Żywot 2:Smok do Smoka ciągnie

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Smok do Smoka ciągnie

Część 1

Następnego dnia, po tym jak już skończyłem moją pracę, złożyłem wizytę w instytucie naukowym Ajuki-sama, i za pomocą przyrządów komunikacyjnych nawiązałem łączność z Azazelem-sensei, który dalej przebywał w odizolowanej przestrzeni. Ostatniej nocy.... Skończyło się na tym, że zostałem z Asią, Xenovią, Irina, Ravel, Rias oraz Akeno; i nasza siódemka spała razem w jednym łóżku. …I tak jak ostatnio zostałem z niego wykopany przez Xenovię, po czym obudziłem się na zimnej podłodze. Ponieważ był to pierwszy raz od dłuższego czasu, gdy mieliśmy okazję ze sobą porozmawiać, opowiedziałem im o wszystkim, co się ostatnio wydarzyło.

– Tak mniej więcej przebiegały dotychczasowe rozgrywki i póki co, jestem na zwycięskiej drodze.

Wielki ekran pokazał Sirzechsa-sama, który przemówił radosnym głosem po tym, jak usłyszał mój raport:

– Gratuluję! Cieszę się, że Rias też nieźle się powodzi w turnieju! Dzięki temu będę mógł walczyć z Trihexą z całym spokojem ducha!

Po tych słowach posłał gdzieś potężny pocisk energii. …Trihexa ciągle nie został pokonany, mimo że otrzymał tak potężny atak, co po raz kolejny uświadomiło mi, jak bardzo potężny był ten potwór. Nagle na ekranie pojawiła się Lewiatan-sama.

– Powiedz mi lepiej co u Sony-chan! W przeciwnym razie dam się pożreć temu potworowi! – zażądała.

Gdy zamilkła, rzuciła gdzieś olbrzymią bryłą lodu…. Oczywiście nie potrafiłem sobie wyobrazić, że Lewiatan-sama miałaby zostać pożarta. Stojący obok niej Azazel-sensei westchnął.

– Doprawdy, dlaczego musicie być tacy kłopotliwi…

Nic nie potrafiłem na to poradzić, że uśmiechnąłem się smutno. Azazel-sensei spojrzał na moją twarz i najwyraźniej coś zauważył.

– Jesteś zakłopotany, Ise. Czy to z powodu turnieju? A może jeszcze się nie przyzwyczaiłeś do bycie Królem?

Hm.… Tego się można było spodziewać po Senseiu. Czytał mi w myślach, jak w otwartej książce.

– …Z obu powodów – odparłem.

– Rozumiem – potwierdził Sensei, po czym zadał mi pytanie. – Powiedz, Ise, czy kiedykolwiek cieszyłeś się walką, od kiedy zostałeś diabłem?

….

…….

…Nie potrafiłem odpowiedzieć na to pytanie od razu. Mówiąc dokładniej, ponieważ prawie nigdy się nad tym nie zastanawiałem, na chwilę zamilkłem. …Cieszyłem się…walką…? …Bywało, że byłem bardzo podekscytowany podczas bitew. Doświadczyłem też radości zwycięstwa, która wystarczyła, aby wpłynąć na moje życie. Ale tego typu zwycięstwa były rzadkie, gdyż dotąd musiałem walczyć pod wpływem presji „Muszę zwyciężyć”. Ostatecznie większość bitew miała miejsce wtedy, gdy ja i moi towarzysze przechodziliśmy kryzys, gdyż przeciwnicy chcieli zniszczyć nasze codzienne życie. Wierzyłem że Vali był kimś, kto cieszył się z walki. Mój rywal był tego typu osobą.

– …Nie sądzę. Za każdym razem gdy walczyłem nie czułem radości, gdyż odnosiłem wrażenie, że moi przeciwnicy są silniejsi ode mnie i musiałem dać z siebie wszystko, aby przeżyć. Jednak kiedy byłem podwładnym Rias, chęć walki dla niej, aby mogła zwyciężyć, uczyniła mnie silniejszym.

Po wysłuchaniu mojej szczerej odpowiedzi, Sensei przytaknął z pewnością i przemówił:

– Wiesz jednak że turniej, w którym obecnie bierzesz udział, nie jest typem poważnej walki, ale zwykłym sportem. Nawet jeśli twój przeciwnik jest od ciebie znacznie silniejszy, to dalej jest to zwykła gra. Nawet jeśli nazywa się Królewską Grą, to dalej jest ważna dla diabłów, albo raczej dla ludzi w Zaświatach. Ponieważ jesteś już wysokoklasowym diabłem, to nie tylko nie będziesz mógł ich zignorować, ale w przyszłości będziesz w nich musiał oficjalnie uczestniczyć.

W rzeczy samej, uczestnictwo w profesjonalnych Królewskich Grach, pierwotnie było dla mnie nieosiągalne, ale już tak nie jest, skoro zostałem wysokoklasowym diabłem. To już nie było nieosiągalne marzenie.

– Sądzę że powiedziałem to już wcześniej. Nie ma znaczenia czy się bawisz, czy martwisz. Bez względu na to, czy to miłość, szkolne, czy codzienne życie, to tak długo jak ich doświadczasz, ilość twoich kłopotów wzrośnie. Królewska Gra oraz turniej, rządzą się tymi samymi zasadami – dodał Sensei, po czym wskazał swoją głowę. – Ciała diabłów nie starzeją się, ale niestety, nie dotyczy to ich umysłu. Nawet jeśli jesteś wskrzeszonym diabłem, to wiesz że nie da się zachować ducha młodości na zawsze? Więc powinieneś się martwić i cieszyć swoją młodością, póki dalej jesteś młody. Tego rzeczy można doświadczyć tylko wtedy, kiedy jest się młodym. Teraz tak pewnie nie uważasz, ale gdy będziesz starszy, zauważysz że te gorzkie doświadczenia młodości są bezcenne.

Hmm. …Rzeczy których można doświadczyć tylko wtedy, gdy jest się młodym, hę. Będę żył dziesiątki tysięcy lat, czyli życie diabła jest prawie wieczne, więc co właściwie można uważać za młodość? Żyłem zaledwie osiemnaście lat, więc było to coś, czego nie mogłem sobie wyobrazić. Ale liceum to bez wątpienia najbardziej młodzieńczy okres. Tak więc wszystkie doświadczenia i uczucia, których dotąd doznałem, będą dla mnie w przyszłości bardzo cennymi wspomnieniami. Tak więc co za dziesięć tysięcy lat przypomnę sobie o moich szkolnych dniach w liceum? Być może po jakimś czasie zapomnę…. Było to jednak zbyt nieziemskie, aby sobie to teraz wyobrażać, więc po prostu się uśmiechnąłem. Nagle na ekranie pojawił się Michał-san, który uśmiechnął się i przemówił:

– Ach, jeśli dobrze pamiętam to było to Migoczące Ostrze Mrocznego Błysku, prawda? Ach, to przywraca wspomnienia. Wtedy nawet twoje oczy iskrzyły. Zawsze przybierałeś dziwne pozy, gdy opierałeś się o mur i mruczałeś jakieś dziwne rzeczy pod nosem.

Najwyraźniej Azazela-sensei zirytowały te słowa, gdyż stanął naprzeciwko Michała-san.

– Zamknij się, Michał! Dlaczego musisz zawsze o tym wspominać!? Masz taką ubogą osobowość!

Lewiatan-sama zignorowała jednak tą dwójkę i zaczęła opowiadać o swoich własnych wspomnieniach:

– To prawda. Oto czym jest młodość! Przypominam sobie, jak Sirzechs-chan i Grayfia-chan byli wrogami stojącymi po przeciwnych stronach barykady, a ich miłość zaczęła się rodzić w bólach… To było takie poruszające.

Kiedy Sirzechs-sama (w formie zniszczenia) zobaczył że Lewiatan-sama zachowuje się w taki sposób, podrapał się po czole.

– Ha ha ha, cóż korzystałem wtedy z każdej okazji, aby się z nią potajemnie spotkać i w kółko myślałem tylko o niej – powiedział nieśmiało.

…Zawsze rozmawiali tak spokojnie, że w ogóle nie wyglądali, jakby walczyli. Jednak w innych częściach ekranu pojawiały się eksplozje, a potężne ataki latały we wszystkie strony! Azazel-sensei uspokoił oddech i podsumował całą sytuację:

– Krótko mówiąc takie sytuacje też istnieją i obawiam się, że nadszedł już czas. Ise, w takim razie powinieneś znaleźć kogoś, z kim normalnie nie rozmawiasz i przedyskutować to z nimi. Może da ci nowy punkt widzenia? Jednakże może ci to przysporzyć większych problemów.

…Kogoś, z kim normalnie nie rozmawiam? Hmm, kto to mógłby być? …Nowy punkt widzenia, hę. Byłem zaniepokojony słowami Senseia, więc pomyślałem że od razu skorzystam z jego rady.

Część 2

Następnego dnia udało się do sąsiedniej prefektury, aby powędkować. Nie byłem jednak sam, gdyż zaprosiłem dwójkę ludzi.

– Nigdy bym się nie spodziewał, że zaprosisz mnie na ryby – osobą która mówiła te słowa, był Vali.

Zgadza się, on był pierwszym z tej dwójki.

– Tak się złożyło. W końcu Kiba i Sairaorg-san będą mieli wkrótce swoje mecze, więc nie chcę im przeszkadzać – powiedziałem, kręcąc kołowrotkiem.

Kiba..... Drużyna Rias miała dzisiaj swój mecz, a mecze między Sairaorgiem-san i Cao Cao, oraz pomiędzy mną i Duliem szybko się zbliżały. Dlatego tym razem zaprosiłem tych, a nie innych gości, na wspólne wędkowanie. Drugą z zaproszonych przeze mnie osób był.... Gość który siedział z wędką po mojej prawej stronie.....

– …Mimo to ta grupa jest zbyt niesamowita, Hyoudou…. Dwa Niebiańskie Smoki i jeszcze ja.

To był Saji! Przypadkowo przyszedł po coś do mojego domu, więc zmusiłem go, aby do nas dołączył.

– Zamierzam powędkować, więc porozmawiajmy sobie – powiedziałem.

