Żywot 3: Hyoudou Issei

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot 3: Hyoudou Issei

Część 1

Opracowanie planu bitwy o Agreas zostało powierzone takim strategom, jak Azazel-sensei i Sona-zenkaichou. Ja, Hyoudou Issei, wróciłem do mojego pokoju u przygotowywałem się do bitwy. Nagle moją uwagę przykuła fotografia znajdująca się na biurku. Przedstawiała ona mnie, moich rodziców i Asię. Zrobiono ją rok temu, kiedy zamieszkała z nami Asia. Oparłem głowę o ścianę i osunąłem się na ziemię. …Gdybym poszedł wędkować razem z nimi, to coś takiego by się nie wydarzyło, prawda? Nie, wtedy nie byłbym w stanie się spotkać z Ravel… Ale ostatecznie muszę coś powiedzieć moim rodzicom! Tak, dlaczego nie rozważyłem takiej sytuacji? Właśnie dlatego, że przeciwnik jest takim niebezpiecznym draniem, nie byłoby zaskoczeniem, gdyby moi rodzice stali się celem! Gdzieś w mojej głowie wyobrażałem sobie, że moi rodzice są najzwyklejszymi ludźmi, nie mającymi nic wspólnego z nadnaturalnymi sprawami. Wierzyłem, że nawet jeśli zostałem wskrzeszony jako diabeł, to będą w stanie żyć na tym świecie jako zwykli ludzie. Banda tych bydlaków zrobiła coś, co całkowicie zburzyło moje przekonania. …Mimo iż nie wiedziałem co powiedzieć, to w głębi mojego serca miałem nadzieję, że moi rodzice są bezpieczni. Mój gniew wobec tych gości nie miał granic, nigdy im nie wybaczę. Z pewnością ich uwolnię. Kiedy podjąłem taką decyzję, ktoś zapukał do drzwi i do środka weszła Ravel.

– Ise-sama… – powiedziała, patrząc na mnie ze zmartwionym wyrazem twarzy.

– O co chodzi, Ravel? Nie musisz odpoczywać?

Uśmiechnąłem się patrząc na nią, ale jej twarz dalej była zachmurzona.

– Cóż, jest w porządku. W porównaniu do tego… Naprawdę przysporzyłam ci zmartwień. I nie mogłam być przy tobie podczas konsultacji zawodowych… Byłam bezużyteczna podczas tylu kluczowych momentów, przyniosłam ci wstyd, jako menadżer…

– To nie ważne. Wystarczy mi, że jesteś bezpieczna.

– A-ale…nie zrobiłam nic podczas wszystkich, ważnych momentów…! Podczas buntu diabłów, zamieszek w Rumunii, tego incydentu w Auros i nawet teraz…! Powinnam być twoim menadżerem, ale nawet nie mogę przy tobie być…. Gdyby mnie to nie spotkało, to twoi rodzice nie…

Ravel płakała przejmująco. Pomimo że zakrywała twarz dłońmi, strumienie łez ciekły jej przez palce. …Więc martwiła się o coś takiego. Przez cały czas mi pomagała, ale myślała, że nie mogła mi towarzyszyć podczas tych kluczowych momentów. Zbliżyłem się do niej cicho i przytuliłem ją mocno.

– Mylisz się, Ravel. Wiesz że to właśnie dlatego, że miałem cię przy moim boku, byłem w stanie stanąć przeciwko wrogom i walczyć z pewnością siebie? Więc nie płacz.

– ……Zawsze będę stała przy twoim boku, Ise-sama. Niezależnie od tego, czy będzie to sto lat, tysiąc, czy odległa przyszłość.....

– Dziękuję ci. Skoro ty mówisz mi coś takiego, to nie zamierzam zginąć.

Przytuliłem moją słodką menadżer jeszcze mocniej.

– Zdecydowanie wrócimy żyć ze wszystkimi – obiecałem sobie.

– …Tak!

Pomyślałem, że trzymanie w ramionach Ravel było naprawdę fajne. Tak, zdecydowanie nie mogę umrzeć. Nie dam też nikomu umrzeć. Tou-san, kaa-san, zdecydowanie was ocalę!


Spotkanie w sprawie strategii bitewnej zostało sfinalizowane i minęło tylko pół dnia od momentu, gdy Kuroka przyniosła nam wiadomości. Członkowie DxD zebrali się w podziemnym pokoju pod Rezydencją Hyoudou, gdzie narysowano olbrzymi, magiczny krąg. Byli tu członkowie grup Gremory i Sitri, Irina z Dzielnych Świętych, Griselda-san, Dulio, Slash Dog Ikuse-san, Kuroka i Le Fay. Ta bitwa będzie niespodzianką. Obecnie przeciwnik wciąż jest przekonany, że szukamy Agreas i jeszcze go nie zlokalizowaliśmy. Jeśli nie popełnimy żadnych błędów, to ten niespodziewany atak będzie zaskoczeniem dla Qlippothu. Dla nas było to wyprzedzające uderzenie. Ale to dzięki uporowi Valiego odnaleźliśmy w końcu miejsce pobytu Agreas. W przeciwnym razie to latające miasto mogło się znowu przemieścić i znów trudno byłoby je znaleźć. …Jak się nad tym zastanowić, to tego gościa nie było z nami. Pewnie udał się na poszukiwania Rizevima w pojedynkę. Sairaorg-san i Seekvaira-san czekali w gotowości w Zaświatach, na wypadek, gdyby coś się wydarzyło. Jednakże dołączą do walki w odpowiednim czasie. Tym razem, zaraz po przetransportowaniu się przez magiczny krąg, od razu staniemy do walki. Azazel-sensei popatrzył na nas.

– Kuroka podała mi przybliżone współrzędne miejsca, gdzie jest Agreas. Ajuka też pomoże z przeniesieniem nas tam. Ale jego magia teleportacyjna może być uważana za specjalną, więc liczba osób, które może przenieść, jest ograniczona. Z drugiej strony, bez jego magii, przeniesienie się tam byłoby niemożliwe – powiedział.

Zauważyłem, że magiczny krąg na podłodze wyglądał inaczej niż te z przeszłości. Więc Belzebub-sama używał swojej magii do kontrolowania go. Mimo że nie był tu osobiście, to był w stanie kontrolować magiczny krąg z dystansu. Używa nawet specjalnej, potężnej magii teleportacyjnej… Ale bez zrobienia przynajmniej tego, nie moglibyśmy zaatakować bazy Qlippotu.

– Pierwsza drużyna, to jednostka dywersyjna – kontynuował Sensei.

Sona-zenkaichou i jej grupa wystąpili naprzód.

– My się tym zajmiemy. Zdecydowanie ściągniemy uwagę wrogą, przez co zrobią błąd.

– Ja też pójdę.

Jako pierwsza ruszy Grupa Sitri, Dulio i siostra Griselda (+ kilku Dzielnych Świętych), którzy wywołają w mieście zamieszanie. Ma to przyciągnąć uwagę wroga. Sensei spojrzał na Rias.

– Druga drużyna to siły główne. Rias, Ise i członkowie Klubu Okultystycznego.

Racja, będziemy głównymi siłami. Po tym jak przeniesiemy się do Agreas, chciałbym uratować moich rodziców oraz osłabić siły Qlippothu na tyle, na ile się da. Rias przytaknęła.

– Tak, rozumiem. Zamierzam się zająć ogifu-sama i ogibo-sama[1]. Powinni zostać ocaleni przez członków swojej rodziny.

Wszyscy w Klubie Okultystycznym zgodzili się z tym stwierdzeniem.

– Tobio, pójdziesz razem z grupie Rias. Jak tylko tam dotrzesz, natychmiast zacznij wspierać ich z cienia na własną rękę. Jeśli chodzi o mnie, to udam się tam po was. Udam się do pokojów generujących energię w Agreas. Zatrzymam je, jeśli tylko będę w stanie.

Azazel-sensei też postanowił udać się w to miejsce. Tak, jeśli może zatrzymać Agreas, to powinien to zrobić. Nie mogliśmy pozwolić, aby ta świątynia Królewskich Gier dalej była wykorzystywana. W tym miejscu walczyłem z Sairaorgiem-san....

– Le Fay, a co z Valim? – zapytał Sensei.

– Wraz z pozostałymi członkami swojej grupy czeka w pobliżu Agreas. Jeśli nie zachowacie ostrożności, to Agreas i dziadek Valiego-sama znowu wyparują.

Vali i Bikou mają oko na Agreas. Kuroka zaczęła chichotać.

– Skoro zamierzacie zaatakować, to planujecie wykończyć ich jednym, szybkim atakiem, prawda? Valiemu nie było ich łatwo znaleźć, więc nie pozwoli im uciec miau~

Więc jest zdeterminowany do tego stopnia, huh. Jednak mieliśmy element zaskoczenie, więc to dobra okazja. Skoro ja także udawałem się do tego miejsca, to sam zamierzałem załatwić z tymi draniami kilka spraw. Jednak Sensei patrzył wątpliwym wzrokiem, kiedy podpierał brodę dłonią.

– Znaleźliśmy ich kryjówkę dzięki wytrwałości Valiego… Mówienie tego typu rzeczy nie jest złe. Jednak działania Rizevima są tym razem zbyt widoczne. Napaść na Ophis i uprowadzenie rodziców Iseia nie były złymi pomysłami, ale wygląda na to, że jest zbyt niecierpliwy jak na konspiratora. Zupełnie jakby był bardzo niespokojny. A może chciał, abyśmy właśnie tak myśleli…?

Za bardzo nie rozumiem, o czym myślał Sensei… Kiedy zauważył, że wszyscy skupili na nim uwagę, zaczął nas ostrzegać:

– W każdym razie musicie być ostrożni. Ten bydlak nie jest zwykłym człowiekiem. Nie wiemy do czego się posunie. Musicie uważać na każdy swój krok. Nawet w najgorszym wypadku musimy uratować stamtąd rodziców Iseia!

– Tak! – odpowiedzieliśmy wszyscy szczerze

Sensei uśmiechnął się odważnie i przemówił do nas:

– Pamiętajcie jednak, ci dranie sprofanowali sanktuarium, do którego nie powinni nawet wchodzić. Są stadem bydląt, którzy zasłużyli na śmierć. Zdecydowanie nie możemy im wybaczyć. Jeśli będziecie ich w stanie pokonać, to zetrzyjcie ich na proch. Pozwalam wam na to.

– Tak!

To oczywiste! Skoro nas zaatakowali, to słono nam za to zapłacą! Vali, jeśli zamierzasz przybyć, to mógłbyś być wcześniej? Mógłbym rzucić wszystko, aby zniszczyć tych drani! Kiedy byłem coraz bardziej zdeterminowany, pierwsza drużyna składająca się z Grupy Sitri i reszty, zaczęła się przygotowywać do transportu. Bitwa niespodzianka o Agreas zaczęła się!

Część 2

Kiedy przybyliśmy na miejsce, zewsząd dochodziły nas odgłosy eksplozji, a ziemia gwałtownie się trzęsła.

Miejscem do którego przybyliśmy, była zachodnia część centralnego placu miejskiego. W pobliżu znajdował się park, w którym posadzono wiele drzew. Gdzieś w oddali, na niebie, było widać kilka kłębów dymu. Wygląda na to, że Grupa Sitri, Dulio i pozostali, przybyli tuż przed nami i teraz szaleli. Z nami przybył Slash Dog, Ikuse-san. On i czarny pies, Jin, ruszyli razem naprzód.

– Przepraszam, ale mam moją własną robotę. Życzę wam szczęścia. Hyoudou Isseiu-kun, zdecydowanie musisz ocalić swoich rodziców.

– Uratuję ich!

Kiedy Ikuse-san i Jin usłyszeli moją odpowiedź, ulotnili się szybko, nie robiąc przy tym najmniejszego hałasu. Dostał w końcu instrukcje od Azazela-sensei, aby potajemnie nas wspierać.

– Chodźmy!

Pod rozkazami Rias pędziliśmy w stronę biura gubernatora. Znajdowało się ono w północno-zachodniej części, kiedy wyszło się już z parku. Rias, która dobrze zna to miejsce, prowadziła nas, a my podążaliśmy za nią. Nie lataliśmy, aby nie spostrzegli nas z góry. Na niebie natomiast widzieliśmy wielkie stada masowo produkowanych Smoków Zła, które leciały w stronę grupy dywersyjnej. …To zdecydowanie baza Qlippothu; jest ich niewyobrażalnie wiele. Pędząc przez park, zatrzymaliśmy się w cieniu budynków, aby przejść bez ściągania na siebie uwagi. Po kilku minutach dotarliśmy do wieżowca. Ta budowla miała bardzo unikalny styl. To było biuro gubernatora Agreas. Staliśmy w cieniu pewnego budynku, który znajdował się niedaleko biura i obserwowaliśmy otoczenie. Biuro otaczała bowiem gromada Smoków Zła. Na niebie tuż nad nami, krążyło ich drugie tyle.

– …Co robimy teraz?

Rias zastanawiała się nad dalszym działaniem. Ilość Smoków Zła przekraczała nasze oczekiwania. Niezależnie od tego, czy zaatakujemy frontalnie, czy też z zasadzki, fakt, że wrogowie pilnują swojej twierdzy jest nieunikniony Kiedy zastanawialiśmy się, co dalej robić, Koneko-chan ścisnęła swój nos.

– …Śmierdzi, wygląda na to, że nas odkryli – powiedziała.

Koneko-chan wskazała w jakieś miejsce. W środku gromady Smoków Zła, znajdował się długi i smukły, wężowaty potwór. To był smok pokryty czarną łuską. Otaczała go gęsta i potężna aura, której poziomu nie było nawet co porównywać do masowo produkowanych Smoków Zła. To Níðhöggr. Ja tylko go zobaczyłem, moja złość ponownie wzrosła. …Zrobił to Ophis…oraz moim rodzicom…. Aby mnie powstrzymać przed wpadnięciem w szał, Kiba położył mi dłoń na ramieniu, a Asia złapała mnie za ręce. …To powinno mnie uspokoić, prawda? Ach, jest w porządku. Dziękuję wam. W myślach podziękowałem Kibie i Asi. Kiedy wziąłem głęboki wdech, uspokoiłem się. Jednak ten drań o nic nie dbał, i zaczął do nas mówić, mimo że nie chcieliśmy się narażać.

– Gucha, guchechecheche. CHODŹCIE TU! NO DALEJ, CHODŹCIE DO MNIE!

…Wiedzieli. Popatrzyliśmy na siebie i skinęliśmy głowami. Dobyliśmy broni, a ja szybko założyłem moją zbroję. Po zakończeniu naszych przygotowań do walki, która mogła się rozpocząć w każdej chwili, szybko ruszyliśmy szybko w stronę biura. Widząc ohydną twarz Níðhöggra, potrafiliśmy zrozumieć, dlaczego Koneko-chan powiedziała, że „Śmierdzi”. …Wydobywał się z niego obrzydliwy zapach. Na twarzach wszystkich odmalowało się obrzydzenie. Ddraig przemówił głosem, który mogli wszyscy usłyszeć:

[Níðhöggr.]

Po usłyszeniu głosu Ddraiga, Smok Zła pogłębił swój uśmiech na obrzydliwej gębie, przez co wszyscy byli jeszcze bardziej zniesmaczeni.

– Jesteś tutaj, prawda Ddraig? Gucheche. Dawno się nie widzieliśmy, nieco zmalałeś.

Zrobiłem krok naprzód.

– …Więc to ty jesteś draniem, który doprowadził Ophis do takiego stanu? – zapytałem Níðhöggra.

Kiedy Smok Zła usłyszał moje pytanie, roześmiał się złośliwie.

