High School DxD - Tom 11 - rozdzial 3

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot 3: Zbuntowani bohaterowie

Część 1

– Świetna robota. Wasze zdrowie! – powiedziawszy to, Sensei przechylił kieliszek.

Ile ten zapijaczony Naczelnik już dzisiaj wypił… Nasza czwórka udała się do hotelu, gdzie w restauracji, w której mieliśmy rezerwację, mogliśmy odetchnąć po trudach testu. Zebrali się tutaj, poza Gasperem i Rossweisse-san, członkowie klubu.

Wszyscy już dawno zaczęli jeść. Widząc to olśniewające jedzenie, zacząłem jeść, aż mi się uszy trzęsły.

– Jak było? – zapytała siedząca przy mnie Rias.

– Emm, cóż. Oba testy były warte poświęconego dla nich czasu. A to dzięki wszystkim, którzy mi pomogli. Ale co się tyczy części praktycznej, to przedobrzyłem…

Zmiażdżyłem swojego przeciwnika przy pomocy mocy Sekiryuuteia. I zrobiłem przy tym dziurę w arenie.

– Nie musisz zaprzątać sobie tym głowy, gdyż zapłacimy za poczynione przez ciebie szkody. Ale w przypadku sprzeczki z jakimś średnioklasowcem nie walcz z nim na serio. Dobrze? Dzieli was olbrzymia przepaść mocy.

…Zostałem ostrzeżony przez Rias. Tak, rozważałem poważnie nad swoim zachowaniem. Byłem w szoku, gdyż nigdy bym nie podejrzewał, że pomiędzy mną a innym niskoklasowym diabłem może istnieć taka różnica. Patrząc po sile, byłem wysokoklasowcem, co? Jednak tak naprawdę nie czułem się nim. Nie, zdawałem sobie sprawę z własnej siły, jednak nie wydawało mi się, że miałem wystarczająco mocy, aby oddychać tym samym powietrzem co arystokraci. Pokonałem wysokoklasowych diabłów, takich jak Riser czy Diodora, korzystając z okazji, więc nigdy nie myślałem nad tym, jak silny jestem wśród diabłów. Po prostu trenowałem jak szalony, by mieć pewność, że nie przegram przeciwko ludziom, którzy mnie ścigali, a także po to, by nadrobić zaległości w stosunku do Valiego.

Ddraig roześmiał się wewnątrz mnie.

[Kukuku. Sam w sobie jesteś nadzwyczajny, bo posiadasz mnie, a twoim celem jest najsilniejszy Hakuryuukou wszech czasów. Był on nieosiągalny od samego początku. Mimo to nadal używałeś swojej mocy, więc nic dziwnego, że przerosłeś inne diabły, nie zdając sobie z tego nawet sprawy. Wraz z końcem wakacji przerosłeś swoją panią, Rias Gremory. Ale ta kobieta nie jest wcale taka słaba. Po prostu przyrost mocy Sekiryuuteia był zbyt wielki.]

Ale mimo to jest on powolny w porównaniu z twoimi dawnymi posiadaczami, prawda? Już samo to sprawia, że chce mi się płakać.

[Nie ma co się sprzeczać, jest wolny. Jednak porównując cię z pozostałymi, jako że wykazałeś całkiem odmienną drogę rozwoju, to jest to trochę… Kluczem do sukcesu tego rozwoju są cycki… Haaaaaa…]

…Sekiryuutei westchnął. Chyba wypadałoby zakończyć tę dyskusję w tym miejscu.

Wtedy to też zobaczyłem scenę, dzięki której uśmiechnąłem się.

– Proszę, Koneko-chan. Powinnaś zjeść to oraz to.

– …Potrafię jeść sama, nawet jeśli nie będziesz tego dla mnie brała.

– Nie opiekuję się tobą dlatego, że chcę, tylko dlatego, że Ise-sama będzie smutny, jeżeli będziesz taka bez ikry.

– …Rozumiem. W takim razie zjem… Dziękuję.

– Nie ma za co, ja również dziękuję. Jeżeli nie będziesz żywsza, to nie będę miała z kim konkurować.

Ujrzałem taką rozmowę pomiędzy tymi dwiema. Otwierały się na siebie, mimo że wciąż wiele się kłóciły. Dobrze było to widzieć.

– …Spojrzę na Ddraiga.

W rogu restauracji była patrząca się na mnie Ophis. Faszerowała się makaronem.

Gdyby pracownicy restauracji odkryli, że była ona przywódczynią terrorystów, pociągnęłoby to za sobą poważne rzeczy. Oczywiście jej tożsamość była trzymana w sekrecie.

Wyglądało na to, że Kuroka i Le Fay były z nią i zajadały się słodyczami. Fenrir się nie pokazał, ale prawdopodobnie chował się za Le Fay. Ależ utalentowany wilk. Cóż, zwierzętom wstęp tutaj był zabroniony. Zaraz… najgorszym wyborem na zwierzątko domowe był…

Kuroka była wygnańcem, za którą wydano list gończy w Zaświatach, więc nie miała na wierzchu swoich kocich uszu ani ogona, a do tego miała na sobie podobną pelerynę, co Le Fay. Ale różniły się one kolorem. Miała również na nosie okulary przeciwsłoneczne. Bawiła się również przepływem ki, więc osoby mogące ją normalnie wykryć nie zauważą jej, w rezultacie czego nie była taka łatwa do schwytania. Używała tego również na Le Fay i Ophis, dlatego nikt nie patrzył na nie podejrzanym wzrokiem.

……No cóż, w końcu była to Kuroka i reszta, która nie dała się do tej pory schwytać, więc nie dałaby się schwytać i tutaj. Jednak wydawało mi się, że mogłem to wreszcie zrozumieć. Potrafiły pojawiać się w tak niespodziewanych miejscach, dlatego że posiadały umiejętność do takiego zakradania się. Jeżeli sobie dobrze przypominałem, to moi przyjaciele nie zauważyli niczego, aż ci pojawili się nagle przed moim domem.

……Więc pod tym względem byli od nas lepsi. Podczas gdy ja nad tym rozmyślałem, wstawiony Sensei powiedział do Kiby:

– Ise. Kiba. Obaj jesteście niezwykli nawet wśród swojej grupy.

– Mówisz, że jesteśmy… niezwykli – powiedział Kiba.

– Mówię, że – skinął głową na słowa Kiby – jesteście młodziakami z niesamowitym potencjałem. Ise nie ma żadnego talentu, ale posiada Sekiryuuteia. Zwiększył swoją siłę w całkowicie inny sposób niż jego wszyscy poprzednicy i przebudził moc, która jest totalnym przeciwieństwem Niszczycielskiej Furii. Nawet jeśli zyskałeś pewne moce, to macie niezwykłe talenty. A obaj nadal jesteście w trakcie swojego rozwoju. Przebudzenie dwóch Łamaczy Ładu jest niezwykłym darem. Na dodatek trenujecie ze sobą i stajecie się coraz to silniejsi… Może staniecie się diabłami najwyższej klasy, nim Rias zadebiutuje w oficjalnych rozgrywkach?

Stać się diabłem najwyższej klasy przed pierwszym profesjonalnym meczem… Już na samą rozmowę o teście na średnioklasowca byłem w szoku, to gdyby doszło do czegoś takiego, to leżałbym nieprzytomny przez tydzień, tocząc pianę z ust. Awans podwładnego na średnioklasowego diabła przed właściwym debiutem pana był czymś niezwykłym, więc pod tym względem mogliśmy stanowić chlubę Rias.

Kiba nagle zaczął mówić niepewnym głosem:

– Jestem naprawdę wielkim szczęściarzem. Mam przy sobie Niebiańskiego Smoka, Ise-kun. Nie mogę prosić o lepszego partnera do treningów. A my wciąż jesteśmy w okresie rozwoju. Sparingi z Ise-kun to dla mnie naprawdę zaszczyt.

Jak on mógł mówić otwarcie takie rzeczy!

– Nie mów tych bzdur z takim uśmieszkiem! …Matko jedyna. Również wiele zyskuję z naszych treningów, ponieważ mam za przeciwnika takiego geniusza technicznego jak ty. A moim słabym punktem są właśnie takie osoby.

Na moje słowa Sensei potrząsnął głową.

– Nie, masz również inną słabość. Bardziej swoistą lukę. Słabością potężnego Trójzębu i równie potężnej Szkarłatnej Królowej jest twoja wytrzymałość. Użycie i jednego, i drugiej pochłania ogromne ilości kondycji i aury. Ise, jak długo jesteś teraz w stanie utrzymać Szkarłatną Królową?

– …Szczerze powiedziawszy, jest ona niestabilna, więc bywają momenty, że znika po jednym uderzeniu. Jej kontrola jest trudną rzeczą.

Tak. Ta Szkarłatna Królowa była trudna w opanowaniu. Ważną rzeczą w jej ustabilizowaniu było zwiększanie jej możliwości, będąc w jednej z form Trójzębu. Jeżeli chciałbym zwiększyć moc wyjściową oraz zdolności obronne Królowej, to musiałbym używać Wieży z Trójzębu, aż bym się wreszcie do tego przyzwyczaił. Gdyby padło na prędkość – Skoczek. Jeżeli siłę działa – Goniec. Podstawą ulepszenia Szkarłatnej Królowej była poprawa możliwości każdej z form.

Żeby zwiększyć siłę Szkarłatnej Królowej, musiałem trenować figury Trójzębu. Przebudzenie w Kioto, przebudzenie podczas meczu z Baelem – dzięki nim została wyzwolona pierwotna moc Niebiańskiego Smoka i wyglądało na to, że limity mojego Boskiego Daru wzrosły wielokrotnie. Nie pozostało mi nic innego, jak trenować i zdobywać kolejne szczyty. Bo nawet jeśli limit Boskiego Daru został podniesiony, to jeśli jego posiadacz, to jest ja, był naprawdę słaby, to wszystko musiało odbywać się małymi kroczkami.

– Muszę przyzwyczaić się do każdej z form Trójzębu, zwiększając przy tym ich siłę. Szkarłatna Królowa jest jakby ich całkowitą postacią.

Rezultaty moich starań będą miały przełożenie na Królową. Potrzebowałem mnóstwo treningu i dlatego była niestabilna. Prawdopodobnie byłem zmuszony do poprawy zwykłej formy Łamacza Ładu i figur Trójzębu. Zdałem sobie z tego sprawę po walce z Sairaorgiem-san. Oznaczało to tyle, że brakowało mi treningu zdolności każdej z trzech form. Może zrozumienie tego systemu przełożyłoby się na spadek zużycia wytrzymałości?

Jednak Sensei szybko rozwiał moje wątpliwości:

– Nawet gdyby udałoby ci się opanować moc, może to nie rozwiązać problemu konsumpcji kondycji. Bowiem jest to nowa moc, która nie szkodzi ani twojemu ciału, ani twojej duszy, ale tak czy owak wymaga olbrzymiej wytrzymałości. Musi kosztować cię dużo kondycji i aury, bo nie skraca twojego życia ani też nie stwarza dla ciebie niebezpieczeństwa.

Zatem cena była taka, bo moje życie pozostawało nienaruszone. Tę odpowiedź znalazłem, wybierając moc inną niż Niszczycielska Furia…

Hmm, musiałem znaleźć sposób na nadrobienie luki wysokiego zużycia wytrzymałości i aury, bo jak tak dalej pójdzie, to nie będę mógł brać udziału w dłuższych bitwach, walcząc czy to w Trójzębie, czy też w Szkarłatnej Królowie. Moimi przeciwnikami były legendarne istoty. Krótkie starcie nie było problemem, ale moi oponenci nie pozwoliliby na swoje szybkie pokonanie, więc nic dziwnego, że musiałem nastawić się na dłuższe potyczki.

Limit czasowy dla mojej standardowej formy Łamacza Ładu znacznie się wydłużył, dlatego też nie zniknie tak długo, aż nie wydarzy się coś niezwykłego. Jednak dokładnie tym, czego było potrzeba, był Trójząb sam w sobie. W przypadku przełączania się między jego figurami zostanie pochłonięta lwia część mojej wytrzymałości. Zmęczenie, którego doznam podczas walki, będzie ogromne. Jednak było to lepsze niż użycie Niszczycielskiej Furii, w przypadku której wpadłbym w szał i pozostawał w nim tak długo, aż bym umarł!

Wtedy też wpadłem na to. Zapytałem Senseia:

– A właśnie, ten autonomiczny Longinus, który służy Sairaorgowi-san, Regulus, również potrafi coś na wzór Niszczycielskiej Furii? Chyba nie powiesz mi, że Boskie Dary, w których są zapieczętowane silne potwory lub smoki, potrafią podobną rzecz do Furii?

– Sądząc po systemie, jest to możliwe. W przypadku Regulusa Nemei albo innego Boskiego Daru ze stworzeniem w sobie będzie to nazwane Załamaniem Bestii, co japońskimi znakami można zapisać jako Bestia Dominacji. Ale mimo to Niszczycielska Furia Niebiańskiego Smoka jest potężniejsza. Jest to wyjątek. No cóż, są one i tak bardzo niebezpieczne, więc powinno unikać się ich użycia, nawet jeśli ma się taką możliwość. Podobnie jak Niszczycielska Furia będą wysysać twoje siły życiowe i zabiją, gdy wpadną w szał.

Ach, oba przypadki były takie same. Zatem będzie problem z jego użyciem.

– Znalezienie Longinusa musi zostać zgłoszone do przywódców Trzech Frakcji wskutek przymierza, tak? Jednak nie wiedziałeś o tym, że Sairaorg-san był w posiadaniu tego lwa. Czy nie jest to naruszenie zasad z jego strony?

Miałem w tej sprawie wątpliwości. Odnośnie władz Nieba i Zaświatów, które poszukiwały i nadzorowały posiadaczy Longinusów. Ten lew, Regulus Nemea, mógł mieć powiązania z diabłami, więc pomyślałem, że normalne byłoby, gdyby i Sirzechs-sama, i Sensei otrzymali na jego temat raport. Nie wydawało mi się, żeby Sairaorg-san celowo milczał w tej sprawie. Zacząłem przypuszczać, że musiało się za tym kryć coś grubszego.

Westchnąwszy, Sensei powiedział:

– Sirzechs najwyraźniej również o nim nie wiedział. Ci z frakcji Wielkich Królów musieli podpowiedzieć Sairaorgowi, żeby nie ujawniał tożsamości swojego Piona. Jednak nalegał, by powiedzieć o tym Maou, ale jeżeli ma być następną głową rodu, to jego działania są ograniczane przez obecną. Na dodatek frakcja Wielkich Królów poradziła mu, żeby jego tożsamość pozostała nieujawniona nawet podczas Królewskiej Gry. Powiedzieli mu, żeby nie zdradzał jej, nawet gdyby wysłał go na pole walki.

– Ale ostatecznie wyszedł do walki, a Sairaorg powiedział, kim jest.

– Wygląda na to, że nie mógł już dłużej siedzieć cicho. Chyba planował wykorzystać go, gdy tylko nadarzy się taka okazja. Nikt nie spodziewał się takiego przebiegu ostatniej z gier, ale była jaka była i prawda wyszła na jaw. Przez to frakcja Wielkich Królów jest przesłuchiwana przez Maou. No i Grigori oraz Niebo złożyły skargę na diabły.

…! Więc coś tak ważnego wydarzyło się w trakcie meczu. Ale żeby przywódcy frakcji Wielkich Królów powiedzieli Sairaorgowi-san, żeby nie używał lwa… Ale nie miał on ani chwili na zastanowienie się nad posłaniem go do bezpośredniego starcia. Pozostało mi się tylko modlić, żeby nie przerodziło się to w coś na kształt problemów z frakcją Starych Maou.