Tak więc skończyło się na tym, że udało mi się go tutaj ściągnąć. Sądząc po jego minie, wydawał się był zakłopotany obecnością Valiego. W końcu to był pierwszy raz, gdy spotkaliśmy się w trójkę.

– Ha ha ha, przecież nie masz nic przeciwko Valiemu, prawda Saji? – zapytałem.

Saji spojrzał na Valiego.

– Tego nie mogę powiedzieć…po prostu nie wiem, jak się z nim dogadywać…mruczy mruczy…

Saji zaczął coś mamrotać pod nosem.

– Skoro jesteś jednym z Pięciu Wielkich Smoczych Królów, to nie powinieneś się niczym przejmować, prawda Saji Genshirou? – powiedział Vali po tym, jak zdjął rybę z haczyka.

– Ara, wiesz jak mam na imię?

– Od samego początku.

– Od początku, hę…

Gdy siedziałem pomiędzy Valim i Sajim, czułem od nich unikalne ciśnienie. Saji westchnął.

– Przyszedłem, aby rzucić wyzwanie Hyoudou, ale nie spodziewałem się, ze zostanę zaproszony na ryby. Do tego jest tutaj Hakuryuukou, co jest doprawdy zaskakujące! – oznajmił.

Cóż, nie mów takich rzeczy. Kto mógł się spodziewać że przyjdziesz właśnie wtedy, gdy zamierzałem zaprosić na wspólne wędkowanie Valiego? To była rzadka okazja, więc ściągnąłem cię tutaj, abyśmy mogli wybrać się razem. Wędkowaliśmy w trójkę w ciszy… Jednak pomiędzy mną i Sajim panowała dziwna atmosfera. To dlatego że Saji przyszedł aby rzucić mi wyzwanie. Vali to zauważył i uśmiechnął się.

– Tak przy okazji, o dalszych meczach też już zdecydowano. Najwyraźniej Hyoudou Issei rozegra mecz z Parostwem Sitri. Będzie to miało miejsce po meczu z Duliem Gesualdo, prawda?

Dokładnie, mój mecz z Parostwem Sitri miał mieć się rozegrać po starciu z Duliem! To była kolejna ważna walka, którą miałem odbyć. Zawsze chciałem zmyć z siebie ubiegłoroczny żal, dlatego szukałem okazji do ponownego rzucenia wyzwania Parostwu Sitri. Teraz, dzięki turniejowi, nareszcie mogłem to osiągnąć. Nie potrafiłem sobie wyobrazić, że odbędę rewanż z Soną-senpai, oraz Sajim. Szansa na zemstę pojawiła się naprawdę szybko…! Wprawdzie Parostwo Gremory odniosło zwycięstwo w tym meczu, ale dla mnie było pełne żalu i rozczarowania. W końcu z sukcesem użyłem mojego Boskiego Daru, ale wyeliminowano mnie z walki. W meczu przeciwko Riserowi, zabrakło mi siły i chciałem się pozbyć żalu, który wtedy się we mnie zagnieździł…ale w ostateczności.... Zostałem pokonany przez Sonę-senpai i Sajiego. Byłem więc bardzo wdzięczny za ten mecz. Być może była to ostatnia szansa, aby się im odpłacić. Jak mógłbym przegapić mecz, który może który jest dla mnie okazją do zemsty!? Słowa Valiego napełniły mnie i Sajiego dziwnym napięciem.

– Tak, ten mecz odbędzie się po walce z Duliem.

Saji także był pełen chęci do walki, ale nagle uśmiechnął się gorzko.

– Byłem bardzo zmotywowany, gdy poszedłem do twojego domu. Gdy głośno i zdecydowanie oznajmiłem „Nie przegram z tobą!”, ty powiedziałeś tylko „Może pójdziemy na ryby?”. …Cała moja pewność siebie została zdruzgotana i nie wiedziałem co powiedzieć…

…Nie martw się tym tak bardzo. Po prostu pojawiłeś się wtedy, gdy zamierzałem iść na ryby.

– Cóż, prawda jest taka, że twoje wyzwanie mnie rozpaliło. Ale cóż, tamto to tamto, a to jest to; Cóż, planowałem już coś takiego z Vakim, więc ciebie też zaprosiłem.

Kiedy Vali to usłyszał, rozluźnił się.

– Rozumiem, dlatego powiedziałem „W porządku, chodźmy.” i przyszedłem tutaj razem z wami.

Racja, jesteś taki wyrozumiały, Saji. Spojrzałem mu w twarz i oznajmiłem to samo co wcześniej:

– Nie ważne co się wydarzy, tym razem zdecydowanie cię pokonam.

Saji natychmiast wstał z miejsca.

– Nie, ja będę osobą która wygra! Nigdy nie uważałem zeszłorocznego meczu za zwycięstwo nad tobą. Więc tym razem zarzucimy was całą naszą mocą, którą dysponujemy i pokonamy was! Nie ważne co się wydarzy podczas meczu, wierzę w moją panią, zdolności Sony-kaichou! – odpowiedział.

– Ciągle nazywasz ją „Kaichou”? – zapytałem.

Po tym jak Xenovia została nową przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego, Saji ciągle zwracał się „Kaichou” do Sony-senpai.

– Długo o tym myślałem, ale „Kaichou” jest dla mnie specjalna, a w moim sercu jest miejsce tylko dla jednej takiej. Dlatego nazywam ją „Kaichou”. Będę tak przynajmniej mówił, dopóki nie skończę szkoły. Oczywiście to nie znaczy, że nie uważam za przewodniczącą Xenovi, jasne? Xenovia także jest wspaniałą przewodniczącą i będę ją wspierał. Jednak moją panią jest Sona-kaichou – powiedział nieśmiało Saji, drapiąc się po policzku.

– Tak długo jak jesteś szczęśliwy, musisz się się dogadywać z Xenovią. W końcu jest moją podwładną.

– Oczywiście, dam z siebie wszystko, aby ją wspierać. Ale kiedy nadejdzie czas meczu, wygram.

– Niemożliwe, to ja wygram.

Vali pokiwał głową.

– Hmph, a i tak to ja będę tym, który pokona was obu – oznajmił.

Ooch, te słowa naprawdę do niego pasowały. Jednak naprawdę nie wiedziałem, czy tylko sobie żartował, czy też mówił poważnie. Ostatnio coraz częściej miałem okazję, aby z nim pogadać i za każdym razem trudno było dostrzec jego prawdziwe intencje. Nawiasem mówiąc, różnice pomiędzy naszymi trzema drużynami były takie, że moja drużyna wygrywała raz po raz, Vali nie został pokonany przez potężniejszych przeciwników, a Drużyna Sitri przegrała jeden mecz z istotami boskiej klasy, ale poza tym byli niepokonani. Moi towarzysze także wypadli dość dobrze podczas turnieju.

– Cóż, dlaczego więc zaprosiłeś mnie na ryby? – zapytał nagle Vali.

Zainspirowały mnie słowa Senseia, które ostatnio usłyszałem, więc zadałem je Valiemu, temu walczącemu maniakowi, aby poznać jego uczucia. On jednak odmówił.

– Jaki jest sens wszystkiego, co teraz mówię? – oznajmił i zaraz kontynuował. – To prawda że nie cieszysz się walką, ale podczas walki z Sairaorgiem Baelem, powinieneś czuć spełnienie.

Ten mecz przeciwko Sairaorgowi-san huh. W jego trakcie nauczyłem się wielu rzeczy i równie wiele zyskałem. To był pierwszy raz, kiedy czułem takie spełnienie z powodu zwycięstwa. Do tego był to pierwszy raz, gdy skorzystałem z mojej szkarłatnej zbroi.

– Cóż, to była bijatyka na całego, więc to uczucie było usprawiedliwione. Podczas tego meczu wiele się nauczyłem.

Ale gdyby mnie zapytano, czy lubię walczyć, czy też nie…to trudno byłoby mi na to odpowiedzieć. Gdy obserwowałem, jak moi towarzysze byli wyeliminowywani z walki, byłem pełen żalu i frustracji. Walczyłem z moim życiem na szali i przekonaniem, że „Zwyciężę dla Rias”.

„Och, podobało mi się to” takie lekkomyślne stwierdzenie nie pasowało do tego meczu.

– Rozmawiałeś więc o tym z Sairaorgiem Baelem?

– …Jeszcze nie. Jednak do mojego meczu z Duliem jest jeszcze trochę czasu, więc zamierzam się z nim spotkać. W końcu jego też chcę dopingować.

Zdecydowałem z kim się spotkam następnym razem. Porozmawiam z Sairaorgiem-san przed meczem.

– Czas twojego meczu niedługo nadejdzie. Hmph, myślę że widzom bardzo się spodoba – powiedział Vali.

– …Mistrz Sairaorg zdecydowanie zwycięży – powiedział Saji z poważnym wyrazem twarzy.

Saji, podobnie jak ja, darzył Sairaorga-san wielkim szacunkiem.

– Tak, też tak myślę.

– Zastanawiam się, ile badań na temat Sairaorga Baela przeprowadził Cao Cao, ale skoro mówimy o nim, to jeśli Lwi Król wymierzy mu cios w odpowiednie miejsce, to wtedy natychmiast rozerwie go na strzępy. Więc w takim razie..... – dodał Vali.

– Jak zamierza to przetrwać… O to chciałeś zapytać, prawda? …Ale on też będzie używał swojej mocy, aby znaleźć dziurę w obronie swojego przeciwnika – oznajmiłem.

Kiedy Vali to usłyszał, uśmiechnął się smutno.

– W końcu wy dwaj i ja będziemy na jego łasce – powiedział.

Przeciwnik Sairaorga-san, był posiadaczem jednego z najpotężniejszych Longinusów, z którym ja i Vali musieliśmy się zmagać. …Święta włócznia potrafi zadać poważne obrażenia diabłom i nawet Sairaorg-san nie będzie w stanie tego wytrzymać…. Jednakże, jeśli Cao Cao otrzyma bezpośredni cios od Sairaorga-san, to wtedy natychmiast padnie. Innymi słowy ta walka może zostać wygrana przez jeden, potężny cios. Myślę że ten mecz będzie pełen napięcia.