– Guche, guchecheche. Racja, syn Lucyfera powiedział mi, że jest tam niezwykle smaczne, smocze jajo, więc mnie tam wysłał. Wtedy spotkał tam Ophis, która też zmalała. Kazałem jej oddać jajo, ale mi odmówiła. Ale to jajo jest naprawdę bardzo apetyczne, więc chciałem je ukraść. Tak, tak, twoich rodziców syn Lucyfera także mi ofiarował. Jak tylko pokazałem ich Ophis, natychmiast się uspokoiła. To naprawdę niesamowite, nie sądzicie?

…Rozumiem, zupełnie jak na nagraniu…. Ten drań kontynuował swoim piskliwym głosem:

– A potem mocno pobiłem Ophis bez powstrzymywania się! Wtedy Ophis wyglądała, jakby zamierzała pozwolić mi zrobić wszystko, co tylko chcę i nie zamierzała się bronić. Skorzystałem więc z okazji i pobiłem Ophis jeszcze mocniej!

… Níðhöggr mówił o swoich zbrodniach przeciwko Ophis z uśmiechem na ustach. Ja…byłem rozwścieczony i nie mogłem już tego dłużej wytrzymać. Zacząłem po cichu wymawiać zaklęcie Szkarłatnej Królowej. Níðhöggr nie zwracał jednak na mnie uwagi; wciąż się szczerzył, a z jego ust ciekła cuchnąca ślina, kiedy mówił:

– Ponieważ ten Ouroboros w ogóle nie stawił oporu, biłem ją i biłem, kopałem i jeszcze na niej stanąłem. Byłem taki szczęśliwy.

Byłem tak wściekła, że moje dłonie całe się trzęsły, mimo że je zacisnąłem… …Ach, ach, ten drań… Rozerwę go na kawałki, że nie zostanie nawet strzęp! Rias i Kiba…już mnie nie powstrzymywali. Jeden krok, jeszcze jeden i stanę naprzeciwko tego Smoka Zła. Trwałem w moim postanowieniu, które sobie powziąłem. Níðhöggr dalej mówił z przyjemnością w głosie, ignorując zgromadzonych dookoła ludzi:

– Guchechecheche. To było naprawdę zbyt fajne. Zdecydowanie za fajne! Ale nie zdążyłem zjeść jaja, więc jetem teraz naprawdę głodny. Jednak to rzadko okoliczność, więc dlaczego nie pozwolicie mi zjeść siebie samych? Zjedzenie małego Ddraiga nie byłoby złe, prawda? Och, tak. Skoro przy tym jestem, to powinienem też zjeść twoich rodziców!

…….

………….

…Ach, dobrze, ten drań jest całkowicie pozbawionym serca i złym do szpiku kości gościem.

– …Rozumiem, to mi całkowicie wystarczy – wycedziłem i po cichu skończyłem wymawiać modlitwę szkarłatnej zbroi. – A was doprowadzę do ścieżki Nieba świecącej w Pierwotnym Świetle Szkarłatu!

[Pełnia Szkarłatnej Królowej!!!!]

Kiedy całe moje ciało okryło się szkarłatną broją, zgromadziłem olbrzymie ilości aury w mojej pięści.

– Skoro chcesz jeść, to zaraz dostaniesz!

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!]

Odgłos mojej dublowanej mocy rozniósł się echem i rozmnożona smocza moc zebrała się w mojej prawej pięści!

[Wzmacniacz Masywnego Uderzenia!!!!]

– Posmakuj mojej pięści!

Uderzyłem moją prawą ręką, która z powodu Masywnego Uderzenia zwiększyła swoje rozmiary! Níðhöggr stworzył przed sobą ochronny magiczny krąg.... Moja pięść była pełna rozmachu i wściekłości; bez trudu zgruchotała obronny krąg magiczny tego drania i od razy przywaliła w jego twarz. Odgłos uderzenia był bardzo potężny. Jeden mój cios, odrzucił Níðhöggra w tył. Ten drań przeleciał przez drzwi pierwszego piętra, ale na tym się nie skończyło, bo leciał dalej i wyleciał przez tylną ścianę budynku. Moi towarzysze wykorzystali tą okazję i rozpoczęli walkę z masowo produkowanymi Smokami Zła. Tak rozpoczęła się bitwa.

– Święta Smocza Błyskawica!

[Burraahh!]

Akeno-san przyzwała liczne Święte Smocze Błyskawice, które pojawiły się w powietrzu i od razu spaliły dużą liczbę masowo produkowanych Smoków Zła. Gasper zmienił się w bestię i przyzwał sporą grupę potworów.

– Zniszczę cię.

– Racja, to kluczowy moment!

Atak Kasha Koneko-chan i magiczne ataki Rossweisse-san pokryły się ze sobą i wykończyły wiele masowo produkowanych Smoków Zła. W obliczu tak ogromnej liczby przeciwników, moi towarzysze stawili im zaciekły opór; oni naprawdę są niezbędni! Po chwili Níðhöggr wyleciał spod stosu gruzu, wrzeszcząc jednocześnie:

– OOOWWWWWWWWW! TO BOOOOOOOOOLLIIII!

Twarz tego drania była zniekształcona po jednym moim ciosie i było oczywiste, że kości były połamane. Níðhöggr wyszedł z biura gubernatora i spojrzał na mnie rozwścieczonym wzrokiem.

– C-co u diabła! T-ty cholerny mały diable! Zabiję cię! Pożrę cię w całości!

…Ach, jeszcze zobaczymy.

– No to spróbuj!

Błyskawicznie rzuciłem naprzód i zaatakowałem Níðhöggra tak szybko, że nawet mnie nie zauważył! Wziąłem za cel jego brzuch i przyłożyłem mu! Kiedy się cofnął, kopnąłem jego tylne nogi. Potem poszedłem za ciosem i kopnąłem go w plecy! Zaraz potem przyłożyłem mu parę razy w twarz.

– Gucha! Guch!

Ten drań nie miał siły, aby sprostać moim szybkim ruchom i atakom. Splunął krwią. …Śmiał skrzywdzić moją ważną przyjaciółkę. Zrobił coś takiego Ophis. Myślisz że to koniec…? Zrobiłeś z moich rodziców zakładników i groziłeś Ophis…. Nie pozwolę ci odejść od tak! Chwyciłem go za gardło moim ramieniem, które było pogrubione dzięki Masywnemu Uderzeniu.

– Biłeś ją i biłeś oraz kopałeś i kopałeś… Tak powiedziałeś.

Níðhöggr potrząsnął swoim ciałem i uwolnił się z mojego uścisku. Odskoczył w tył, po czym ruszył pędem w moją stronę, celując we mnie łapami.

– Zmiażdżę cię!

Planuje mnie rozdeptać huh… Zostanę przez ciebie zmiażdżony tak łatwo!? Przemknąłem przed jego łapami i po raz kolejny przywaliłem Masywnym Uderzeniem w jego twarz.

– Nie znęcaj się nad Boskim Smokiem-sama mojej rodziny, draniu!

GOOON!

To był odgłos kolejnego silnego uderzenia. Wraz z kolejnym moim potężnym ciosem, odesłałem tego drania z powrotem w stronę biura gubernatora! Nagle, Rias nieoczekiwanie zrobiła krok naprzód i stanęła za mną.

– Świetnie, Ise. Użyjmy tej techniki, aby to skończyć. Jeśli nie zrobię czegoś takiego temu Smokowi Zła, to nie będę zadowolona – powiedziała.

– …Huh, zrozumiałem! – odparłem.

Pozwoliłem wiwernom wyjść z klejnotów w mojej zbroi. Leciały zgodnie z moimi myślami, po czym zaczęły okrążać Rias, emanując przy tym jasnym, czerwonym światłem! Obydwoje zaczęliśmy synchronizować nasze oddechy i aury. …To była nasza wspólna technika, którą trenowaliśmy wiele razy na basenie w podziemiach Rezydencji Hyoudou i miejscu Królewskich Gier... Kiedy nasze czerwone aury stały się jednością, wiwerny wezwały cud! Jedna z nich przylgnęła do dłoni Rias! W tym samym czasie wiwerny zaczęły formować się w najróżniejsze kształty! To była rękawica! Wiwerny zaczęły się ze sobą łączyć, okrywając ciało Rias i tworząc zbroję! Kiedy wszystkie wiwerny zajęły swoje miejsce, naszym oczom ukazała się Szkarłatnowłosa Księżniczka Zniszczenia ubrana w szkarłatną zbroję. Racja, to była nasza wspólna technika! Wiwerny przylegające do ciała Rias tworzyły właśnie coś takiego, jej osobistą Zbroję Łuskową Daru Wzmocnienia. Ja i Rias, oboje odziani w zbroje, zajęliśmy pozycję bojową i krzyknęliśmy głośno:

– Szkarłatny Smok Zguby!

Tak się nazywała nasza wspólna technika!

– Chodźmy, Rias!

– Tak, chodźmy!

Daliśmy sobie sygnał i ruszyliśmy naprzód z olbrzymią szybkością. Polecieliśmy w stronę biura gubernatora, do którego wpadł Níðhöggr, niczym dwie szkarłatne smugi. Rias i ja zaczęliśmy go zaciekle atakować, przez co obrywał raz po raz, cierpiąc przy tym bezgranicznie. Magia Rias, która nosiła obecnie zbroję, została wzmocniona przez moc Sekiryuuteia i była potężniejsza niż zwykle. Jeśli dalej będziemy tak razem atakować, to pokonanie nawet legendarnego Smoka Zła nie będzie trudne.

– …Gach! Guaaachhh! OOOWWWW!

Níðhöggr został wyrzucony aż do nieba przez mój potężny cios, że aż stęknął z bólu, z powodu naszych niekończących się ataków. Wygląda na to, że nasza wspólna technika była naprawdę efektowna w tej pierwszej, prawdziwej walce! Jednak ta wspólna technika ma kilka ograniczeń, Rias była w stanie używać Wzmocnienia, Transferu i Przeniknięcia Sekiryuuteia. Innymi słowy oboje byliśmy w stanie używać mocy Sekiryuuteia do walki z wrogami i każde z nas mogło korzystać z innej zdolności. Jednak tak długo jak z tego korzystamy, nie mogę używać wiwern, a dla Rias istnieje limit czasu… Po otrzymaniu mojego ciosu, Níðhöggr padł ciężko na ziemię, a jego cielsko zaczęło się świecić bladym światłem. Potem nic się nie stało i znów stanął na nogi!

– Guchechechechecheche! Zostałem uzdrowiony!

Na gębie Smoka Zła znów pojawił się obrzydliwy uśmiech! Wszystkie rany które dotąd odniósł zniknęły! …To światło i zmiany w Smoku Zła… Wyglądały znajomo!

– Łzy Feniksa!?

Racja, to Łzy Feniksa! Bydlak pokazał nam triumfalnie kilka małych fiolek.

– To naprawdę przydatna rzecz. Wszystkie moje obrażenia zostały uleczone! Nie pozwolę wam po raz drugi zrobić czegoś takiego, zdecydowanie!

W tej złości, z całego cielska Níðhöggra buchnął czarny dym. …Rozumiem, produkują w tajemnicy Łzy Feniksa. Dlatego mogli ich użyć. Rias i ja przygotowaliśmy się ponownie, stając naprzeciwko Níðhöggra.

– Jeśli ten dym nas dotknie, odniesiemy obrażenia.

– Skoro tak wygląda sytuacja, to będziemy musieli z nim walczyć, dopóki nie skończą mu się Łzy Feniksa! Będziemy walczyć do końca!

Racja, będzie w porządku, dopóki ja i Rias będziemy z nim walczyć, aż zużyje wszystkie Łzy Feniksie! Teraz to było zdecydowanie możliwe! Kiedy znów ruszyliśmy na Níðhöggra, ktoś pomiędzy nas wszedł.

– Te słowa naprawdę pasują do smoka. To naprawdę mnie cieszy.

Mężczyzna w czarnym płaszczu. To Crom Cruach! Dlaczego on tutaj jest? Wprawdzie byłem tym zdezorientowany, ale Crom Cruach nie zwracał na to uwagi.

– Níðhöggr… Naprawdę jesteś naiwny – powiedział.

Crom Cruach westchnął, kiedy przyglądał się Níðhöggrowi, który buchał trującymi wyziewami.

– …Crom Cruach, dlaczego tu jesteś? – zapytała Rias.

Crom Cruach zignorował jednak jej pytanie.

– Guchecheche! Czyż to nie pan Crom! Wprawdzie byłem nieco przerażony, kiedy spotkałem cię ostatnio, ale wspólnie schrupiemy tych lu.... – odezwał się Níðhöggr.

DOON!

To był czysty odgłos ostrego uderzenia. Kiedy spojrzałem w stronę z którego doszedł, zobaczyłem że prawe ramię Crom Cruacha zmieniło się w potężny smoczy pazur, który uderzył Níðhöggra prosto w twarz, kiedy ten stracił czujność.

– OWWW, TO BOLI! MOCNO BOLI! D-dlaczego mnie uderzyłeś!?

Z jego ust bluznęła świeża krew, kiedy ryczał z bólu. Crom Cruach wykręcił kark, że aż można było usłyszeć odgłos wyginania się jego mięśni.

– …Za bardzo lubicie się bawić w sztuczki – powiedział odważnie Crom Cruach, mimo iż znajdował się cały w oparach Níðhöggra. – Pierwotnie zamierzałem dowiedzieć się, czym jest smok, poprzez obserwowanie Ophis. Ale skoro mi w tym przeszkadzasz, to zniszczę cię tak, że nawet ślad po tobie nie zostanie.

Crom Cruach spojrzał w niebo. Nie, patrzył na najwyższe piętro biura gubernatora, kiedy wypowiadał te słowa.

– Widziałeś to, Rizevimie Livanie Lucyferze? Nawet jeśli chcesz kontrolować wiele Smoków Zła, to jesteś w błędzie – stwierdził Crom Cruach bez ogródek po tym, jak spotkał Níðhöggra. – Prawdziwy smok nie będzie ograniczony od dnia narodzin, aż do śmierci i będzie żył według własnej woli. Oto czym jest smok!

Nagle Crom Cruach spojrzał na mnie i wskazał najwyższe piętro biura gubernatora.

– Ruszaj.

Huh. Postępowanie Crom Cruacha mnie zaskoczyło. Czy to znaczy że ten gość…chce się sam rozprawić z Níðhöggrem?

– …Czy to w porządku? – zapytałem.

– ……

Jak zwykle odpowiedział milczeniem.

– …Naprawdę przepraszam za to z wcześniej – powiedziałem kłaniając się.

Crom Cruach pokręcił jednak głową.

– Nie trzeba. Skoro jesteś Niebiańskim Smokiem, to nie musisz się kłaniać przed takim Smokiem Zła jak ja.

Nie potrafiłem mu odpowiedzieć. Rias skinęła głową, po czym spojrzała na mnie i Asię.

– Ise, Asiu! Zostawcie to miejsce nam, a sami ruszajcie naprzód! Proszę ocalcie ogifu-sama i ogibo-sama , jako ich syn i córka! – powiedziała.

Tak, Rias…! Powiedziała, żebym ruszył z Asią ocalić moich rodziców. …Tak, racja. Ta rola jest tylko dla mnie i Asi. Spojrzałem w jej stronę.

– Wprawdzie to niebezpieczne, ale chcesz ze mną iść?

Oczy Asi były przepełnione determinacją i przytaknęła.

– Chodźmy.