Czy oznaczało to, że byłem skatalogowany pod frakcję Maou? A mówiąc dokładniej, jako posiadacz Longinusa, który był po stronie Lucyfera. Rany, ale zawracanie łba!

Ach, słuchając o Longinusie i jego zdolnościach, przypomniałem sobie o jednej rzeczy.

– …Sensei, a co z Ostatnią Wolą Pierwotnego Longinusa? Czy to też jest zjawisko podobne do Niszczycielskiej Furii i Załamania Bestii? Czy również posiada w sobie jakieś stworzenie?

– …W tej włóczni nie ma żadnego stworzenia. Zapieczętowana jest tam raczej wola biblijnego Boga.

…Wola. Słowo to przywiodło mi na myśl niesamowity obraz. Hmm, zatem najpotężniejsza włócznia skrywała w sobie coś tak niewyobrażalnego?

– Włócznia potrafiąca zabić istotę zwaną Bogiem. Pierwszy z Longinusów. Biblijny Bóg pozostawił ją w obecnym świecie jako ludzką zdolność, jako Boski Dar. Jednak w mojej organizacji panują różne zdania na temat powodu tego zajścia. Na przykład, że w razie śmierci Boga wierni mogliby szerzyć swoje nauki, a broń pomogłaby im w podbijaniu, jako że mogłaby zabijać bogów innych religii. Albo że posłużyłaby w obronie przed najazdem bogów z obcych wierzeń. Albo że powstała ot tak sobie, bez jakiegoś szczególnego powodu. No i tak powstały różne opinie. Niebo również nie ma pomysłu. Tak czy siak, po włóczni znaleziono inne potężne Boskie Dary i tak zatwierdzono obecność Longinusów.

Pierwszy z Longinusów, hmm… Istnienie mojego Longinusa zostało uznane dopiero po tej włóczni.

– W obecnej erze każdy z Longinusów przejawia inny sposób zmian, niż miało to miejsce w przeszłości. Żyjemy w czasach, gdzie niczym dziwnym nie będzie pojawienie się Longinusa innego niż te trzynaście, może znajdzie się czternasty lub piętnasty – powiedział Sensei.

…Może narodzić się nowy Longinus… Jako że posiadałem jednego, byłem w stanie zrozumieć, jakie niosło to ze sobą zagrożenie. Same w sobie były potężne, więc zwiększenie ich ilości było przerażającą wizją… Z dyskusji wynikało, że pojawiłyby się jako przeciwnicy, więc zaczynałem się bać.

– ………

Wyglądało na to, że siedząca obok mnie Asia nad czymś rozmyślała. Również nie za wiele zjadła. Sączyła tylko sok.

– Coś się stało, Asiu? – zagadałem do niej.

– …Myślałam – zaczęła cicho – że powinnam wiedzieć więcej o Boskich Darach.

– Czy to po to, by zwiększyć… moc leczenia?

Skinęła głową na moje pytanie.

– Słyszałam, że Gasper-kun udał się do ośrodka badawczego Azazela-sensei, aby pogłębić wiedzę na temat swojego Daru. Pomyślałam więc, że powinnam również tam pójść.

…Po tym meczu przeciwko Baelowi wszyscy zaczęli stawiać czoła swoim mocom i nawet Gasper, który zawsze pozostawał w tyle, udał się do Grigori, aby odbyć trening. Jednak w przypadku Asi jej moc leczenia była już potężna. Była wsparciem godnym uwagi zarówno na krótkim, jak i długim dystansie. Ile razy ocaliła nam życie? Mimo to zdawała się z tego niezadowolona.

Miała poważniejszą minę niż zazwyczaj. Zawsze uśmiechająca się serdecznie Asia miała teraz determinację w oczach.

– Sensei, chciałabym zapytać o dwie rzeczy – powiedziała. – Czy Zmierzch Uzdrawiania może osiągnąć Łamacza Ładu? I czy ja jestem ewentualnie w stanie go osiągnąć? Chciałabym uzyskać odpowiedzi na te dwa pytania.

Słysząc ją, Sensei zrobił łyk alkoholu, po czym zaczął mówić:

– Odnośnie pierwszego: tak, istnieje. Przewiduje się, że istnieje taki stan dla Zmierzchu Uzdrawiania. Tak jest również odpowiedzią na to drugie. Będąc blisko naszego Sekiryuuteia Ise, który sprawia, że dzieje się mnóstwo cudów, to poprzez trening będziesz mogła go osiągnąć, zależnie od tego, ile włożysz w to pracy. Możliwe jest również wytworzenie podgatunków Łamacza Ładu, zależnie od gustu. Jednak Asiu, swoją umiejętność opanowałaś już perfekcyjnie.

Asia zaczęła mieć wątpliwości wraz z jego słowami.

– Co przez to rozumiesz? – zapytała.

– Tak jak powiedziałem – odparł. – Twoja zdolność uzdrawiania jest już świetnie opanowana i mocna. Sama widzisz, że Ise i reszta dzięki niej wyszli cało z niebezpiecznych sytuacji niezliczoną ilość razy. Pokusiłbym się o stwierdzenie, że już w pełni wykorzystujesz swój Boski Dar. Nawet porównując cię z innymi posiadaczami Zmierzchu, to twoja zdolność uzdrawiania, czas potrzebny do leczenia i inne są pierwszorzędne. Leczenie na odległość daje wyniki znacznie przewyższające średnią. I nawet gdybyś osiągnęła stan Łamacza Ładu, to po prostu wzmocniłby on działanie wymienionych przeze mnie rzeczy.

Sensei uraczył Asię wielką pochwałą. Myślałem podobnie. Nawet teraz jej zdolność stała na wysokim poziomie. Tak długo, jak nie znajdzie się na celowniku przeciwnika, mogliśmy walczyć ze spokojem, a to dlatego, że gdybyśmy zostali zranieni, to wiedzieliśmy, że możemy powrócić na pole walki, gdy tylko uzdrowi nas Asia.

Będąc tak bardzo pochwaloną przez Senseia, Asia zdawała się teraz bardziej być zakłopotana, niż chcieć stać się silniejsza.

– Asiu, jesteś podporą tej drużyny – powiedział Sensei. – Członek ze zdolnością leczenia jest ważny i wartościowy. Z całej grupy Gremory… nie, z nas wszystkich to ty najbardziej liczysz się podczas bitwy. Wszyscy ci tak powiedzą, a ty sama również powinnaś zdać sobie z tego, prawda?

Asia skinęła głową na jego słowa.

– W takim razie wiesz, co jest twoim słabym punktem?

– …Czy to to, że nie przydaje się do niczego innego niż leczenie?

– Pudło – odparł Sensei. – Chodzi o coś innego. Powinnaś się skupić na leczeniu. Resztę pozostaw Ise i pozostałym. Ale mimo to wciąż będziesz celem innych. Strata uzdrawiaczki będzie dla nas potwornym ciosem. W takim przypadku należałoby znaleźć kogoś, kto by cię chronił, lub też żeby robiły to osoby na tyłach. Jednak to zakłóciłoby waszą formację, a także całym rytm walki… Twoją słabością jest właśnie to, że nie potrafisz się sama obronić. Więc powinnaś popracować nad sposobem obrony… Tak, może będą do ciebie pasować takie metody, jak bariery, iluzje, używanie demonicznych mocy do przyzywania, a nawet magia. Gdybyś mogła zawrzeć z jakąś istotą pakt i przyzwać ją, by pełniła rolę twojej tarczy, to Ise i reszta nie musiałaby ciebie bronić. Rias – zwrócił się do niej – Asia zawarła pakt z trudnym do zadowolenia Chochlikowatym Smokiem?

– Tak. – Rias skinęła głową w odpowiedzi. – Został jej chowańcem.

Wysokiej klasy smoczątko, które Asia złapała w lesie chowańców. Dosyć często bawiło się z nią w domu. Gdy dorośnie, stanie się tak samo wielkie jak staruszek Tannin. Będzie to dosyć przerażające, bo będzie miało więcej niż dziesięć metrów.

……A co z jego jedzeniem?

– To dosyć niespodziewane, ale Asia może mieć zdolność do ujarzmiania stworzeń. Była to kompletnie martwa strefa, ale może zaczęłaby się spotykać z legendarnymi stworzeniami i próbowała zawrzeć z nimi pakty? Może pójdzie gładko? Jeżeli jakieś stworzenie mogłoby pełnić rolę tarczy…

Sensei zaczął gadać sam do siebie z widocznym radością o ulepszeniu zdolności Asi. Jednak zgodzę się, że przywołanie stworzenia, który byłby jej tarczą, było dobrym pomysłem. W końcu podczas meczu z Baelem nie pozwoliliśmy jej iść, bo nie mieliśmy dla niej stosownej ochrony, a z racji że by nas leczyła, stałaby się ich celem, a my nie mogliśmy zarówno atakować, jak i jej bronić, więc wiązało się to ze zbyt wysokim ryzykiem. A gdyby mogła przywołać stworzenie, które posłużyłoby jej jako tarcza, to… Ta ostatnia walka mogłaby przebiec zupełnie inaczej.

Jakoś gdy tylko wróciliśmy, to stworzono plany rozwoju dla wszystkich w grupie, choć niektórzy dalej trzymali to w tajemnicy. Jednak mecz z Baelem znacznie się do tego przyczynił. Nawet Gasper i Rossweisse-san, których tutaj nie było, powrócą silniejsi.

…Nie mogłem być gorszy! Musiałem stać się jeszcze silniejszy, jako że moi przeciwnicy byli niesłychanie potężni. Daj z siebie wszystko!

I wtedy, gdy podjąłem nowe zadanie.

………! Uderzyło mnie coś bardzo nieprzyjemnego. Po moim ciele rozeszło się bardzo niemiłe uczucie. Atmosfera dookoła natychmiastowo się zmieniła, a ja od razu poczułem, że zostałem przeteleportowany do innego miejsca, choć nic dookoła się nie zmieniło.

– ………

Sensei poczuł to samo co ja. Zrobił poważną minę i rozejrzał się po restauracji. Z Kibą było podobnie.

Zbliżał się do nas cień… To Kuroka. Miała na wierzchu swoje koci ogon i uszy, które drgały. Jej strój zmienił się w zwykłe kimono. Zdawała się mieć na twarzy ironiczny uśmieszek.

– Arya-ya – powiedziała. – Chyba zignorowali Valiego-nya. I „Bingo” przyszedł tutaj.

…Vali? Bingo? Gdy powiedziała te słowa, których nie potrafiłem zrozumieć…

Otoczyła nas znajoma mgła, pokrywając wszystko dookoła…

Część 2

Wyszliśmy z restauracji wewnątrz hotelu. Wszyscy byli tutaj obecni, włączając w to Ophis, Kurokę i jej towarzyszy. Będąc w biegu, rozpocząłem odliczanie do Łamacza Ładu!

……Nie było pojedynczej osoby w całym budynku! Bez względu na wszystko było to na pewno to! Było dokładnie tak, jak podczas tej dwukrotnej mgły w Kioto! Zostaliśmy przeniesieni tutaj siłą! Stworzył dokładnie taki sam hotel, w którym byliśmy, tyle że w sztucznym wymiarze, i nas tutaj przeteleportował!

– Ise! – krzyknęła stojąca obok mnie Xenovia. – Czy to nie przypadkiem…!?

– Tak, Xenovio – odparłem. – To musi być to. Mgła, której nie mógłbym zapomnieć, nawet gdybym chciał!

Na myśl przyszła mi tylko jedna osoba do tego zdolna – ten użytkownik mgły!

Dotarliśmy do przestronnego holu. W holu, w którym nie było śladu żywej istoty, siedziały sobie na czarnej sofie dwie osoby!

…! Wtem kula ognia zaczęła zmierzać w naszym kierunku! Była wycelowana w Irinę i Asię! Jednak nie uderzyła ich! Ophis posłużyła jako ich tarcza i z łatwością spowodowała, że kula zniknęła.

…Ophis ochroniła Asię i Irinę?

– B-bardzo dziękuję.

– ……… – Ophis nie odpowiedziała na podziękowanie Asi.

Jednak… spojrzałem się z powrotem na sofę.

– Kopę lat, Sekiryuuteiu. I Naczelniku Azazelu. Ostatnim razem widzieliśmy się w Kioto. Od razu was powitałem, jako podzięka za Durandala z wtedy.

– …Cao Cao! – prychnąłem.

Posiadacz Świętej Włóczni, najpotężniejszego Longinusa! Przywódca Frakcji Bohaterów Brygady Chaosu! Osoba odpowiedzialna za atak w Kioto!

Nie było śladu po ranie, którą zadałem jego oku… Jednak było to zranienie na tyle poważne, że nie zdziwiłbym się, gdyby stracił wzrok.…… Coś się za tym musiało kryć. Będę miał to na uwadze.

Ale oni wystrzelili kulą ognia w Asię i Irinę! Czy to była zemsta za atak Xenovii w Kioto!?

– Mecz przeciwko Baelowi był wspaniałym widokiem. – Cao Cao zaczął klaskać. – Zacięta walka wręcz pomiędzy dwojgiem osób w zbrojach Łamacza Ładu. Było to starcie, którą fani dobrego mordobicia powinni być oczarowani. Zatem stąd moja pochwała, drużyno Gremory: gratulację z bycia pierwszymi wśród młodziaków. Prawdziwi z was podwładni Rias Gremory. Naprawdę przerażające.

– Powinnam czuć się zaszczycona, będąc chwalona przez przywódcę terrorystów? – Rias uśmiechnęła się ironicznie, cały czas mając się na baczności. – Jednak mam mieszane odczucia co do tego. Jak leci, Cao Cao? – Całkiem w porządku – odparł. – Tylko przez chwilkę widziałem cię w Kioto, więc jest to nasze pierwsze spotkanie. Byłem zdumiony tym nagłym pojawieniem. Był to iście zachwycający widok.

– Nie mów nic o tym!…… Nawet samo wspominanie jest o tym nadal żenujące! – Rias wyciągnęła przed siebie ręce, mówiąc do Cao Cao „Przestań!”.

Nawet jeśli była to moja wina, to zawitała w Kioto w bardzo skandaliczny sposób! Na pewno nie było to nic dobrego, jako że było to ich pierwsze spotkanie!

– Więc z jakiego powodu stworzyłeś ten wymiar i nas do niego przeteleportowałeś? Zgaduję, że to jakaś beznadziejna intryga?

Kiedy Sensei zadał mu pytanie, Cao Cao spojrzał za nas, na Ophis.

– Ty, Ophis – powiedział. – Zastanawiałem się, dokąd polazłaś z tym Valim, no ale żebym cię tutaj zastał. Nie spodziewałbym się tego.

Kuroka stanęła przed Ophis.

– Nyahahaha, również jesteśmy zaskoczeni. Myśleliśmy, że pójdziesz za Valim.

– Wysłaliśmy tam inny oddział. Pewnie teraz walczą ze sobą.

………? Co oni takiego mówili? Nie mogłem nadążyć za ich rozmowami. Wiedziałem, że drużyna Valiego i drużyna Cao Cao były przeciwko sobie.

Podczas gdy byliśmy niepewni tego wszystkiego, Le Fay podniosła rękę. Chrząknęła, po czym zaczęła radośnie nam objaśniać. W tym samym momencie z cienia wyłonił się szary wilk i wpatrywał się w Cao Cao.