– …Jeśli chodzi o to „cieszenie się walkami”, o które zapytał właśnie Hyoudou, to wprawdzie nieco to skomplikowane, ale myślę tak samo jak on. Obaj jesteśmy Pionami, a także obaj walczyliśmy po to, aby nasze panie mogły zwyciężyć, dla dobra naszych towarzyszy oraz dla naszego własnego awansu. Czy to nie dla tego tyle z siebie dajemy podczas meczów? Aby doświadczyć owoców swojej ciężkiej pracy, oraz zmierzyć się z trudnym meczem. Podczas walki nie ma po prostu czasu na zastanawianie się nad tym, co lubimy. Jeśli przegram, to wtedy nie mogę spojrzeć w twarz moim towarzyszom i pani. Mogę nawet pomyśleć o śmierci. Z bitwami przeciwko terrorystom jest tak samo. Aby przeżyć, musimy walczyć z całą determinacją – powiedział nagle Saji, gdy myślałem o Sairaorgu-san.

…W rzeczy samej, było tak jak mówił Saji. Obaj byliśmy Pionami, braliśmy udział w Królewskich Grach młodych diabłów, a także walczyliśmy z terrorystami. W miarę jak sytuacja ulegała zmianom, trzeba było włożyć wiele wysiłku, aby za wszystkim nadążyć… I nie było żadnych wspomnień o radości z walki.

– Ale gdybym miał odpowiedzieć, czy była bitwa która przyniosła mi radość, to wskazałbym bitwę przeciwko Parostwu Gremory, sprzed roku. Otrzymałem bardzo dobrą ocenę i zostałem doceniony przez kogoś o wysokim statusie. Sona-kaichou też była szczęśliwa, że aż dla mnie płakała. Byłem dumny i szczęśliwy. Prościej mówiąc, był to dla mnie ważny i pamiętliwy mecz – dodał Saji.

…Rozumiem, ważna bitwa, hę. Gdybym miał wskazać coś podobnego, to byłaby to bitwa z Sairaorgiem-san. Czuję że ten mecz był bardzo ważny… Mogłem go uznać za „przynoszącą radość walkę”. Jednak moje pojęcie „zabawnej bitwy” było inne niż w przypadku Sajiego…. Jeśli dalej tak będzie, to jeszcze bardziej zdezorientuję się w moich wątpliwościach… Początkowo myślałem, że nie można cieszyć się z walki. Chciałem dalej wypytywać Valiego, ale nagle... Ktoś się nam wtrącił do rozmowy. Zobaczyłem bowiem dwóch mężczyzn. Jeden z nich miał około dwudziesty lat, był szczupły i wyglądał jakby pochodził z Europy północnej. Był ubrany w dopasowany, biały strój. Miał biało-złote włosy oraz złote oczy i nosił brodę. Z pewnością był przystojny, ale rozsiewał jakąś niepoważną aurę. Drugi mężczyzna miał kręcone, czarne włosy i przystojną twarz. Jego oczy były pomarańczowe oczy i miał ba sobie dużą szatę…to się chyba nazywa chiton, prawda? Starożytni Grecy nosili takie stroje. …W ogóle nie zauważyłem, kiedy się do nas zbliżyli… Z pewnością emanowali boską aurą! Już wcześniej ich widziałem. Ale ich nagłe pojawienie się zaskoczyło mnie! W końcu ci dwaj pojawiali się w relacjach z turniejów i powiązanych z nimi programach! Vali westchnął, gdy zobaczył mężczyznę o biało-złotych włosach.

– …Witaj Widarze, co cię tutaj sprowadza? – zapytał.

Mężczyzna nazwany Widarem wybuchnął śmiechem, gdy usłyszał pytanie Valiego.

– Hejże, czy tak należy zwracać się do swojego starszego brata? Doprawdy, w ogóle nie jesteś uroczy. Ale może to dlatego ojciec cię tak polubił – odpowiedział.

Ten gość to Widar, nowy szef bogów z mitologii nordyckiej! Syn tego starucha, Odyna! Widar-san pozdrowił mnie i Sajiego:

– Jestem Widar, syn Odyna z Asów. Wydarzyło się wiele rzeczy i od teraz będę szefem bogów z Północy. Chociaż już pewnie o tym wiecie.

Vali został adoptowany przez tego starucha i dla tego Widar-san był przyrodnim bratem Valiego. Teraz pozdrowił nas gość okręconych włosach:

– Witajcie, jestem Apollo. Na czas nieobecności Zeusa będę przewodził olimpijskim bogom.

Apollo, nowy przywódca bogów z Olimpu! O nim też słyszałem… Nigdy bym się jednak nie spodziewał, że te dwa niesamowite VIP-y pojawią się nagle przed nami, więc ja i Saji nic nie mogliśmy na to poradzić, że panikowaliśmy! Nawet głos Sajiego się trząsł.

– …Ach rany, Widar! Apollo! Czyż to nie są dwaj główni bogowie, opisywani w legendach…!?

Ja i Saji trzęśliśmy się na widok tej dwójki, podczas gdy Vali nam ich przedstawił:

– Widar jest nordyckim bogiem i jedyną istotą, której boi się Fenrir. Apollo zaś jest bogiem światła, a także patronem sztuki. Niezależnie od tego, obaj zostali wyznaczeni na nowych szefów bogów.

Widar-san wybuchnął śmiechem, gdy usłyszał słowa Valiego.

– To doprawdy rzadkość, aby zostać tak pochwalonym przez Hakuryuukou, być może jutro zacznie nawet padać śnieg? Naszych ojców, Zeusa i Odyna, nie będzie przez dłuższy czas. Najwyraźniej myśleli jednak o przejściu na emeryturę. Kiedy nadejdzie odpowiedni czas, przekażą nam władzę – oznajmił, po czym kontynuował. – Chociaż myślę że mój brat, Thor, lepiej by pasował do tej roli… Jednak on taż bierze udział w tej wiecznej bitwie z Trihexą…. Ja byłem po prostu następny w kolejce.

Vali zrobił krok naprzód.

– Cóż, po co tutaj dzisiaj przyszliście? – zapytał Widara-san.

Widar-san zbliżył się do Valiego i przytulił go mocno. Na twarzy Valiego pojawiło się obrzydzenie….

– Nie bądź taki chłodny, Vali. Przyszedłem spotkać się z moim przyrodnim bratem i słynnym Oppai Smokiem-kun. Do tego jest tutaj Smoczy Król-kun.

Apollo-san skinął głową.

– Skoro jesteście Dwoma Niebiańskimi Smokami, to przypuszczam że od tej pory odbędziecie wiele podobnych spotkań, a dla nas to także dobra okazja, aby spotkać rywali.

Widar-san odsunął się od Valiego i poprawił kołnierz swojego stroju.

– Wiecie że my też bierzemy udział w turnieju? – zapytał.

To dzięki temu znam tych dwóch. Już wcześniej sprawdziłem wszystkie istoty boskiej klasy, które brały udział w rozgrywkach. Byli bardzo sławnymi uczestnikami. Pierwotnie myślałem, że spotkam się z nimi podczas turnieju…ale nagle pojawili się przede mną! To naprawdę mnie zaskoczyło.

– Oczywiście, wszyscy chyba o tym wiedzą. Jednak fakt, że szefowie Asów i olimpijskich bogów są w jednej drużynie, jest nieco kłopotliwy – odpowiedział Vali.

Drużyna, w skład której wchodzili dwaj szefowie dwóch różnych mitologii, mogła być problemem. Normalnie każdy troszczy się o swoją własną mitologię. Skoro już przy tym jesteśmy, to ten turniej warto było oglądać dla samych walk bogów z innych mitologii! Innym problemem było to, że Widar-san i Apollo-san należeli do jednej drużyny. Kiedy usłyszałem o tym pierwszy raz, pomyślałem „Żartujecie, prawda!?”, gdyż było to takie naciągane.

– Nasza drużyna, której przewodzimy ja i Apollo, składa się z młodych istot boskiej klasy. Cóż, chociaż dowódcą jest Tyfon – powiedział Widar-san.

Królem drużyny, do której należeli Widar-san i Apollo-san, był Król Potworów, Tyfon, który ściągnął na siebie wielu uwagi podczas ceremonii otwarcia, ze względu na swoją potężną postać. Spośród wszystkich frakcji, był najsilniejszy i najbardziej widoczny. Dodatkowo, Vali przypuszczał, że znajdował się na szczycie najsilniejszych istot. …Zastanawiam się, jak potoczy się ten turniej. Niezależnie od tego, czy to Niebiański Cesarz, czy Tyfon, każdy kto pojawi się na scenie jest dobrze znany i wszyscy biorą udział w turnieju. Niektórzy nawet sugerowali, że pod pewnym względem, ten turniej jest pojedynkiem pomiędzy istotami boskiej klasy. Do tego, skoro Drużyna Niebiańskiego Cesarza ma Czterech Niebiańskich Królów, a Drużyna Tyfona Widara-san i Apolla-san, równowaga pomiędzy uczestnikami została zdruzgotana. Tego typu chaos, który normalnie dzieje się tylko w filmach, już się regularnie powtarzał, przez co pole walki było regularnie niszczone. Kiedy istoty boskiej klasy dostają swobodę w wariowaniu, pole walki łatwo zostaje zniszczone. Komitet turnieju także pozwolił na taką sytuację… Ale mimo tego jest wiele drużyn, które zamierzają wygrać turniej. …Ja, Vali a także Parostwo Sitri, do którego należy Saji, chcemy pokonać drużyny istot boskiej klasy i nikt nas od tego nie odwiedzie. Widar-san roześmiał się.

– W rzeczywistości każdy z nas mógł zostać szefem, ale Tyfon powiedział, że to on chce być Królem, więc ja i Apollo pozwoliliśmy mu na to – powiedział.

– …W greckiej mitologii, do której należę, to nawet dobra rzecz, że mogliśmy zawrzeć pokój z Tyfonem, z którym normalnie jesteśmy skonfliktowani… Ale jego egoizm w ogóle się nie zmienił – dodał Apollo.

Temat bogów zszedł nagle na taką rozmowę i nie mogłem za tym nadążyć….

