim nie był godny tytułu Maou Lucyfera. Ty jesteś prawdziwym Lucyferem. Jestem tego pewien. Spadkobiercą prawdziwych Maou jest Vali Lucyfer!

– Tak, mogę stanąć prosto i z głębi serca powiedzieć to z dumą. Mogę to powiedzieć z pewnością.

Vali rozłożył swoich dwanaścioro skrzydeł, gdy jego zbroja uwolniła srebrzystobiały połysk.

– Nazywam się Lucyfer, Vali Lucyfer, spadkobierca krwi Maou! – wrzasnął.

Kiedy wszystkie trzy głowy Aži Dahāka to usłyszały, wydały z siebie głośny ryk. Aby wznieść się na swój najsilniejszy poziom, legendarny Smok Zła rozłożył swoje skrzydła.

– W rzeczy samej! Nawet jeśli masz nazwisko Lucyfera, to w porównaniu do tego idioty Rizevima, lubię cię znacznie bardziej, Lucyfffeeeeeeeeerrrrze!

– Cóż za zbieg okoliczności. W porównaniu do Rizevima jesteś sto razy lepszy!

Obaj wzbili się w powietrze w tym samym czasie! Vali zatrzepotał swoimi dwunastoma skrzydłami Lucyfera, przez co śnieg pokrywający całą okolicę stopił się i odsłonił gołe skały. Latający w powietrzu Lucyfer i Aži Dahāka, zaczęli się ze sobą ścierać. Vali wysunął gwałtownie rękę i uwolnił wstrząs demonicznej energii. Aži Dahāka natychmiast aktywował teleportacyjną magię i uniknął ataku, który popędził dalej i zniszczył szczyt góry. W takich okolicznościach samo uwolnienie mocy spowoduje masę zniszczeń, a z powodu jej siły ciężko będzie przed nią uciec. Aži Dahāka, który oddalił się dzięki mocy teleportacyjnej, był zaskoczony mocą Valiego, który łatwo zniszczył szczyt góry, ale jednocześnie cieszył się z tego.

– To doprawdy niesamowite! Ten poprzednik atak był zbyt spokojny.

– To naprawdę bardzo straszne!

– Co za skandaliczna moc!

Vali skierował swoją moc do swoich skrzydeł Lucyfera.

[[[LLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLL]]]

Z klejnotów na jego zbroi ponownie rozległ się dźwięk przypominający usterkę. Nagle jego dwanaście skrzydeł rozdzieliło się pośrodku i wyskoczyło z jego pleców. Wtedy zaczęły zmieniać swój wygląd i postać. Były zupełnie jak wiwerny Hyoudou Isseia. To była materializacja mocy Hakuryuukou, którą Sekiryuutei osiągnął dzięki jednemu z klejnotów. Vali użył tego jako fundamentu dla wykorzystania swoich skrzydeł Lucyfera do ataku. Kiedy jego zbroja rozwinęła się w nową postać, Vali zauważył tą możliwość. Może podświadomie wziął pod uwagę Hyoudou Isseia. Gdziekolwiek był, wciąż stanowczo brał pod uwagę swojego rywala, ale teraz śmiał się z tego ironicznie. Małe smoki wiwerny. W sumie dookoła niego krążyło teraz dwanaście takich.

– Ruszajcie.

Zgodnie z rozkazem Valiego, wiwerny ruszyły w stronę Aži Dahāka. Ciało jednej z nich zmieniło się w działo, z którego wystrzelił potężny pocisk aury Lucyfera! Każda z trzech głów Aži Dahāka emanowały dziwnym blaskiem. Miniaturowe magiczne kręgi rozszerzyły się z jego oczu i całkowicie zablokowały aurę wystrzeloną przez wiwernę. To było prawie to samo, co mógł zrobić Gasper Vladi. Nie, to było coś innego. Być może to było odtworzenie oryginalnej magii Złych Oczu Demonicznego Boga Balora.