– Cóż, wszystko zaczęło się od dwóch rzeczy. Pierwsza to to, że Ophis bardzo się zainteresowała Sekiryuuteiem, Oppai Smokiem. Vali się o tym dowiedział i zaproponował, że zorganizuje im spotkanie poprzez swoje znajomości.

O tym to wiedziałem. W końcu przez to Ophis złożyła mi tę zaskakującą wizytę.

Le Fay, mając wyciągnięty jeden palec, wyciągnęła drugi.

– Druga to to, że Vali dostał cynka, że ktoś czai się na życie Ophis. Żeby się dowiedzieć, kto to taki jest, postanowiliśmy ich zwabić. Przy odrobinie szczęścia, używając Ophis-sama jako przynęty, będziemy mogli bezpośrednio stawić czoła osobom, które wejdą nam w drogę. I w takim razie oznacza to, że… – Le Fay wskazała nieśmiało na Cao Cao. – Chcą Ophis i nas, więc wpadliśmy na pomysł, że zaczną coś robić, gdy Vali wyciągnie Ophis z bazy, a wtedy moglibyśmy się z nimi rozprawić. Jednak nie było powodu, by pakować Ophis w niebezpieczeństwo, tak więc Vali wziął Bikou w przebraniu Ophis, a my wzięliśmy prawdziwą do domu Oppai Smoka.

……Ch-chwileczkę! Słysząc ją, spojrzałem na Cao Cao, Ophis i Senseia! Chwila, chwila, chwila! Wiedziałem, że stosunki między Drużyną Valiego a Frakcją Bohaterów nie były najlepsze! A także to, że Ophis była na celowniku pewnych osób!

Jednak była ona celem… Cao Cao!? Czy to oznaczało, że cała Frakcja Bohaterów chciała ją dorwać!? C-co to miało znaczyć!? Cz-czy oni wszyscy nie należeli do Brygady Chaosu… Co więcej, czy Ophis nie była ich szefową!?

Wszyscy tutaj obecni – my, drużyna Gremory, oraz reszta – byli w strasznym szoku! Spokojni pozostali jedynie Sensei, Kuroka, Le Fay, Cao Cao i Georg!

Na słowa Le Fay Cao Cao zaczął przytakiwać głową, opierając włócznię o ramię.

– Mówimy w końcu o Valim. Wiedziałem, że nie ciągnąłby nigdzie ze sobą Ophis. Byliśmy przekonani, że użyłby jej jako przynęty, by nas wywabić. Jednak wiedzieliśmy, że nie użyje do tego prawdziwej Ophis, bo ona sama była zainteresowana zmianami w tym pokoleniu Sekiryuuteia i Hakryuukou. Wiedząc, że może się zdarzyć coś takiego, rozdzieliliśmy się na dwie grupy. Jedna poszła za Valim, podczas gdy ja i Georg śledziliśmy Sekiryuuteia. I tak, jak przypuszczaliśmy, Ophis tutaj była. I w ten oto sposób się spotkaliśmy.

…Byłem wciąż zdezorientowany, jednak z usłyszanej historii mogłem wywnioskować, że Vali chciał przy pomocy Ophis zwabić Cao Cao, używając nieprawdziwej Ophis. A on, będąc podejrzliwym w stosunku do działań Valiego, przybył tutaj z przekonaniem, że Ophis jest z nami! I miał rację, zastawszy ją tutaj!

– Cao Cao mnie ściga? – zapytała Ophis, przechylając głowę.

– Tak, Ophis – odparł. – Potrzebujemy cię, ale stwierdziliśmy, że nie obecnej ciebie.

– Nie rozumiem. Nie przegram z tobą.

– W tym właśnie sęk. Jesteś zbyt potężna. Mówiąc szczerze, nie mam pojęcia, co by się stało, gdybym chciał się z tobą bezpośrednio zmierzyć… Więc powalczmy troszeczkę. – Powstał i zręcznie zakręcił włócznią.

PIIIIIIIIIIIIIN!

Grot włóczni się otworzył, formując naprawdę jasne świetliste ostrze! ……Światło było strasznie intensywne, aż dostawałem, jak zawsze, dreszczy. Dla nas, diabłów, była to najpotężniejsza święta włócznia.

FU!

Cao Cao zniknął! …Ale szybkość! Zniknął, nie wykonując najmniejszego ruchu!

PCHNIĘCIE!

Gdy się pojawił, jego włócznia była wbita głęboko w brzuch Ophis!

Śmiertelny cios! Gdyby była diabłem, to już by nie żyła!

Cao Cao, wkładając moc w trzymaną przez siebie włócznię, krzyknął:

– Świeć, włócznio niszcząca bogów!

KAAAAA!

Pchnął nią głębiej, a ona wyemitowała olbrzymie ilości światła!

– Niedobrze-nya. Le Fay.

Wraz ze swoimi słowami Kuroka zaczęła coś mamrotać z Le Fay. Wtem dookoła nas utworzyła się mgła ciemności!

– To mgła, która znacznie redukuje światło. Jest bardzo gęsta, więc nie wdychajcie jej! Jest dla nas bardzo toksyczna! Jednak bez niej nie będziemy mogli obniżyć ilości światła wytworzonego przez świętą włócznię!

– Dodatkowo ma ona dwie warstwy zrobione przeze mnie i Le Fay-nya.

W chwili gdy Kuroka i Le Fay uraczyły nas tym wytłumaczeniem, olbrzymie strumienie światła świętej włóczni rozeszły się po całym hotelu!

…Zrozumiałem, że to światło było tak intensywne nawet wewnątrz tej mgły! Gdy nie ona, to ciekawe, jak bardzo my, to jest diabły, byśmy oberwali?

Światło zanikło, wraz z nią mgła, a ja patrzyłem na Cao Cao i Ophis. Włócznia wciąż była wbita w brzuch Ophis, jednak ta nie krwawiła ani nie miała na swojej twarzy grymasu bólu! Cao Cao powoli wyciągnął swój oręż, pozostawiając w brzuchu Ophis dziurę bez żadnych śladów krwi. Otwór zniknął, jak gdyby nigdy nic.

…Więc nie doznała żadnych obrażeń? Nawet od takiego światła świętej włóczni…?

– Gdyby był to diabeł, to byłaby to śmierć na miejscu – powiedział Cao Cao ze widocznym zdziwieniem. – Włożyłem w to nawet dużo mocy, więc nawet inne istoty by wyparowały… Ten atak zabrałby połowę mocy jednego z bogów, których ta włócznia jest słabością. – Cao Cao spojrzał się na mnie. – Widziałeś to, Sekiryuuteiu? Oto Ophis. Nie można jej zadać śmiertelnego ciosu nawet przy pomocy Najpotężniejszego Longinusa. Cała siła ataku poszła prosto w nią… Jednak nawet przy pomocy tej włóczni niemożliwe jest pokonać moc nieskończoności.

Czy to oznaczało, że jakikolwiek atak tej włóczni był bezcelowy, jako że Ophis sama w sobie była nieskończonością…! Zatem taki był smok reprezentujący Nieskończoność.

Cao Cao, opierając włócznię o bark, kontynuował:

– Nawet mi nie odda, mimo że ją zaatakowałem. A powód jest prosty: może mnie zabić, kiedykolwiek będzie chciała. Dlatego tego nie zrobi, mimo że ją atakuję. Praktycznie rzecz ujmując, nie jest ona zainteresowana niczym innym niż Wielkim Czerwonym. Wśród pięciu najsilniejszych istot na świecie, nie wliczając w to Wielkiego Czerwonego, Ophis stoi na pierwszym miejscu, a pomiędzy nią a drugim miejscem jest taka różnica, że można powiedzieć, że jest ona na kompletnie innym poziomie. To właśnie oznacza ucieleśnienie Nieskończoności.

Oni… Cao Cao ściga Ophis, tak? Dlatego też pomyślałem… Co oni mieli zrobić z tą całą Nieskończonością? Nawet jeśli był to Cao Cao, to niemożliwe było pokonanie jej? A może mógł stawić jej czoła, używając Łamacza Ładu lub tego czegoś zwanego Ostatnią Wolą…? Nie, po jego wypowiedzi można było wywnioskować, że nie miał on praktycznie żadnych szans.

Nagle pod stopami Kuroki i Le Fay pojawiło się coś przypominającego magiczny krąg! Czy to one go stworzyły!?

– Nyahaha, połączyłyśmy go, podczas gdy ty robiłeś swoje przedstawienie… Dalej, Le Fay. Przyszła najwyższa pora, aby go tutaj ściągnąć.

Kiedy popielatoszary wilk Fenrir usadowił się w kręgu, ten mocno zaświecił i zaczął działać!

Gdy światło ustało, zamiast Fenrira stał tam „ten” gość! Młodzieniec o srebrzystych włosach i niebieskich oczach…

Vali! Aktywacja kręgu dała mi do myślenia, a tutaj pojawił się Vali!

– Dobra robota, Kuroko, Le Fay. Trochę minęło od naszego ostatniego spotkania twarzą w twarz, Cao Cao.

Stojący naprzeciw Valiego Cao Cao uśmiechnął się ironicznie na jego widok.

– Vali. Cóż za zaskakujące przywołanie.

– Przeteleportowałam tutaj Valiego, zamieniając go z Fenrirem-chan – powiedziała Le Fay, zakreślając różdżką okrąg w powietrzu.

– Fenrir, zamiast mnie, będzie walczył z innymi członkami Frakcji Bohaterów wraz z Bikou i pozostalami – powiedział Vali. – Przewidziałem, że Cao Cao może tutaj przybyć. Musiałem mieć jakieś zabezpieczenie… No, a teraz zakończmy to między nami. Jednak przyjść tutaj tylko z Georgem. Cóż za odwaga.

– Żadna odwaga, pomyślałem po prostu, że nasza dwójka wystarczy.

– Zdajesz się być pewien swego, Cao Cao. Czy to oznacza, że masz w zanadrzu tak zwanego Zjadacza Smoków? Zgaduję, że to ktoś z Boskim Darem specjalizującym się w zabijaniu smoków lub kolejny Longinus.

– Nie – odparł, potrząsając głową. – Nie masz racji, Vali. Zjadacz Smoków to nazwa robocza, którą nadaliśmy już istocie, która istniała. Nie stworzyliśmy jej. Zrobił to za nas ktoś inny. Bóg z Biblii.

Słysząc to, odezwał się młodzieniec w pelerynie:

– Jesteś pewny, Cao Cao?

– Tak, najwyższa pora – odpowiedział. – Jest tutaj Vali. Jest tutaj Ophis, a także Sekiryuutei. Nieskończony Smoczy Bóg oraz Dwa Niebiańskie Smoki. Nie możemy prosić o nic więcej… Przyzwijmy go. Nadszedł czas na otworzenie słoja z piekieł.

– Przyjęto. Zatem przyszła pora na pożarcie nieskończoności. – Uśmiechający się Georg zakreślił za sobą olbrzymi magiczny krąg!

ZUOOOOOO…

Po całym hotelu rozeszła się intensywna wibracja! Z kręgu wydobywała się bardzo złowieszcza aura!

…Chłodne powietrze, od którego dostałem ciarek. Z kręgu buchała tak niesamowita presja, jakiej nigdy wcześniej nie czułem! Presja, która zmroziła zarówno moje ciało, jak i ducha… Czułem się jak żaba, na którą spoglądał bocian…!

[Ta prezencja to…! Przytłaczające zło ukierunkowane tylko na smoka…!]

Ddraig również zdawał się coś wyczuć i mówił z drżącym głosem. Czyżby był przerażony…? Co to było za stworzenie, że wystraszyło Niebiańskiego Smoka, który uosobieniem odwagi?

Nagle z magicznego kręgu zaczęło wyłaniać się coś olbrzymiego i emitujące złowieszczą aurę…! Głowa. Tułów… Czarne skrzydła. Krzyż.

To coś było przybite do krzyża. Skórzane pasy krępowały całkowicie ciało tej istoty. Była ona nimi całkowicie ograniczona, a na nich samych widniały jakieś przyprawiające o gęsią skórkę znaki! Miała również jeden na swoich oczach, z których wydobywały się krwawe łzy.

Wraz z ujrzeniem całego ciała tej cudacznej istoty wstrzymałem oddech. Od pasa w dół była… wężem! Nie, zaraz. Miała łuski… Smukła sylwetka niczym azjatycki smok! Górna część ciała należała do upadłego anioła, a reszta była smocza! Obie dłonie istoty, a także ogon i w ogóle całe ciało było poprzebijane licznymi gwoździami! Nawet jej czarne skrzydła!

Samo patrzenie na nią podpowiadało mi, jak musiała cierpieć! …Smoczy upadły anioł, który był… zniewolony……?

Ukrzyżowanie wykonane na przestępcy, który popełnił poważną zbrodnię… Istota wyglądała jak czyste wcielenie złości osoby, która ją na to skazała…

[OOOOOOOOOOOOOOOOO…]

Wydała przerażający dźwięk, który rozbrzmiał w całym holu. Z pyska wystawały kły, a z niego samego wypływała krew wymieszana ze śliną.

Ból. Zazdrość. Cierpienie. Frustracja. Dźwięk, który stanowił połączenie wszystkich negatywnych uczuć. Można było stwierdzić, że była to istota, którą sądził ktoś żywiący do niej wielką niechęć.

Z ciała tego smoczego upadłego anioła wydobywała się czarna aura oraz mgła, które rozchodziły się po całym korytarzu.

…Uczucie, które można było porównać do nakłuwania całego ciała igłami… Odrażające wrażenie, które rozeszło się po całym moim ciele…

Wzrok Senseia uległ zmianie, a na jego twarzy pojawiła się złość.

– …T-ten gość… Sprowadzić tutaj coś takiego… Więc ściągnąłeś pieczęć Kokytosu[1]…!

Cao Cao zrobił krok naprzód i zaczął mówić, jakby czytał jakiś wiersz:

– …Uchodzi za Bożą truciznę. Uchodzi za Bożą nikczemność. Zakazany byt, który nakłonił ludzi z ogrodu Eden do zjedzenia owocu z drzewa poznania. Pierwsza zbrodnia, która została osądzona przez Boga i wciąż trwa. Zjadacz Smoków Samael. Anioł przeklęty przez nienawidzącego smoków i wężów Boga. Smok. Tak. Smok, którego istnienie zostało wymazane ze wszystkich zapisków.

– ……!

Słysząc nazwę tego stworzenia, wszyscy poza mną okazali swoje zdziwienie.

– …Sensei. Co to takiego…? – zapytałem. – Nawet ja, tylko patrząc, wiem, że jest ono bardzo niebezpieczne.

– Znasz historię Adama i Ewy?

– T-tak. Przynajmniej wiem tyle.

Czy nie byli oni pierwszymi ludźmi? Byli w ogrodzie Eden czy jakoś tak. Sensei zaczął tłumaczyć:

– Zamienił się on w węża i skusił Adam i Ewę, by zjedli owoc z drzewa poznania. Wywołało to gniew biblijnego Boga. Zapoczątkowało to u niego nieopisaną nienawiść do węży i smoków. Właśnie dlatego w Kościelnych źródłach smoki są przedstawiane jako wcielenie zła. A oto stworzenie, które zrodziło się z Bożej nikczemności: z powodu nienawiści Boga na jego ciało spadło wiele skaz i klątw. Właśnie stąd się wzięła jego niesamowita trucizna. Może zniszczyć nie tylko smoki, ale również i innych, dlatego też został zapieczętowany w głębinach Kokytosu. Klątwa rzucona przez Boga to najpotężniejsze smokobójstwo. To samo w sobie czyni go bardzo brutalnym zabójcą smoków…!