– To było niegrzeczne. W każdym razie, w przeciwieństwie do Widara, ja przyszedłem tutaj po to, aby wam o czymś powiedzieć – powiedział Apollo-san gdy zauważył naszą reakcję, po czym uniósł do góry palec. – Pozwólcie więc, że wam o tym powiem. Hades knuje obecnie coś naprawdę złego. Prawdopodobnie przeciwko wam. Zamierzam napisać na ten temat raport dla wszystkich frakcji.

– Co! – wrzasnęliśmy we trzech, gdy to usłyszeliśmy.

Hades wciąż żywił wobec nas wrogość. Azazel-sensei już wcześniej zauważył niebezpieczne ambicje tego szkieletowatego króla. Najwyraźniej skontaktował się on ze Smokiem Zła, Apophisem i otrzymał od niego, oraz Rizevima, jakąś złą broń, przedmiot…albo coś takiego? Informacje i technologie Qlippothu zostały przejęte przez Trzy Potęgi, ale wciąż były rzeczy, których nie udało nam się odzyskać…. Szefowie bogów z nowego pokolenia, przekazali nam tę wiadomość, prawdopodobnie po to, aby ostrzec nas przed niebezpieczeństwem. To doprawdy nie brzmiało dobrze.

– Jest coś, o co chciałbym was obu zapytać. Ilu dokładnie jest jeszcze złych bogów po tym, jak skończyła się wojna ze Smokami Zła? Wprawdzie mogę się tego domyśleć, ale chciałbym usłyszeć to od istot boskiej klasy – zapytał Vali Widara-san i Apolla-san.

– Twoje pytanie…zostało zadane dla dobra pokoju na świecie? A może dla twojej własnej ambicji…abyś mógł dostać pozwolenie na walkę przeciwko bogom?

– Cóż, druga opcja jest najbardziej prawdopodobna…chociaż tej pierwszej też nie mogę zaprzeczyć.

Gdy Widar-san usłyszał szczerą odpowiedź swojego przyrodniego brata, wybuchnął śmiechem.

– Ha ha ha, cóż za szczerość. Taka miła odpowiedź do ciebie pasuje. Bardzo dobrze, pozwól więc że ci odpowiem. Obecnie najbardziej niebezpiecznym bogiem jest Hades. Równie niebezpieczny jest Indra, Niebiański Cesarz, który bierze udział w turnieju. Jeśli wygra, to z pewnością poprosi o wojnę z Śiwą. Dlatego prawdopodobnie nie będzie próbował niczego robić podczas turnieju.

Więc obecnie powinniśmy się najbardziej obawiać Boga Królestwa Zmarłych, Hadesa, hę.

– Słyszałem, że bóg Indra bardzo ucieszył się z turnieju. Podobały mu się też twoje walki... Ten bóg jest niesamowicie szczery, jeśli chodzi o walkę. Dlatego to także przerażające…. Nawet jeśli walka jest niesamowicie prosta i łatwa, to bóg Indra będzie się przygotowywał intensywnie, gdyż taki właśnie jest – powiedział Apollo.

…Więc Niebiański Cesarz uwielbia walczyć. Jednak jego zasady i estetyka są inne, niż u Valiego.

– Istnieje szansa, że spełni swoje długo oczekiwane marzenie o wojnie z Śiwą, więc naturalnie jest do tego zmotywowany i nie zamierza wywoływać żadnego incydentu. Zdolności dowódcze boga Śiwy też znacznie wzrosły po wojnie ze Smokami Zła.

…Niebiański Cesarz skupił się całkowicie na turnieju. W końcu nagrodą w turnieju było spełnienie każdego marzenia, więc aby mógł zrealizować swoje, o wojnie z Śiwą, jego pełne skupienie się na turnieju było mądrą i właściwą decyzją. Apollon-san także przytaknął.

– Śiwa-san też rozważa wszelkie możliwości… Ale kiedy pomyślę o grupie walczącej z Trihexą, włącznie z moim ojcem, inni bogowie z Olimpu oraz nordyckiej mitologii uważnie przyglądają się sytuacji ma wypadek, gdyby ktoś spróbował pogrążyć świat w chaosie.

Obaj szefowie bogów z nowego pokolenia wierzą, że Śiwa ma dobre intencje. …Raz go spotkałem. Pomyślałem wtedy, że sprawiał dość przerażające wrażenie, ale nie był raczej typem człowieka, który zniszczyłby świat bez mrugnięcia okiem.

– Mmm, tak mniej więcej wygląda sytuacja z Hadesem. Lepiej aby Drużyna DxD była w gotowości. W porządku, porozmawialiśmy już z moim przyrodnim bratem, Sekiryuuteiem i nawet spotkaliśmy przez przypadek Smoczego Króla-kun. Apollo, nadszedł już czas – powiedział Widar-san.

– Mmm, przeszkodziliśmy wam w wędkowaniu. Och, jest jeszcze coś – Apollo-san najwyraźniej chciał coś powiedzieć, więc zbliżył się do mnie, złapał za rękę i powiedział. – Posłuchaj Sekiryuuteiu-dono, wszystkie piosenki o tobie są wspaniałe. Chciałem się upewnić, że powiem ci to jako bóg sztuki.

– …H-ha ha, dziękuję.

Nie wiedziałem jak na to odpowiedzieć! Nowy szef bogów z mitologii greckiej, który jest patronem światła i sztuki, powiedział mi, że piosenki z „Oppai Smoka” są wspaniałe, więc po prostu nie wiedziałem jak na to zareagować! W-w rzeczy samej, te piosenki zostały docenione przez boga sztuki, więc to dobra rzecz…. Azazelu-sensei, Sirzechsu-sama, Lewiatanie-sama, wasze piosenki wzruszyły nawet bogów…. Podziękowałem tej trójce w myślach.

– Jeśli spotkamy się podczas meczu, to nie pójdzie wam z mną łatwo. Ja też wypatruję walki z wami. Gdyby nie ta feta z turniejem, to nigdy nie moglibyśmy cieszyć się możliwością walki ze sobą, tak więc powinniście to w pełni wykorzystać – powiedział do nas Widar-san, zanim sobie poszedł.

– Nawet jeśli jesteś moim przyrodnim bratem, to i tak z tobą nie przegram.

– Ja też nie przegram!

– Ja również dam z siebie wszystko.

Tak oto Vali, ja oraz Saji wyraziliśmy na głos swoje myśli.

Po tym jak Widar-san i Apollo-san odeszli, Vali zaczął mówić:

– Widar i Apollo, hę. Powinieneś ich zapamiętać, Hyoudou Isseiu. Jeśli chcesz żyć w następnej epoce, możesz się kontaktować z bogami z najróżniejszych mitologii. Widar i Apollon też są młodymi przywódcami pośród bogów, więc od teraz będziesz ich często spotykał.

– Tak, wiem.

Kiedy Saji usłyszał moją odpowiedź, westchnął.

– Od teraz będziesz miał mnóstwo problemów, z którymi będziesz sobie musiał poradzić. Czuję ulgę, ze mam w sobie Smoczego Króla.

…Ja też nie cierpię kłopotliwych rzeczy. Ale skoro jestem teraz wysokoklasowym diabłem, to raczej trudno będzie się nie mieszać w takie sytuacje. Co więcej, te problemy same mnie znajdą. Spotkanie z tymi dwoma młodymi szefami podczas wędkowania, było naprawdę poza wyobrażeniem. Nagle nasze komunikatory rozbrzmiały jednocześnie. Wszyscy je więc odebraliśmy. Kiedy Vali zobaczył przychodzące wiadomości, uśmiechnął się.

– Och, Hyoudou Isseiu. To doprawdy bardzo interesujące wieści.

– Tak, ja także dostałem wiadomości od moich towarzyszy. To doprawdy niesamowite, Hyoudou!

Sajiego także był zaskoczony. Ja…również otworzyłem szeroko oczy ze zdumienia!

– Nie spodziewałem się, że Drużyna Rias Gremory użyje tego tajemniczego Piona – powiedział Vali szczęśliwym tonem.

W rzeczy samej, wieści od Ravel dotyczyły dokładnie tego!

[Rias-sama użyje swojego Piona w następnym meczu.]

Jej wiadomość zawierała właśnie coś takiego! – Tak, ja też dostałem tą wiadomość.

…Pion Rias, który dobył dotąd tajemnicą, miał wreszcie odsłonić swoje oblicze!? Vali uśmiechnął się.

– Jeśli moje przypuszczenia są słuszne…fufufu, wygląda na to, że będzie to interesujące. Powinniśmy obejrzeć ten mecz razem.

Saji i ja spojrzeliśmy na siebie i skinięciem głów zaakceptowaliśmy propozycję Valiego.

Część 3

Po tym jak Vali, Saji i ja skończyliśmy wędkować, natychmiast teleportowaliśmy się w miejsca blisko areny, z którego mogliśmy obserwować Królewską Grę Rias, odbywającą się w Zaświatach. Weszliśmy przez drzwi da personelu i znaleźliśmy się w specjalnym pokoju obserwacyjnym. Mecz się zaczął, jak tylko zajęliśmy miejsca! Drużyna Rias i jej zespół przeciwników (którego Królem był diabeł klasy ostatecznej), pojawili się razem na rozległym polu gry, które składało się głównie z morza… Osoba z Drużyny Rias zrobiła krok naprzód. Był to mężczyzna ubrany w znajomo wyglądający czarny płaszcz. Jego włosy były mieszaniną czarnego i złotego koloru, a aura która otaczała jego ciało miała podobny kolor! …W-więc to ten gość! On jest Pionem Rias! Scena która działa się na moich oczach nie zostawiła mi żadnych wątpliwości i jedyne co mogłem robić, to gapić się na mecz. Mężczyzna w czarnym płaszczu wzbił się w powietrze i ruszył na wrogów przez morze, wyciągając przed siebie rękę… Otoczyła ją niesamowicie silna aura, która została skompresowana i znów skompresowana, dopóki nie zmieniła się w potężnie niszczycielską falę uderzeniową!

– N-niesamowite! Kto by przypuszczał, że prawdziwa tożsamość Piona Rias Gremory, Pana Czarnego, która dotąd była okryta tajemnicą, to Crom Cruach! Wygląda na to, że ten mecz będzie wart oglądania, skoro legendarny Smok Zła bierze udział w tym turnieju, jako Pion w Drużynie Rias Gremory! – oznajmił komentator, gdy zobaczył jak mężczyzna leciał w powietrzu.