…Dobra, więc sprawa jest jasna. Rozłożyłem moje smocze skrzydła i wziąłem Asię na ręce, gdy przygotowywałem się do lotu. Muszę się szybko dostać na najwyższe piętro! Ale niebo było całkiem czarne od olbrzymiej liczby masowo produkowanych Smoków Zła, które po nim krążyły. Wygląda na to, że aby dotrzeć na najwyższe piętro, będę się musiał na nie przebić od środka. Być może ta mroczna aura wydobywająca się z najwyższego piętra, na które patrzył Crom Cruach, należała do Rizevima. Znałem ją aż za dobrze, wywoływała ciarki i nie sposób było jej zapomnieć. Kiedy trzymałem Asię na rękach i miałem już polecieć, grupa masowo produkowanych Smoków Zła ruszyła w naszą stronę, ale do nas nie dotarła. Załatwił ich cios Świętego demonicznego miecza o gęstej i spokojnej aurze. W jednej chwili zadano trzy ciosy..... Były tak szybkie, że wyglądało to, jakby z jednego miecza zrobiły się trzy, z których każdy uderzył w innym kierunku. To trójstopniowe pchnięcie, technika używana przez Kibę. Poprzednio należała oda do byłego dowódcy Shinsengumi, Okity Sōjiego. Wprawdzie dotąd Kiba wzbraniał się przed używaniem techniki swojego mistrza, ale jego uczucia ostatnio się zmieniły i używał jej z wielką wprawą. Pierwotnie ulubioną techniką Kiby były jego szybkie zdolności bojowe. Jednak trójstopniowe pchnięcie było najbardziej sprawną techniką ze wszystkich. Właśnie na naszych oczach horda Smoków Zła została rozgromiona przez trzy potężne ciosy.

– Ise-kun, pośpiesz się i idź! Xenovia, Irina, chcę abyście im towarzyszyły – powiedział Kiba unosząc swój Święty demoniczny miecz.

W odpowiedzi na wezwanie Kiby, Xenovia i Irina przybiegły po tym, jak za pomocą swoich świętych mieczy rozprawiły się ze Smokami Zła.

– Zostaw to nam! Będziemy strzegły Asi!

– Jesteśmy znane jako Kościelne Trio! Xenovia i ja będziemy cię eskortować, Asiu!

Xenovia i Irina chwyciły mnie za ramiona. Kiedy już miałem wystartować, Níðhöggr wycelował we mnie magiczny krąg, przygotowując się do ataku!

– NIE, NIE POZWOLĘ WAM ODEJŚĆ!

Planuje odpalić we mnie magiczny atak!? Jednak zupełnie jak wcześniej, zniknął on w potężnej aurze Crom Cruacha.

– Ja jestem twoim przeciwnikiem. Dawno nikomu tego nie pokazywałem, ale ty dzisiaj tego zaznasz.

Crom Cruach uwolnił niebywałą aurę, która była jeszcze większa niż przedtem. Wszystko w pobliżu zaczęło się gwałtownie trząść. Członkowie Klubu Okultystycznego i masowo produkowane Smoki Zła, którzy ze sobą walczyli, zatrzymali się i spojrzeli w stronę Crom Cruacha, którego ciało zaczęło się zmieniać. Jego ręce, nogi, plecy i głowa zaczęły nabierać smoczego wyglądu. Całe jego ciało promieniowało czarną i złotą aurą. Jego skrzydła rozpostarły się szeroko. Teraz stał tam niesamowity, wielki i dostojny smok..... Największy spośród Smoków Zła przybrał swoją prawdziwą postać. Z jego oddechu buchały płomienie.

– Znany jako najsilniejszy Smok Zła, oto siła którą posiadam!

Z tymi rozpostartymi skrzydłami wyglądał tak inspirująco, że każdy, kto by na niego patrzył, byłby zafascynowany. Kiedy Níðhöggr zobaczył prawdziwą postać Crom Cruacha, zaczął się cały trząść, a jego wargi drżały.

– Eeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeechhh! – wrzasnął Níðhöggr.

Czarna aura, która ogarnęła ciało Crom Cruacha, była naprawdę niesamowita. Ja…też byłem przez chwilę przerażony. Gdybym miał z nim walczyć.... Nie, teraz dopiero zrozumiałem, że był przeciwnikiem, któremu nie byłem w stanie sprostać… Crom Cruach wskazał na coś w drżących dłoniach Níðhöggra. To były Łzy Feniksa.

– Ile jest tutaj tych tych tak zwanych Łez Feniksa? Dziesięć? Dwadzieścia? Ciesz się że ich używasz, ale i tak doświadczysz z moich rąk ponad setki śmierci! Będę cię ścigał, dopóki nie zginiesz! – Crom Cruach powiedział coś, co pasowało do dostojnego smoka.

Níðhöggr nie potrafił się nie trząść. Nie mogłem go winić za to, że się boi. Wprawdzie Łzy mogą wskrzesić, ale Smok Zła przed naszymi oczami nie był zwykłym przeciwnikiem. Różnice były zbyt duże. W ogóle nie miał z nim szans.

– Guuwaaaaaaaaaaaaaaachhhh!

Po twarzy Níðhöggra spływały łzy, kiedy dalej się ślinił i niezgrabnie próbował zaatakować Crom Cruacha. Jednak smok, znany jako najpotężniejszy wśród Smoków Zła, przyłożył Níðhöggrowi, którego masywne ciało odleciało w tył. Lecąc zburzył kilka budynków, które stanęły mu na drodze. …Więc taki jest jego cios. Zupełnie jak u Sairaorga-san, nie, był znacznie potężniejszy! Ponownie wysunąłem się naprzód i przygotowałem się do lotu. Wprawdzie miło by było przyjrzeć się walce Níðhöggra i Crom Cruacha, to priorytetem było ocalenie moich rodziców! Rozwinąłem moje skrzydła i poleciałem.

– U-um, dziękuję ci bardzo! – Asia którą trzymałem w rękach, podziękowała Crom Cruachowi.

– Banan – odpowiedział niesamowity Smok Zła.

– Ech?

Crom Cruach rozwarł krańce swojej wielkiej paszczy, przez co wyglądał, jakby się uśmiechał.

– Banany są naprawdę dobre.

Asia była tak zaskoczona, że aż jej oczy zawilgły.

– Tak!

Kiedy wzbiłem się w powietrze, zostałem prawie zatrzymany przez nagły ruch Crom Cruacha. Nie, na chwilę dałem się rozproszyć. …To już trzeci raz od czasu staruszka Tannina i obezwładnienia Fafnira. ……Cholera, cholera! Żałowałem z całego serca, próbując śledzić ruchy Crom Cruacha Wprawdzie moi rodzice i Ophis byli narażeni na niebezpieczeństwo, ja…ja naprawdę byłem zbyt głupi!

[Ten gość jest smokiem, który obserwuje świat ludzi od bardzo dawna.]

Powiedział Ddraig, kiedy zatopiłem się w moich myślach.

[Partnerze, zdecydowanie nie możesz zapomnieć obecnego wyglądu Crom Cruacha. To ostateczna forma Smoka Zła, który za wszelką cenę dąży do celu. Cóż, co zostało pożyczone, zostanie oddane.]

…Tak, zgadza się! Jest wiele smoków, od których warto się uczyć.... Dlatego zdecydowanie zostanę najsilniejszym i najpotężniejszym smokiem, Sekiryuuteiem! Wtedy zdecydowanie przewyższę Crom Cruacha.....

Część 3

Kiedy lecieliśmy w górę, natykaliśmy się na wiele masowo produkowanych Smoków Zła.

– Haaaaaach!

– Oryaaaaach!

Xenovia i Irina które się mnie trzymały, uwalniały fale świętej energii w stronę Smoków Zła. Wprawdzie padały jak muchy, ale....

– To nie ma końca!

– Co się dzieje? Ile ich tutaj jest!?

Xenovia i Irina oniemiały z powodu niekończących się ataków Smoków Zła. W naszą stronę leciała kolejna ich grupa! Po tym jak przebyliśmy połowę drogi w stronę biura gubernatora, Xenovia i Irina rozwinęły swoje skrzydła i odleciały ode mnie i rozpoczęły powietrzną bitwę. Ścinały Smoki Zła, krzycząc przy tym:

– Jest ich tutaj jeszcze więcej.

– Zostawcie to miejsce nam, a sami pakujcie się do środka przez okno i biegnijcie. Będzie szybciej!

Po powiedzeniu tego, Irina machnęła Hauteclairem i rozbiła szybę w oknie. Więc chcesz abyśmy weszli tędy. Po tym jak powiedziałem Zostawiam resztę wam. wleciałem do środka z Asią, którą trzymałem na rękach. Faktycznie było tu znacznie mniej Smoków Zła. Po korytarzach chodziło najwyżej kilka i to tych mniejszych. Ruszyłem przed siebie, wciąż trzymając Asię w ramionach. Nawet jeśli były tu Smoki Zła, to ignorowałem je i biegłem na najwyższe piętro. Nagle z głośników rozległ się czyjś głos:

– Witam, mieszkańcy Zaświatów, jestem Diehauser Belial. Moje miejsce pobytu było poprzednio nieznane, ale obecnie jestem bezpieczny.

Co! Byłem zaskoczony tożsamością mówiącego! To był mistrz! Jest na górze? Kiedy byłem zaskoczony, zatrzymałem się nagle przed pewnym pokojem. W środku znajdowało się kilka monitorów, na których widniał Cesarz Belial. …Czy to audycja na żywo? Do tego zwrócił się do mieszkańców Zaświatów. …Czyżby zhakowali stacje telewizyjne, aby nadać to w całych Zaświatach…? Cesarz Belial tymczasem mówił dalej z poważnym wyrazem twarzy:

– Jest coś, o czym muszę wam powiedzieć, to mroczna tajemnica Królewskich Gier.

Co! …Z pewność Mistrz chciał coś przekazać. Tajemnicę Królewskich Gier. Nie zostałem aby się temu dalej przyglądać i ruszyłem na najwyższe piętro. Kiedy biegłem, głos mistrza rozbrzmiewał w całym budynku.

– W moim pokoleniu, jak grzyby po deszczu, pojawiały się uzdolnione młode diabły, które walczyły w czołówce Królewskich Gier. Roygun Belfegor, który zajął drugie miejsce i Bedeze Abaddon, z trzeciego miejsca, nauczyli się od siebie, że dzięki Królewskim Grom można być chwalonym przez ludzi.

Kiedy zobaczyłem schody, ruszyłem w ich stronę najszybciej, jak mogłem.

– Usłyszałem jednak pewne niepokojące wieści. Nieważne czy to Roygun, Bedeze, czy ktoś inny, nie byli wybitnymi diabłami, kiedy byli młodsi.... Kiedy usłyszałem o tym po raz pierwszy, roześmiałem się. Myślałem że to tylko plotki, które rozprzestrzeniali ci, których talent nie obdarzył.

Mistrz zniżył nagle ton swojego głosu.

– …Ale pewnego dnia moja kuzynka, Cleria, powiedziała mi, że zdobyła pewne informacje na temat Królewskich Gier.

Zapytała się go, czy słyszał o figurze Króla. Cleria była odpowiedzialna za ten teren, zanim pojawiła się tam Rias. W epoce, kiedy Trzy Frakcje toczyły ze sobą wojnę, zakochała się w człowieku i została za to zabita przez starszyznę Zaświatów....

– Odpowiedziałem wtedy „Ach, to zwykła miejska legenda”. Ale odpowiedziała mi „W pobliżu regionu w Japonii, do którego mnie przydzielono, znajduje się skrytka Maou Ajuki Belzebuba.” To było bardzo interesujące dla tych, których ciekawiło tworzenie Królewskiej Gry.

Mistrz upomniał wtedy Clerię.

– Nie przeszkadzaj Maou. Pod żadnym pozorem nie zbliżaj się lekkomyślnie do tego miejsca, jasne?

Ale po wysłuchaniu od mistrza historii o uczestnikach i starszyźnie, dalej ją tą interesowało (pewnie dlatego, bo była młoda) i zbierała informacje na własną rękę. Ale jej śledztwo w zdobywaniu informacji zostało przerwane w połowie drogi. Cleria wierzyła, że coś musi za tym stać. Coś ważnego. Głos mistrza był pełen smutku.

– …Została zamordowana z powodu jakiejś małej historii. Ponieważ zawsze miałem pozycję mistrza, nie byłem zachwycony rewelacjami reporterów. Wiedziała o mnie wszystko oraz to, że moja siła była prawdziwa. …Dla mnie była najważniejszą członkinią rodziny… Zawsze uważałem ją za moją młodszą siostrę – powiedział mistrz spokojnie. – Ostatecznie to jasne, że Cleria została zlikwidowana. Została zabita przez rząd Zaświatów. To nie była decyzja obecnych Maou, a starych diabłów. Nie znałem prawdy, ponieważ zatajono ten fakt. Powiedziano mi tylko, że moja kuzynka, Cleria, zginęła. …Aby rozwiać moje podejrzenia, zaufałem pewnemu przeciekowi i nareszcie poznałem prawdę.

…Nie zabito jej dlatego, bo zakochała się w człowieku…? Czyli to nie był powód, dla którego mistrz Diehauser Belial dołączył do Qlippothu…? Ten przeciek o którym mówi, musi oznaczać Rizevima i Qlippoth. Dostał informacje od nich. Cesarz Belial kontynuował:

– Wniosek był taki, że istnieje figura Króla. Według informacji i fotografii, które teraz ujawnię, utrzymali się właśnie dzięki figurom Króla.

Bałem się że pokazywano mieszkańcom Zaświatów ten sam film, który oglądaliśmy u Ajuki Belzebuba-sama. Informacjami które mistrz dostał dzięki współpracy z Rizevimem, była prawda o śmierci Cleri i tajemnica Królewskich Gier. …Teraz to wyjdzie na jaw! W Zaświatach musi panować chaos…! Mistrz powiedział wtedy mieszkańcom Zaświatów o mrocznej tajemnicy Królewskiej Gry, o której nie wiedzieli... Mistrz potwierdził także to, co usłyszeliśmy od Belzebuba-sama. W ciszy dalej biegłem na najwyższe piętro. To jego zemsta na starych diabłach za śmierć Cleri…! Kiedy dotarłem na miejsce, audycja mistrza się skończyła. Obraz na wielkim ekranie przed moimi oczami zmienił się w mozaikę statycznego hałasu. To był bardzo przestronny pokój z widokiem. Powinno tu być wystarczająco dużo miejsca do walki…. Kiedy wszedłem do środka, Cesarz Belial odwrócił się w moją stronę. Wygląda na to, że zauważył mnie jakiś czas temu.

– …Więc, Sekiryuutei-kun. Co zamierzasz ze mną zrobić? Podanie tych poufnych informacji masom wystarczy, aby zdyskredytować tych ludzi. Co więcej, ciągle są sprawy związane z Agreas i meczem z Raiserem Feneksem-san…

Postawiłem Asię na ziemi i zrobiłem krok naprzód. Powoli zbliżyłem się do Cesarza. …Przez to co dzieje się w Zaświatach, mogę zaufać tylko Maou-sama. Belzebub-sama też mi to powiedział wcześniej, więc musiałem zrobić to, co musiałem. Moim obecnym zadaniem było... Ocalenie moich rodziców.

– W tej sytuacji wszystko jest w porządku.

W moich uszach rozbrzmiał znajomy głos, który kłopotał ludzi. Kiedy spojrzałem w kierunku z którego nadszedł, zobaczyłem jak z cienia wyłania się siwowłosy diabeł.

– Muszę, nie, czy jako syn Lucyfera nie powinienem na to pozwolić, Belial?

– …Rizevim-sama

Rizevim poklepał mistrza po ramieniu i spojrzał na mnie.

– Wygląda na to, że to nasze kolejne spotkanie od tamtego zdarzenia w Niebie, Sekiryuuteiu. No i Księżniczka Gigantycznego Smoka też tu jest.

– …Witaj, synu Lucyfera. Naprawdę chciałem cię zobaczyć. Pośpiesz się więc i oddaj mi moich rodziców! …I dlaczego zrobiłeś to Ophis? – powiedziałem, tłumiąc gniew.

Kiedy Rizevim usłyszał moje pytanie, wzruszył tylko ramionami.

– Po prostu naszła mnie nagle chęć, aby pomóc Ophis, a może raczej lepiej byłoby powiedzieć Lilith. Chciałem zwiększyć jej moc…. Níðhöggr oparł się na magii Aži Dahāka, aby dostać się do tego podziemnego miejsca. Twoi rodzice zostali wtedy wykorzystani jako zakładnicy, a skoro zakładnikami są rodzice przyjaciela, to nawet Boski Smok pokaże luki w obronie. Jednak z powodu ingerencji z zewnątrz, nic takiego się nie stało.