…Upadły anioł… wąż… smok… znienawidzony przez Boga…! Boża trucizna…! Boża zawiść…!

Słysząc tylko to, wnet pojąłem, że była to bardzo niebezpieczna istota!

…Co za potwora oni tutaj przytargali! Boża nikczemność i niesamowita trucizna na smoki! Czy nie stanowił on dla mnie wielkiego zagrożenia!?

– Co takiego wyobraża sobie bóg olimpijski odpowiedzialny za świat zmarłych…?! Czyżby…!

Wraz z tą dedukcją Senseia na twarzy Cao Cao zawitał uśmiech.

– Tak, negocjowaliśmy z Hadesem-dono. Mimo wielu ograniczeń pozwolono mi go wezwać.

– …To drań! Czy nie był przypadkiem zadowolony z faktu, że Zeus miał zamiar współpracować z innymi! – Sensei z niesamowitą nienawiścią wręcz wypluł z siebie te słowa.

Zatem ten szkieleci bóg pomógł Frakcji Bohaterów! Bez względu na wszystko było to na tyle poważne, że mogło wprowadzić niezłe zamieszanie w sojuszu! Zdawał się on nienawidzić diabłów i upadłych aniołów, ale żeby pomógł terrorystom!

Cao Cao zakręcił dookoła włócznią, po czym wycelował nią w nas.

– Więc jak powiedział Azazel-dono, Vali i Sekiryuuteiu. Jego klątwa niszczy i zabija smoki. Z łatwością je unicestwia. Nie jest to ten sam poziom, co święte miecze typu zabójca smoków. Nawet nie ma co ich porównywać. Ascalon jest dla niego niczym wykałaczka, Hyoudou Isseiu.

Ascalon wykałaczką!? Tak. Sądząc po tej przeogromnej nienawiści, którą odczuwałem, to Samael-san stanowił smokobójcę znacznie różniącego się od mojego Ascalona!

– Co macie zamiar nim osiągnąć!? Chcecie wyeliminować smoki!? …Nie. Czy wy chcecie… Ophis…?

Cao Cao uśmiechnął się pod nosem na słowa Senseia, po czym pstryknął palcami.

– …Pochłoń ją.

GYUN!

Coś minęło nas w oka mgnieniu! Wtem…

ŁYK!

Doszedł mnie dziwny dźwięk, tak jakby coś zostało przełknięte!

Gdy się odwróciłem, ujrzałem czarny blok w miejscu, gdzie wcześniej stała Ophis! Wystarczająco wielki, by spowić sobą człowieka! Zatem do tego doszło! Wyrastała z niego macka. Śledząc ją wzdłuż, zobaczyłem, że była połączona z ukrzyżowanym smoczym upadłym aniołem! Ta strasznie czarna macka, jego jęzor, wydobywała się z jego paszczy!

Samael połknął Ophis!?

Byłem zdezorientowany tym rozwojem wydarzeń! Jednak wiedziałem, że owinięcie tym językiem Ophis nie wróżyło niczego dobrego!

– Hej, Ophis! Odezwij się! – krzyknąłem w stronę bloku.

Nie dostałem jednak żadnej odpowiedzi! Niedobrze! Byłem pewien, że było naprawdę nie za ciekawie!

– Yuuto, przetnij to!

Wraz z komendą Rias Kiba utworzył Święty-demoniczny miecz i ruszył w stronę macki!

Jednak czarny blok pochłonął miecz i sprawił, że jego ostrze zniknęło! W dłoni Kiby pozostała tylko jego połowa!

– …Zniszczyło Święty-demoniczny miecz? Czy ten blok może sam w sobie zneutralizować atak? – Kiba stworzył kolejne ostrze i znów ciął mackę, jednak osiągnął ten sam rezultat! Gdy zbliżył miecz, jego ostrze zostało rozdzielone na dwie części!

[Połowa Wymiaru!]

Gdy Vali rozpostarł swoje świetliste skrzydła, skrzydła Boskiego Podziału, cała przestrzeń wokół niego uległa zakrzywieniu i wszystkie rzeczy zostały zmniejszone o połowę, a jego Boski Dar wydał z siebie ten dźwięk. To była jego zdolność przepoławiania! Jednak nie wpłynęła ona w żaden sposób na czarny blok ani na język Samaela. Czy on nauczył się tego używać bez potrzeby wchodzenia w stan Łamacza Ładu!?

– Co powiesz na to? – Vali wystrzelił z dłoni falę demonicznej mocy, ale również została ona pochłonięta jak gdyby nigdy nic. Nie zadała ona blokowi żadnych obrażeń! Nie miał na sobie rysy ani żadnych oznak uszkodzenia! Atak nie miał najmniejszego sensu nawet w przypadku Valiego!

– To może Moc Zniszczenia! – Rias wyrzuciła wystarczająco dużo demonicznej mocy, by móc zniszczyć wszystko wokół siebie, jednak to również nie przyniosło żadnych efektów! Czyżby było to niesamowicie twarde albo posiadało moc do unikania wszystkich ataków?

ŁYK. ŁYK.

Wydając z siebie przerażający dźwięk, macka przyczepiona do bloku stawała się coraz większy i ciągnęła go w stronę paszczy Samaela. Zdawała się ona coś pochłaniać z Ophis znajdującej się w środku… Zaraz, czy to! Cao Cao powiedział wcześniej, by ją „pochłonął”! W takim razie użyję po prostu mocy mojego Łamacza Ładu i…

Sprawiłem natychmiast, że pojawiła się Zbroja Łuskowa Łamacza Ladu! Promowałem również na zwykłą Królową! Gdy już chciałem ruszyć w stronę bloku, w którym była Ophis, zatrzymał mnie Sensei.

– Ise! – krzyknął. – Nie próbuj z tym walczyć! To twój największy naturalny przeciwnik! Nie można go porównać do Valiego! Musi posiadać moc mogącą z łatwością zabijać smoki! Co ja gadam, sytuacja już jest beznadziejna, bo nawet Ophis nie może się wydostać! Nie używaj Ascalona, choć jest on przeciwnikiem! Bo w końcu nie wiemy, co się stanie w przypadku starcia z najpotężniejszym smokobójcą!

– Mimo to stanie się coś złego, jeżeli złapią Ophis, prawda!? – krzyknąłem.

Nagle Xenovia ruszyła niespodziewanie w stronę Samaela, próbując go ciąć Durandalem! Przepotężna fala Świętego miecza powędrowała w kierunku Samaela…

BĘC!

Coś odtrąciło jej ostrze na bok… Była to włócznia Cao Cao!

– Znów wyprowadzasz dobry atak na samym początku, Xenovio Durandala. Jednak nie ma już drugiego razu. – Cao Cao pstryknął palcami.

– Wydawało mi się, że zaatakowałam w odpowiednim momencie… – powiedziała Xenovia. – Czy mój pierwszy atak Durandalem jest taki łatwy do odczytania?

– Dla mnie także był to odpowiedni moment – rzekł Vali. – Ale jako że zaatakowałaś również w ten sposób w Kioto, to nie powinno dziwić, że mają się na baczności. Cao Cao z łatwością zatrzymał twoje ostrze, jednak ty naprawdę lubisz ataki powitalne, prawda Xenovio? Tutaj kończy się rozmowa! – Vali, emitując białym światłem, przyzwał swoją zbroję. – Mam przed sobą Samaela, a na dodatek dwa Longinusy najwyżej klasy. Nie mogę prosić o więcej.

Wraz z jego słowami Kuroka i Le Fay również przybrały pozę do walki. Nie żebyśmy ich naśladowali, ale wszyscy zrobiliśmy podobnie. Sensei również przywdział zbroję Fafnira!

Byłem pewien tylko jednego: jeżeli na ten jęzor lub blok nie działały żadne ataki, to musieliśmy zaatakować samego Samaela! Oddanie Ophis gościom, których zupełnie nie pojmowaliśmy, było bardzo niebezpieczne!

– Ravel – powiedziałem. – Jesteś moim gościem i ważną menadżerką. Nie mogę pozwolić, byś zginęła, więc się cofnij.

Na moją prośbę skinęła i cofnęła się. Dobrze. Dama rodu Feneks poprosiła nas o zaopiekowania się Ravel, ale nie wliczały się w to bitwy zagrażające życiu. Obiecałem, że będę jej bronił. W najgorszym przypadku muszę mieć przynajmniej pewność, że Ravel będzie w stanie uciec. Oczywiście nie miałem zamiaru pozwolić sobie czy innym umrzeć!

Widząc naszą gotowość do walki, Cao Cao uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Mając was za przeciwników, wykazałbym się brakiem roztropności, gdybym nie walczył na serio – powiedział. – W końcu Hades pozwolił nam tylko na jednokrotne użycie Samaela. Nasz plan pójdzie na marne, jeżeli nie rozstrzygniemy tego tutaj. Georg! – zwrócił się do maga. – Zostawiam Samaela tobie, a sam zajmę się nimi.

– Jesteś w stanie poradzić sobie samemu z dwoma Niebiańskimi Smokami, Naczelnikiem Upadłych Aniołów i drużyną Gremory?

– Uczynię to możliwym. Jeżeli nie jestem w stanie osiągnąć czegoś tak prostego, to nie mam żadnych praw do dzierżenia tej włóczni. – Jego oręż zaczął świecić ostrym światłem! – Łamacz Ładu.

Wraz z tymi dwoma słowami jego ciało zaczęło się przeobrażać! Pojawił się za nim świetlisty pierścień emitujący intensywne światło, a w powietrzu unosiło się siedem kul wielkości kul do kręgli!

Był to cichy Łamacz Ładu. Widziałem już wiele ich typów, ale po raz pierwszy widziałem coś tak cichego i prostego. Nawet włócznia wyglądała praktycznie na identyczną.

Cao Cao zrobił krok naprzód. Jednocześnie za nim podążyły kule.

– Oto Łamacz Ładu mojego Pierwotnego Longinusa, Nocny Longinus „Cakraratna”. Jednak wciąż jest on niedoskonały.

– Podgatunek! – krzyknął Sensei na ten widok. – Do tej pory używanym Łamaczem Ładu był Pierwotny Longinus „Geta Demelung”! Nazywając to w ten sposób, chcesz powiedzieć, że idealnie nim władasz!? A niech cię! Nawet nie mam pojęcia, co to za siedem kul!

– Tak właściwie chcę nazwać się idealnym władcą niebios. Brzmi to o wiele fajniej, prawda?

Nie rozumiałem, co takiego mówił Cao Cao. Jednak podgatunek najpotężniejszej włóczni! Jaką umiejętność to coś posiada!?

– Ostrożnie – powiedział Vali, stanąwszy obok mnie. – Ten Łamacz Ładu ma umiejętność zwaną Siedmioma Skarbami, przez co posiada moc siedmiu Boskich Darów. Każda z kul ma inną zdolność.

Jego słowa wprawiły mnie w zaskoczenie!

– Siedem!? Nie dwa lub trzy!?

– Tak, siedem. Każda z nich jest zabójcza. Jednak znam tylko trzy. Właśnie dlatego nazywa się go Najpotężniejszym Longinusem. Nie ma wątpliwości co do tego, że jest Cao Cao jest najsilniejszy spośród zwykłych ludzi… Tak, zwykłych.

…Nawet Vali powiedział takie coś…… Jednak to Samael dawał straszniejsze wrażenie… Byłem bardziej zestresowany w czasie walki z Sairaorgiem-san… Jednak musiałem się mieć na baczności. Już raz w Kioto prawie mnie zabił. Przy użyciu zwykłej włóczni.

Cao Cao wyciągnął przed siebie rękę. Jedna z kul zareagowała i podleciała pod jego dłoń.

– Jeden z Siedmiu Skarbów, Chatsuka Ratana.

Wraz z jego słowami kula zniknęła i…

PĘKA!

Od ścian korytarza odbił się echem dźwięk niszczonej rzeczy.

Gdy się rozejrzałem, zobaczyłem, że trzymany przez Xenovię Ex-Durandal pękł!

– …Mój Ex-Durandal!

Miecz Xenovii został zniszczony, a ona nie wiedziała, jak na to zareagować! Excalibur, który został przerobiony na pochwę Durandala, został rozbity!

Ch-ch-chwileczkę! Został ot tak po prostu zniszczony!? Ta kula tylko zniknęła… i czemu tak nagle Ex-Durandal został zniszczooony!

– To pierwsza z nich – powiedział Cao Cao. – Chatsuka Ratana ma zdolność niszczenia broni. Stawić czoła mogą jej jedynie ci, którzy są całkiem silni.

Chwilę potem…

CHLUST!

Z ciała Xenovii trysnęła krew… W jej brzuchu była dziura.

– Khe…

Splunęła krwią z ust i upadła na ziemię! Na pierwszy rzut oka było widać, że doznała poważnych obrażeń!

– Sprawiłem również, że Chatsuka Ratana przemieniła się we włócznię i przebiła ją. Jeżeli nie mogłaś jej dostrzec, oznacza to tyle, że nie jesteś w stanie mnie pokonać, posiadaczko Durandala.

Słysząc to, wszyscy rozproszyli się dookoła.

– Asia, szybko ją ulecz!

Rias zareagowała natychmiast i wydała Asi rozkaz leczenia. A ona stała jak słup soli, ze wzrokiem wlepionym w Xenovię, jednak chwilę potem zdała sobie sprawę z sytuacji i podążyła na pomoc Xenovii.

– Xenovia-san! Nieeeeee! – zaczynając ją leczyć, krzyknęła przeciągle!

…………………! Drań! Ten dupek! Zaatakowałeś Xenovię! Zaatakowałeś moją towarzyszkę! Zarówno rozzłoszczony ja oraz… Kiba ruszyliśmy w stronę Cao Cao! Kiba, podobnie jak ja, był wściekły!

– Cao Caoooooo!

– Tego ci nie przebaczę!

Zaatakowaliśmy jednocześnie! Jednak Cao Cao z łatwością nas ominął przy pomocy włóczni i przywołał do swojej dłoni kolejną kulę!

– Itsutei Ratana.

FU!

Kula minęła nas i powędrowała w stronę Rias i Akeno-san! Zareagowały na nią i próbowały zaatakować, jednak…

– Wypal!

Kula zareagowała na słowa Cao Cao i zaczęła emitować światło, które pochłonęło Rias i Akeno-san!

– Ku!

– Czymś takim!

Będąc w świetle, obie próbowały atakować.

…Jednak skończyło się na tym, że miały wyciągnięte ręce przed siebie…

Obie popatrzały na swoje dłonie z lękiem w oczach. Podjęły się kolejnej próby zaatakowania poprzez ponowne wyciągnięcie rąk, jednak – tak jak myślałem – nic się nie stało! Cz-czy to przypadkiem…!

– Itsutei Ratana tymczasowo zapieczętowuje unikalne moce kobiet. Również wymaga pewnej siły, by móc przeciwstawić się jej efektom. Wraz z nimi to już trójka.

Rias, Akeno-san i ja doznaliśmy szoku na jego słowa! Potrafił zapieczętować kobiece moce!? Jeżeli osoby pokroju Rias i Akeno-san nie mogły stawić mu czoła, to oznaczało, że Xenovia, Irina oraz Asia również! I gdyby zablokował Asi moc leczenia, to byłby to nasz koniec! Xenovia była właśnie uzdrawiana! Gdyby zapieczętował moc Asi, to zginęłaby!

Cao Cao roześmiał się głośno. Miał na twarzy zachwyt z powodu tej walki.