Mężczyzna, Crom Cruach, wyciągnął rękę i uwolnił nadzwyczajny atak! W jednej chwili cały teren przed nim został pochłonięty przez eksplozję i specjalna, wielka bariera, którą umieszczona nad całym, morskim obszarze, została poddana niszczycielskiemu atakowi. Ten pojedynczy cios Crom Cruacha sprawił, że na niebie i w środku morza powstała olbrzymia dziura, przez którą można było zobaczyć pęknięcie w samym wymiarze. Morska woda zaczęła wypływać przez powstałą szczelinę. Podczas całego turnieju, tylko istoty boskiej klasy mogły wyrządzić takie niedorzeczne uszkodzenia barierze otaczającej pole gry…. Nie trzeba dodawać, że przeciwnicy nie tylko nie mogli dorównać takiemu atakowi, ale pięciu z nich zostało od razu wyeliminowanych. …Więc Pionem Rias jest…Crom Cruach…! Siedzący obok mnie Saji też był zaskoczony i całkowicie zaniemówił. Vali jednak najwyraźniej się tego spodziewał i teraz wyglądał na zadowolonego, że jego przewidywania się sprawdziły.

– P-pole gry zostało zniszczoneeeeeeeeeeeeeeeee! Można to opisać jako boski cios! Nie, nie byłoby przesadą powiedzieć, że to coś znacznie potężniejszego! Przypomina to ataki innego smoka, a konkretnie Hyoudou Isseia-senshu i jego artyleryjski ostrzał! – oznajmił komentator.

…Byłem pewien że nie przegrałbym z nim pod względem mocy. Problemem było to, ile razy może użyć tego ataku i jak długo może utrzymać taką siłę ataku. Nagle odezwał się Ddraig:

[…Ten gość, Crom Cruach, on celowo zniszczyła całe to pole walki. Twoja poprzednia walka była dla niego inspiracją.]

Vali roześmiał się.

– Fufufu, z pewnoscią zrobił to celowo. Zastanawiam się jednak, czy Crom Cruach sam o tym zdecydował, czy też był to rozkaz przywódczyni. W każdym razie wygląda na to, że to jakiś rodzaj wzajemnego zrozumienia.

– Czy w ten sposób Crom Cruach rzucił mi wyzwanie? – zapytałem.

– Prawdopodobnie to demonstracja siły wobec mnie oraz innych silnych uczestników. To bardzo interesujące. Tak to zapewne jest. Oto esencja tego turnieju – odpowiedział Vali miłym tonem.

…Aby się popisać, zniszczył pole gry.

– Ddraig, odpowiedz mi szczerze, czy z obecną mocą mogę pokonać tego gościa? – zapytałem.

[Oczywiście, będziesz w stanie z nimi walczyć tak długo, jak będziesz pod wpływem Smoczej Deifikacji. To z pewnością będzie dobra walka. Ale.......]

…Wiedziałem o jakie „ale” chodzi, nawet jeśli tego nie powiedział.

– Skoro jest limit czasu, to nie ma o czym mówić, huh… Doprawdy, Rias zwerbowała sobie do drużyny kogoś niespodziewanego.

Ponadto, nawet jeśli użyję Smoczej Deifikacji, to było to niemożliwe, abym pokonał w tym limicie czasu. Ddraig tymczasem kontynuował:

[Rias Gremory jest bardzo świadoma ciebie, partnerze i to dlatego wciągnęła Crom Cruacha do drużyny, jako swojego Piona. Oczywiście mógł też mieć na to wpływ jego związek z Gasperem Vladi, a także ma być środkiem zaradczym przeciwko istotom boskiej klasy i Dwóm Niebiańskim Smokom. Crom Cruach chętnie zaakceptował taką propozycję, gdyż dla niego takiego rozwiązanie było jak marzenie.]

Wprawdzie prawdziwy powód, dla którego Crom Cruach dołączył do drużyny Rias, jest nieznany, ale z pewnością mieli jakieś zbieżne interesy. Rias potrafiła być bardzo przekonywująca, więc mogła go w jakiś sprytny sposób przekonać, aby dołączył do jej grupy. Udało się jej w pełni wyciągnąć pełen potencjał wszystkich członków Klubu Okultystycznego, podczas tych wszystkich bitew. Do tego był również Gasper, mający moc Balora, która mogła być środkiem perswazji…. Posiadanie Gaspera, mającego moc Balora, a także Crom Cruacha, który był najsilniejszym Smokiem Zła, było straszliwą kombinacją! Nagle ktoś wszedł do pokoju.

– Ise-sama, Nareszcie cię znalazłam.

Po tym jak Ravel weszła do pokoju, do środka podążyły za nią Asia, Xenovia, Irina, Rossweisse-san i Bova (w postaci małego smoka).

– Ach, Ravel, wybacz że przyszedłem tak tutaj nic ci nie mówiąc.

– Nie, w porządku…. Problemem jest......

Spojrzenie Ravel przeniosło się na ekran, na którym szalał Crom Cruach.

– Ach, zastanawiam się, co powinniśmy z tym zrobić.

Mogłem się tylko kwaśno uśmiechać, patrząc na ekran, podczas gdy Ravel marszczyła brwi.

– Drużyna Rias-sama ma nie tylko Crom Cruacha.......

– Achhh! Tym razem pojawiła się....! Słynna czarna bestia! Gasper-senshu, posiadający moc legendarnego Boga Zła Balora, ogarnął ciemnością niesamowicie szeroki obszar!

Wraz z wypowiedzią komentatora, Gasper zmienił się w potworną czarną bestię i uwolnił ciemność, która pochłonęła całe morze i połknęła wszystkie ataki przeciwników. Nagle ciemność pochłonęła kilku graczy.... Następna scena na ekranie pokazała małą wyspę, która unosiła się na morzu. Stała na niej dziewczyna, która przypominała Freeda, Lint Sellzen, która toczyła właśnie zaciekły pojedynek z wrogim szermierzem. W końcu było to parostwa diabła klasy ostatecznej, więc ich szermierz był niesamowicie dobry. Świetlisty miecz Lint Sellzen trafił przeciwnika, ale sama została ranna przez jego kontratak. Lint Sellzen odskoczyła wtedy od niego na większą odległość. Wtedy pojawiła się Valerie, która trzymała w dłoni Świętego Graala, w którym znajdował się lśniący, biały płyn. Wylała go na ranę Lint Sellzen, która po chwili znikła, jakby nigdy nie istniała!

– Co się stało!? Zdolności Valerie-senshu do leczenia towarzyszy są niesamowite....! – komentator też pochwalił Boski Dar Valerie.

Tak, to była nowa metoda leczenia Drużyny Rias! Valerie używała Graala Sefiry, aby leczyć rannych towarzyszy. Wprawdzie pod względem szybkości nie dorównywała Asi, ale samo leczenie było bardzo ważne w grze. Uzdrowiona Lint Sellzen uwolniła fioletowe płomienie z całego swojego ciała, a miecz w jej ręku zapłonął. Miecz fioletowych płomieni uwolnił ognistą aurę w stronę przeciwnika! Ranny przeciwnik nie mógł powstrzymać bólu!

– Fioletowe płomienie Lint Sellzen-senshu pochłonęły jej przeciwnika! Nie mógł się temu przeciwstawić i został wyeliminowany!

Tak jak oznajmił komentator, przeciwnik Lint Sellzen, którego uderzyły fioletowe płomienie, zniknął w odsyłającym świetle. …Ta dziewczyna ma moc Longinusa. Gasper, Valerie, Lint Sellzen…. Rias ma w swojej drużynie trzy potężne Longinusy. Oczywiście zdolności nowej Drużyny Rias przekraczały nawet to. Jej Moc Zniszczenia całkowicie pochłonęła wrogiego Króla (diabła klasy ostatecznej), który był już ranny przez atak Crom Cruacha i nie był żadnym przeciwnikiem dla Rias. Obok niej Akeno-san, będąca w trybie upadłej anielicy, za pomocą potężnej Smoczej Błyskawicy znokautowała wrogą Królową. Kiba także pokonał Skoczka z drużyny przeciwnej i to w mgnieniu oka, podczas gdy Koneko-chan użyła swojego Kasha, w trybie Shirone, do spalenia wrogiego Gońca.

– Wyeliminowany!

– Wyeliminowany!

– Wyeliminowany!

Przeciwnicy z drużyny przeciwnej odpadali jeden za drugim, cementując zwycięstwo Rias. Póki co wygrywał jeden mecz za drugim i pozostała niepokonana. Nagle zmusiła wrogiego Króla do poddania się.

– Bez was, Drużyna Rias Gremory zrzuciła skórę i została dobrze przyjęta w tym turnieju… Są świetnym połączeniem poprzednich i nowych członków. Użycie pełnego potencjału ich wszystkich jest odważnym podejściem… – powiedział Vali rozbawionym tonem.

Mimo tego dlaczego ujawniła prawdziwą tożsamość Crom Cruacha właśnie teraz? Czyżby chciała pokazać swoją olbrzymią moc tym tragicznym graczom, którzy już byli przytłoczeni przez moc istot boskiej klasy, aby zmniejszyć ich motywację? Niemniej jednak, pokaz mocy ludzi z Drużyny Rias oraz debiut legendarnego Smoka Zła sprawi, że wielu uczestników zrezygnuje z udziału w turnieju. Cóż, skoro turniej doszedł do tego punktu, będą drużyny, które codziennie będą się z niego wycofywały. Opuściłem głowę.

– …Cóż, to byłby dobry pomysł, gdybyśmy zwiększyli naszą moc w następnym turnieju – oznajmiłem.

Kiedy to powiedziałem, Ravel wyszeptała mi coś do ucha:

– Ise-sama, jest coś, co chciałabym z tobą omówić w tej sprawie.

– Naprawdę? Chodzi ci o to, że użyjemy tej dziewczyny?

Ravel przytaknęła. Ho ho, oprócz Elmenhilde mamy innych kandydatów.

– Mecz skończonyyyyyyyyyy! Drużyny Rias Gremory odnosi zwycięstwo! W obliczu takiej przytłaczającej siły ognia, nawet diabeł klasy ostatecznej nie będzie w stanie się przeciwstawić! – komentator ogłosił zwycięstwo Rias.