Był Smokiem Zła, który był w stanie używać najróżniejszych rodzajów magii, włącznie z manipulacją czasu i przestrzeni, a Vali nie miał innego wyboru niż to pochwalić. Jednak mimo tego dalej pozwalał wiwernom strzelać aurą Lucyfera. Aži Dahāka łatwo jednak unikał w powietrzu tych ataków. Jednak wiwerny które znalazły się za jego plecami, obijały ataki, emitując przy tym dźwięk [Odbicie!!]! Jednak Smok Zła przygotował już za swoimi plecami obronne magiczne kręgi, które go chroniły. W powietrzu pojawiło się wtedy coś przypominającego latawiec i stworzyło różne magiczne kręgi, które ponownie pokryły całe niebo.

– Ciekawe jak ci się to spodoba!

Aži Dahāka połączył różne rodzaje magii, po tym jak uwolnił ich jednocześnie ponad tysiąc. Magia piątego poziomu przetoczyła się przez cały teren z pełnią mocy. Vali nakazał wiwernom, aby stały przed nim, by mógł przeciwstawić się tej sytuacji, ale....

– A to jeszcze nie koniec!

Natychmiast po rozpoczęciu ataku, Aži Dahāka zniknął bez śladu, dzięki teleportacyjnemu kręgowi magicznemu. Kiedy pojawił się ponownie, z iluzji zostało zrobionych kilkanaście, dwadzieścia i wreszcie ponad sto jego klonów! Do tego wszystkie wyglądały jak pierwowzór i aktywowały niezliczoną ilość magicznych kręgów, z których uderzyła niezliczona ilość ataków magicznych o różnych właściwościach, włącznie z zakazanymi technikami. Magiczne aury czuło się jednak od wszystkiego, począwszy od jego pierwszych ataków, a skończywszy na magii stworzonej przez jego klony. Które były więc iluzją? Nie, skoro Aži Dahāka był ekspertem od magii, nie mającym sobie równych wśród smoków, to wszystkie były prawdziwe! Po dojściu do takiego wniosku, Vali gwałtownie zwiększył swoją moc, a kiedy osiągnął szczyt, natychmiast uwolnił ją ze swojego ciała!

[[[LLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLL]]]

[Sprężenie Szatańskiego Dzielnika!!!!!!!!!!!!]

Vali uderzył ostatecznym ciosem demonicznego blasku. Srebrnobiałe i kruczoczarne strumienie światła splotły się ze sobą, a magia którą uwolnił Aži Dahāka i jego klony, była natychmiast kompresowana raz po raz i w końcu unicestwiona. Nawet jego klony przepadły i pozostał tylko oryginał.

– Co!?

– Ach!?

– T-to oszustwo!!

Widząc tą sytuację, Aži Dahāka był szczerze zdumiony. Pierwotnie był pełen pewności siebie. Magia którą zaatakował, powinna była wywołać poważne obrażenia, nawet gdyby nie była w stanie pokonać Valiego. Musiał też użyć iluzji, aby stworzyć ponad setkę klonów, z których każdy używał magii, więc myślał że wszystko pójdzie zgodnie z jego planem. Jednak ostateczna, demoniczna energia,wszystko zniszczyła. To…nie była specjalna technika ani zdolność, a jużz pewnością nic technicznego. To było po prostu światło uwolnione przez Valiego, spadkobiercę imienia Lucyfera. Vali nie przestawał atakować, gdy zebrał demoniczną energię w prawej ręce i wziął na cel Aži Dahāka, który zauważył niebezpieczeństwo i odskoczył najdalej jak mógł od miejsca które zajmował, ale wiwerny dalej go ścigały i używały zdolności Hakuryuukou.

[Połowa Wymiaru!!]

Wiwerny użyły mocy, która przepołowiła wszystko dookoła.

– Cholera! Nawet one mogą z tego korzystać!?