– Fufufu. Pokonanie was wszystkich w tej ograniczonej przestrzeni… Zmyślne ataki źle wpłyną na kontrolę Samaela. Ochronię Georga i Samaela przy takiej ilości ruchów, jaka jest potrzebna, prąc cały czas przed siebie! Cóż za niebywale trudne zadanie! Jednak…

Kuroka i Le Fay miały wyciągnięte przed siebie święcące się od demonicznych mocy i magii ręce, które skierowane były w Georga i Samaela! Chciały zaatakować wtedy, gdy ich czujność będzie uśpiona! I wtedy jedna z kul Cao Cao zaczęła zmierzać w ich kierunku!

– Stoisz nam na drodze-nyan! – Kuroka próbowała zestrzelić ją jedną dłonią.

– Atsusa Ratana. Potrafi teleportować wskazaną przeze mnie osobę. – Gdy Cao Cao to powiedział, Kuroka i Le Fay zniknęły z zasięgu mojego wzroku.

Gdy się obróciłem, zobaczyłem je! Zatem to miał na myśli, mówiąc teleportować! Moim oczom ukazał się potworny widok, gdy przekonałem się o tej zdolności! Kuroka i Le Fay miały ręce wyciągnięte przed siebie. Były one skierowane w stronę… Xenovii i Asi! Ich atak pierwotnie był wycelowany w Georga i Samaela, jednak z powodu kuli ich cel uległ zmianie! Nie mogły przestać nagle w połowie…

– Bez jaj! Walijski Skoczek Soniczny!

[Tryb Sonicznej Gwiazdy!!!!]

Zmieniłem Diabelski Pionek wewnątrz siebie! Pozbyłem się niepotrzebnego pancerza i ruszyłem w stronę Asi w zbroi, która umożliwiała szybki ruch. Nie pozwolę! Moja Asia! Takim atakiem! Pozbyć się Asi nie własnym atakiem, ale przy pomocy Drużyny Valiego…!

Bardzo szybko znalazłem się przed nią i stałem się jej tarczą. Asia była tak pochłonięta leczeniem Xenovii, że nawet nie zareagowała na zbliżający się atak. Jasne, nie ma sprawy! Ochronię Asię!… Jednak wątpiłem, czy w tej cienkiej zbroi przetrwam jednoczesny atak Kuroki i Le Fay…! Mimo to będę bronił Asię ceną własnego życia!

DOOOOOOOOOOOOOON!!

Wraz z ogromnym hukiem oberwałem bezlitośnie ich atakami! Siła uderzenia i ból rozeszły się po całym moim ciele!

…Moja mizerna zbroja została kompletnie zniszczona wskutek potężnej siły. Kaszlnąłem krwią z powodu obrażeń, których odniosłem…

– Gaha… – Z moich ust wydobyła się duża ilość czerwonego płynu.

…Kurwa… Bolało… Nie dało się nawet opisać tego bólu… Ich ataki zmiotły mój pancerz i zadały mi poważne rany. Od klatki piersiowej brzuch ciągnęły się czarne poparzenia. Miałem rozerwane części ciała, z których wydobywała się krew…

…Niech to… Moją słabością byłem „nagi” ja… A pod zbroją było tylko mięcho i krew…

Upadłem bezwładnie na ziemię. W trakcie upadku zobaczyłem Cao Cao, na twarzy którego widniał uśmieszek.

– Sekiryuuteiu – powiedział – już znam twoje moce. Wydaje się, że podczas meczu z Baelem przebudziłeś niezrównoważoną i znacznie potężniejszą moc… Choć istnieje wiele sposób na walkę z nią. Połączenie wszystkich trzej elementów Trójzębu jest silne. Jednak pomiędzy każdą zmianą Diabelskiego Pionka jest pewnie opóźnienie. Jeżeli zaatakuje w dobrym momencie, mogę pokonać tę moc. Mogę cię pokonać kilkoma atakami, jeżeli tylko znajdę odpowiednią taktykę.

…Drań…! W pełnym stopniu rozumiał Trójząb i moją słabość…! W przypadku ataku Asi z zaskoczenia ruszyłbym jej na pomoc pod postacią Skoczka Trójzębu, jako że zyskiwałem na szybkości. A jego słabością zaś był… cienki pancerz.

Wiedząc o tym, teleportował Kurokę i Le Fay przed Asię. Przewidział mój ruch…

…Nie mogłem stanowić dla niego nawet wyzwania… Pomiędzy nami istniała oczywista przepaść…!

– Ise-san! – Asia zdała sobie sprawę z tego, że znajdowałem się w poważnej sytuacji, i próbowała posłać do mnie leczącą aurę. Jednak musiała skupić się na Xenovii!

– Asiu, nie!… Nic mi nie jest. Pomóż wpierw Xenovii…

– Ale! Ise-san, twój brzuch…!

Nie płaczu, Asiu. Po prostu krwotok nie ustaje… To mnie nie zabije…!

Leżałem na ziemi, ale mimo tego widziałem dwie zbroje: złotą i nieskazitelnie białą.

– Valiiiiiiiiii! Za mną!

– Rany, chcę walczyć samemu…! – kwęknął Vali, jednak podążył za Senseiem w stronę Cao Cao.

Cóż za szybkość! W mgnieniu oka zbliżyli się do niego! Trzymana przez Senseia świetlista włócznia oraz pokryta demoniczną mocą pięść Valiego powędrowały jednocześnie w stronę naszego przeciwnika!

– Konkurs oratorski pomiędzy Naczelnikiem Upadłych Aniołów a Hakuryuukou! Mogę wznieść się jeszcze wyżej, jeżeli poradzę sobie i z tym!

Cao Cao radośnie przyjął tę sytuację i lekkim ruchem ominął bardzo szybkie ataki Senseia i Valiego! Dał radę ich uniknąć!? Czy on naprawdę był człowiekiem!? Bo przerastał go, a nawet inne superistoty!

– Łamacz Ładu typu pancerz, który jest uosobieniem mocy, dostał niezłego wzmocnienia – powiedział Cao Cao. – Jednak… napływ aury jest tak wielki, że wydostaje się ona ze zbroi w dużych ilościach! W rezultacie łatwo jest przewidzieć kolejny atak, jeśli tylko będę obserwował zmiany w przepływie aury! Sami widzicie! Jako że zwiększacie siłę ataku pięści lub broni, aura skupia się właśnie w ich rejonach! – skończył, unikając kolejnego ataku.

Słabość osób typu pancerz!? Patrzył się na takie rzeczy!? Jak wiele posiadał on strategii przeciwko nam!?

Cao Cao, unikając ich kolejnego ataku, miał złote światło w swoim prawym oku!

– Znacie Diabelskie Oko!? Tak, specjalna moc znajdująca się w oku! Wstawiłem je sobie! Zastępuje mi oko, które straciłem w starciu z Sekiryuuteiem! Moje nowe oko! – Omijając atak, spojrzał w dół. Nogi Senseia zaczęły zamieniać się w kamień!

– Oko Meduzy! – Sensei mlasnął językiem, gdy zdał sobie sprawę, czym było to oko.

Meduza! Nawet idiota jak ja wiedział, o kogo chodziło! Kobieta-potwór, która przy pomocy swoich wężowych włosów zamieniała wszystkich w kamień! Wszczepił sobie jej oko!? Te siedem zdolności, Święta Włócznia i Oko Meduzy!? Ile mocy posiadał ten drań Cao Cao!?

DŹGNIĘCIE!

Wraz z nieprzyjemnych dźwiękiem włócznia przebiła brzuch Senseia. Złota zbroja z łatwością się skruszyła, a z ciała Senseia trysnęła krew!

– …Guha!… Ależ on ma szaloną moc…! – Upadł na ziemię, kaszląc krwią.

– Cóż, już raz z tobą walczyłem – powiedział Cao Cao, wyciągając włócznię – więc wiem, jak się z tobą należy obejść. Słabością Sztucznego Daru jest to, że nie może przekazać mocy Fafnira na ciebie.

– Azazel! Niech cię diabli, Cao Cao!

Vali, rozwścieczony pokonaniem Senseia, wystrzelił niezwykle olbrzymi blok demonicznej mocy w stronę Cao Cao!

– Twoi rodzice cię porzucili, ponieważ uważali cię za potwora, a on cię przygarnął i nauczył używać swojej mocy, prawda!? Doprowadziło cię do wściekłości to, że twój wybawiciel został pokonany!

Demoniczna moc wystrzelona przez Valiego! Nawet jeżeli był to Cao Cao, to bezpośrednie trafienie…! Jednak jedna z kul pofrunęła w kierunku nadlatującego pocisku!

– Mala Nitana. Jej zdolnością jest przekazanie bezpośredniego ataku na kogoś innego. Vali, twoja demoniczna moc jest przepotężna. Jeżeli trafi mnie bezpośrednio, to zginę. Obronienie się przed nią również jest trudne. Jednak jest sposób, by się przed nią uchować.

Pocisk Valiego został pochłonięty przez wicherek powstały z kuli! Gdy pochłonął cały blok, zniknął. Pojawił się przed Koneko-chan! Chwilkę! Z wyjaśnień Cao Cao wynikało, że mógł zmienić kierunek ataku wycelowanego w niego…! Co oznaczało, że…

Kurna! Rusz się! Ciałooo, rusz się! Krwawiąc, powstałem, wkładając całą siłę w nogi. Jednak… Khee! Wymiotowałem krwią i upadłem!

Z nowego wicherka został uwolniony uprzednio wciągnięty pocisk Valiego! Potężny blok został skierowany na Koneko-chan!

– Idiotka! Shirone, dlaczego się nie ruszasz! – krzyknęła Kuroka i stanęła na drodze pociskowi Valiego, stając się tarczą Koneko-chan.

BAAAAAAAM!

Tom 11 (light novel) strona 203.jpg

Dźwięk eksplozji rozbrzmiał w całym korytarzu! Kuroka oberwała bezpośrednio atakiem Valiego, który Cao Cao skierował na Koneko-chan. Upadła, krwawiąc i dymiąc z ciała.

Koneko-chan od razu ją objęła.

– …Cz-czemu stałaś jak głupia… – powiedziała Kuroka cichnącym głosem.

– …Sio… Siostrooo!

– Cao Cao, załatwiłeś mojego towarzysza przy pomocy moich własnych rąk… – Ciało Valiego pokryło się aurą pełną wciekłości!

Zdawało się, że jego złość rośnie! Po raz pierwszy widziałem, żeby tak się wkurzył! I to przez to, że Sensei i Kuroka zostali pokonani!

– Vali – powiedział Cao Cao – zbyt bardzo przejmujesz się innymi. Wyglądasz dokładnie tak samo jak leżący żałośnie na ziemi Sekiryuutei. …Kiedy Dwa Niebiańskie Smoki stały się takie słabe? Wiem też, że nie możesz za bardzo pojąć moich zdolności, jako że widziałeś wcześniej tylko niektóre z nich. Dlatego atakowałem teraz przy pomocy tych Siedmiu Skarbów, których wtedy celowo ci nie pokazałem. Powinieneś być mi wdzięczny. W ten sposób tylko ty znasz wszystkie siedem.

– To ja też ci coś pokażę! Jam, przebudzający się! Jest Białym Cesarskim Smokiem…

Ach niech tego Valiego! Zaczął recytować inkantację dla Niszczycielskiej Furii.

Cao Cao krzyknął do Georga, jak gdyby coś sobie uświadomił:

– Georg. Niszczycielska Furia może zniszczyć tę sztuczną przestrzeń!

– Wiem… Samael! – Wyciągnął przed siebie rękę i stworzył magiczny krąg. Wraz z tym pasy krępujące prawą łapę Samaela puściły!

– OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! – Krzycząc przeraźliwie, skierował łapę na Valiego.

BUUUUN!

Wraz z dźwiękiem grzmotu Vali został pokryty czymś czarnym! Wyglądało to jak ten czarny blok, który więził Ophis!

– OOOOOOOOOOOOOOOOOOOO! – Gdy Samael zawył, czarny blok pękł!

BASHUUUUN!

Vali znalazł się na zewnątrz. Jednak wraz z pęknięciem bloku w strzępy poszła również jego zbroja, a on sam był cały we krwi!

– …Kha!

Vali wylądował na podłodze!

To chyba jakieś żarty! Że Vali…! Że Hakuryuukou…! Mój największy przeciwnik został pokonany, uprzednio niczego nie zrobiwszy! Czy właśnie tak bardzo niebezpieczny był ten Zjadacz Smoków Samael!? Spoglądając na leżącego na ziemi Valiego, Cao Cao westchnął.

– Jak tam, Vali? – zapytał. – Jak smakuje ci Boża trucizna? Zbyt wiele jak na smoka, prawda? Użycie Niszczycielskiej Furii i pójście na całość wpłynęłyby źle na Samaela, więc musiałem z tobą szybko skończyć. Jestem tylko wątłym człowiekiem, więc potrafię tylko atakować, celując w słabości innych. …Moja wina, Vali.

– …Cao Cao…! – Vali podniósł na niego nienawistny wzrok.

– Nawet ta cała Ophis nie może zrobić niczego Samaelowi. To jej jedyny naturalny przeciwnik. Wygląda na to, że przewidzieliśmy wszystko poprawnie – mówiąc to, oparł włócznię o ramię. Czarny blok okrywający Ophis – macka zdawała się dalej coś z niej wysysać!

– Eemmm, więc ilu was pozostało? Wraz z pokonaniem Sekiryuuteia, Hakuryuukou i Naczelnika nie ma już żadnego zagrożenia. Powiedziałbym, że pozostali tylko Kiba dzierżący Święte-demoniczne miecze, anielica Michała oraz Le Fay.

– ……… – Le Fay nie wiedziała, co począć w obliczu tak przytłaczającej mocy Cao Cao.

– …Jak śmiesz! – Irina, trzymając świetlisty miecz, rozpłakała się ze złości. – Xenovia! Ise-kun! Moi przyjaciele!

– Nie, Irina! Jeżeli porwiesz się na niego bezmyślnie, zginiesz! – zatrzymała ją Rias, gdyż zdawało się, że chciała się na niego rzucić. – Jeżeli nie zrobimy niczego z Siedmioma Skarbami, to wszystkie nasze ataki zostaną skontrowane. Wszystkie kule są identyczne pod względem kształtu i wielkości, więc trudno jest stwierdzić, której tak naprawdę używa, a sprawa skomplikuje się jeszcze bardziej, gdy użyje więcej niż jednej jednocześnie. Gdyby użył ich wszystkich naraz… Po raz pierwszy mam do czynienia z tak trudną do zrozumienia umiejętnością. Jeżeli sam stworzył coś takiego, to zaiste jest geniuszem. W końcu jest osobą, która z łatwością pokonała Ise i resztę osób. Jest naprawdę silnym przeciwnikiem, który tak zbadał nasze natury, że tak bardzo się boję…!

Rias zdawała się pojmować nasze położenie. Tak, zostaliśmy pokonani przez te kule o wyjątkowych umiejętnościach. Do tego dodać fizyczne zdolności Cao Cao i jego Oko Meduzy – zaprezentował nam coś, co wykraczało poza granicę definicji „strachu”.

– Ise-san! Uleczyłam już Xenovię-san! Teraz pora na ciebie! – Asia zbliżyła się do mnie, ale powiedziałem jej, żeby wpierw zajęła się Kuroką. Nie wiedziała, co zrobić, ale przytaknęła i poszła do niej.

…Drań. Nawet nie próbował atakować leczącej innych Asi, gdyż wiedział, że i tak już wygrał.

GIIIIN!