Sposób myślenia tego drania naprawdę był najgorszy…! Czułem jak moja wściekłość wzrasta! Rizevim uśmiechnął się odważnie. …Z bliska widziałem że miał worki pod oczami, a może to tylko moja wyobraźnia?

– To naprawdę miło, że ci się udało. Jest tu jeszcze jeden ważny gość, który dopiero co przybył.

Ach! Od razu zrozumiałem, o czym mówił Rizevim. Po drugiej stronie szklanej ściany, na zewnątrz tego pomieszczenia, dało się wyczuć bardzo potężną aurę. Wraz z błyskiem światła, to coś pędziło w naszą stronę z bardzo daleka! Osobą, która wbiła się brutalnie do środka był Vali, ubrany w swoją śnieżnobiałą zbroję!

– …Zostałeś przyparty do muru, Rizevim – powiedział Vali patrząc na Rizevima.

Kąciki ust Rizevima uniosły się, zupełnie jakby się uśmiechał.

– Ostatnim który się pojawił jest mój uroczy wnusio. Wygląda na to, że każdy z ważnych aktorów pojawił się już na scenie.

…Ten drań Rizevim był naprawdę pretensjonalny! Nie ważne jak wspaniałe są twoje słowa, nie ukryjesz pod nimi swojej złośliwości! Przejrzałem cię już dawno! Zbliżyłem się do Valiegp.

– A co z innymi? – zapytałem.

– Są na zewnątrz, z twoimi druhami. Nieźle razem szaleją.

Więc to tak, zebrali się niżej. Celem Valiego był Rizevim. Ale ja też byłem tu z pewnych powodów.

– Przypuszczam że nie pozwolisz, aby ktoś się wtrącał. Ale pozwól że zrobię to z tobą. …W jakiś sposób też jestem w to zamieszany.

– …W porządku. Jesteś kimś, kto doznał podobnego nieszczęścia. Będziemy walczyć razem, ale nie wchodź mi w drogę!

Po wymianie zdań z Valim, potwierdziliśmy nasze wzajemne zamiary. Dwa Niebiańskie Smoki stanęły naprzeciwko Rizevima. On uśmiechnął się jednak sarkastycznie.

– Cóż, pozwólcie więc, że przedstawię wam publiczność, która będzie oglądać to przedstawienie – powiedział.

Rizevim pstryknął palcami, po czym w rogu pomieszczenia pojawił się magiczny krąg typu transportowego. Po tym jak światło przygasło, zobaczyłem moich rodziców.

– Oto państwo Hyoudou.

Dwoje ludzi sprowadzonych przez Rizevima było kompletnie nieświadome sytuacji, w której się znalazło i wyglądali na niesamowicie zakłopotanych. Zdjąłem hełm z głowy.

– …Tou-san! Kaa-san! – zawołałem do nich.

Kiedy usłyszeli mój głos, spojrzeli w moim kierunku.

– …I-Ise…? Dlaczego jesteś tak dziwnie ubrany? I dlaczego Asia też tutaj jest?

– …Od początku ten siwowłosy człowiek mówił dziwne rzeczy. Twoja kaa-san i ja byliśmy zakłopotani. Co się stało…?

…….

…Wiedziałem o jakie rzeczy im chodzi. Innymi słowy o to, że jestem diabłem....

– …Rizevim, ty draniu, o czym im powiedziałeś? – zapytałem energicznie.

Ten bydlak przybrał beztroski wyraz twarzy i uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Nic poza jakimiś trywialnymi sprawami. Teraz główna sprawa, tak długo jak pokażesz nam swoje prawdziwe zdolności, twoi rodzice nie zrozumieją prawdy o tobie.

……Dupek! …Zmuszał moich rodziców, aby patrzyli na naszą walkę… Pieprzyć go! Moje serce waliło jak szalone i nie potrafiłem powstrzymać drżenia moich nóg i rąk. Zdecydowanie nie mogłem pozwolić, aby moi rodzice widzieli, jak walczę z nadnaturalnymi zdolnościami! Ale jeśli nie będę walczył, to nie zwyciężę i nie ocalę ich! Nie mogłem jednak odmówić i musiałem walczyć! …Jak to możliwe? W porządku, aż dotąd nie miałem dobrych wymówek! Moje serce dalej waliło tak, jakby miało zaraz wyskoczyć z klatki piersiowej.

– Zajmę się Rizevimem, ty zrób porządek z mistrzem – powiedział Vali.

– …Nie spodziewałem się, że będę musiał tutaj walczyć z przeciwnikiem, z którym zamierzałem spotkać dopiero w przyszłości…. Naprawdę nie oczekiwałem tego – odpowiedziałem, biorąc głęboki wdech.

– …W każdym razie obaj są potworami. Nawet jeśli zamienimy się przeciwnikami, to będzie to ciężka walka. Skoro chcesz ocalić swoich rodziców, to pokaż im swoją wolę przetrwania.

– …Zginąłem już dwa razy, więc jak to mówią, do trzech razy sztuka.

Żartowałem z samego siebie, ale.… Będzie w porządku, jeśli po raz trzeci zginę za moich rodziców. Jednak nie mam zamiaru umrzeć! Po tym jak wymieniłem z Valim spojrzenia, obaj stanęliśmy naprzeciwko naszych wrogów. Będę walczył z mistrzem, a Vali z Rizevimem. Oni też stanęli naprzeciwko nas. Czwórka ludzi wpatrywała się siebie. Po krótkiej chwili ciszy.... Bitwa rozpoczęła się bez zbędnych słów. Pierwszy zaatakował Vali. Ruszył prosto na Rizevima, który stał naprzeciwko niego, zaciskając pięści otoczone olbrzymimi ilościami aury. Wprawdzie zadał bezpośredni cios, ale Rizevim łatwo rozproszył aurę Valiego, która została wzmocniona dzięki jego Boskiemu Darowi! Vali zachwiał się.

– …Argh, tak długo jak ataki są powiązane z Boskimi Darami, nie odniosą skutku – mruknął, po czym zaczął atakować dalej.

Jego ataki były połączeniem szybkich kopniaków i ciosów! Jednak co najbardziej zdumiewające, Rizevim szybko ich unikał. Sam też kontratakował, wykorzystując luki w obronie Valiego! Z pleców Rizevima wyrosły skrzydła Lucyfera i wtedy walnął Valiego w brzuch pięścią okrytą demoniczną mocą! Kiedy Vali otrzymał cios, jego zbroja pękła, wskutek mocy Anulatora Boskiego Daru i cierpiał na skutek ran.

– …Guach!

Vali krzyknął, gdy otrzymał ten cios. Z kącika jego ust pociekła krew, ale ogarnął się i ponownie przyzwał swoją zbroję. Zupełnie jak wtedy, kiedy walczyłem w Niebie z Rizevimem; zawsze kiedy obrywałem bezpośrednim ciosem, albo nawet zadraśnięciem po tym, jak dotknął mojej zbroi, mocno cierpiałem! Gdybym użył zdolności Przeniknięcia, to może mógłbym pokonać tego gościa…. Ale skoro Vali powiedział, że sam go pokona, to powinienem skupić się na pokonaniu mistrza, który stał przede mną! Moja bitwa się rozpoczęła; zmniejszyłem dzielący nas dystans i rozpocząłem walkę wręcz. W jego obronie w ogóle nie było luk. W trakcie krótkiej wymiany ciosów, unikał każdego z mojego ataków. Różnica pomiędzy nami była zbyt duża!

– …Nie wygląda na to, żeby było tu twoje parostwo – powiedziałem do mistrza.

W rzeczy samej, mistrz najwyraźniej był tutaj sam. Po drodze nie spotkałem też nikogo z jego parostwa; być może dlatego, że nie rozkazał im podążać za sobą.

– Racja, kazałem im zostać, gdyż nie było potrzeby, aby mi tutaj towarzyszyli – odpowiedział na moje domysły mistrz.

…Więc postanowił, że weźmie całą odpowiedzialność na swoje barki. To tak zwany „obowiązek”. On naprawdę jest mistrzem.

[Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie Wzmocnienie!!]

Użyłem zdolności Wzmocnienia, aby zwiększyć moc w mojej pięści i ruszyłem naprzód! Ale nawet moje wzmocnione pięści były łatwo unikane i po prostu natrafiały na próżnię. Poprawiłem moją postawę i zaatakowałem ponownie. Mistrz dotknął mojej pięści wprost! Nagle wzmocniona aura, która pokrywała moją pięść, zniknęła! CO! …Moja moc zniknęła!? Została rozproszona!? Nie, to coś zupełnie innego, niż w przypadku zdolności Rizevima! Jeśli zostanę dotknięty przez tego drania, to nawet moja zbroja zniknie! Wtedy poczułem że moc Wzmocnienia wyparowała z mojej dłoni!

– Bezwartościowanie. Oto moja zdolność. Wierzę, że już o tym słyszałeś… – powiedział mistrz.

…Rozumiem, więc tym jest Bezwartościowanie. Moc która może unieważnić specjalne zdolności... Dlatego rozproszył zdolność Wzmocnienia. Ale pomimo tego nie przestaję atakować! Wtedy zwiększyłem zaciekłość moich ataków. Atakowałem brutalnie kombinacją ciosów i kopniaków, uwalniając przy okazji fale demonicznej energii, ale wszystkie moje ataki wciąż były rozpraszane przez mistrza prostym gestem. Nawet kiedy strzelałem demoniczną energią, w jego palcach obracała się ona w nicość. Wspomagałem ataki Wzmocnieniem i Przeniknięciem, kiedy dalej z nim walczyłem, jednak dalej nie były go w stanie dosięgnąć. Wzmocnienie w ogóle się go nie imało i nawet Przeniknięcie nie odnosiło skutku. …Gdybym walnął go bezpośrednio Przeniknięciem, to obrażenia zostałby przesłane od razu do niego! Ale wcale go nie mogłem trafić! Każdy mój cios był unikany! Ruchy mistrza przypominały elegancki taniec. Ostatecznie to ja byłem tym, który pocił się obficie w swojej zbroi. Różnica pomiędzy nami była po prostu zbyt duża. Przeciwnik nawet nie używał swojej pełnej mocy! To był ktoś, kto był w tej samej klasie co Maou! Absolutny mistrz! Najlepszy gracz Królewskiej Gry! Gdybym mógł użyć Szkarłatnego Podmuchu, lub Niszczyciela Longinusa, to może by się udało. Ale nie mogłem nawet znaleźć luki w obronie Mistrza! W każdym razie nie przestawałem atakować.

– Dobrze atakujesz; prosto i bezpośrednio, bez żadnego wahania. Naprawdę chciałbym się z tobą zmierzyć podczas Królewskiej Gry – powiedział Cesarz spokojnym głosem, unikając moich ataków.

– Już na to za późno! Czy nie zrobiłeś już tego co chciałeś!? Przez ciebie całe Zaświaty pogrążą się w chaosie! Ty… Wyznanie mistrza ma dużą wagę.

To prawda, po przemowie mistrza w Zaświatach zdecydowanie wybuchną spory. Czy uznają że kłamał? Nie, był mistrzem, który miał absolutne wsparcie w Zaświatach, a jego słowa miały wagę i brzmiały realistycznie. Nawet jeśli Mistrz był powiązany z działaniami terrorystycznymi, nie, właśnie dlatego że chciał być powiązany z terrorystami, to musi być prawda. Ludzie z pewnością w to uwierzą.

– Ach, rozumiem, wszystko już rozumiem.

– Nie zrozumiałeś tego jeszcze!? Twoje ataki mają w sobie wahanie!

Racje, Mistrz w ogóle mnie jeszcze nie zaatakował! Przez większość czasu używał swojej zdolności do anulowania moich mocy. Gdyby chciał, to w momencie gdy moje zdolności zostały rozproszone, mógł mi zadać poważnie obrażenia! Mistrz wahał się podczas tej bitwy!

– …Ku!

Kiedy ja i mistrz sobie rozmawialiśmy, Vali został powalony na podłogę. Ponownie zerwał się na nogi, przyzwał swoją zbroję i stanął naprzeciwko Rizevima… Jeśli dalej będzie się to tak ciągnąć, to umrze z wyczerpania! Gdyby mógł użyć Niszczycielskiej Furii, to szala zwycięstwa byłaby po jego stronie, ale wtedy straci olbrzymie ilości demonicznych mocy i wytrzymałości. Skoro przeciwnik posiadał Anulatora Boskiego Daru, to cała wytrzymałość i moce pójdą na marne, jeśli transformacja zostanie beztrosko powstrzymana. Dla Valiego najlepszym wyborem będzie walka w dotychczasowy sposób.

– Ho ho, a cóż to? Vali, używanie tego typu ataków przeciwko twojemu dziadkowi jest bezcelowe – powiedział Rizevim z zadowolonym wyrazem twarzy.

Z drugiej strony twarz Valiego miał niezadowolony wyraz. Vali wyciągnął swoją prawą rękę, na której nie było zbroi i stworzył kila magicznych kręgów. Natychmiast wystrzelił z nich ogień w stronę Rizevima, który nie użył tym razem Anulatora i po prostu uniknął ataku! Te ataki były czysto magiczne i nie miały nic wspólnego z Boskim Darem! Ten gość, Vali, ma niezwykły talent do władania magią! Więc to tak, polegał na swoim Łamaczu Ładu , aby zmniejszyć fizyczne różnice między sobą i przeciwnikiem, a potem atakował magią lub demonicznymi mocami.

– ……To doprawdy okropne. Jesteś synem Lucyfera, a zachowujesz się jak Lilin[2]. Czyli jednak zamierzasz pokazać, że masz godność… – powiedział Vali, po czym wskazał Rizevina palcem. – Próbujesz ukryć w sobie swoją pierwotną aurę, ale jest tak bezwzględna i złowieszcza, że nie możesz jej powstrzymać przed wydostaniem się na zewnątrz. Rizevim, jesteś zły i złośliwy do szpiku kości.

Rizevim patrzył tępym wzrokiem, kiedy jego wnuk wskazywał w niego palcem i nagle roześmiał się w złowieszczy sposób.

– Jesteś aż tak głupi, wnusiu? Czy to możliwe że jesteś tak śmieciowym smokiem, że nie możesz nawet zemścić się na swoim starym i słabym dziadku?

Wytykał nawet język; bawił się ze swoją zwykłą, głupawą postawą. Ach, tak myślałem. Nie ważne jak poważnie i dostojnie mówił, ta głupawa postawa była prawdziwą naturą Rizevima. Nawet gdyby miał postawę Maou, to niewiele by to zmieniło..... Jego wnuk, Vali, przejrzał już prawdziwą naturę swojego dziadka. Nagle Rizevim spojrzał na mnie.

– Mistrzuniu! Teraz! Pośpiesz się i użyj tego! – zawołał.

Wydał nagle jakieś polecenie. Zobaczyłem jak mistrz wyjął z kieszeni na piersi flakonik wypełniony czerwoną cieczą. Nagle rozpłynął się w powietrzu....

– Gach!