Aži Dahāka nawet nie pomyślał, że wiwerny są w stanie używać tej absolutnej mocy. Przepołowione miejsce na moment go powstrzymało, a to wystarczyło Valiemu, aby mógł uderzyć go demoniczną energią. Ale w ostatniej chwili Aži Dahāka uniknął bezpośredniego ciosu, gdy teleportował się za pomocą magii. Atak Valiego stracił cel i uderzył w górę. Z głośnym wybuchem, góra mająca pięć tysięcy metrów wysokości, zawaliła się....

Vali spojrzał na Aži Dahāka, który zwiększył dzielącą ich odległość. Jedna z jego głów, lewa, została oderwana, a do tego stracił lewe skrzydło. Wygląda na to, że nie udało mu się bezpiecznie uniknąć ostatniego ataku. Unoszący się w powietrzu Vali, rozpostarł dumnie swoich dwanaście skrzydeł Lucyfera i uwolnił srebrnobiałe i kruczoczarne światło.

– Jutrzenka Porannej Gwiazdy – mruknął do siebie Aži Dahāka.

Ta nazwa była uosobieniem Lucyfera[2]. Kiedy Aži Dahāka zobaczył obecnego Valiego, zwrócił się do niego w ten sposób. Jego obecna moc znacznie przekraczała klasę Maou. To była klasa Niebiańskiego Smoka, a ta moc, która przyparła Aži Dahāka do muru, nie mogła się równać do pierwszego pokolenia Lucyfera. Jednak Aži Dahāka, który nie był w stanie walczyć z Valim, też był straszliwym potworem. Nie było zaskoczeniem, że ten Smok Zła nie kłaniał się komuś takiemu jak Rizevim. Ponadto obaj cieszyli się z bitewnego podekscytowania i darzyli się wzajemnym szacunkiem. Jako wrogowie, cieszyli się rozmiarami swoich sił.

Nagle nad polem bitwy coś się pojawiło. To były masowo produkowane Smoki Zła i fałszywe Sekiryuuteie. Prawdopodobnie zauważyli tą walkę i przylecieli tutaj. Aži Dahāka wściekł się.

– NIE MIESZAJCIE SIĘ DO MOJEJ WALKI! – wrzasnął, po czym aktywował magiczny krąg, po czym w stronę Smoków Zła i Sekiryuutei poleciały najróżniejsze typy magii. – ……Cholera, nawet oni nie mogą zrozumieć esencji walki. Nigdy nie myślałem, że Grendel znów wejdzie nam w drogę!

W rzeczy samej, kiedy po raz pierwszy walczył z Aži Dahākiem, Grendel im przeszkodził, a ich walka dotarła tylko do połowy, zanim została pośpiesznie skończona. Wtedy Aži Dahāka wyglądał na zniesmaczonego, a Vali też o tym pamiętał. Aži Dahāka zapomniał nawet o Valim, a jego złość eksplodowała w stronę Grendela. Tym razem obaj byli tego samego zdania. Vali wysłał swoje wiwerny w stronę masowo produkowanych Smoków Zła i fałszywych Sekiryuuteiów. Wiwerny zbliżyły się do nich i wtedy uwolniły niebezpieczną aurę.

[Jad!!]

Rozległ się straszny dźwięk. Dookoła wiwern pojawiła się tak gęsta klątwa, że była widoczna gołym okiem. Chwilę później...masowo produkowane Smoki Zła wiły się w powietrzu z bólu, po czym zwymiotowały dużymi ilościami krwi i spadły na ziemię. Aži Dahāka bardzo to zainteresowało.

– Wszystkie Smoki Zła doświadczyły szalonego bólu? …Hę, więc to jest…!

– To co chciałeś zobaczyć, trucizna Albio…nie, trucizna Gwibera, Redukcja – powiedział Vali

Zdolnością Albiona jest możliwość „podziału” każdej rzeczy. „Podzielona” rzecz zostaje wtedy „wchłonięta”, jako jego własna. Potrafi też „odbić” moc przeciwnika. Do tego jest też „redukcja”. Albion, nie, Albion Gwiber powiedział:

[Moja trucizna potrafi zredukować wszystkie istoty, poza bytami nieorganicznymi. Tak długo jak jest żywą istota, jego krew, kości, narządy i dusza, mogą być wycinane po kawałku, więc w przypadku nadzwyczajnych istot, wszystko w ich ciałach może zostać „zredukowane”.]