Wtem metal uderzył o metal! Gdy się spojrzałem, Kiba atakował Cao Cao przy pomocy Świętego-demonicznego miecza! Z łatwością blokował jego ciosy włócznią.

– Jesteś za silny! Ale jako szermierz muszę ciąć cię choć raz, w innym przypadku splamię swój honor!

– Niezły miecz, Kibo Yuuto. Talentem zbliżonyś do Zygfryda. Szczerze powiedziawszy, jesteś jedyny, który może ze mną walczyć bez żadnych skutków ubocznych. Święty-demoniczny miecz nie ma przepotężnej mocy, ale użyty w każdej sytuacji może stać się niebezpieczny, jeżeli oczywiście osoba dobrze się wytrenuje w jego używaniu. W twoim jednak przypadku, jako że nie rozwinąłeś się jeszcze w pełni, mogę cię z łatwością pokonać.

Cao Cao zamachnął się włócznią na bok. Kiba natychmiastowo odskoczył. Zrezygnował ze Świętego-demonicznego miecza i stworzył Święty miecz! Stworzył również smoczych rycerzy i posłał ich na niego!

– Nowy Łamacz Ładu! Pozwól, że rzucę okiem! Przydadzą nam się informacje na jego temat!

Cao Cao, szalenie podniecony, zaczął siłą woli kierować kulami i niszczyć rycerzy! Przypominało to kulę zniszczenia Sirzechsa-sama! Działały inaczej, ale kontrolował je, poruszając nimi dookoła i atakując przeciwnika! Kiba przyjął postawę jak gdyby chronił nas.

…Wybacz, kumplu. Jedynym silnym chłopem, który pozostał i mógł się poruszyć, byłeś ty.

Cao Cao skierował swoją włócznię w stronę Kiby. Jednak potrząsnął głową i opuścił włócznię.

– Nie ma to sensu. Natychmiast pojąłem tę zdolność. Nie wliczając w to szybkości, to nie może wpłynąć na twoje techniki, prawda? Dobre posunięcie. Powinieneś przyłożyć się do jego rozwoju – powiedział Cao Cao, robiąc westchnienie!

Słysząc to, Kiba zezłościł się. Rycerz dzierżący miecz w obronie towarzyszy, jednak jego przeciwnik w ogóle nic sobie z tego nie robi. Czy można było doznać większej hańby? Hańba, której doznał Kiba jako rycerz, była czymś, o czym nawet nie mogłem myśleć, że mógłbym pojąć. Również się wkurzyłem… Ten gościu stroił sobie żarty z mojego kumpla… z naszego Skoczka!

– Ile udało ci się zabrać? – zapytał Cao Cao Georga.

– …Więcej niż trzy czwarte. Powiedziałbym, że większość. Nie dam rady utrzymać połączenia Samaela z obecnym wymiarem.

Za mówiącym Georgiem światło magicznego kręgu, z którego wydobywał się Samael, słabło.

…Zatem istniał limity czasowy, przez jaki ta bestia mogła tutaj przebywać?

Cao Cao skinął głową na słowa Georga.

– Wybornie. Wystarczy.

Cao Cao znów pstryknął palcami. Wtedy to też czarny blok zawierający w sobie Ophis pękł. Przyłączony do niego jęzor wrócił do paszczy Samaela. A on sam zaczął wsiąkać w magiczny krąg, jak gdyby spełnił swoje zadanie.

– OOOOOOOOOOOO…

Najpotężniejszy smoczy zabójca, który z łatwością pokonał nawet Valiego, znikał w głębi magicznego kręgu, rycząc boleśnie. Chwilę później zniknął również i krąg.

Co się stało w środku tego bloku? Ophis spojrzała na Cao Cao.

– Moja moc została zabrana. Właśnie to było twoim celem, Cao Cao?

……C-co…? Doznaliśmy szoku na te słowa, jednak Cao Cao uśmiechnął się radośnie.

– Tak, masz rację, Ophis. Chcieliśmy cię mieć pod sobą i korzystać z twojej mocy. Jednak trudne byłoby, żebyś robiła tak, jakbyśmy tego chcieli, więc wpadliśmy na coś innego. – Wyciągnął włócznie ku niebu. – Zabierzemy twoją moc i stworzymy nowego Uroborosa.

– …! …Rozumiem…! – powiedział Sensei, wymiotując krwią. – Użyliście Samaela, by zmniejszyć moc Ophis i dać początek jemu… nowemu Ophis.

Cao Cao kiwnął głową na te słowa.

– Masz całkowitą rację, Naczelniku. Chcemy Uroborosa, który będzie robił to, co mu każemy. Prawda jest taka, że Wielki Czerwony nie obchodzi nas zbytnio. Wszystko zaczęło się od tego, że mamy już dosyć spełniania jej zachcianek. I byliśmy w stanie wstanie poddać testowi ideę Frakcji Bohaterów o wyzwaniu na pojedynek wybitną istotę oraz pytanie, czy jesteśmy w stanie pokonać nieskończoną istotę i posiąść jej cechę.

– …Genialne. Pokonać nieskończony byt w taki sposób.

– Nie, Naczelniku, to coś innego niż pokonanie. Prawdę mówiąc, potrzebujemy jakiegoś symbolu, by zebrać siłę. Pod tym względem Ophis wywiązała się znakomicie. Stała się naszą propagandą i zebrała wokół siebie ludzi silnych, którzy utworzyli nasze siły zbrojne. Jednak używanie Smoczego Boga jako naszej marionetki nie jest dobrym pomysłem, ponieważ nie możemy wiedzieć, co tak naprawdę chodzi jej po głowie.

– …Brzmi ludzko. Zdecydowanie jest to zła strona ludzkiego myślenia.

– Bardzo się cieszę z tego komplementu. – Cao Cao uśmiechnął się. – Tak, jestem człowiekiem.

…Nowa Ophis? Zrobienie nowej Ophis… z mocy, którą Samael odebrał Ophis…?

Georg spojrzał się na nas, mocno obitych.

– Cao Cao – powiedział – nie możesz wykończyć teraz Valiego i Hyoudou Isseia?

– Racja – odparł. – Dobrym pomysłem jest skorzystanie z okazji… Oboje zwiększają swoje moce w niewyobrażalny sposób. W przyszłości staną się jeszcze większym wrzodem na zadku niż Ophis. Jednak ostatnio wydaje mi się, że byłaby to wielka strata… Zrozumiałem, dlaczego przywódcy wszystkich frakcji chcą mieć oko na te dwa Niebiańskie Smoki. Jedynie to pokolenie wykazuje tak bardzo niezwykły rozwój, wliczając w to osoby z nimi powiązane… Są takimi istotami, na temat których dane są bardzo rzadkie. I raczej to oni wyzwolą pełnię mocy Boskiego Daru, nie my. – Skończywszy mówić, sprawił, że kule i pierścień za nim zniknęły. Obrócił się i chciał odejść. Nie był już w stanie Łamacza Ładu!

– Tak właściwie to odpuszczę sobie. Georg – zwrócił się do maga – gdzie powinna dotrzeć moc zabrana Ophis?

– Podczas przyzywania zrobiłem formułę, więc trafi do zakładu badań w centralni, Cao Cao.

– Rozumiem – odpowiedział. – Zatem wpierw powrócę.

…! Ma zamiar wycofać się!?

Vali, krwawiąc z całego ciała, powstał!

– Cao Cao… dlaczego nas nie zabijesz…? W stanie Łamacza Ładu możesz pozbyć się wszystkich tutaj obecnych… Gdybyś użył tej umiejętności neutralizującej zdolności kobiet na Asi Argento, to byłby to całkowity koniec drużyny Gremory.

– Stworzyłem plan, w którym pokonuję was, ale nie zabijam… – powiedział, zatrzymując się. – Czy to nie zadowala was? By być szczerym, powiem, że Łamacz Ładu włóczni wciąż wymaga wiele dostosowania. Dlatego skorzystałem z tej okazji, by zobaczyć jego słabe i mocne strony.

– …Gardzisz nami, nie ma co.

– Vali, czy nie jest tak samo z tobą? Ty również uwielbiasz robić tak z innymi. – Wskazał kciukiem na siebie. – Sekiryuuteiu Hyoudou Isseiu. Nie ma to znaczenia, ile to zajmie ci lat – urośnij do takiego poziomu, że będziesz mógł ze mną walczyć. Przyszłość zarysowuje się tak, że garstka osób, która będzie mogła stawić czoła Najpotężniejszemu Longinusowi, wliczając w to ciebie i Valiego. Nieważne w jakiej epoce, herosi w rozstrzygających bitwach chcą wyzwać do walki Maou albo legendarne smoki.

…! Stoi… Nie obchodzi mnie, jak wielka oddziela nas przepaść – pewnego dnia doścignę cię!

– Georg – powiedział Cao Cao. – Wezwij grupy Ponurych Żniwiarzy. Hades chciał osłabioną Ophis… A, jeszcze w nawiązaniu do tego teleportu wymiennego, który zademonstrowała nam grupa Valiego. Mógłbyś tego spróbować? Teleportować mnie i podmienić z Zygfrydem? Pozostawię resztę w jego rękach.

– Widziałem to tylko raz, więc nie mam pewności, czy wszystko przebiegnie bez kompilacji. Ale spróbuję.

– Właśnie tego spodziewałem po potomku tego profesora, Georga Fausta, który zawarł pakt z legendarnym diabłem Mefistofelesem.

– …Mój przodek jest tak wielki, że stanowi to dla mnie znaczne obciążenie. Wracając, zrozumiałem, Cao Cao. …Jeszcze co do informacji, które udało mi się zdobyć wcześniej… – Georg z poważną miną przekazał mu kartkę papieru. Cao Cao zwęził swoje oczy.

– …Rozumiem. Zatem w taki sposób Stary Maou okazuje nam swoją wdzięczność… Nie, wiedziałem o tym od początku. No cóż, wystarczająco dużo się z nami nawspółpracował.

…Czy coś się stało? Z atmosfery, która zapadła, czułem, że stało się coś, czego nie przewidzieli… Po rozmowie Georg teleportował się gdzieś przy pomocy magicznego kręgu.

Cao Cao odwrócił się do nas.

– Georg wyszedł z hotelu. Przygotowuje teleport wymienny pomiędzy mną a Zygfrydem.

Teleport wymienny. Transport użyty na Fenrirze do wymiany z Valim. Czy Georg próbował zrobić to samemu, widząc tylko raz, jak Le Fay i Kuroka go używają wspólnie…?

– No dobra – powiedział do nas Cao Cao. – Zagrajmy w grę, drużyno Valiego i Gremory. Za niedługo przybędzie tutaj grupa Ponurych Żniwiarzy na rozkazach Hadesa, by zabrać stąd osłabioną Ophis. Również Zygfryd ode mnie będzie brał w tym udział. Kluczowym aspektem tej gry jest to, czy uda się wam, czy też może nie uda, wydostać stąd żywcem. Nie mamy pojęcia, co Hades zrobi z Ophis, gdy ją dorwie. Zatem… czy możecie opuścić to miejsce, chroniąc Ophis kosztem własnego życia? Proszę rozważcie tę kwestię. Chcę, by Dwa Niebiańskie Smoki przetrwały, ale nie chcę tego wymagać od Ponurych Żniwiarzy i moich towarzyszy. Zdaje mi się, że bardziej pasuje walczyć z tymi, którzy przezwyciężyli już jakąś sytuację kryzysową. – Powiedziawszy to, zniknął. ……Gra…? Naprawdę stroił sobie z nas kurwa żarty…! Nie mogłem powstrzymać mojego gniewu w stosunku do Cao Cao, który patrzył na nas z góry.

Część 3

– Na parkingu byli Ponurzy Żniwiarze. Była ich całkiem spora grupka – powiedział Kiba, powróciwszy z obchodu do hotelu, w którym byliśmy w pełnej gotowości.

– …Ten drań Hades! Poważnie zdecydował się na taki ruch! – wypluł z siebie Sensei z wyraźnym obrzydzeniem.

Po starciu z Cao Cao drużyna Gremory, mająca wielu rannych, a także Irina, Sensei, Vali, Kuroka, Le Fay i Ophis znajdowali się na piętrze hotelu ulokowanego w sztucznym wymiarze.

Posiadał on sześćdziesiąt pięter. Przenieśliśmy się na środkową kondygnację, to jest trzydzieste piętro, i pokryliśmy ją wytrzymałymi barierami Le Fay, by mogła nam posłużyć za bazę. Gdyby Le Fay chciała, mogłaby pokryć całą okolicę takimi obronnymi barierami, jednak ograniczyła się do jednego piętra, by zapewnić pewną jakość defensywy.

Ranni leżeli w jednym z pomieszczeń na piętrze, wyczekując na leczenie Asi. Ja, Xenovia i Sensei mimo wielkich urazów byliśmy już wyleczeni. Kuroka również została uzdrowiona, ale odpoczywała w innym pomieszczeniu. Koneko-chan i Ravel opiekowały się nią.

Rany Valiego zostały opatrzone, ale mimo to nie dało rady ściągnąć z niego klątwy, dlatego też cierpiał katusze, leżąc w jednym z pokoi.

…Le Fay próbowała użyć przeciwzaklęcia na klątwie Samaela, ale okazała się ona być po prostu zbyt silna. W rezultacie dowiedzieliśmy się, że nie może ona zostać tak łatwo zdjęta. Vali otrzymał najlepsze istniejące przeciwzaklęcie, więc pozostało mu jedynie czekać, aż klątwa sama zejdzie. W tym czasie powinien był znosić nieustający ból.

…Nawet on skończył w tak beznadziejnym stanie. Gdyby mnie to spotkało… Myślę, że zginąłbym.

Asia spała w pokoju obok, gdyż zdawała się wycieńczona po ciągłym leczeniu rannych. Nawet w takiej sytuacji chcieliśmy, by miała choć chwilę wytchnienia. Jednak wyglądało na to, że musimy wymyśleć jakiś plan, by się stąd wydostać.

Zgodnie ze słowami Senseia wymiar został utworzony przez Georga posiadającego Boski Dar o nazwie Zatracenie Wymiaru. Jego Łamacz Ładu zwał się Stworzenie Wymiaru, który mógł używać mgły do tworzenia bariery. Gdy Asia została porwana przez Diodorę, Georg postąpił podobnie. Wliczając w to ten hotel, odtworzone zostały również parking i otoczenie. Słyszałem, że odtworzona przez niego przestrzeń Kioto, obejmująca otoczenie Arashimy oraz Zamek Nijou, również była sprawką tego Łamacza. Oczywiście skradł on technologię do tworzenia pól gier Królewskich Gier i użył jej do własnych celów.

Dziwiło mnie, z jaką dokładnością technologia ta potrafiła odtworzyć wnętrze hotelu. Leżąc na łóżku, czułem prawdziwe łóżko. Jednak przedmioty elektryczne, takie jak telewizor, nie działały. W kranach nie było wody, a lodówki były puste. Zatem były rzeczy, które Georg potrafił odtworzyć, a także te, których nie był w stanie.

Poza osobami odpoczywającymi oraz nimi się zajmującymi wszyscy byli tutaj obecni.

Le Fay westchnęła.

– Dostaliśmy oficjalne zawiadomienie z kwatery głównej – powiedziała. – Mówiąc prosto: „drużyna Valiego próbowała dokonać zamachu stanu, okłamując Ophis i chcąc przejąć organizację. Ophis została ocalona przez Frakcję Bohaterów. Wyeliminować pozostałych przy życiu członków drużyny Valiego, gdy tylko się ich spotka”. Właśnie tak.