Wygrała po raz kolejny. …Nie mogę z nią przegrać! Vali wyglądał na bardzo zadowolonego ze zwycięstwa Drużyny Rias i ujawnienia się Croma, a następnie wstał z zamiarem opuszczenia pokoju.

– Cóż, sądzę że powinienem już iść.

– Ach, na mnie też już czas – Saji poszedł w ślady Valiego.

– Ara, Vali, Saji, obaj już wracacie do domu? – zapytałem.

– Mecz się skończył i nie wracamy wędkować, więc nie będę wam przeszkadzał. W końcu jesteśmy rywalizującymi drużynami i już wkrótce stoczymy ze sobą mecz – odpowiedział Saji.

– Masz rację, Saji. Tym razem nie zamierzam z tobą przegrać.

– He he, to mój tekst, Hyoudou.

Ja i Saji uścisnęliśmy sobie dłonie. Wprawdzie byliśmy dobrymi przyjaciółmi, którzy chodzili razem powędkować, ale musieliśmy postawić sprawę jasno w takich przypadkach jak ten. Tym razem zdecydowanie mam zamiar zwyciężyć. Vali uśmiechnął się.

– Wygląda na to, że idąca za ciosem Drużyna Hyoudou Isseia, musi wzmocnić swoją siłę. Jednak to coś, co z chęcią bym zobaczył.

– Zamierzasz dobrnąć do finałów, prawda Vali?

Gdy Vali to usłyszał, wzruszył ramionami.

– To coś, co powinienem ci powiedzieć.

Vali pomachał ręką na pożegnanie i wyszedł. Jednak zanim opuścił pokój, coś powiedział:

– Przerwano nam podczas wędkowania…. Ale następnym razem sprowadzę dwójkę moich nowicjuszy. Bikou będzie szczęśliwy, gdy zabiorę od niego tych dwoje, zwłaszcza że to on musi się nimi opiekować.

…Nowicjusze…ach, mówił o obecnym Sha Wujingu-chan i zboczeńcu, obecnym Zhu Bajie. Ten ostatni był kompletnym zboczeńcem. Byłem zakłopotany, jak się z nim dogadać. W każdym razie to nie było tak, że nie podobało mi się jego zaproszenie.

– Tak, następnym razem chodźmy powędkować w górskiej rzece.

Vali i Saji zgodzili się na moją propozycję i wyszli. …Ostatecznie odpowiedź na pytanie o „cieszenie” się bitwami wciąż było nieznane i nie zagłębiłem się w nie wraz z nimi…. Być może było to coś, co sam musiałem odkryć. Wprawdzie był to dość niejasny wniosek, ale tak sobie mówiłem.

Część 4

Dwa dni później.

Po szkole zostaliśmy w naszym pokoju klubowym, dopóki nie skończyliśmy zajęć. Ravel powiedziała wcześniej że „Jest ktoś, kto może wzmocnić siłę bojową naszej drużyny”. Dzisiaj spotkamy się z nim…. Wszyscy członkowie drużyny (oprócz Biny-shi) zebrali się w pokoju i cierpliwie czekali. Kiba i pozostali już wyszli. Ponieważ spotkanie dotyczyło naszej drużyny, Bova także był obecny w pokoju klubowym. Oczywiście przybrał rozmiary małego smoka, w miejsce swoich pokaźnych gabarytów. Moja mama uwielbiała jego mini postać i mówiła rzeczy typu „Jejku, jest równie słodki co Rassei-chan!” oraz traktowała go jak zwierzątko domowe. Naprawdę było mi go żal z tego powodu. Gdy czekaliśmy w pokoju klubowym, jako pierwsza weszła do środka Elmenhilde. Ponieważ słońce jeszcze nie zaszło, miała na sobie grube ciuchy, a na głowie czarny kaptur. Ravel powiedziała jednak, że ma przyjść ktoś jeszcze, więc dalej czekaliśmy. Nagle do pokoju weszły dwie kolejne osoby. Jedną z nich był nowy członek Samorządu Uczniowskiego, Nakiri Kouchin Ouryuu. Był spadkobiercą Rodu Nakiri, należącego do Pięciu Wielkich Rodzin, a także uczniem drugiej klasy. Zawsze otaczała go taka radosna atmosfera.

– Przepraszam za najście, członkowie Klubu Okultystycznego.

– Witajcie, Nakiri i Miraka-san.

Drugą osobą była uczennica, która całkowicie zakrywała swoje ciało. Miała kaptur na głowie i grube okulary przeciwsłoneczne na nosie. Szyję otulała szalikiem, pod spódniczką nosiła spodnie od dresu i miała rękawiczki na obu dłoniach. Chroniła swoje ciało przed słońcem jeszcze bardziej niż Elmenhilde. Starała się odsłaniać jak najmniejszą powierzchnię swojej skóry. W rzeczywistości Miraka-san była czystej krwi wampirzycą, która reprezentowała główny filar frakcji Carmilla, jako księżniczka Rodu Voldenburg! Dlatego właśnie odsłaniała tak niewiele swojej skóry. Tak jak Elmenhilde, nie była wampirem dziennym, co bardzo ograniczało jej aktywność podczas dnia. Nie tylko brała udział w „grze” Ajuki Belzebuba-sama, ale razem z Nakirim, poszukiwała pozostałych Longinusów, Przynosiciela Oczyszczenia i Telosa Karmy. Pojawienie się grubo ubranej uczennicy, Miraki-san, wywołało na niektórych niemałe wrażenie. Zwłaszcza Elmenhilde wydawała się być zaskoczona jej obecnością, chociaż najwyraźniej obie się znały.

– M-Miraka? Dlaczego tutaj jesteś?

– Czy to takie dziwne? Chyba cię już poinformowali, że uczęszczam do Akademii Kuou, prawda? – zapytała Miraka-san, z nieco zaskoczoną miną.

– O tym już wiem. Chodziło mi o to, że to przecież spotkanie drużyny Hyoudou Isseia-sama, prawda? Chcesz do niej dołączyć?

Miraka-san i Nakiri spojrzeli na siebie i przytaknęli.

– Przypuszczam że to coś w rodzaju wizyty? Ja tylko im towarzyszę, chociaż to oni chcieli się spotkać z senpaiem.

Więc to Nakiri chciał się ze mną spotkać, a nie Miraka-san? Ale Miraka-san powiedziała „im”. To znaczy że oprócz tej dwójki, przyjdą jeszcze inni ludzie, aby się z nami spotkać? Nakiri podrapał się z zakłopotaniem po policzku.

– …Cóż, nie wiem jak to powiedzieć, ale przyszedłem spotkać się z senpaiem, gdyż jest ktoś, kto chciałby go poznać…. Właściwie to chcemy aby Hyoudou-senpai i Feniks z kimś się spotkali.

To jak nazwał Ravel „Feniksem”, było dość odświeżające. Więc jej klasowi koledzy nazywają ją w ten sposób, hę. Hmm? Nie, zaraz, chwilę temu Miraka-san i Nakiri powiedzieli że ktoś chce się z nami spotkać. W ogóle mieliśmy się spotkać z zaproszonymi ludźmi…ale żeby ktoś chciał tutaj przyjść i nas poznać? Nagle Ddraig do mnie przemówił:

[Partnerze, naszły mnie nagle złe przeczucia...........]

Jego głos był dość przygnębiony. Co ci się nagle stało? Nagle ktoś zapukał do drzwi i do środka weszła kolejna osoba. To była piękna kobieta o długich, prostych, niebieskich włosach! Była niesamowicie piękna i miała na sobie dopasowaną, niebieską sukienkę! Nie trzeba było dodawać, że nie była ona człowiekiem; zdecydowanie była nadnaturalną istotą. Całe jej ciało było pochłonięte kolorem ciemnego błękitu i nawet jej oczy były ciemnoniebieskie. Kobieta rozejrzała się po pokoju klubowym i zatrzymała swój wzrok na mnie, a dokładniej mówiąc, na moim lewym ramieniu.

– Dawno się nie widzieliśmy, Ddraig – powiedziała w stronę mojej lewej ręki, Ddraiga, zamkniętego w Boskim Darze.

Nagle rękawica na mojej ręce pojawiła się sama z siebie, a klejnot rozbłysł światłem.

[—Tiamat. Ach, naprawdę…. Miałem złe przeczucia, ale nie spodziewałem się ciebie.]

T-Tiamat!? Jedna z Pięciu Smoczych Królów!? Znana jako najsilniejszy Smoczy Król i Smok Karmy Chaosu, Tiamat! Sądzę że słyszałem już o tym, że bierze udział w „grze” Belzebuba-sama.

– A więc…Dzisiejszymi kandydatami do drużyny są Nakiri i Tiamat? – szepnąłem do Ravel.

– Pierwotnie miał być tylko Nakiri-san…ale wszystko tak się skończyło dlatego, gdyż Nakiri-san powiedział, że jest ktoś, kto chce się z nami spotkać.

Rozumiem, więc Ravel zaprosiła tylko Nakiriego i wtedy ktoś z nim związany, chciał się ze mną spotkać. Do tego była to Tiamat... Nigdy bym nie pomyślał, że przyjdzie się z nami spotkać bezpośrednio…nie, przyszła się spotkać z Ddraigiem…. Do tego była w ludzkiej postaci! Niebieskowłosa kobieta, Tiamat…san, zmierzwiła swoje włosy i westchnęła.

– Twoje słowa są takie nieprzyjemne. Już parę razy wymknąłeś mi się z rąk. Gdy stałeś się Boskim Darem, zawsze kazałeś swoim gospodarzom uciekać, gdy tylko wyczułeś moją obecność – powiedziała.

[…N-Ngh.]

– Na twoje nieszczęście tym razem nie uciekłeś. W końcu udało mi się w mistrzowski sposób opanować technikę ukrywania mojej obecności, dzięki czemu nie mogłeś mnie wykryć. Jak to wspaniale, że żyjemy tak długo.

[…D-dlatego cię nie zauważyłem, dopóki nie weszłaś do środka…]

Sądząc z tonu głosu Ddraiga, najwyraźniej nie był w najlepszych stosunkach z Tiamat-san. Zrozumiałem jednak, dlaczego złożyła nam wizytę, chciała się spotkać z Ddraigiem!