Po tym jak masowo produkowane Smoki Zła zostały skażone trucizną stworzoną przez wiwerny, wszystko w ich ciałach zaczęło się „redukować”. Wskutek tego odniosły poważne obrażenia i padły na ziemię. To była trucizna, której nawet bogowie się obawiali.... Albion mówił dalej:

[Jedyną istotą na którą ta trucizna nie działa, jest Smok Walijski, Sekiryuutei Y Ddraig Goch.]

Ponieważ mówiono, że jest niezwyciężony i trujący, zawsze był sam. Ponieważ nikt nie chciał się do niego zbliżyć, nie miał rywali. Dokładnie rzecz biorąc, nawet bez używania trucizny, Albion był wszechpotężną istotą i niewielu było takich, którzy mogli się mu przeciwstawić. Jednak gdy spotkał Ddraiga, jego postawa uległa zmianie.

Był taki jeden potężny smok, a ja chciałem stać się od niego silniejszy. Chcę był równie mężny i nieustraszony co on

Albion chciał zostać potężnym smokiem bezpośrednio, a nie przez poleganie na truciźnie. Trucizna była dodatkowo bezużyteczna wobec Wielkiego Czerwonego oraz wciąż wiecznej Ophis. Jednak poza tą dwójka, trucizna była skuteczna nawet przeciw bogom. Albion był tego pewien. Pomimo tego rozwijał inne zdolności niż trucizna, takie jak Podział i Odbicie. Ostatecznie Albion skutecznie rozwinął nowe zdolności, bez polegania na Redukcji. Gdyby Albion nie spotkał Ddraiga, byłby smokiem, którego jedyną zdolnością była trująca Redukcja. Jednak właśnie dlatego, że Albion spotkał Ddraiga, który był odporny na truciznę, poprawił się, zmienił i przeniósł na następny poziom. Z Ddraigiem było tak samo. Właśnie dlatego że był godnym przeciwnikiem, zawsze dążył do osiągnięcia własnej siły. Dlatego obaj stali się znani jako Dwa Niebiańskie Smoki....

– Nie zamierzasz użyć tego na mnie? – zapytał Aži Dahāka Albiona.

[Powiedziałem ci już, że porzuciłem tą moc. Ddraig i ja polegamy na naszych pazurach, kłach, ambicjach i aurze; polegamy na naszej czystej mocy, aby walczyć i wzajemnie się wzmacniać! Skoro ja i Ddraig jesteśmy znani jako Dwa Niebiańskie Smoki, nie potrzebuję już trucizny!]

Vali roześmiał się.

– Racja, uważamy że nasza obecna moc wystarczy. Czyżby to tobie nie wystarczała twoja obecna moc, Aži Dahāka? – zapytał.

Pytanie wywołało salwę śmiechu u Aži Dahāka. To było bardziej jasne i zwięzłe niż słowa. Obaj znów zaczęli ze sobą walczyć w powietrzu! Magia Aži Dahāka okryło całe otoczenie, a aura, którą uwolniło światło Lucyfera Valiego, głęboko przeorało góry. Wygląda na to, że mocno ucierpiały na skutek walki między Lucyferem i Smokiem Zła. Wprawdzie moc Lucyfera Valiego była przytłaczająca,to magia Aži Dahāka była nieporównywalnie wysoka. Płomienie zakazanych technik rozeszły się po zbroi Valiego i jej część pękła. Niemniej Vali nie był jedynym, który otrzymał obrażenia. Strzelił demoniczną energią Lucyfera w stronę prawej głowy Aži Dahāka. Kiedy dzielący ich dystans się zmniejszył, Vali skierował demoniczną energię w swoją pięści i zasypał wrogów gradem ciosów. Brzuch Smoka Zła doznał serii powtarzalnych ciosów. Z jego ust wystrzelił gejzer krwi. Jednak jego wola walki nie zmniejszyła się. W ramach kontrataku kopnął Valiego, aby się od niego oddalić. Aby zadać mu więcej obrażeń, Vali.....