Na jej słowa doznaliśmy szoku. Poważnie! Powiedziano im, że Vali zwiódł Ophis! I że została uratowana? Nie, nie, przecież ta prawdziwa jest tutaj!

…A może ta wyssana przez Samaela jest dla nich prawdziwa, a ta tutaj jest bezużyteczna albo podróbką. Naprawdę są okrutni…!

– Zatem tak się wszystko ułożyło. – Sensei również westchnął. – Nie tylko drużyna Valiego znalazła się na celowniku Frakcji Bohaterów, jednak doszło do tego dlatego, że próbowali spełnić życzenie Ophis. Cóż za trudy.

Zatem drużyna Valiego była traktowana jako zdrajcy, a na dodatek ścigano ich. Może wreszcie zapłacili za to, że robili, co im się żywnie podobało. Mimo to nie mogłem przeboleć rzeczy, które wyprawiała Frakcja Bohaterów.

– Sprawdzaliśmy różne tajemnica świata – powiedziała z przygnębieniem Le Fay – począwszy od pana Wielkiego Czerwonego, szukając legendarnych i silnych ludzi, a niekiedy czyniąc życzenie Ophis-sama realnym… Jednak wygląda na to, że Frakcja Bohaterów uznała nas za przeszkodę, jako że mieliśmy moc. Poza tym Zyfryd-sama zdawał się nas mocno nienawidzić. Zwłaszcza że nie uznał za ani trochę śmieszny fakt, że jego dawny rywal, a mój brat, Artur przeszedł do tej grupy…

Dochodziło do takich sprzeczek Zatem rozumiem, że Artur należał dawniej do Frakcji Bohaterów. Zaraz, drużyna Valiego, zbierając siły, zajmowała się takimi rzeczami?

– Co to za tajemnice świata? – zapytałem. – Nie pojmuję również, co robicie z tymi legendarnymi i silnymi ludźmi.

Co ten Vali z nimi takiego wyprawiał?

– Tak, tak – odparła. – Zaczęliśmy od zagadki pływającego pana Wielkiego Czerwonego w szczelinie wymiarowej. Potem przyszła pora na wymarłą cywilizację, technologię zaginionego kontynentu Mu oraz na Atlantydę. Zajmowaliśmy się również wszechświatami równoległymi. Przyjrzeliśmy się również Yggdrasilowi z nordyckiej mitologii. Warto wspomnieć o sprawdzeniu anegdot o silnych ludziach, a także poszukiwaniach bohaterów i stworzeń, których stan, to jest żywy czy martwy, nie jest znany. No i od czasu do czasu jakiś zamach terrorystyczny.

– …Jesteście jak poszukiwacze przygód.

– Tak! – odrzekła pospiesznie, z wyraźną przyjemnością w głosie. – Każdego dnia przytrafiały się nam niezapomniane przygody! Walczyliśmy również przeciwko silnym osobom. Vali-sama próbuje również ustalić, skąd swój początek wzięły istoty zwane smokami. Poszukuje również powodu walki pomiędzy Dwoma Niebiańskimi Smokami. I gdybyśmy mogli znaleźć nowego Longinusa – tym również się paramy!

Cofam to, co przed chwilą powiedziałem. Żadni z nich poszukiwacze przygód. Po prostu nie mieli niczego innego do roboty! Być może ostatecznym celem Valiego jest stawienie czoła Wielkiemu Czerwonemu, ale tak to błąkają się, szukając rzeczy, które ich zainteresują. Czyżby Vali bawił się w podróżnika, bo liczył na to, że spotka silnych przeciwników?

– Zdaje mi się, że puryzm Valiego-sama wziął się od Naczelnika-sama – rzuciła na koniec Le Fay.

Słysząc to, Sensei westchnął i przewrócił oczyma. Jego twarz zdawała się przypominać fizjonomię ojca słuchającego skarg na swojego syna.

Le Fay uśmiechnęła się.

– Przy okazji, Naczelniku-sama – powiedziała. – Ostatnio mieliśmy wysyp Longinusów, nieprawdaż? Czy ta osoba dzierżąca Canis Lykaon, która przebywa u Grigori, ma się dobrze?

Spytany Sensei podniósł wzrok na sufit.

– …Canis Lykaon, Slash Dog, hm – odparł. – Został posłany na inną misję. To również ciężki przypadek. Nienawidził Valiego.

– Tak, słyszałam – zachichotała Le Fay. Widząc jej uroczy uśmiech, zmiękłem.

– Przy okazji, Sensei – zacząłem. – Jeżeli Cao Cao posiada najsilniejszego Longinusa, to jest ktoś, kto posiada drugiego najpotężniejszego, prawda?

– Tak, Apogeum Burzy – odpowiedział – jest tym drugim. Do Longinusów najwyższej klasy zalicza się cztery: Pierwotnego Longinusa, Apogeum Burzy, Stwórcę Zniszczenia oraz Zatracenie Wymiaru. Posiadacz Apogeum Burzy jest znany i znajduje się głównie pod władzą Niebios… Więc Irina – powiedział, zwracając się do niej – jak miewa się Joker z Dzielnych Świętych?

Zapytana Irina rozciągnęła szyję.

– Masz na myśli Dulio-sama? – odpowiedziała. – Słyszałam, że włóczy się po różnych miejscach, szukając czegoś dobrego do zjedzenia…

Sensei zdawał się oniemiały na tę odpowiedź.

– Co takieg… – ledwo powiedział. – Jest geniuszem, wskrzeszonym aniołem, potencjalnym kandydatem na Serafa! On jest Jokerem, asem w rękawie!? Co takiego najlepszego wyczynia Michał i jego Serafiny!?

Słysząc Senseia, Irina wyszeptała: „N-nawet jeśli mnie to mówisz…”. Sensei wspomniał już kiedyś o tym Jokerze wskrzeszonych aniołów. Najwyraźniej ten Dulio został na niego wybrany.

– Czy jest on również silny? – zapytałem Senseia, ale odpowiedziała mi Le Fay:

– Jest osobą znajdująca się na szczycie listy „Osoby, z którymi chcę walczyć” Valiego. Jest chyba najsilniejszym egzorcystą Kościoła.

Najsilniejszym egzorcystą w Kościele!?

Zatem musiał być bardzo silny. Posiadał drugiego najsilniejszego Longinusa i nie miał sobie równych wśród egzorcystów, był wskrzeszonym aniołem i Jokerem… Posiadał w sobie tak wiele „siły”!

Xenovia, dawna egzorcystka, dopowiedziała:

– Dulio Gesualdo. Był sławny w obrębie Kościoła. Nigdy go nie spotkałam, ale był wysyłany głównie przeciwko wysokoklasowym diabłom i naprawdę złym stworzeniom, mimo że jest tylko zwykłym człowiekiem.

…Walczył z wysokoklasowcami, mimo że był człowiekiem… Był praktycznie jak Cao Cao. Musiał być w stanie dokonać tego, z racji że posiadał Longinusa.

– Posiadacze Longinusów, co? – powiedział Sensei, westchnąwszy. – Mamy trzynaście Longinusów: Pierwotnego Longinusa, Graala Sefiry, Dar Wzmocnienia, Boski Podział, Regulusa Nemeę, Przynosiciela Oczyszczenia, Ostateczny Upadek, Zatracenie Wymiaru, Apogeum Burzy, Spopielony Hymn, Stwórcę Zniszczenia, Canis Lykaon oraz Telos Karmy. Zapisz to sobie gdzieś, Ise.

– T-tak jest!

Ale nie miałem niczego, po czym mógłbym pisać!

Aż trzynaście. Spotkałem jakąś… połowę. Przechodziły mnie ciarki już na samą myśl o tym, że istniało jeszcze raz tyle Boskich Darów o niesamowitej mocy.

Sensei poderwał się do góry, jak gdyby zdał sobie z czegoś sprawę. Och, czyżbyś wpadł na plan wydostana nas stąd!?

– Ach! Znalazłem cechę wspólną wszystkich współczesnych posiadaczy Longinusów! – powiedział. – Trudno jest przewidzieć działania każdego z nich! Mamy cyckomóżdżka i fanatyka walki i oboje są samolubni, a ich motywacje są dziwaczne! Muszę to gdzieś potem zapisać! A niech to!

…Jestem idiotą za to, że wierzę w ciebie.

– Doszukałem się również jeszcze jednej cechy – kontynuował Sensei. – Używają swoich Longinusów w sposób, który do tej pory nie był znany. Większość z nich podąża różnymi kierunkami rozwoju, by zwiększyć swoją moc… Czyżby dzieciaki przerosły nasze oczekiwania…? Nie, pomimo to…

Aaaach, znowu oddał się myśleniu. Gdy tylko Sensei wyruszy w wędrówkę po własnym świecie, nie wróci stamtąd tak łatwo… Od razu o tym pomyślałem, ale zdawało się, że skończył już dumać. A to dlatego, że przyszła tutaj Ophis.

– Przejdę się po tym piętrze – powiedziała wcześniej i wyszła. Wreszcie wróciła.

– Jak się czujesz, Ophis?

– Stałam się słaba – odparła. – Teraz jestem dwa razy silniejsza niż Niebiańskie Smoki w czasach swojej świetności.

– To… tak, jesteś słabsza.

– …Nie, nie. Wciąż jest silniejsza niż Ddraig i Albion przed tym, jak zostali zapieczętowani, tak? I stała się słabsza, mimo że posiada tyle mocy? To ile jej miała wcześniej…

Odpowiedziałem Senseiowi, mówiąc, że „osłabła”. Jeżeli ona osłabła, to nie ma dla mnie miejsca jako Niebiańskiego Smoka!

– No cóż, jest najpotężniejszą istotą spośród wszystkich frakcji.

Tak, racja! Zatem Ophis pierwotnie była silniejsza. No dobra, Cao Cao nawet nie był jej w głowie, gdy z nim walczyła.

– Hej, Ophis, chciałem cię o coś zapytać – powiedziałem. – Dlaczego uratowałaś wtedy Asię i Irinę?

Chodziło o kulę ognia, którą Georg posłał w ich stronę, gdy weszliśmy do holu. Ophis zrobiła za ich tarczę i uratowała je. Dlaczego? Zastanawiało mnie to. Czy nie interesowała się tylko Wielkim Czerwonym i Ddraigiem?

Ophis odpowiedziała krótko:

– Poczęstowały mnie herbatą, grały ze mną w karty.

…! Czy mówiła o tym, co wydarzyło się u mnie w domu?

Zgłupiały, zapytałem:

– N-naprawdę?

Kiwnęła głową.

Może nie jest taka zła…?

– Dziękuję ci bardzo, Ophis- san! – podziękowała jej Irina.

Słysząc wcześniejsze słowa, Sensei podrapał się po brodzie.

– …Ale tylko dwa razy niż Niebiańskie Smoki – rzekł. – To dziwne. Cao Cao powiedział, że zostały tylko resztki, ale jeżeli posiadasz tak dużo mocy, to jest jej wystarczająco.

Otóż to – było tak, jak mówił Sensei. Podobno byli już tutaj Ponurzy Żniwiarze i Zygfryd, ale czułem się spokojny, jeżeli Ophis pozostało tyle mocy.

– Samael zabrał moją moc – powiedziała Opis, podniósłszy beznamiętnie rękę. – Uwolniłam swoją moc w innym wymiarze pod postacią węży. Właśnie poszłam po nie, by je odzyskać. Więc jestem tylko dwa razy silniejsza niż Niebiańskie Smoki.

…! Wszystkich zamurowało na to oświadczenie Ophis!

– Mówiąc, że pójdziesz się przejść po piętrze, chciałaś odzyskać swoją moc z innego wymiaru!? – wykrzyczał Sensei.

Ophis kiwnęła głową. Widząc to, Sensei zaczął się śmiać.

– Kukuku. Ten Cao Cao powiedział, że zabrał większość jej mocy, ale Ophis wyrzuciła z siebie część mocy, cały czas tracąc ją na ich konto. Odzyskała większość tej wyrzuconej i teraz ma ułamek swojej pierwotnej mocy, pozostając dwa razy silniejszą niż Dwa Niebiańskie Smoki w czasach swojej świetności. Wygląda na to, że nasi bohaterowie nie potraktowali Ophis zbyt poważnie.

Spoglądając na Senseia, Ophis koniuszkiem palca stworzyła czarnego węża.

– Moja moc zmieniła się w taki sposób – powiedziała. – To wysłałam do innego wymiaru. To z innego wymiaru odzyskałam. Jednak ja nie mogę opuścić tego miejsca. Tu jest coś, co mnie ogranicza. Zatem o to chodziło. Sensei przestał się śmiać i wziął wdech.

– No cóż, jako że są tutaj Ponurzy Żniwiarze, to musieli przewidzieć jakiś opór ze strony Ophis – powiedział. – A obecna Ophis nie jest nieskończona. Jest skończona. Muszą mieć jakiś sposób na jej zapieczętowanie poza użyciem Samaela. Nic dziwnego, że musimy mieć się na baczności. Le Fay – tutaj skierował się do niej – masz smykałkę do magii powiązanej z przestrzenią, podobnie jak Kuroka, tak? Czy jest jakiś sposób na wezwanie pomocy z zewnątrz? Albo przynajmniej umożliwić ucieczkę stąd kilku osobom?

– Jest – odparła. – Ale jako że Kuroka-san nie jest do dyspozycji, to wykonując to sama, tworzę pewne ograniczenia. Jest magia, która umożliwia innym opuszczenie tej przestrzeni wraz ze mną… Jednak w najlepszym przypadku będą to dwie osoby. Jako że wykonałyśmy teleport wymienny z Valim-sama i Fenrirem-chan, to wydaje mi się, że bariera tego wymiaru stała się jeszcze silniejsza. Jestem bardzo pewna, że wykonanie takiego zabiegu jeszcze raz jest niemożliwe. Myślę, że Georg-sama zna większość użytej przez naszą magię formuły, więc istnieje tylko jedna szansa na użycie bardzo wyjątkowego transportu. Mogliśmy uciec. Ale tylko trzy osoby, wliczając w to Le Fay i była tylko jedna próba.

– Uciekniemy, pozostawiając Ophis, by walczyła z Ponurymi Żniwiarzami? – zapytałem Senseia, jednak pokręcił on przecząco głową.

– To byłoby niemożliwe – odparł. – Po słowach Ophis stwierdzam, że ta przestrzeń ma specjalną barierę, która ją tutaj więzi. Bardzo chciałbym ich spytać, jak to zrobili, ale Ophis jest jedyną osobą, która nie może opuścić tego miejsca. Musimy jakość zniszczyć tę barierę i wszyscy razem stąd uciec. A Ponurzy Żniwiarze są bardziej niebezpieczni, niż to sobie wyobrażacie. Pod względem możliwości przerastacie ich, ale nie dajcie się im ciąć ich kosą. Bowiem Ponurzy Żniwiarze skracają życie, a na dodatek zadają obrażenia. Jeżeli Ise, borykający się z problemami po użyciu Niszczycielskiej Furii, oberwie taką kosą, to umrze, ponieważ jego długość życia spadnie do zera. Ophis również nie jest już nieskończona. Jeżeli zostanie zraniona przez kosę, to stanie się jeszcze słabsza. Zatem musimy chronić ją za wszelką cenę. Problem stanie się poważniejszy, jeżeli pozwolimy na zabranie jej jeszcze więcej mocy. Zwłaszcza że po drugiej stronie barykady stoi Hades.