– …O co chodzi, Ddraig? Czyżby coś się wydarzyło między tobą, a tą piękną kobietą? – zapytałem.

– Zanim Smok Walijski został zapieczętowany, pożyczył ode mnie kilka legendarnych przedmiotów. Powiedział że potrzebuje ich po to, aby wzmocnić własną siłę i pokonać Hakuryuukou. Kiedy mu je pożyczyłam, rozpoczął olbrzymią bitwę z Albionem, podczas gdy Trzy Potęgi toczyły między sobą wojnę...... Jestem pewna, że jako obecny gospodarz wiesz, co się stało potem, prawda? – oznajmiła Tiamat-san, po czym usiadła na kanapie. – Tak więc Ddraig pożyczył ode mnie wiele skarbów i działał na własną rękę, aby pokonać Albiona i w ostateczności został zapieczętowany w Boskim Darze. Ponieważ Ddraig został wyeliminowany, skarby które mu pożyczyłam zostały skradzione przez ludzkich złodziei i rozproszone po całym świecie.

…Och, więc po tym jak pożyczył te legendarne przedmioty, rozpoczął walkę z Albionem i nigdy ich nie oddał, gdyż zapieczętowano go w Boskim Darze. Było mi naprawdę żal Ddraiga.

[…Uuu, p-przykro mi z tego powodu.]

Ddraig przeprosił z całego serca, ale najwyraźniej Tiamat-san to nie wystarczyło.

– Mam to gdzieś, po prostu oddaj mi moje rzeczy.

[…W moim obecnym stanie to niemożliwe do wykonania, nawet jeślibym tego chciał!]

Tiamat-san westchnęła i wzruszyła ramionami.

– Wszystko jedno, wprawdzie dałeś się zabić w walce, ale odpowiedzialność dalej na tobie spoczywa.

Ach.... Więc Ddraig uciekał dlatego, ponieważ nie mógł zwrócić pożyczonych skarbów i czuł że będzie za to ścigany. Do tego trudno mu było odzyskać legendarne skarby po tym, jak zostały one skradzione, a on sam został zapieczętowany w Boskim Darze. W każdym razie nie wolno odstawiać takich spraw na bok.

– …Cóż, ja też sądzę że powinieneś oddać to, co pożyczyłeś – wyraziłem moją opinię.

[Ach, i ty partnerze przeciwko mnie…?!]

Ddraig, najwyraźniej był zaskoczony moją reakcją i cierpiał z tego powodu. Ja jednak uważam że to nieładnie, pożyczyć coś od kogoś i nie oddać…. W końcu to tobie zachciało się walki.

Tiamat-san wybuchła śmiechem, gdy zobaczyła moją rozmowę z Ddraigiem.

– Tak jak powiedziałam, Ddraig… Ach, moja dumna kolekcja jest teraz rozproszona po całym świecie…

Tiamat-san westchnęła, po czym uśmiechnęła się w urzekająco-złośliwy sposób.

– Wpadłam na pewien pomysł. Skoro Ddraig jest bezużyteczny, to jego gospodarz powinien przejąć jego pracę. Innymi słowy ma być kimś w rodzaju żyranta.

Tiamat-san przeniosła swoje spojrzenia na mnie. Oprócz niej wszyscy spojrzeli na mnie.

…….

………….

…Wskazałem na siebie palcem, a Tiamat-san przytaknęła głową.

– Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeechhh! – wrzasnąłem zaskoczony.

To nienormalne! D-d-dlaczego mam sprzątać bałagan, który zrobił Ddraig!? Przecież to się wydarzyło na wiele lat przed moimi narodzinami!

[Przykro mi, partnerze…]

D-d-d-d-d-dlaczego mówisz coś takiego, Ddraig-san!? O co ty mnie prosisz!? Czy to w ogóle w porządku, że jesteś wolny od długów, które zrzuciłeś na swojego partnera!? Nieeeeeeee, o co w ogóle chodzi z tym żyrantem, nieeeeeeeeeee! Tiamat-san uśmiechnęła się.

– Nie martw się. Nawet jeśli gospodarz jest wysokoklasowym diabłem i wielkim bogaczem, to nie będę żądała od ciebie bezpośredniej spłaty, gdyż byłoby to zbyt żałosne z mojej strony. Jest więc jeden warunek, abym wybaczyła Ddraigowi – powiedziała, po czym wycelowała we mnie palec. – W zamian za wybaczenie, kiedy wygrasz turniej, będziesz musiał zażyczyć sobie, aby wróciły do mnie wszystkie moje skarby, które zostały rozproszone po świecie. Jeśli dobrze pamiętam, liczba życzeń jest zależna od ich wielkości, prawda?

Ravel przytaknęła.

– T-tak. Jeśli to małe życzenie, to wtedy każdy z członków drużyny może dostać po jednym. Jedak jeśli życzenie jest bardziej wymagające, lup potężniejsze, to wtedy może być tylko jedno.

Dokładnie, nagrodą w turnieju będzie wykorzystanie mistycznej mocy wszystkich frakcji w celu spełnienia tylu życzeń, ilu tylko się da. Jednak tak jak powiedziała Ravel, liczba życzeń może być zmienna. Ponieważ zawsze dążyliśmy do zwycięstwa, nigdy nie zastanawialiśmy się nad naszymi życzeniami i nigdy nie stawialiśmy sobie tak wielkiego celu…. Rozumiem, Tiamat-san ma nadzieję że zwyciężymy i pomożemy jej odzyskać utracone skarby. Nie wiem ile organizatorzy będą w stanie spełnić…ale to życzenie wydaje się być w granicach ich możliwości.

– W międzyczasie dam z siebie wszystko, aby pomóc ci wygrać. Jeśli to możliwe, to możesz mnie zaprosić do swojej drużyny, chociaż należę do administracji Królewskiej Gry. Nie będzie to więc dobrze wyglądało, nie sądzisz? Pozwól więc, aby to ten młodzieniec dołączył do twojej drużyny – dodała Tiamat-san, wskazując palcem Nakiriego.

Rozumiem, to dlatego Nakiri tu dzisiaj jest. Najwyraźniej Ravel mówiła właśnie o nim.

– W każdym razie… Byłem pod opieką Tia-san…więc trudno mi było odrzucić jej żądanie – powiedział Nakiri z zakłopotaną miną.

Ooch, niezależnie od tego, czy miało to związek z poprzednią „grą” Belzebuba-sama, czy śledztwem w sprawie Longinusów, Nakiri był najwyraźniej pod opieką Tiamat-san i miał u niej mały dług.

– Ryuuta może ci być bardzo pomocny. Do tego powinien zdobyć jakieś doświadczenie, skoro w przyszłości ma szefować swojej rodzinie. To rekomendacja od jego szefowej, jasne? – powiedziała Tiamat-san.

– Czy Ryuuta to przydomek Nakiriego? – zapytałem, gdyż to imię było dla mnie nowością.

– …Nie, najpierw miałem na imię Ryuuta, a dopiero potem przyjąłem imię Ouryuu… To moje prawdziwe imię. Tia-san bardzo je lubi, więc dlatego mnie tak nazywa.

Rozumiem, więc imię Ouryuu przyjmuje ten, kto odziedziczy Świętą Bestię rodu.

– …Ryuuta, Kouchin, z pewnością masz wiele imion, Nakiri – powiedziałem.

Za każdym razem gdy go spotykam, odnoszę wrażenie że zyskał nowe imię lub przydomek, więc nie jestem nawet pewien, jak powinienem go nazywać.

– …Cóż, taki już los kogoś, kto urodził się w starej rodzinie z tradycjami. Nazywaj mnie tak, jak ci najłatwiej, Hyoudou-senpai.

Będę mu więc mówił Nakiri, gdyż to najłatwiejsze do spamiętania. – Tak więc Nakiri do nas dołączy, Ravel? – zapytałem.

Chciałem wiedzieć czy Nakiri do nas dołączy. Ravel wyjęła smartfona z kieszeni i wycelowała go w Nakiriego, z zamiarem zrobienia mu zdjęcia.

– Dobrze, a więc pozwól że sprawdzę twoją wartość, Nakiri-san.

Zrobiła zdjęcie Nakiriemu. To aplikacja, którą administracja udostępniła na czas turnieju. Po jej uruchomieniu i zrobieniu zdjęcia, można było określić czyjąś wartość w figurach (zgodnie z kryteriami turnieju). Po spełnieniu pewnych warunków można było nawet sfotografować wampira, który normalnie jest niewidzialny dla aparatów. Jednak kiedy Ravel zobaczyła ostateczny wynik Nakiriego, była wyjątkowo zaskoczona.

– Co!? …Ise-sama, według rankingu turniejowego, wartość Nakiriego-san jako Piona, wynosi pięć figur! To nawet więcej niż się spodziewałam…!

– Człowiek może osiągnąć taką wartość!?

Sam byłem tak zaskoczony, że aż krzyknąłem! Według rankingu turniejowego jest wart aż pięć Pionów! Jak na człowieka była to zaskakująca wartość. Nie słyszałem, aby posiadał Boski Dar…. W rzeczy samej, był wart tego, aby stać na czele grupy ludzi o specjalnych mocach, Rodu Nakiri. W mojej drużynie był jeszcze ktoś, kogo zaskoczyła ta wiadomość, nasz Pion, Bova.

– …Ludzki chłopiec jest wart więcej niż ja!?

Syn staruszka Tannina, Bova, jako Pion był wart trzy figury. Według standardów turnieju, była to ogromna wartość. W końcu turniejowy ranking był dość dziwny, skoro brały w nim udział istoty boskiej klasy.

– Zarówno ja jak i Ise mamy po siedemnaście, osiemnaście lat. Wiesz więc że nie wolno oceniać ludzi po wyglądzie, Bova?

– Hmm, mmm, mówisz…. O moim Królu, Xenovia-dono, i założę się, że to było zaskoczeniem nie tylko dla mnie…

Xenovia potrafiła czasem powiedzieć coś przekonywującego i w tym przypadku miała rację. Ravel zapisała coś w swoim notatniku.