[Połowa Wymiaru!!]

Aktywował podział pola. Ponieważ Aži Dahāka był potężnie osłabiony, uklęknął na jedno kolano pod wpływem ciśnienia potężnego pola…ale dalej aktywował magiczny krąg, aby walczyć z Valim! Vali kontrolował wiwerny, z których wystrzeliła wielka ilość aury Lucyfera. Aži Dahāka wytrzymał jednak to wszystko; nie aktywował żadnego obronnego magicznego kręgu, ale zamiast tego użył do obrony magicznego atrybutu do kontrataku. Mimo że całe jego ciało było pokryte krwią, to Aži Dahāka nie przestawał atakować. Natychmiast użył magii leczniczej, aby zregenerować swoją głowę i uleczyć resztę swojego ciała. Magia lecząca…było bardzo niewielu ludzi, którzy potrafili jej używać, a do tego była to najwyższej klasy magia. Zwłaszcza jeśli była używana do odtwarzania utraconych części ciała, więc jeśli ktoś nie posiadał nienormalnej ilości magicznej mocy i używał zakazanych technik, to było to absolutnie niemożliwe. Innymi słowy Aži Dahāka używał obu naraz. Oczywiście łączyło się to z dużym ryzykiem. Moc regenerowania części ciała powinna wymagać pewnej ofiary. Żywotności, albo... Jednak skoro mówimy o tak potężnym Smoku Zła, to coś takiego jak żywotność nie ma sensu. Korzystając z mocy Lucyfera, chociaż Vali czuł, że jego żywotność się wyczerpuje, nie wahał się i swobodnie użył pełni mocy Maou do ataku na Aži Dahāka. Ponieważ Smok Zła musiał się bronić przed tak intensywnymi atakami, albo po prostu sam za mocno atakował, jego magiczna energia zaczęła się gwałtownie wyczerpywać. Nawet jeśli posiadał to z czego słynął, czyli nieograniczone rezerwy magicznej energii, to zostały one zmniejszone przez moc nowego pokolenia Maou Lucyfera....

W końcu Aži Dahāka nie miał już dość magicznej energii, aby użyć magii leczącej.... Jego prawa i lewa głowa, które już kilka razy zostały oderwane, nie odtwarzały się więcej. W jego skrzydłach też było pełno dziur. Klęcząc na jednym kolanie, oddychał ciężko i mozolnie. …Vali też był wykończony, a jego zbroja już się nie naprawiała. Jego wróg był tak trudnym przeciwnikiem, że nie mógł już odtworzyć swojej zbroi.

– To jeszcze nie koniec!

Aži Dahāka przeleciał szybko nad Valim i wykorzystał swoją ostatnią głowę, aby go ugryźć. Skoro nie mógł używać magii, to skorzystał ze swojego ciała! Ta wola walki zaskoczyła nawet Valiego. Próbował tego uniknąć, ale ta postać zużyła duże ilości jego wytrzymałości, więc był za wolny i nie mógł uniknąć ataku. Aži Dahāka zacisnął na nim zęby. Ostre kły przebiły zbroję i bezlitośnie zagłębiły się w jego ciele. W głowie błysnęła mu myśl o śmierci. To był ostatni ruch jego przeciwnika, mający zapewnić mu zwycięstwo. W tej chwili w jego głowie pojawiły się twarze matki i rodzeństwa.

Nie mogę przegrać. Nie mogę sobie pozwolić na porażkę! Ponieważ przysiągłem, że będę ich chronić!