Chwycił mnie za twarz…! Dzielący nas dystans nagle zniknął! Mistrz otworzył palcem fiolkę i próbował wlać mi jej zawartość do gardła. Udało mi się go odepchnąć, ale kilka kropel wpadło mi do ust! Mój kontratak spudłował, kiedy Mistrz doskoczył na drugi koniec pokoju! …Moje usta wypełniły się okropnym smakiem i zapachem krwi i była to bardzo lepka ciecz. Jednak był to znajomy smak. Podczas bitwy zawsze miałem jej pełno w ustach. Tak, tą czerwoną cieczą była krew! …Nie wiem czyja ona była, ani czemu kazali mi ja wypić.... BUM! BUM! Nagle moje serce zaczęło mocniej bić! Nie mogłem też powstrzymać drgawek. Zaraz potem moje ciało zaczęło się powoli rozgrzewać od środka i gorąco rozeszło się na całe moje ciało! To ciepło, które stworzyło moje ciało, zaskoczyło nawet mnie! Nie mogłem tego wytrzymać i pozbyłem się zbroi z prawego ramienia. Oczywiście nie mogłem pozwolić, aby moje ramię stało się smocze, ale stało się takie samo z siebie. …Wiedziałem że nie wzmocniłem moich smoczych mocy. Moje ręce i nogi…stały się smocze! Natychmiast zrozumiałem. Tak, to była smocza krew! Mojej też używano do wzmocnienia zdolności Gaspera. Na podobnej zasadzie Mistrz zmusił mnie do wypicia smoczej krwi. Z tego powodu że moja smocza moc wzrosła; moje ciało stało się gorąco i nie mogłem go powstrzymać przed zmianą. Moje ręce już się zmieniły, a gorąco dotarło teraz do mojej głowy! Nagle mój hełm...

– Hyaa!

Usłyszałem krzyk mamy. Spojrzałem w jej stronę i zobaczyłem, że patrzyła na mnie jak na potwora. …Co się dzieje? Kiedy się nad tym zastanawiałem, dotknąłem mojej twarzy. …W ogóle nie czułem normalnej skóry, tylko coś bardzo chropowatego. Rizevim wysłał w moją stronę mały, magiczny krąg, z którego wyłoniło się lustro. Kiedy w nie spojrzałem, zobaczyłem że moja skóra stwardniała, moje oczy się powiększyły, a z ust wyrosły mi kły. To była zupełnie obca fizjonomia. …Nawet moja twarz uległa dragonifikacji…. Rizevim roześmiał się.

– Proszę, przyjrzyjcie się uważnie, państwo Hyoudou. Oto czym naprawdę jest wasz syn, potworem – powiedział radosnym tonem do moich rodziców.

…Drań, powiedział to dopiero teraz!? Od samego początku chciał, aby moi rodzice zobaczyli mnie w takim stanie!? Przygotował tego typu przedstawienie!? …Czy to jego zemsta za to, że pokonałem go w Niebie. Ten bydlak ma na tym punkcie obsesję…kurwa! Poważnie, nawet psie gówno jest lepsze od tego drania…!

– Ubiegłej wiosny wasz cenny syn zginął. Ten smok udawał waszego syna. Żył z wami fałszywym życiem. Czy podczas wakacji nie powiedział wam, że wyjeżdża? To dlatego że udał się do świata diabłów. A czy na koniec roku nie był stale zajętym i nie mógł spędzić z wami czasu? To dlatego że był zajęty swoją pracą, jako obcy, i jako potwór! – kontynuował Rizevim.

Ten drań bardzo cię cieszył tym, co mówił i miał szczęśliwy wyraz twarzy! Twarze moich rodziców były przerażone, kiedy patrzyli na mnie i Rizevima. …Nie chciałem tego oglądać.

– …Proszę, nie patrzcie na mnie, tou-san, kaa-san.

…Próbowałem powiedzieć coś takiego. Gdyby to było możliwe, to chciałbym zapaść się pod ziemię! Nie chcę aby rodzice widzieli mnie w takim stanie! Przestań! Proszę! Mam nadzieję że to tylko sen! Tak właśnie…z tym…uchh! Mój…umysł się załamał. Mogłem tylko płakać.... Tymczasem Rizevim dalej mówił z rozbawionym wyrazem twarzy:

– Tou-san? Kaa-san? Och cho, czy państwo to słyszeli? Czy ten potwór dalej zamierza używać kłamstw, aby was oszukać?

Nagle ktoś stanął przede mną, jakby mnie chronił. To była Asia! Z jej oczu płynęły strumienie łez.

– Otou-san, okaa-san! Ta osoba to Ise-san! Proszę, uwierzcie w to oboje! To prawda że został diabłem i ma też w sobie smocze moce. Ale to dalej Hyoudou Issei! Proszę, uwierzcie w niego! Musicie… Błagam was! – powiedziała do rodziców zdesperowanym tonem.

Kiedy Rizevim zobaczył jak Asia płacze, uśmiechnął się.

– Państwo Hyoudou, ta blondyneczka też jest diablicą. Nie dajcie się oszukać. Istoty takie jak diabły są potworami, które używają słodkich pokus, aby wciągnąć ludzi w otchłanie piekielne. Obecnie ulegliście podszeptom diabelskim, więc lepiej weźcie to pod uwagę – powiedział.

……Asia była dobrym dzieckiem. …Umarła z mojego powodu…. …Tou-san, kaa-san, nie obrażę się, jeśli mi nie zaufacie, ale musicie zaufać Asi…! …Ja…nie mogłem wymówić słowa. Znosząc takie werbalne bombardowanie, mogłem tylko ślepo przepraszać.

– ……Przepraszam. ……Kaa-san, tou-san…… Przepraszam……

…Jestem winny tego, że oszukiwałem was aż dotąd. To moja kara. Być może to moja kara. Ponieważ nigdy nie powiedziałem wam o tym, że zostałem diabłem. Nie, czy uwierzą mi, nawet jeśli tak mówię coś takiego? Ponadto, jeśli im to powiem, to wciągnę ich w sprawy nadnaturalnego świata. Jeśli tak… To nie mogę. …Jednak moi rodzice wciąż byli w niebezpieczeństwie. Racja, to wszystko moja wina! Gdybym nigdy nie spotkał Raynare, to sprawy nie potoczyłyby się w ten sposób. Gdybym był bystrzejszy, to pewnie znalazłbym sposób, aby żyć jak człowiek. …Ale wiecie, w ogóle nie żałuję tego, że stałem się diabłem. Spotkałem wielu ludzi i nauczyłem się wiele rzeczy. Gdybym pozostał człowiekiem, nie mógłbym doświadczyć niektórych z nich. Dlatego nie będę żałował. Jest tylko jedna rzecz której żałuje, tego że nigdy nie powiedziałem rodzicom o mojej prawdziwej tożsamości, więc muszę ich przeprosić.

– Naprawdę przepraszam, tou-san, kaa-san.

Przepraszałem więc. To było jedyne co mogłem zrobić. Nawet jeśli mnie odrzucą, nawet jeśli zerwą nasze rodzinne więzi, to będzie w porządku. Będzie w porządku, jeśli ich ocalę. Tak, zdecydowanie ich muszę ocalić. Przysięgam! Po tym jak ich ocalę, odejdę. Nie mogę pozwolić, aby znów znaleźli się w niebezpieczeństwie, dlatego zniknę specjalnie dla nich. Tak więc naprawdę przepraszam, tou-san, kaa-san. Rozpłakałem się. Było mi żal. Kiedy przygotowałem się już na odrzucenie z ich strony, doszedł mnie czyjść głos:

– …Jesteś Iseiem, prawda?

To był głos tou-san, który podszedł do mnie bliżej. Rizevim był przez chwilę zszokowany.

– Zaczekaj, panie Hyoudou. Musisz być głupi. Takie poruszające i łzawe historie diabły opowiadają bez mrugnięcia okiem i nic one dla nich nie znaczą – powiedział z przerażeniem.

Tou-san pokręcił jednak głową i dalej szedł w moją stronę.

– Mylisz się, to jest Ise. …Ten nawyk przepraszania jest dokładnie taki sam.

Kaa-san stanęła za jego plecami i skinęła głową.

– Tak, wiem. Nawet jeśli inaczej wygląda, to rozumiem jego odpowiedź. Ise, to dziecko to nasz Ise! – powiedziała.

Ta dwójka podeszła do mnie i Asi. Z powodu dragonifikaci nie mogłem patrzyć na nich w odpowiedni sposób… Ale tou-san stanął przede mną i ochronił mnie. Stanął naprzeciwko Rizevima i mistrza. Jego nogi się trzęsły, ale mimo tego wrzasnął:

– Nie pozwolę ci skrzywdzić mojego syna! Jeśli chcesz mu coś zrobić, to najpierw będziesz się musiał rozprawić ze mną!

Mn! …Zszokowały mnie jego słowa.

– …Od kiedy się urodziłem, prowadziłem zwykłe życie i nigdy nie potkało mnie nic niezwykłego. Nigdy nie myślałem też o niczym specjalnym. Chciałem po prostu znaleźć zwykłą pracę, mieć normalną rodzinę i żyć spokojnym życiem ze swoją rodziną. Nawet teraz chcę tego samego.

Tou-san postawił sprawę jasno.

– Czy jest diabłem, czy też nie, albo jakim Maou, to szczerze powiedziawszy, ja nic o tym nie wiem. Nawet w tej obecnej sytuacji jestem tak zakłopotany, że nic nie rozumiem. …Wiem tylko jedno, to dziecko jest moim synem! To oczywiste, ponieważ to mój Ise.

Rizevim pokręcił głową.

– Hej, hej, hej, otou-san. Musisz się dobrze przyjrzeć. Czy to czerwone monstrum przypomina ci człowieka? A twojego syna? Posłuchaj uważnie, to diabeł i do tego smok, czyli innymi słowy potwór – powiedział do mojego ojca.

– Nie, to mój syn, mój Ise. Nie zrozumiesz tego, ale ja tak. To dlatego, bo jestem jego ojcem. Wychowywałem go siedemnaście lat

Rizevim westchnął.

– Co zrozumiałeś w ciągu tych siedemnastu lat, człowieczku? Zrozumiałeś w ogóle prawdę i rzeczywistość tego świata? Sposób czytania znaków; co możesz zrozumieć ty, który nie potrafisz nawet zobaczyć prawdziwej natury rzecz?

Kaa-san przytuliła mnie mocno, aby mnie ochronić.

– Jesteś Ise? Ach, potrafię to zrozumieć, kiedy cię przytulam. To dziecko to Ise. Rozpoznaje to, bo przytulałam go wcześniej tyle razy.

Tou-san rozpostarł ramiona i przybrał obrończą pozę.

– Te siedemnaście lat były dla naszej rodziny wszystkim. To nie są jakieś trywialne rzeczy, które można tak po prostu wytłumaczyć! – powiedział.

Kaa-san mocniej mnie objęła.

– Tak, to dziecko jest moim ukochanym synem – powiedziała.

– Racja, nawet jeśli tak wygląda! Nawet jeśli…nawet!

Tou-san spojrzał na mnie.

– Nawet jeśli został wskrzeszony, a jego wygląd uległ zmianie, to wciąż jest moim synem, prawda? – powiedział szczerze.

—Mn.

………….

…….Po mojej twarzy płynęły łzy. Były nie do powstrzymania, gdy ciekły mi po policzkach. ……Powziąłem już decyzję i możliwość, że zostanę odrzucony przez rodziców, więc przepraszałem dalej. Ale pomimo tego, zarówno tou-san, jak i kaa-san, dalej nazywali mnie swoim dzieckiem. To coś, co potrafią zrozumieć tylko rodzice. Ja.... Tou-san przytulił mnie, tak samo jak kaa-san i Asia. Przytuliliśmy się razem, kiedy płakałem.

– W takim razie mam coś, co sprawi mniej przyjemności. Nie dopisało wam szczęście, jako rodzicom!

Kaa-san tuliła mnie i Asię, kiedy mówiła:

– Tak! Nawet jeśli taki się stał, a dalej uważa mnie za matkę… To mi to wystarczy!

Asia dalej płakała. Tou-san spojrzał na Rizevima.

– To dziecko jest naszym synem! Nie pozwolimy abyś tknął go nawet palcem! – ryknął.

Nagle moje ciał wybuchnęło jasną, ciepłą aurą, która okryła nas wszystkich....

Część 4

Zanim zdałem sobie z tego sprawę, unosiłem się w miejscu, które przypominało Szczelinę Wymiarową. Czy to…prawdziwe? Nie, nie czułem, aby tak było. Gdybym miał powiedzieć, czym było to miejsce, to przypominało mi ono świat, który zobaczyłem w sercu Akeno-san podczas walki z Lokim.... Nagle przede mną pojawił się ekran, który pokazał pokój konsultacyjny w nieznanym szpitalu. W środku był doktor i…znajomo wyglądająca para. Hej, czy to nie tou-san i kaa-san, kiedy byli młodsi!? Czułem się jakbym patrzył na młodsze wersje moich rodziców, które dotąd widziałem tylko na zdjęciach. Co cię dzieje? Czy to miejsce to…ich wspomnienia? Czy wszystkie wspomnienia zostaną tu wyświetlone? Czyżbym nieświadomie użył Poligloctwa na kaa-san…? Kiedy się nad tym zastanawiałem, doktor i moi rodzice mieli ponure wyrazy twarzy.

– Przykro mi, ale proszę aby dała sobie pani spokój z dzieckiem, które pani nosi w brzuchu – powiedział doktor do moich rodziców.

Kiedy kaa-san to usłyszała, wybuchnęła płaczem. Tou-san objął ją ramieniem. …Czy ta scena miała miejsce na oddziale położniczo-ginekologicznym? Nigdy wcześniej o tym nie słyszałem…. Kiedy byłem zakłopotany, rozległ się głos kaa-san:

– Kilka lato po ślubie odkryłam, że trudno mi będzie urodzić dziecko. Trudno sobie było je nawet wyobrazić, a co dopiero zajść w ciążę w ciągu tych kilku lat. Ale przez moje ciało…

Scena się zmieniła na znajomo wyglądający salon. To był mój stary dom. Siedząca na sofie kaa-san, była zalana łzami.

– Przepraszam, kochanie…

Kiedy kaa-san płakała, tou-san pocieszał ją.

– Jeśli o to chodzi, to nie musisz się martwić! Wprawdzie nienarodzone dziecko w twoim brzuchu ma pecha, ale nie możesz się poddawać! Zdecydowanie możesz urodzić nasze dziecko!

…Dziecko w jej brzuchu, ich dziecko…. Nie mówcie mi…. To wszystko wydarzyło się, zanim się urodziłem? Ale czyżbym nie przyszedł na świat jak należy…? Byłem zakłopotany tą sytuacją, gdyż nigdy wcześniej o tym nie słyszałem. Nagle znów rozległ się głos kaa-san:

– Dwa lata później trafiła się kolejna szansa.

Scena znów się zmieniła. Na ekranie kaa-san delikatnie pocierała swój brzuch z szczęśliwym wyrazem twarzy.

– Wspaniale! Nareszcie się nam udało! W porządku! Tym razem wszystko jest w porządku!

Tou-san skakał z radości po całym pokoju. Wśród wizji tych wspomnień, zobaczyłem jak moi rodzice odwiedzają księgarnię i kupują książki o narodzinach i opiece nad dziećmi. Kupili ich całą masę i teraz pogrążyli się w lekturze. Aby się upewnić, że tym razem dziecko na pewno się urodzi, chodzili na konsultację do oddziału ginekologiczno-położniczego. Te wspomnienia przesuwały się przed moimi oczami jedno za drugim.

– Aby mieć pewność, że urodzę nasze dziecko, mój mąż i ja zachowaliśmy tym razem szczególną uwagę. Zawsze bardzo troszczyliśmy się o dziecko w moim brzuchu...

Po raz kolejny ekran pokazał pokój na oddziale położniczo-ginekologicznym. Lekarz wyjaśniał coś moim rodzicom, którzy mieli zrozpaczone wyrazy twarzy.

– Hyoudou-san, wprawdzie do dla ciebie bolesne, ale zdecydowanie nie z powodu rzeczy pomiędzy wami. Jest wiele innych czynników...

Podczas drogi powrotnej do domu, tou-san zatrzymał się na środku drogi i spojrzał na kaa-san.

– …Poddaję się – powiedział.

Tou-san, który był taki podekscytowany, wybuchnął płaczem.

– Jeśli znów coś się stanie z twoim ciałem tak, jak to było ostatnio, to ja…naprawdę nie będę w stanie tego z-znieść…

Kaa-san przytuliła mocno tou-san, kiedy oboje zalewali się łzami.