– Mimo wszystko Bova-san ma rację, to doprawdy niezwykłe, że człowiek może osiągnąć wartość pięciu figur. Gdy go ocenić według normalnych Diabelskich Pionów, to jego wartość byłaby pewnie jeszcze wyższa.

Cóż za niesamowita osoba…. Nagle znów zrozumiałem, jakim niesamowitym potworem był Pion Drużyny Rias, Crom Cruach. Gdyby ten gość był oceniany według Systemu Diabelskiego Pionka, to chyba nawet z użyciem Piona Mutacji nie można by było zrobić z niego swojego sługi. Jednak jak go znam, nigdy nie zniżyłby się do zostania diabłem. …Czyżby moc Croma przewyższała siłę Ddraiga, zanim ten został zapieczętowany? Ten gość nigdy nie został pokonany i ciągle trenował…. Nakiri uroczyście stanął przede mną.

– Wprawdzie nie zamierzam zostać diabłem, to jestem zaszczyconym tym, że będę walczył w drużynie Hyoudou-senpaia. Skoro będę świadkiem waszych bitew, to sam dam z siebie wszystko jako pięść Sekiryuuteia Płonącej Prawdy – oznajmił.

Nakiri skłonił się, aby pokazać swoją chęć do udziału w meczu. Xenovia stanęła obok niego i położyła mu dłoń na ramieniu.

– Ise, stoczyłam z nim kilka pojedynków i mogę powiedzieć, że jego umiejętności są niesamowite. Gorąco ci go polecam, jako obecna przewodnicząca Samorządu Uczniowskiego Akademii Kuou – powiedziała.

Nakiri spojrzał na Xenovię.

– …Kaichou, proszę, nie traktuje mnie jak akwizytor jakiegoś towaru. Proszę też abyś przestała próbować mnie zabić podczas naszych pojedynków… – powiedział.

…Najwyraźniej Xenovia roztoczyła już swoją „opiekę” nad Nakirim.

– Też bym chciała, aby Ouryuu dołączył! Wprawdzie zawsze był marzycielem, ale mimo tego zdolny z niego dzieciak! – dodała grubo ubrana Miraka-san.

– …Hej, Miraka, wiesz że wcale nie pomagasz? I to chyba ty jesteś typem marzycielki?

Nakiri najwyraźniej był zakłopotany słowami swojej koleżanki i przyciskał dłoń do czoła.

– Uniwersytecka postawa i wyniki Nakiriego-kun są wspaniałe. W przeciwnym razie nie byłby w stanie dostać się do Samorządu Uczniowskiego – powiedziała Rossweisse-san tonem nauczycielki.

Zawsze miał pogodne nastawienie i był dobry zarówno w nauce, jak i w sporcie… Ale teraz widzę go jak członka mojej drużyny. Teraz powinien mi powiedzieć o swoich zdolnościach, chociaż jestem szczęśliwy, że mam w drużynie kolejnego chłopaka i to do tego mojego kouhai! Większość mojej drużyny to dziewczyny, więc to dość pomocne, że mam w grupie chłopaków, z którymi jest mi się łatwiej dogadać! Bova…wprawdzie jest mężczyzną, ale zachowuje się jak służący, więc między nami istnieje pewien dystans. Mimo wszystko poczciwy z niego facet, ale najwyraźniej nie dogadywał się z Nakirim.

– Hej, nie mogę siedzieć cicho po tym, co powiedziałeś. Jak śmiesz spychać mnie na dalszy plan i nazywać siebie samego pięścią Sekiryuuteia Płonącej Prawdy.

– W porządku. Bova, ty, umm, tak…. Będę zachwycony, jeśli zostaniesz moimi kłami – powiedziałem, aby uspokoić Bovę.

– Co! – Bova natychmiast zalał się łzami i padł płasko na ziemię w swojej postaci małego smoka. – …Jestem głęboko poruszony. Od tej pory ja, Bova, będę kłami mojego pana…!

…Doprawdy, Bova zawsze jest taki przewrażliwiony na moje słowa….

– Podnieś głowę, Bova! Mówiłem ci setki razy, że nie musisz się tak zachowywać!

Tiamat-san potwierdziła w ten sposób, że nasza rozmowa się skończyła i ruszyła w stronę drzwi.

– A więc dobrze, zostawiam Ryuutę w twoich rękach, Ddraig. Będę czekała na dobre wieści od was. Ddraig, jeśli znów spróbujesz mi uciekać, to usmażę się żywcem, razem z twoim gospodarzem.

[…Uffff.]

Hej, Ddraig, Tiamat-san właśnie powiedziała, że mnie też usmaży…! Jak to wszystko się skończy!?

[…Jedyne co mogę powiedzieć, to przepraszam. Ja też byłem kiedyś młody…]

…Ech, więc to też przeznaczenie mocy Sekiryuuteia. Cóż, to kolejny most, który muszę przekroczyć na mojej drodze.

[Uuu, przepraszam partnerze, naprawdę przepraszam!]

Nie ma sprawy, ja też przysporzyłem ci masę kłopotów przez tego Oppai Smoka. Przeze mnie płakałeś i cofnąłeś się do epoki dzieciństwa. Być może moje błędy są nawet poważniejsze od twoich…. Po tym jak Tiamat-san wyszła, Ravel zaczęła sprawdzać różne rzeczy.

– Nakiri-san, jakiego typu pozycję chcesz zająć w drużynie? Ciągle mamy wolne miejsce Wieży. Zmiana funkcji jest dość łatwa w grze, więc to nie znaczy że pozostaniesz już na jednym stanowisku już na stałe.

Ravel pokazała Nakiriemu listę członków, a on uśmiechnął się, kiedy to zobaczył.

– Cóż, a więc zostanę Pionem. Słyszałem że Hyoudou-senpai też tak zaczynał, więc mi ta pozycja także wystarczy.

…Ha ha ha, to trochę krępujące, że ktoś podziwia mnie aż do tego stopnia.

– Co myślisz, Ise-sama? Osobiście nie widzę żadnych przeciwwskazań – zapytała Ravel.

– Zgadzam się, zostań moim Pionem, Nakiri – odparłem natychmiast.

– Tak! Dam z siebie wszystko, jako Pion Hyoudou-senpaia!

Nakiri również wyglądał na podnieconego. A więc jakie masz zdolności? Tak oto Nakiri został Pionem w mojej drużynie. Tak długo jak nie nastąpiły zmiany na stanowiskach, figury Pionów mojej drużyny dzielili między siebie Bova (3) i Nakiri (5). Nakiri znów uroczyście się ukłonił. Był naprawdę grzecznym i dobrze wychowanym chłopcem.

– W każdym razie przepraszam za moje wyszukane maniery, ale od teraz dobrze się mną opiekuj.

Pozostali członkowie drużyny postanowili odpowiedzieć:

– Nie spodziewałabym się, że nowy członek Samorządu Uczniowskiego do nas dołączy. Będziemy na tobie polegać!

– Od teraz drużyna będzie bardzo żywiołowa!

Rossweisse-san wyglądała jednak na zakłopotaną.

– W drużynie jest już dwóch członków Samorządu Uczniowskiego… Później będę musiała to później zgłosić Rodowi Gremory, który wspiera szkołę.

Skoro spadkobierca Rodu Nakiri będzie brał udział w turnieju, to będzie to wymagało ich zgody. Jednak Tiamat-san pewnie to załatwi…. Był jednak ktoś, kto był zaniepokojony tą całą sytuacją. Elmenhilde.

– U-umm! …A-a co ze mną?

Elmenhilde miała minę „chcę dołączyć do drużyny”. Wprawdzie Ravel pozwalała jej z nami trenować, ale jak dotąd nie pozwalała jej dołączyć do drużyny.

– Ciebie też weźmiemy pod uwagę, Elmenhilde-san, ale dopóki nie poznam twoich prawdziwych zamiarów, ostateczna decyzja nie może zostać podjęta.

– To dla dobra frakcji Carmilla i mojej ojczyzny – odparła Elmenhilde, gdy usłyszała o „prawdziwych zamiarach”.

– …

Ravel nic nie odpowiedziała, a jej twarz przybrała zakłopotany wyraz. Zapewne była to tylko grzeczność, gdyż uznała, ze jej prawdziwe zamiary były inne. Podczas naszego pierwszego spotkania była wyniosłą wampirzycą czystej krwi, ale do naszego następnego spotkania zmieniła się w całkowicie inną osobę. Nawet jej poczucie wartości się zmieniło. Naprawdę byłem ciekaw, co takiego się wydarzyło. Ravel chciała poznać prawdziwą naturę Elmenhilde, a także powód jej determinacji do wzięcia udziału w turnieju. Dopóki się tego nie dowiemy, nie będzie mogła wziąć udziału grze. …Ja też chciałem znać jej prawdziwe intencje. Skoro chciała dołączyć do drużyny, to chciałbym usłyszeć jakie były jej prawdziwe uczucia, nawet jeśli to tylko część całości. …Racja, powinienem zapytać o to Mirakę-san, skoro najwyraźniej zna Elmenhilde.

– Miraka-san, czy ty i Elmenhilde znacie się? – zapytałem dyskretnie grubo ubraną Mirakę-san

– Tak. Mieszkamy w tym samym kraju i znamy się od dzieciństwa. Nigdy bym się jednak nie spodziewała, że tak bardzo się zmieni w tak krótkim czasie.

…Dokładnie, nawet ktoś, kto zna ją od dzieciństwa, uznał że bardzo się zmieniła. Nagle szkarłatne oczy Miraki-san, ukryte za grubymi okularami, posmutniały.

– Prawdziwe zamiary, które chce poznać Ravel-san, to coś, z czym Elme wciąż się ukrywa. Wprawdzie ja je znam, ale mam nadzieję że sama ci je zdradzi, senpai.

…Sądzę że w ich ojczyźnie coś się musiało wydarzyć. Tak oto, kiedy zastanawiałem się nad sekretami ukrywanymi przez Elmenhilde, powitaliśmy Nakiriego Kouchina Ouryuu, jako nowego członka naszej drużyny..............................




Przejdź do Żywot 1 Powróć do tom 23 Przejdź do Żywot 3
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=Żywot_2:Smok_do_Smoka_ciągnie&oldid=14078