Vali zwiększył swoją moc i przeznaczył wszystko na ostateczny atak! Rozpostarł swoje czarne skrzydła Lucyfera. Jego napierśnik rozsunął się i ze środka wyłoniła się lufa działa gotowego do strzału. Oooo…wydawało cichy odgłos ładowania, gdy zbierała się w nim aura. Aby powstrzymać Aži Dahāka przed ucieczką, Vali złapał go mocno. Kły zagłębiły się jeszcze mocniej w jego ciało, wywołując ból… Ale mimo tego dalej koncentrował swoją aurę w lufie działa.

– To koniec – powiedział Vali do Smoka Zła po tym, jak zebrał ogromną ilość demonicznej energii.

[[[LLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLLucyfer!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]]]

Rozległ się donośny głos!

[[[Niszczyciel Szatana Lucyfera!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!]]]

Masywny ostrzał srebrnobiałej i kruczoczarnej aury został uwolniony z działa na jego brzuchu....

Gdy atak Valiego się skończył, góry i ziemia były rozerwane i zostawiły pośrodku dużą rozpadlinę. Ostrzał aury przeszedł kilka kilometrów, nie, właściwie to sięgnął aż po horyzont. Ścieżka którą podążyła aura, była pokryta resztkami kruczoczarnej energii Lucyfera i całkowicie wyjałowiała. Pomimo tego wszystkiego Aži Dahāka wciąż żył. Nie, był na skraju śmierci i wydawał z siebie ostatni oddech. Została mu jednak tylko jedna głowa. Vali ruszył w jego stronę. Nawet umierając, legendarny Smok Zła wciąż uśmiechał się lekceważąco.

– …Nie uważasz że to była wspaniała walka? …Nie martw się, jestem Smokiem Zła i to niesamowicie wytrzymałym… – powiedział, kiedy jego głowa zaczęła się rozpadać. – Za jakiś czas znów zostanę wskrzeszony…poczekaj tylko dwa, albo trzy tysiące lat…Zdecydowanie wrócę do życia i znów cię znajdę…

Rozpad się nie zatrzymał, a jego głowa była pełna dziur, aż w końcu….

– …Stoczmy znów ze sobą kiedyś walkę, Lucyferze....

Wraz z tymi słowami, ciało legendarnego Smoka Zła, Diabolicznego Tysięcznego Smoka, Aži Dahāka, zniknęło. …Ale nawet jeśli ocalał kawałek jego duszy, to mógł pozostać na tym świecie. Z pewnością nadejdzie dzień, gdy stoczy walkę ze swoim wartościowym wrogiem, jako złym duchem i Smokiem Zła... Naprawdę był potężnym wrogiem. Groźnym Smokiem Zła. To był pierwszy raz, gdy Vali czuł tak głębokie emocje z powodu swojego zwycięstwa. A to dlatego, że mógł przegrać w tej bitwie, nawet mimo użycia Maouifikacji.

– …Tak, naprawdę będę tego wyczekiwał, mój wartościowy wrogu.

Pojedynek na śmierć i życie nareszcie się skończył.

Część 5

Vali powrócił na pole bitwy, gdzie walczyli jego towarzysze. Spojrzał na to miejsce z nieba. Zewsząd wyrastały masywne czarne ostrza, a wszystko było zamrożone. Zatrzymany Trihexa wciąż był nietknięty, ale dalej tkwił w bezruchu. Jego kompani wciąż walczyli z masowo produkowanymi Smokami Zła i fałszywymi Sekiryuuteiami… Ale pewne zjawisko nie wystąpiło. Pierwotnie Smoki Zła i fałszywi Sekiryuuteie, którzy zostali wyeliminowani, byli wskrzeszani do początkowej liczby. Ale jeśli się nie mylił, to teraz nie miało to już miejsca.

– …Smoki Zła i fałszywi Sekiryuuteie…nie wracają już do życia? – mruknął Vali do siebie samego.