– Prawie daliśmy sobie spokój z posiadaniem dziecka i planowaliśmy wszystko zmienić, aby przygotować się do nowego stylu życia.

Moim oczom ukazało się skromne i harmonijne życie moich rodziców. Oboje razem podróżowali, chodzili na zakupy i wędkowali. Zawsze byli razem.... Mnie tam nie było. …Ani dwójki ich dzieci.

– Ale po ośmiu latach życia z moim mężem....

Kiedy tou-san wrócił z pracy, zszokowała go wiadomość którą otrzymał od kaa-san.

– D-dziecko!? N-naprawdę!?

Kiedy tou-san to usłyszał, położył dłoń na ramieniu kaa-san ze zdeterminowanym wyrazem twarzy.

– …Teraz rozumiem! Tym razem na pewno! Tym razem zdecydowanie musimy zrobić wszystko, abyś urodziła to dziecko! – powiedział.

Kaa-san zaczęła płakać ze szczęścia, uśmiechając się jednocześnie. Potem ponownie pokazano, jak ta dwójka ciężko pracuje dla narodzin swojego dziecka. Bardziej niż wcześniej, tou-san przeczytał wszystkie książki, a kaa-san jeszcze bardziej dbała o swoją dietę. Kiedy kaa-san próbowała coś podnieść, tou-san natychmiast ją powstrzymywał. Aby chronić swoje nienarodzone dziecko, złożyli nawet wizytę w specjalnej agencji. W śnieżną noc, tou-san poszedł na boso do pewnej świątyni, wypełniając rytuał Hyakudomairi[3].

– Proszę! Proszę szczerze! Błagam aby to dziecko urodziło się bezpiecznie!

Podczas mroźnej, zimnej i śnieżnej nocy, tou-san pochylił głowę i modlił się, patrząc w stronę głównej sali świątynnej.

– Nie dbam o to, ile mojego życia zabierzesz! Będzie w porządku, jeśli weźmiesz pół mojego życia! Więc błagam, potrzebuję tego! Chroń dziecko w jej brzuchu! Proszę! Błagam cię!

Nawet jeśli było tak zimno, że jego stopy zesztywniały, to dalej się kłaniał i modlił do bóstwa. Tou-san się modlił…aby dziecko w brzuchu jego żony było bezpieczne. Pora roku na ekranie zmieniła się na ciepłą wiosnę. Kaa-san leżała na szpitalnym łóżku, a obok niej leżało dziecko.

– To chłopiec – powiedziała pielęgniarka do tou-san, który wciąż nie mógł uwierzyć.

Po chwili tou-san nareszcie wziął się w garść.

– ……Ach, rozumiem…. ……To naprawdę moje dziecko… – powiedział w końcu.

– Tak, to nasz syn…. To nam zajęło osiem lat – powiedziała rozradowana kaa-san, leżąca na łóżku.

Pielęgniarka podała następnie dziecko tou-san. Kiedy zobaczył je w swoich ramionach, uśmiechnął się szeroko i próbował powstrzymać łzy.

– …………Miło mi cię poznać, ja, jestem twoim otou-san – powiedział.

Ich oczy spotkały się ze sobą. W tym momencie tou-san nie mógł już powstrzymać łez, które popłynęły po jego policzkach, kiedy dalej się uśmiechał do dziecka.

– ……Dziękuję że się urodziłeś…naprawdę…dziękuję…

Kaa-san i tou-san płakali z radości.

– …Jak damy mu na imię? – zapytała kaa-san.

– …Ach, Issei. To imię wyraża nadzieję, że będzie uczciwie żył[4].

Kiedy kaa-san to usłyszała, roześmiała się cicho.

– …Ach, to nie jest zbyt kreatywne.

– T-o wszystko co potrafię wymyślić, mimo iż naprawdę mocno się nad tym zastanawiam!

– Ufufu. …Ale to ładne imię. Issei, Ise, moje dziecko.

Dziecko… Byłem otoczony ciepłem tych ludzi.

– Ach, nasze dziecko. Tak, Issei.

To co wyświetliło się na ekranie było zgodne z moimi wspomnieniami. W nocy tou-san czytał mi bajkę, kiedy nie mogłem zasnąć. Kiedy zwierzęta były smutne, albo kiedy czytał mi smutną bajkę, nie mogłem przestać płakać. Pewnej nocy tou-san był w podróży służbowej. Kaa-san zadzwoniła wtedy do niego i powiedziała, że trafiłem do szpitala z powodu wysokiej gorączki. Na koniec tou-san skończył swoją podróż służbową wcześniej i przyleciał najszybciej, jak tylko mógł. W szkole podstawowej biegłem w trójnożnym wyścigu z tou-san i ciężko pracowałem, aby zająć pierwsze miejsce. Udało mi się jednak zająć tylko trzecie. Następnie, z boku boiska, nasza trzyosobowa rodzina jadła razem smażonego kurczaka i tamagoyaki. Tamten smak był czymś, czego nigdy nie zapomnę. W gimnazjum, kiedy po raz pierwszy założyłem mundurek, moi rodzice byli naprawdę podekscytowani. Tego dnia zrobiliśmy wiele zdjęć przed bramą szkoły. Wprawdzie czułem się z tego powodu trochę zawstydzony, ale moi rodzice byli szczęśliwsi, niż kiedykolwiek. …Na Dzień Ojca kupiłem tou-san dość tani krawat, a na Dzień Matki, dałem jej kwiecisty fartuch, który zrobiłem na lekcjach techniki. Ale oni wciąż uważają te przedmioty za skarby. Nareszcie, ostatnia scena która się pojawiła, przedstawiała bliskiego płaczu, małego mnie, zagubionego w centrum handlowym. …Pamiętam to. Nasza trójka wybrała się do centrum handlowego w pobliskiej prefekturze, którą rzadko odwiedzaliśmy. Moją uwagę zwróciła pewna wystawa i oddzieliłem się od rodziców. Ludzie którzy mnie mijali, mieli obce twarz. Bałem się, ale postanowiłem, że nie będę płakał. Gdybym nie spotkał tou-san, albo kaa-san, to byłoby w porządku, gdybym znalazł miejsce z wielkim zegarem i tam na nich poczekał.... Aby zrealizować ten zamiar, stanąłem na placu z wieżą zegarową i czekałem, aż spotkam moich rodziców, którzy będą mnie desperacko szukali.

– Chichi-saaaaan, haha-saaaaaan.

Kiedy ich zobaczyłem, nie mogłem już dłużej wytrzymać i ruszyłem w ich stronę; nasza trzyosobowa rodzina przytuliła się do siebie.

– Hej, Ise! Zamartwiałam się przez ciebie na śmierć!

– Doprawdy, czy nie mówiliśmy ci, abyś się od nas nie rozdzielał!?

– Przepraszaaaaam! Przepraszaaaaaam!

Płakałem i przepraszałem…. Potem nasza trójka już się nie rozdzieliła i wróciła do domu, trzymając się za ręce.... Nie zapomnę tamtego ciepła ich dłoni, nigdy. ……Tou-san……kaa-san…uch. …Modlili się za mnie i urodziłem się z ich nadziei. Wprawdzie wasz rodowód nie był wyjątkowy, ani nie byliście zamożnymi ludźmi, to byłem dzieckiem, na które wasza dwójka naprawdę czekała. Te wspomnienia z pewnością należą do takich które można zobaczyć wszędzie. Z pewnością nie można ich też uznać za rzadkie. Nawet jeśli…pomimo tego była to siedemnastoletnia podróż moja i mojej rodziny. Nikt nie zaginął, a dla naszej trójki były to niezapomniane czasy. Ach, tou-san, kaa-san, ja jestem waszym synem. Jestem Issei, który należy do waszej dwójki! Jestem Hyoudou Issei! …Wspomnienia tymczasem wyświetlały się dalej. W czasie który spędzaliśmy razem, dołączyła do nas blondwłosa dziewczyna. To była Asia. Nagle doszedł mnie głos kaa-san:

– Żyliśmy tak długo i jeszcze trafiła się nam taka piękna córka.

Pojawiła się scena, podczas której Asia uśmiechała się radośnie i rozmawiała z moimi rodzicami.

– Gdybyśmy urodziła nam się córka, to pewnie byłaby tak wspaniała jak Asia. Zawsze tak myślałem.

– Otou-san, okaa-san – powiedziała Asia.

Kiedy moi rodzice usłyszeli te słowa, naprawdę byli poruszeni.

– Jesteśmy naprawdę szczęśliwi. Stałaś się moją, naszą córką. Mimo iż nie wiem co spotkało to dziecko w przeszłości, to nazywa mnie swoją matką. Tak, naprawdę jest moją córką.

Tak oto staliśmy się czteroosobową rodziną, a potem pojawiało się coraz więcej osób. Zanim się spostrzegłem, przy stole siedziała z nami cała masa ludzi. Tou-san i kaa-san rozglądali się po tym tętniącym życiem domu i wymienili ze sobą spojrzenia.

– Hej, kochanie.

O co chodzi?

– Już nie jest nas tylko dwójka.

– W rzeczy samej, nie mamy już tylko syna, ale też całą gromadkę córek.

– Mogę żyć w takim tętniącym życiem domu… Jestem naprawdę szczęśliwy.

– Dwadzieścia pięć lat, które z tobą spędziłam.... Wprawdzie to bardzo długo, ale było warto.

– …Chcę popatrzeć jeszcze chwilę.

– Tak, gdybym mogła sobie czegoś życzyć, to chciałbym dalej patrzeć na naszą rodzinę...

Widząc postacie moich rodziców, zakryłem twarz dłońmi, a łzy zaczęły powoli płynąć. Nagle cała przestrzeń się rozmyła, a ja poleciałem w dół....

Część 5

…….

…Kiedy się obudziłem, byłem świadomy prawdziwych uczuć moich rodziców. Wiem o miłości, którą mnie darzą. Zostałem urodzony i wychowany w miłości moich rodziców. Nawet teraz wciąż na mnie patrzą. …Moje łzy nie przestawały cieknąć; nie mogłem się powstrzymać. Przytuliłem mocno moich rodziców.

– …Hej, tou-san, kaa-san. Naprawdę mogę być waszym dzieckiem? – zapytałem.

Obydwoje przytaknęli, uśmiechając się promiennie.

– Oczywiście.

– Ise jest naszym dzieckiem.

– ……Dziękuję.

…Ach…ach. Ja, ja już..... Tak, nie będę się już bał. Wiem już że rodzice mnie akceptują. Nie ma wątpliwości; wierzą że jestem ich dzieckiem. …Gdzie mógłbym znaleźć takie szczęście…? Cóż wspanialszego mogłoby mnie spotkać..... Podniosłem się na nogi i stanąłem naprzeciwko Mistrza i Rizevima.

– …Rizevimie i Diehauserze-san, dziękuję wam. Dzięki wam, dzisiaj ja.... Nie, nie będę się już bał – powiedziałem

Racja, nie mam się już czego bać, w ogóle!

– Teraz jestem niepokonany!

Światło którym emanowały klejnoty w mojej zbroi było jaśniejsze i potężniejsze niż kiedykolwiek. Całe pomieszczenie było skąpane w czerwony, jasnym świetle, które stawało się coraz silniejsze! Przywdziałem ponownie moją szkarłatną zbroję i ruszyłem na Rizevima!

– Oooooooooooooooooooochhhhhhhhhhhhhhhhhhh!

Z głębi mojej piersi wydostał się wrzask, a klejnotów szalenie jasne światło!

– Rizevim-sama!

Kiedy już miałem trafić Rizevima, mistrz stanął przed nim i unieważnił mój atak! Nagle Rizevim uzupełnił atak, który wyzwoliła moja zbroja!

– Giń!

Rizevim kopnął mnie w brzuch! Poleciałem w tył i poturlałem się po podłodze. …Z moich ust pociekła krew. …To było szalenie bolesne. Tak bardzo bolało, że czułem się, jakbym umierał. ...Ale wspaniałe światło z moich klejnotów nie zmniejszyło się. Boski Dar odpowiedział na moc moich myśli i pragnień. Gdyby moje myśli stały się silniejsze, to mój Boski Dar też stałby się silniejszy…! Będę walczył dla moich rodziców i Asi! Dzięki leczniczemu Boskiemu Darowi Asi, moje obrażenia zniknęły. Tou-san, kaa-san i Asia dopingowali mnie:

– Ise!

– Ise!

– Ise-san!

…Spójrzcie tylko, czy to nie potężne? Obecnie patrzyła na mnie trójka osób z mojej rodziny. Światło z moich klejnotów znów wybuchnęło oślepiającym blaskiem.

– Uuaaaaaaaaaachhhhhhhhh!

Bez śladu strachu ruszyłem na Rizevima! Mistrz unieważnił mój atak i Rizevim użył swojego Anulatora Boskich Darów, aby pozbawić mnie zbroi. Wtedy ponownie mnie uderzył i było tak samo jak ostatnio. Ponownie padłem na podłogę. Wtedy członkowie mojej rodziny wzięli sprawy w swoje ręce. Z pomocą tou-san podniosłem się na nogi, podczas gdy kaa-san podtrzymywała moje plecy. Wtedy ogarnęło mnie światło Asi.

– Dalej, wstawaj Isei!

– Wstawaj Ise!

– Ise-san! Uleczę cię!

– Nie ważne ile razy się to stanie, pomogę cię wstać! Ponieważ jestem twoim ojcem! – powiedział tou-san.

– Daj z siebie wszystko! – powiedziała okaa-san klepiąc mnie po plecach.

– Wygraj, Ise-san! – dodała Asia.

Ach, mogę to teraz zobaczyć. Właśnie. Wystarczy że ich mam. A tak długo jak ich mam, będę wstawał na nogi tyle razy, ile to będzie konieczne… Ach! Przyzwałem moją zbroję kilka razy i bez przerwy pędziłem w stronę mistrza i Rizevima!

– Oorrryaaaaaaaaaaaaaaaachhhhhhhhhhhhhh!

Nawet jeśli za każdym razem było tak samo, to światło z moich klejnotów było coraz potężniejsze. Mimo iż traciłem wytrzymałość, a moja demoniczna energia się wyczerpywała...

– …Jeszcze raz, Ise! Możesz to zrobić! Jeśli będziesz kontynuował, to będę razem z tobą!

– Więc zrobię to razem z twoją kaa-san! Pokonamy tego drania razem!

– Ja też! Ponieważ także należę do rodziny Hyoudou!

Byłem obserwowany przez moją rodzinę i przez nią wspierany. Więc nie ważne ile razy będę musiał wracać, to będę z nimi walczył! Pozwólcie mi chociaż raz wyglądać fajnie, skoro stoję przed moją rodziną.

– …Jest w porządku. Tou-san, kaa-san, Asiu. Tak długo jak mnie wspieracie, to ja zawsze....

Racja, nie ważne ile razy mnie to spotka, będę się podnosił i stawał naprzeciwko nich! Rizevim patrzył na mnie, kiedy bez przerwy podnosiłem się na nogi niezależnie od tego, ile razy bym nie padał na ziemię. Na jego twarzy malowało się zdumienie.

– …Dlaczego ten dzieciak ciągle wstaje?

Nawet jeśli nokautowały mnie ataki tego drania i Mistrza, to nie poddawałem się. Nawet jeśli z moich ust ciekła krew, kości moich nóg były łamane, a ramiona miażdżone, to nie cofałem się, tylko atakowałem dalej!

– ……

– Hej, dlaczego wciąż możesz wstawać? Dlaczego stajesz naprzeciwko mnie? …Przecież już zużyłeś swoją energię, prawda? Więc dlaczego wstajesz? – zapytał Rizevim z krzywym wyrazem twarzy.

Zadając to pytanie, Rizevim znów pozbawił mnie zbroi i odesłał w tył kopniakiem. …Nawet jeśli ciągle obrywam, to tak długo jak wspiera mnie moja rodzina, ciągle będę stawał na nogi…! Kiedy ten drań to zobaczył, na jego twarzy pojawił się nieprzyjemny wyraz.