– Tak, chwilę temu zgłoszono nam, że Gasperowi i Valerie się udało. Teraz Smoki Zła, które atakowały różne terytoria, zostaną pokonane – odpowiedział mu ktoś, stojący za jego plecami

Okazało się że to Azazel, który w pewnym momencie niepostrzeżenie dołączył do walki.

– Azazel…

Nagle Vali przypomniał sobie iluzję, którą pokazał mu Aži Dahāka.

……Ojciec…hę.

Vali pokręcił głową. …Jednak zrozumiałym było, że teraz będzie już tak myślał. Widząc nową postać Valiego, Azazel był równie zaskoczony, co szczęśliwy.

– Więc to jest wygląd, który wybrałeś, hę. To naprawdę niesamowite. Najwyraźniej jest w tobie więcej Lucyfera, niż w Rizevimie.

Hmm.

…Zastawiam się dlaczego?

Kiedy Azazel powiedział „więcej Lucyfera”, czuł się trochę zawstydzony, ale też szczęśliwy.

– Aži Dahāka też mi to powiedział – odparł Vali.

Kiedy Azazel to usłyszał, parsknął śmiechem.

– Ha ha ha, Rizevim pewnie byłby wściekły. Do tego nie ma już chyba nikogo takiego jak on!

Nagle nadleciał Bikou na swojej chmurce.

– Hej Vali, były Naczelniku! Wow, znów zwiększyłeś swoją moc!

Widząc zmianę swojego przywódcy, był tak szczęśliwy, że jego oczy prawie wyskoczyły. Nagle zaczął się śmiać. Widząc drużynę swoją i Slash Doga, ruszyli w jej stronę. Vali, Bikou i Azazel pojawili się tam razem. Obie drużyny pozdrowiły z radością Valiego. Kuroka uśmiechnęła się.

– No no, skorzystałeś z pełni mocy do walki? – zapytała.

– Tak, walczyłem z pełnią mocy, tak jak powiedziałaś. Ale Trihexa znów się zacznie ruszać, prawda? Nie wygląda mi to jeszcze na koniec – odparł Vali.

Tak, poczucie zagrożenia wciąż pozostało. Dalej czuł dziwne ciśnienie od Trihexa, mimo że był unieruchomiony. Nie tylko Azazel, ale też reszta ludzi spojrzała na niego ostrożnym wzrokiem.

– Jeśli wszystko skończy się w ten sposób, to Bestia Apokalipsy naprawdę będzie zbyt miła. To nieistotne, obmyślę środek zaradczy, kiedy nadejdzie czas. Póki co pozbądźcie się tych wszystkich Smoków Zła i fałszywych Sekiryuuteiów z okolicy. Możecie to zrobić? – powiedział do wszystkich Azazel.

Wszyscy zgodnie odparli „Tak!”. Kiedy bitwa została wznowiona, Valiego zaniepokoiła postawa Azazela.

Absolutna determinacja.

To było wszystko, co mógł wyczuć. Był jedynym spośród obecnych tu ludzi, który mógł to zrozumieć. Wprawdzie spędzili razem więcej czasu, niż dziesięć lat…ale był w stanie wyczytać coś takiego z twarzy Azazela. W naturalny sposób zauważał mimikę jego twarzy, gdy z nim przebywał. Nigdy jednak nie rozumiał, co chciał zrobić. Nie był w stanie w pełni zrozumieć geniusza, który kochał psoty.

Ale...

Czuł, kiedy Azazel zamierzał coś zrobić. Więc teraz także wyczuwał, że były Naczelnik „Jest zadowolony z przygotowania czegoś”......


Odnośniki tłumacza

[1]W mitologii greckiej Lelaps był psem myśliwskim, darem Zeusa dla księżniczki Europy, przed którym nie mogło umknąć żadne zwierze.

[2]Lucifer w łacińskiej liturgii jest nazwą gwiazdy porannej.




Przejdź do Determinacja Powróć do Tom 21 Przejdź do Ostatki
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=Żywot:_Jutrzenka_Porannej_Gwiazdy_Lucyfera_%7EPojedynek&oldid=14055