– Cholera. ……Dlaczego? Dlaczego ciągle możesz stawać na nogi!? Dlaczego ciągle jesteś w stanie mi się opierać!? – warknął Rizevim.

Nieważne że moja demoniczna energia i wytrzymałość zostały wyczerpane, pokuśtykałem prosto na niego. Nawet jeśli całe moje ciało pokrywały rany, światło mojego Boskiego Daru nadal nie słabło. Wprost przeciwnie, dalej jasno świeciło. Kiedy Mistrz zobaczył mnie w tym stanie .

– ……Rizevim-sama, już nie mogę…

Mistrz miał gorzki wyraz twarzy. Rizevim był jeszcze bardziej pobudzony.

– Dlaczego tak nagle rozmiękłeś!? Weź się w garść! Dlaczego rozsypałeś się, po zobaczeniu czegoś takiego!?

– ……Czy ty nie rozumiesz?

Kiedy Mistrz spuścił głowę, stworzyło to kontrast z wściekłym wyrazem twarzy Rizevima.

– Co mam niby zrozumieć!? Jaki jest sposób myślenia tych zwykłych ludzi?!

Rizevim spojrzał na moich rodziców i nagle zrozumiał.

– Rozumiem! To twoi rodzice są siłą napędową twojej mocy! Więc to dzięki temu możesz walczyć, prawda!? Cóż!

Na dłoni Rizevima błysnęło tajemnicze światło.

– Więc pozwól mi ich zabić!

To była niesamowicie potężna fala demonicznej energii i pędziła prosto na moich rodziców! Niedobrze! Bardzo niedobrze! Chciałem ich ochronić, ale moja wytrzymałość osiągnęła już kres i w ogóle nie mogłem się ruszyć z miejsca! Moi rodzice oberwą falą demonicznej energii....!

– Tou-san, kaa-saaaan! Asssiiaaaaa!

Najważniejsi członkowie mojej rodziny zniknęli w jasnej fali demonicznej energii.... Nie, została całkowicie rozproszona. W tym samym czasie z miejsce, gdzie stali moi rodzice, emanowało olśniewające, złote światło! Jak się temu przyjrzeć, złota aura biła z miejsca, w którym stała Asia. Aura stopniowo przyjęła wygląd smoka. To wyglądało zupełnie tak, jakby masywny smok chronił tą trójkę.

– Cholera!

Rizevim klną i dalej miotał kulami demonicznej mocy! Jednak wszystkie one były natychmiast rozpraszane przez dotknięcie złotej aury, którą emanowała Asia, mająca dłonie złożone do modlitwy. Jej oczy błyszczały złotym światłem, kiedy jej ciało było owiane złotą aurą, która przypominała zbroję. Asia roniła łzy, a jej twarz miała stanowczy wyraz.

– Otou-san i okaa-san potrzebują mojej obrony! Zobaczysz, że uda mi się ich ochronić! – powiedziała.

Za nią stał złoty smok; nawet jeśli stworzono go z aury, to wciąż patrzył ostrym wzorkiem na Rizevima. Widząc ten wzrok, Rizevim nagle zadrżał.

– …Czy to Łamacz Ładu!? Do tego ta aura…Złoty Smoczy Król…! Nawet jeśli stało się coś takiego…to wciąż musicie się ze mną zmierzyć…! – warknął nienawistnym tonem.

Racja, tak jak powiedział Rizevima, ta aura była Fafnira! …Nawet jeśli stał się aurą, to wciąż chciał chronić Asię? Jej Boski Dar także odpowiedział na równowagę, który osiągnęła ze swoim Łamaczem Ładu! Racja, to Łamacz Ładu, który narodził się z połączenia Asi i Fafnira. Nawet jeśli atakował syn Maou, to ta absolutna obrona była w stanie wytrzymać... Być może właśnie dlatego, że to była delikatna Asia, ta zdolność się przebudziła.

– ……Co to jest? Czym dokładnie jest to coś…!

Patrząc na mnie i Asię, Rizevim nie potrafił już ukryć irytacji i szarpał się za włosy.

– …Rizevim-sama, oni posiadają coś, czego my nie mamy i teraz nam to pokazują – powiedział mistrz ze zbolałym wyrazem twarzy.

Rizevim chwycił Mistrza za ubranie na piersi.

– Dlatego zapytałem co to jest!? Miłość? Czy to rzecz którą nazywają miłością!? Jesteś głupi!? Tak głupi, że aż twoja głupota nie ma granic! Takie rzeczy są iluzją! To głupie kłamstwo! – ryknął.

…Mylisz się, to zdecydowanie nie jest iluzja. I to zdecydowanie nie jest kłamstwo. Siła która nas prowadzi, pochodzi z naszej rodzinnej miłości! Asia też taka jest. Tak, osiągnęła Łamacza Ładu, polegając na miłości. Asia i ja chcieliśmy po prostu chronić naszą rodzinę. Widząc speszonego Rizevima, Vali, który dotąd siedział cicho, przybrał skomplikowany wyraz twarzy. …Ten gość przypatrywał się nam w ciszy. …Widząc nas jako rodzinę, też pewnie o czymś pomyślał. Jednak moja energia została już wyczerpana. …Zaczynałem się już chwiać na nogach. Jeśli dalej tak będę walczył, padnę. Zanim się to jednak stanie, muszę przynajmniej bezpiecznie odesłać stąd moich rodziców. W końcu jestem za to odpowiedzialny. …Nie, jest jeszcze coś. Ja i Ravel mamy obietnicę. Muszę wrócić bezpiecznie ze wszystkimi. Cóż, nie dotrzymam tego, jeśli umrę. Ponownie wziąłem się w garść. Nagle w mojej głowie rozległ się czyjś głos:

Ise.

Ten głos brzmi znajomo.

Ise, nareszcie byłam cię w stanie dosięgnąć.

To głos Ophis. Obecnie wciąż powinna być nieprzytomna i spać w domu…. Ophis odezwała się ponownie:

Skoro słyszysz mój głos, to musi to oznaczać, że jesteś zaspokojony.

…Zaspokojony? Co przez to rozumiesz? Kiedy wciąż byłem zaskoczony, Ddraig wydawał się rozumieć o co chodzi i roześmiał się. Przemówił głosem, który mogli usłyszeć wszyscy:

[Synu Lucyfera, dziadku Hakuryuukou, Valiego Lucyfera, będziesz pierwszym gościem.]

– Co? Gościem?

Rizevim przekrzywił głowę, zaskoczony słowami Ddraiga. Ophis dalej do mnie mówiła:

Ise, zaśpiewaj razem ze mną.

Ddraig dalej mówił do Rizevima:

[Dlatego powinieneś się cieszyć. To nie będzie zwykły śpiew, więc zdecydowanie powinieneś wyczyścić uszy, aby dotarł aż do twojego serca. Jeśli chcesz zapytać dlaczego, to odpowiem ci, że to unikalny śpiew, stworzony przez Boskiego Smoka.]

Mój pierwszy przyjacielu. Naucz tego wszystkich, aby poznali jaką ma wartość.

Ach, Ophis, zrozumiałem. Zaśpiewajmy razem. Wierzę w ciebie i powierzam ci mój umysł oraz ciało.

– Głos Ophis jest wewnątrz mnie. Zaśpiewajmy razem. Będziemy si posuwać naprzód razem.

Piosenka pojawiła się w moim umyśle. Po cichu zacząłem śpiewać:

– Mieszkający we mnie Szkarłatny Czerwony Smok przebudzi się z twojego panowania....

Z klejnotu na mojej prawej rękawicy błysnęło szkarłatne światło.

[Szkarłatny Niebiański Smoku którego posiadam wewnątrz siebie, wzrośnij by stać się Królem.]

Ophis odśpiewała kolejną linijkę. W tym samym czasie, klejnot na mojej lewej rękawicy uwolnił niesamowicie czarną aurę.

Kruczoczarny Bogu Nieskończoności.

Szkarłatna aura ogarnęła całe moje ciało.

[Wspaniały Czerwony Bogu Marzeń.]

Kruczoczarna aura jeszcze się zwiększyła...

[Czuwając nad zakazanymi istotami, powinniśmy stać się tymi, którzy przekraczają granice.]

Moja szkarłatna zbroja stopiła się z kruczoczarnym kolorem, a zmiany następowały dalej. Moje rękawice, nagolennice, napierśnik, skrzydła, stały się połączeniem koloru czarnego i szkarłatnego. Ich kształt też się zmienił. Wtedy Ophis i ja odśpiewaliśmy razem ostatnią linijkę:

– Zatańczymy jak ogień w piekle!

[ S∞F !! S∞F S∞F !! S∞F S∞F S∞F !!!! S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!! S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!!!! ]

Wszystkie klejnoty rozbrzmiały głosem, który przenikał aż do duszy i pojawił się na nich symbol nieskończoności!

[Smocza ∞ Furia!!!!!!]

Uczucie było dziwne; nie mogłem przeczytać oryginalnego tekstu i nie zrozumiałem ostatniej linijki.

Głosy Ddraiga i Ophis zlały się ze sobą i rozbrzmiały z klejnotów. Piosenka moja i Ophis skończyła się.

…….

…Obecnie stanie naprzeciwko Rizevima było bardziej naturalne niż w szkarłatnej zbroi; to była pełna, szkarłatno-czarna zbroja płytowa. Teraz były cztery skrzydła, wyposażone w armaty. Rizevim był zdumiony tym widokiem i kręcił głową, krzycząc jednocześnie:

– Niszczycielska Furia!? Nie, to zupełnie coś innego! Wprawdzie to taka sama zmiana jak w przypadku Niszczycielskiej Furii, ale nie czuć tej złowrogiej aury. Ta tutaj jest…!

Tak, to nie była Niszczycielska Furia. Ale ma ten sam organiczny charakter, co Niszczycielska Furia. Rizevim miał skrzywioną minę.

– …Co to za żart? Osiągnąłeś już ten etap, a dalej się rozwijasz…!

Ddraig odezwał się do Rizevima:

[Smocza Deifikacja. To absolutna moc, którą tylko Ophis może obdarować.]

– Więc to dlatego, bo posiadłeś moc Ophis!

Zgadza się. Obecnie zostałem ocalony przez moc Ophis. Obecnie moje ciało zostało odtworzone z ciała Wielkiego Czerwonego i mocy Ophis. Teraz moc Ophis została chwilowo uwolniona. Właśnie dlatego, że fundamentem mojego ciała było ciało Wielkiego Czerwonego, byłem w stanie wytrzymać moc Ophis. Ponieważ stworzyły mnie dwa smoki, mogłem osiągnąć tą zakazaną moc... Ophis odezwała się do mnie:

Ise, ten stan można utrzymać przez bardzo krótki czas.

Rozumiem, więc to na krótki czas. Może trwać kilka sekund, dziesięć sekund, albo nawet kilka minut. W każdym razie i tak trwało to długo. To dlatego, bo moje ciało już krzyczało. To była dziwna moc, która krążyła w moim ciele. Czułem że moje ciało zostanie rozerwane, jeśli ruszę się choć trochę. Cóż, powinienem się pośpieszyć i coś zrobić. Teraz zdecydowanie mogę to zrobić. Wziąłem się w garść i stanąłem naprzeciwko Rizevima. Po zajęciu pozycji, zrobiłem mały krok naprzód. Nagle skróciłem dzielący nas dystans i stanąłem prosto przed Rizevimem. Ten drań nawet nie zareagował. Moje ruchy były teraz całkiem poza jego zasięgiem. Zacisnąłem prawą pięść i walnąłem go prosto w twarz. Wtedy rozległ się głos:

[S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!!!!]

Rizevim zamierzał złapać moją pięść swoją lewą dłonią! Skrzydła Lucyfera na jego plecach rozpostarły się i zwiększyły jego siłę. Aby zablokować moją pięść, Rizevim użył swojego Anulatora…. Nie użyłem Przeniknięcia, ale pęd mojej pięści nie osłabł, a otaczająca mnie aura nie została rozproszona.

– Co to ma być!? – zaryczał z zaskoczeniem Rizevim.

– Najpierw cios!

Wykorzystując pęd mojej pięści, walnąłem Rizevima! Drań padł na ziemię, kiedy oberwał tym ciosem. Ale pomimo tego zerwał się na nogi. Wygląda na to, że cios był dobry; grzbiet jego nosa był skrzywiony, a sam nos krwawił. Po tym jak Rizevim z powrotem przekręcił nos na swoje miejsce i zatrzymał krwawienie. Spojrzał na mnie.

– ……Co to do cholery było? Dlaczego to nie został rozproszone!? Czy moja zdolność nie działa!? Jak to możliwe!?

Ddraig odezwał się do Rizevima, odpowiadając na jego niedowierzanie:

[Nie, synu Lucyfera. Twoja zdolność działa.]

– Dlaczego więc nie zatrzymało tego ataku!? Nawet jeśli ta moc jest dzielona z mocą Ophis, to tak długo, jak ma powiązanie z Boskim Darem, moja zdolność powinna ją zablokować, prawda!?

[To naprawdę proste. Twój Anulator ma ograniczenia. Moc Sekiryuuteia jest nieskończona. Skoro nie może zostać w całości anulowana, to sprawy wyglądają inaczej, czyż nie?]

Uwaga Ddraiga zdumiała Rizevima.

– …Więc to moc której mój Anulator nie może wyeliminować…!

[Oto Ophis, tak zwana nieskończoność.]

Po wysłuchaniu odpowiedzi Ddraiga, Rizevim roześmiał się.

– …To po prostu oszukiwanie…!

Racje, to oszukiwanie. Nie mógłbym użyć tej mocy w normalnej walce. Do tego to moc pożyczona od Ophis, która po prostu chce żyć w spokoju… Niezbyt mi to odpowiada.

– To naprawdę proste, prawda? Używa mocy aby wszystko wyeliminować. To bardzo podobne do tego, co ja bym zrobił. Tak jak powiedziałeś, to oszustwo które osiągnąłeś pożyczając moc Ophis. Ale myślisz że możesz wszystkich ochronić, po prostu pokonując mnie?

Muszę tylko rozprawić się z tym draniem, więc pożyczenie mocy jest w porządku! W obliczu takiej sytuacji Rizevim cofnął się i uśmiechnął się ochydnie.

–Jednak nie wygląda na to, abyś mógł tu długo utrzymać. W końcu ta sprawa....

Widząc moją sytuację, ten drań uniósł dłoń do kieszeni na piersi.

– Po prostu przeciągnę trochę tą bitwę. Mam dużo Łez.

Z kieszeni wyjął małą fiolkę z Łzami Feniksa. Rizevim otworzył buteleczkę.

– A więc teraz pierwsza butelka.

Wypił zawartość. Cholera! Planuje leczyć swoje rany! Wszystko jedno. Nawet jeśli nie mogę długo utrzymać tego stanu, to będę walczył z całych siła, zanim czas minie! Po raz kolejny przygotowałem się psychicznie i powziąłem decyzję… Ale po tym jak Rizevim przełknął Łzy Feniksa...

– ……

Nie zaczął się leczyć i zmrużył brwi.

– …Co się dzieje? Czemu moje rany się nie goją?

Na dłoni mistrza pojawił się mały, magiczny krąg.

– …W rzeczy samej, to rzeczywistość. Ale doszło już do tego – mruknął cichym głosem.

Rizevim, który natychmiast zrozumiał znaczenie tych słów, spojrzał na Mistrza.

– …Ty jesteś draniem, który je unieszkodliwił…? Całkowicie pozbawiłeś Łzy Feniksa mocy?

– …Normalnie zdolność Bezwartościowania może zostać użyta tylko przeciwko mocy wroga. Jednakże przedmioty nie są wyjątkami. …Tak długo jak wiem o ich formie i postaci, mogę użyć Bezwartościowania. Użyłem go na wszystkich Łzach Feniksa, które masz.

Więc to tak huh…. Tak długo jak zna sposób działania, może użyć swojej zdolności. W tej sytuacji, ponieważ wiedział o składzie Łez Feniksa, to był w stanie anulować ich leczącą zdolność. Kiedy Rizevim to zrozumiał, zmiażdżył buteleczki w dłoni

– …Oczekiwałeś tego od samego początku, od czasu bitwy z Domem Feneks!

Rozumiem, więc to tak! O tym mówił Belzebub-sama! Mistrz wiedział, że Qlippoth od samego początku produkuje w tajemnicy Łzy Feniksa. Aby je unieszkodliwić, planował je przeanalizować podczas meczu z Raiserem. Innymi słowy był w stanie przeanalizować demoniczną energię Ravel oraz Raisera i nauczyć się o składzie Łez. Dzięki temu mógł unieszkodliwić te, które znajdowały się w rekach Qlippothu.

– Mieszasz się nawet w sprawy Qlippothu, chłopcze…!

Rizevim dawał upust swojej złości i niezadowoleniu. Jego twarz wykrzywiła złość. Nie spodziewał się tego wszystkiego. Roześmiałem się, kiedy to zobaczyłem.

– Kiedy stanąłeś naprzeciwko Michała-san w Niebie, myślałem że naprawdę jesteś synem Lucyfera i byłem przerażony.

Spodziewałem się że będzie wspaniały. Kiedy w Niebie rozpostarł swoje skrzydła Lucyfera, przestraszyłem się go. Ale myliłem się. Tak jak powiedział Vali, to była prawdziwa natura tego drania. Był tylko błazeńskim staruchem.

– Nie jesteś zbyt odważny w naśladowaniu swojego ojca, prawda staruszku? Twoja obecna postawa odzwierciedla twój prawdziwy charakter, prawda? – mój strach zniknął i powiedziałem mu to prosto w twarz.

– Wiesz że nie jestem pretensjonalnym, siedemnastoletnim hipokrytą? Jeśli jestem staruchem, to kim jesteś ty?

– …Jestem znany jako Sekiryuutei!

Z powodu moich słów nie mógł już dłużej ukryć niepokoju w swoim sercu. Emitował światło ze swojej dłoni i uwolnił demoniczną energię, a wszystkie jego skrzydła Lucyfera zostały rozłożone! Pożyczyłem moc Ophis i przygotowałem w pełni potężny atak przeciwko Rizevimowi. Chciałbym rozstrzygnąć tą walkę tutaj! To możliwe, skoro mam dostęp do mocy Ophis! Chciałbym pozbyć się tego drania tutaj! Ja i Rizevim rozpoczęliśmy walkę, wylatując przez okno, które rozbił Vali! Walcząc w powietrzu otworzyłem moje skrzydła i zacząłem ładować demoniczną energię do dział! Skróciłem dzielący nas dystans i ponownie rozpocząłem walkę wręcz! Moje ciosy i jego kopniaki trafiały w nasze ciała! Ciosy wywoływały fale uderzeniowe, które burzyły otaczające nas budynki, a nawet masowo produkowane Smoki Zła, które się do nas zbliżyły, spadały natychmiast na ziemię. Ponownie zauważyłem, że siła tego drania była niezwykła!

– Oryaaaaaaachhhhh!

Wszystkie skrzydła Rizevima zostały zwinięte i nagle zaatakował mnie nimi od dołu! Ich ostre zakończenie pędziło prosto na mnie, ale szybko tego uniknąłem. Jednak to uderzenie zawaliło pobliskie budynki.

– Nuraaaaaarrgghhhhhhh!

Tym razem uderzył kilkoma niesamowicie wielkimi pociskami demonicznej energii! Zarówno intensywność jak i agresywność tej energii była niesamowita. Zostałbym poważnie ranny, gdybym miał Szkarłatną Zbroję. Ale teraz mam ekstra ochronę dzięki mocy Ophis!

– Haaaaaaaaaachhhh!

Masywne kule gęstej, demonicznej energii, które leciały w moją stronę, były odbijane przez moje kopniaki i ciosy! Odbite przeze mnie kule leciały w stronę ulicy i budynków Agreas, a niektóre mknęły gdzieś dalej. Kiedy trafiały, wywoływały olbrzymie eksplozje. Wywoływane przez nie podmuchy wiatru, zmiatały wszystko w okolicy. W miejscu wybuchu, w pobliżu którego się znajdowałem, kilka budynków zostało obróconych w pył, a na ich miejscu utworzył się krater. Wprawdzie była to niesamowicie niszczycielska siła, ale to w końcu syn Maou. Tak w każdym razie myślałem. …Był na poziomie super diabła? Oczywiście że to niemożliwe. Ciche ciśnienie i absolutna aura, którą dało się czuć od Sirzechsa-sama i Ajuki-sama. Moc tego drania nie może się równać do tych dwóch Maou-sama. Myślałem że wśród tych trzech super diabłów, ten drań nie był czasem kilka poziomów pod tymi ludźmi? Nie potrafiłem o tym nie myśleć… Ale to ten sam brutalny przeciwnik. Rizevim ponownie machnął skrzydłami, a z jego ciało ponownie wybuchnęła potężna aura.

– Ech! Cóż! Pozwól że dam ci w zamian coś masywnego! Twoi druhowie są poniżej, prawda? Jeśli tego unikniesz, to wtedy oni zginą, prawda!? Nawet jeśli będziesz to w stanie zniszczyć, to członkowie twojej rodziny w biurze gubernatora zginą na skutek fali uderzeniowej! – krzyknął, przelatując nade mną.

Kiedy Rizevim to wrzasnął, zebrał w dłoniach niewyobrażalnie przytłaczającą aurą! Niesamowite ilości demonicznej energii wyłoniły się z jego dłoni. Nad jego głową pojawiły się niesamowite kule demonicznej energii, które miały ponad dziesięć metrów szerokości. Do tego było ich sześć! Jeśli one uderzą w powierzchnię Agreas, to nie tylko moje towarzysze zginą, ale całe miasto zostanie zniszczone! Sześć kul demonicznej energii krążyło dookoła.

– ZNIKNNNNIIIIIIIIJJJJJJJ! – ryknął Rizevim, uwalniając swój atak.

Olbrzymie ciśnienie i masywne ilości demonicznej energii zstąpiły z nieba! Przygotowałem się.

– Bądź ze mną do końca, Ddraig! – powiedziałem.

[Oczywiście, tak już zdecydowano!]

Wycelowałem swoje działa, osadzone w moich czterech skrzydłach, przed siebie! Dwa były nad moimi ramionami, a dwa kolejne pod pachami; lufy rozszerzyły się! Nieskończona moc Ophis skoncentrowała się w działach.

[S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F S∞F !!!!!!!!]

Symbol nieskończoności pojawił się na każdym z moich klejnotów, na przemian z błyskami czerwonego i czarnego światła. DOOOO… Działa były ładowane. Nieskończona moc Boskiego Smoka Ophis, została skoncentrowana.

– GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO!

[∞ Podmuch!!!!!!]

Wraz z moim krzykiem, gęsty i intensywny ostrzał z czterech dział, który był połączeniem szkarłatnej i kruczoczarnej aury, został odpalony jednocześnie! Pociski z czterech luf i sześć kul demonicznej energii Rizevima, zderzyły się ze sobą. Wtedy.... Potężna eksplozja pochłonęła niebo nad Agreas. Miał miejsce wybuch, odgłos eksplozji, silny podmuch i tym podobne rzeczy. Moje pociski i demoniczna energia Rizevima, zniszczyły się nawzajem na niebie! Na skutek fali uderzeniowej wyleciały szyby w całym Agreas.... Niebo zmieniło się w kłębowisko czerwonej i czarnej aury. Te dwa niesamowicie wielkie i potężne ataki zderzyły się ze sobą i nawzajem unicestwiły. Pośród kłębów dymu, które wywołała eksplozja, widać było czyjąś postać. To był Rizevim. Ale ponieważ wytrzymał eksplozję, ponad połowa jego skrzydeł była uszkodzona, a z każdej części jego ciała kapała krew, która ciekła także z jego uszu, nosa i ust. Latanie też wydawało się być dla niego bardzo uciążliwe. W przeciwieństwie do niego, ja byłem nawet nie draśnięty. Kiedy Rizevim zobaczył że nic mi nie jest, wściekł się.

– …Czy to możliwe, że zostanę przez ciebie pokonany, tak jak Shalba i Cao Cao…!?

Ddraig też był zaskoczony, kiedy to usłyszał i odezwał się:

[Nie wiedziałeś o tym od początku? Mój partner, Hyoudou Issei, zawsze poszukiwał ciszy i spokoju. Ale niezależnie od tego, czy jesteś potomkiem Belzebuba, przywódcą Frakcji Bohaterów, czy nawet synem Lucyfera, wdepcze was wszystkich w ziemię bez chwili wahania.]

Zaraz potem powiedział coś jeszcze:

[Cóż, nie ma więc innego wyboru niż zniszczenie, prawda? To Sekiryuutei, jeden z Dwóch Niebiańskich Smoków. …Nie, to coś innego. Coś zupełnie innego od Dwóch Niebiańskich Smoków. Powinno się to nazywać Pełnia Szkarłatnej Królowej Diabelskiego Smoka.]

Bycie znanym jako wskrzeszony diabeł, Szkarłatny Sekiryuutei, Diabelski Smok. Właściwie to dość zawstydzające. Rizevim wybuchnął śmiechem, słysząc wypowiedź Ddraiga.

– …Kukuku, więc stałeś się nowym super diabłem, Smoczym Maou. …W takim razie zastanawiam się, czy mój wnuk też wkrótce stanie się kimś takim – odparł Rizevim.

Po tych słowach za plecami tego drania pojawił się magiczny krąg typu transportowego!

– …Ale nie zginę tutaj… Ucieknę stąd!

Drań! Planuje uciec! Po tym jak Rizevim na mnie spojrzał, natychmiast zniknął w świetle magicznego kręgu! Cholera! Ucieka szybciej niż ktokolwiek inny! Ale jeszcze za wcześnie, aby się poddawać!

– Nie pozwolę ci uciec, Rizevim!

Vali wyleciał z biura gubernatora. Nagle spojrzał na mnie.

– Imponujące, Hyoudou Isseiu. Walczysz dla swojej rodziny… Urzekło mnie to – powiedział.

Zaraz potem ruszył za Rizevimem, który zniknął na niebie Agreas. …Jednak wyglądało na to, że na twarzy Valiego pojawił się smutna mina.

Część 6

Po tym jak Rizevim uciekł, wróciłem do pokoju obserwacyjnego, aby potwierdzić bezpieczeństwo moich rodziców i Asi. Pozbyłem się zbroi Ophis i wróciłem do normalnej postaci. Cóż, kiedy tam wróciłem…. Wpadłem prosto na mistrza, który stał na środku pokoju ze spuszczoną głową. Nie wygląda na to, aby chciał jeszcze walczyć. Stanąłem naprzeciwko niego.

– …Mistrzu, to co zrobiłeś, jest niewybaczalne – powiedziałem.

Po moich słowach mistrz rozłożył ramiona i zamknął oczy.

– Zrób ze mną co chcesz. Masz do tego prawo.

……Chciał przez to powiedzieć, żebym go zabił. Coś takiego… Ja niby mógłbym to zrobić? Jednak moja kaa-san podbiegła do niego szybko i spoliczkowała go.

– …To mała cena za cierpienia, jakich przysporzyłeś mojej rodzinie.

Kaa-san była bardzo dostojna... Tou-san krzyknął z zaskoczenia. Ja też chciałem przyłożyć Mistrzowi, ale kaa-san mi to odebrała… Cóż, niech będzie i tak. Mistrz przeprosił kaa-san mówiąc Przepraszam bardzo.. …Pokręciłem głową.

– …Nieważne ile lat czy tysiącleci na to poświęcisz, ale proszę, odpokutuj za swoje grzechy. …Dziewczyna którą kocham powiedziała, że chce się z tobą zmierzyć. …Stoczenie meczu z tobą jest nie tylko marzeniem Rias. Wielu innych graczy też o tym marzy – powiedziałem.

Racja, to nie tylko marzenie Rias. Sairaorg-san i Sona-zenkaichou też tego pragnęli w przyszłości. Do tego....

– …Nawet ja będę miał pewnego dnia moje parostwo i będę chciał stoczyć z tobą dobry mecz. Więc…niezależnie od tego, ile lat będę czekał, proszę, odpokutuj za swoje grzechy.

– ……Nawet jeśli, to mówisz że nie mogę zginąć. …Jesteś okrutniejszy, niż ktokolwiek inny – powiedział mistrz z dezaprobatą na twarzy. – …Jest jedna sprawa, powiedz mi proszę, bo słyszałem plotki. …Spotkałeś w Niebie dusze Yaegakiego-san i Cleri. …Cleria, ona…jaki miała wyraz twarzy?

Przypomniałem sobie ducha, mającego być Clerią-san, którego spotkałem w Niebie. Tuliła się mocno do Yaegakiego.

– …Miała bardzo delikatny wyraz twarzy.

Kiedy Mistrz to usłyszał, wybuchnął płaczem.

– ……Rozumiem…… Przegrałem.

Widząc załamanego Mistrza, nie potrafiłem się powstrzymać przed patrzeniem w niebo. …To była bitwa, której nie można było przewidzieć. To nie tak, że nie mogłem zrozumieć powodów mistrza. Ale to fakt, że przekroczył granicę, której nie powinien.... Ale dużo zyskałem. Spojrzałem na moją rodzinę. Moi rodzice i Asia. Oni wszyscy są dla mnie cenni. Wszyscy się teraz uśmiechali. Nie było już czego ukrywać. Ale możliwe, że moi rodzice znajdą się przez to w niebezpieczeństwie. W takim razie będę ich chronił wraz z Asią i moimi towarzyszami. Będzie w porządku, jeśli damy z siebie wszystko. Potwierdziłem moją determinację do walki w obronie ludzi, którzy są dla mnie ważni.... Nagle naszły mnie mdłości. Zakryłem natychmiast usta. Głęboko w moim gardle, z żołądka wychodziło coś, czego nie mogłem zatrzymać dłońmi. …Zanim zauważyłem, wykaszlałem olbrzymie ilości krwi. Z mojego nosa ciekło coś ciepłego. Jestem pewien że to krwotok. Nagle poczułem się słabo i zauważyłem, że straciłem moją energię.... Moje ciało załamało się i padłem na podłogę.

– …Huh?

Mogłem tylko patrzeć na podłogę… Nie miałem nawet siły, aby ruszyć palcem. Mogłem tylko patrzeć na podłogę, która zabarwiła się na czerwono od kwi cieknącej z moich usta.

– Ise-san!?

– Ise!

– Ise!

Usłyszałem krzyki Asia oraz rodziców… Ale brzmiał, jakby dochodził z daleka….

[…Partnerze, to cena za moc Ophis… Jest naprawdę…]

Chociaż usłyszałem zmartwiony głos Ddraiga… Wszystko w moich oczach zrobiło się białe, a potem pociemniało…. Potem moja świadomość odpłynęła... Tak, cena naprawdę jest....


Odnośniki tłumacza

[1]Zwroty ogifu-sama i ogibo-sama oznaczają teścia i teściową.

[2]Lilin to według demonologii córka Lilith i Lucyfera. Była demonem, który podstępnie atakował mężczyzn w nocy.

[3]W japoński sintoizmie rytuał Hyakudomairi polega na chodzeniu pomiędzy dwoma punktami w świątyni i modleniu się sto razy. Jeśli się tego dokona, to spełni się marzenie modlącego.

[4]Imię Issei oznacza „szczery”, „uczciwy”




Przejdź do Szok Powróć do Tom 20 Przejdź do Ostatni Żywot
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=Żywot_3:_Hyoudou_Issei&oldid=14037