Oznaczało to więc, że nie mogliśmy dopuścić, by przeciwnik zbliżył się do niej. Ja sam musiałem uważać na kosy Żniwiarzy. Naprawdę mógłbym zginąć od tej kosy. …Wyglądało na to, że mieliśmy dzień, w którym najmniejsza rzecz była w stanie mnie zabić! To ci dziwne! Miałem ręce pełne roboty w związku z testem na średnioklasowca! A teraz nasze życie wisiało na włosku!

– Musimy jednak wybrać też osoby spośród nas, które stąd wyjdą i pójdą po pomoc z zewnątrz – powiedział Sensei. Jego wzrok padł na Irinę. – Irino, pójdziesz pierwsza. Idź i opowiedz Sirzechsowi i Niebiosom o Frakcji Bohaterów i zamachu dokonanym przez Hadesa.

– A-ale! Wydaje mi się, że to Ravel-san powinna uciec pierwsza!

– Ravel już wcześniej powiedziała – mówił dalej Sensei, nie dając dojść do głosu próbującej się bronić Irinie – że nie musimy obierać ją za priorytet przy próbie ucieczki. Jesteśmy tutaj w niekorzystnym położeniu. Z całą pewnością przyjdą pozbyć się Ise, Valiego i Ophis. Na pewno będą chcieli wyeliminować z gry Smoczego Boga i Dwa Niebiańskie Smoki. Jeżeli pozwolimy Hadesowi na użycie Ophis do swoich niecnych celów, nie wiadomo, co się stanie ze światem!

Irina zdawała się chcieć coś powiedzieć, ale milczała i przytaknęła głową.

…Bardzo troszczyła się o swoich przyjaciół, więc musiała chcieć walczyć wraz z nami do ostatniej kropli krwi. Jednak rozumiała swoje położenie i swoją rolę.

Następnie Sensei spojrzał się na Xenovię.

– Weź Xenovię jako swoją ochronę – powiedział. – Ex-Durandal został zniszczony, ale sam Durandal nadal może być użyty. Istnieje możliwość, że gdzieś poza tym wymiarem czają się oddziały Ponurych Żniwiarzy lub Frakcji Bohaterów.

– …Ochronę, hm? – Xenovia zwęziła oczy.

Tak jak powiedział Sensei, Ex-Durandal nie nadawał się do użytku. Części Excalibura złączone w pochwę zostały zniszczone, pozostawiając po sobie sześć rdzeni oryginalnego Świętego Miecza. Na samym ostrzu Durandala widniała również niewielka rysa. Cao Cao posiadał zdolność, dzięki której z łatwością zniszczył legendarny Święty Miecz. W takiej sytuacji Xenovia nie mogła walczyć przy pomocy zwykłych mocy. Sama o tym wiedziała. Mimo to na jej twarzy widniała frustracja.

– Ochrona kogoś również jest wspaniałą misją – powiedział Sensei. – Poza tym powinny być już wyniki tych badań. Przejdź się przy okazji i po nie. No i naprawienie Durandala – posyłam cię także z jego powodu. Nie zapowiada się na to, żeby wszystko zakończyło się na tym jednym starciu, więc idź i czym prędzej go napraw.

Gdy tylko skończył mówił, Xenovia kiwnęła w milczeniu głową.

I w taki sposób Xenovia i Irina wraz z Le Fay opuszczą to miejsce, mogąc poinformować o wszystkim innych. Le Fay poszła do innego pomieszczenia, by zmienić formułę magicznego kręgu. A jako że chciała umieścić w nim podstawowe dane o Xenovii i Irinie, to poszły z nią.

Tuż przed wyjściem z pokoju Le Fay dała Irinie pojedyncze ostrze.

– T-to jest…!

Le Fay uśmiechnęła się, widząc jej zaskoczenie. Był to ostatni Excalibur, znajdujący się w posiadaniu Artura Pendragona. Nosił nazwę Excalibura Władcy.

– Proszę weź to – powiedziała Le Fay. – Brat poprosił mnie, by wziąć go ze sobą, ale nie mogłam znaleźć czasu, by go wam dać, ale pomyślałam, że teraz jest dobra chwila. Ten miecz na nic więcej się nam już nie przyda.

– Naprawdę będzie to w porządku? – zapytała Xenovia.

Le Fay kiwnęła głową.

– Pozyskaliśmy Fenrira-chan – powiedziała. – Jego siła drastycznie spadła na skutek tego, że pozwolił nam się kontrolować, ale nawet pomimo tego nie ma potwora silniejszego niż on. A co powiesz na to, byś użyła wszystkich Excaliburów do naprawy Durandala?

Irina pochyliła głowę.

– …B-bardzo dziękujemy! – powiedziała. – Le Fay-san! Zdawało mi się, że ludzie, w żyłach których płynie krew herosów, są straszni, ale jednak są wśród nich ludzie uprzejmi!

– Fufufu, czuję się zaszczycona. Chociaż wraz z bratem uchodzimy za dziwaków. – Le Fay uśmiechnęła się gorzko i wyszła w towarzystwie Xenovii i Iriny.

Ex-Durandal będzie miał w sobie wszystkie części Excalibura! Do tej pory miał tylko sześć! Nawet nie mogłem sobie wyobrazić, jak bardzo go to odmieni!

Sensei położył dłonie na kolanach.

– Cóż zatem, Rias – powiedział. – Pomyślimy nad planem wybrnięcia z tej sytuacji. Naszym celem jest wydostanie się stąd wraz z Ophis, nie pozwalając nikomu zginąć.

– Tak, to wydaje się oczywiste.

Dwóch taktyków uśmiechnęło się i zaczął się czas strategii. Tak. Wszyscy na pewno uciekniemy stąd cali!

Część 4

Podczas gdy Rias, Sensei i Akeno-san rozmyślali nad planem w pomieszczeniu, w którym przed chwilą byłem, zmierzałem do pokoju, w którym leżała Kuroka, by zobaczyć, jak się miewa. Jej rany zostały uleczone, ale nadal wypoczywała w łóżku. Zgodnie ze słowami Le Fay Kuroka cały czas bacznie pilnowała Ophis, by nikt nie zrobił jej krzywdy, więc była cały czas postawiona w stanie gotowości, co przełożyło się na jej zmęczenie, znacznie większe, niż myślała. Właśnie dlatego nie wróciła w całości do siebie, pomimo że jej rany zostały wyleczone.

Właśnie w tej chwili Ravel opiekowała się Kuroką. Jako że Ravel była naszym gościem, to nie zdziwiłoby, gdyby uciekła stąd wraz z Le Fay. Jednak wybrała zostanie tutaj, ponieważ martwiła się o Koneko-chan i Kurokę.

– Pochodzę z rodu nieśmiertelnych Feneksów. Nie zginę tak łatwo – odpowiadała.

I właśnie dlatego to padło na Xenovię i Irinę. Jak przystało na kogoś z nieśmiertelnego rodu, miała dziewczyna odwagę. Właśnie dlatego musieliśmy ją chronić, podobnie jak wszystkich pozostałych.

– …Jak tam? – zapytałem leżącej na łóżku Kuroki.

– Ara. Sekiryuutei-chin. – Uśmiechnęła się figlarnie. – Miło z twojej strony, że do mnie zajrzałeś-nyan.

– No cóż, w końcu ocaliłaś moją przyjaciółkę, Koneko-chan – odparłem.

– Był to tylko zbieg okoliczności-nyan.

Ten „zbieg okoliczności” poprzedziłaś wykrzyczeniem imienia swojej siostry. Uratowałaś Koneko-chan, ryzykując własnym życie.

Przy łóżko na krześle siedziała Koneko-chan ze spuszczoną głową.

– ……Dlaczego? – wymamrotała, po czym błyskawicznie wstała i krzyknęła: – Dlaczego mnie uratowałaś!? Powinnam była być dla ciebie jak narzędzie, prawda siostro!?

– Sama chciałabym wiedzieć, bo nie do końca to rozumiem-nyan.

– Proszę nie baw się mną!… Czy wiesz, ile okropnych rzeczy powiedzieli mi ludzie z mojego otoczenia, gdy mnie wtedy zostawiłaś… Nawet podczas przyjęcia w Zaświatach chciałaś zgarnąć mnie siłą…

Zazwyczaj milcząca Koneko-chan gadała jak najęta, wyrzucając z siebie wszystko, co do tej pory gnieździło się w niej.

– Nie rozumiem cię, siostro! – krzycząc, wyszła z pokoju!

– Koneko-chan! – Chciałem wybiec za nią, ale Kuroka złapała mnie za rękaw.

– Spokojnie, pójdę po nią – powiedziała Ravel i poszła za nią.

Przeze mnie Ravel miała tak wiele do roboty, ale wydawało mi się, że niektóre problemy tylko ona mogła rozwiązać, jako że chodziły do tej samej klasy z Koneko-chan.

Usiadłem na krześle zajętym wcześniej przez Koneko-chan.

– …Hej, Kuroka – zacząłem. – Co wydarzyło się w domu twojego dawnego pana?

– Nic takiego – odparła. – Po prostu zabiłam go, bo był obrzydliwym bydlakiem-nyan. – Na jej twarzy powaga zastąpiła uśmiech. – Nekoshou… Stał się dla nas utrapieniem, bo za bardzo interesował się naszymi mocami. Wyłączając mój udział, to gdyby mój dawny skretyniały pan miał poprosić Shinrone o użycie senjutsu, użyłaby go bez zawahania i straciłaby panowanie nad swoimi mocami. W końcu prostolinijna z niej dziewczyna. – W jej oczach pojawiło się ciepło. – W każdym razie był zapatrzony w poszerzanie możliwości swoich podwładnych i zmuszał nas do robienia wielu rzeczy. Jedną rzeczą jest robienie czegoś takiego, ale on również usiłował wzmocnić rodziny swoich podwładnych-nyan.

Z tego powodu Kuroka była poszukiwana – bo zabiła swojego pana. Dlaczego to zrobiła… Czy to dlatego, że…

– …Uratowałaś Koneko-chan przed nim? Chciałaś na siłę ją zabrać z Zaświatów, by mogła wreszcie uwolnić się od mocy… którą ja, jako Sekiryuutei, przyciągam do siebie…

Miała złe zamiary. Sercem była psotliwym dzieciakiem. Była osobą, która robiła rzeczy, na które miała ochotę. Jednak po spędzeniu z nią kilku ostatnich dni zacząłem myśleć, że to nie tylko jej jedyne oblicze.

– …Wiesz, lubię psocić. Lubię również używać własnych mocy, a także kocham przyjemności. Jestem w końcu bezpańską kotką-nyan. Lepiej jest włóczyć się podle własnej duszy z towarzyszami, których można zrozumieć. Jednak Shirone jest inna. Pasuje bardziej na domowego kociaka. Dlatego właśnie mój Sekiryuuteiu – tutaj spoważniała – chcę, byś stał się jak Vali idiotycznie szczerym Niebiańskim Smokiem i nie obchodzi mnie, czy staniesz się czystą masą mocy, czy nie. Bo jeżeli staniesz się nim, to ta dziewczyna będzie równie idiotycznie ucieszona.

…Rozumiem. Nic nie można było zaradzić na to, że byłaś taką psotliwą kotką. Niedobry kociak drużyny Valiego. Część ciebie lubi być upojona własną mocą senjutsu. A ty sama też lubisz walczyć. Jednak co się tyczy twojej siostry… Lubisz Koneko-chan tak jak wcześniej, prawda?

– …Jesteś większą niezdarą ode mnie – powiedziałem z gorzkim uśmiechem, jednak Kuroka zrobiła dziwną minę i odwróciła głowę.

– Nie chcę słyszeć tego z ust takiego idioty skupiającego się na mocy ja ty-nyan – powiedziała. – Mimo że wyglądam, jak wyglądam, to jestem czarodziejem, na którego zeszły aż dwie figury Gońca. Dobrze, nasza rozmowa dobiegła końca. Idę spać-nyan. A może chcesz porobić ze mną dzieci-nyan? Jesteś okropnym Niebiańskim Smokiem próbującym zmusić do miłości ranną kobietę-nyan.

– Bardzo bym chciał! Nie, nie to miałem na myśli, głupia! Odpocznij sobie. Nie pora teraz na takie rzeczy.

Będzie odpoczywała, aż rozpocznie się bitwa. Podczas walki jej umiejętność będzie bardzo przydatna.

Wstałem z krzesła i chciałem wyjść z pokoju.

– …Dziękuję, mój Sekiryuuteiu.

Odwróciłem się na jej słowa, ale udawała, że nic nie powiedziała i śpi.


Po sprawdzeniu Kuroki zmierzałem w stronę pokoju, w którym wypoczywał „ten” gość. Kiedy do niego wszedłem, był w pozycji półsiedzącej i kładł się z powrotem. Jego rany zostały wyleczone dzięki Asi, ale twarz wyglądała potwornie. Oddychał niespokojnie i zdawał się znosić ogromne cierpienie. Klątwa Samaela musiała krążyć w jego ciele. …Po raz pierwszy widziałem go takiego, a ja też nie chciałem go takiego widzieć.

– …Nigdy bym nie pomyślał, że jeden atak tak cię poharata – powiedziałem, na co on odpowiedział cierpkim uśmiechem.

– Wygląda na to, że zaprezentowałem tutaj coś niemiłego – rzekł. – Przyszedłem tutaj pokonać Cao Cao, a skończyłem w taki sposób.

– Pokazuje to, jak nienormalna jest ta klątwa Zjadacza Smoków – powiedziałem. – Bo nie wydaje mi się, żebyś tak leżał, nic nie robiąc.

Naprawdę nie było niczego, co możemy zrobić. Jedno uderzenie położyło tego gościa, który był przecież ucieleśnieniem mocy. Ta scena zapadła mi w pamięci. Cao Cao użył wtedy Samaela i musiał za tym stać jakiś powód. Musiał to być jedyny sposób na powstrzymanie Valiego od użycia Niszczycielskiej Furii.

– Mówisz, jakbyś chciał mnie wesprzeć.

– Za każdym razem, gdy stanę się silniejszy, zdaję sobie sprawę, jak naprawdę jesteś potężny. Czuję frustrację, bo wygląda na to, że wciąż pozostaję w tyle w stosunku do ciebie.

– ……Nadrób te straty. Oczekuję tego z niecierpliwością.

– Naprawdę jesteś zadufany w sobie, aż przyprawia mnie to o mdłości – powiedziałem. – Więc zyskałeś moc przewyższającą moc Niszczycielskiej Furii?

– A co, jeżeli zyskałem?

– Odczułem ulgę – odparłem. – Bo nie byłbyś sobą, gdybyś nie zrobić niczego przeciwko Cao Cao, prawda? – powiedziałem sarkastycznie.

Kiwnął głową, szepcząc „masz rację”.

– …Cao Cao chronił Georga i Samaela – rzekł. – Skradł moc Ophis, nie wykonując przy tym żadnych efektownych ataków. Zrobił to wszystko samemu i w taki sposób, by nas nie zabić. Spełnił te trudne cztery wymogi, przygniatając nas swoją potęgą przy wykorzystaniu minimum ataków. Nawet jeśli Samael brał w tym udział, to powinieneś był sobie zdać sprawę z jego mocy. Oto przywódca osób, którzy ostrzą sobie zęby na przepotężne istoty, będąc tylko ludźmi.

Tak, wiem. Zablokowało demoniczne ataki magicznego duo z obu drużyn, bawiąc się przy tym tobą i Senseiem. Nawet ja…

Myślałem, że odpłaciłem mu się wystarczająco w Kioto przy użyciu Trójzębu. Jednak byłem tak sfrustrowany po dojrzeniu tego, że tak daleko mi do niego…! W poczuciu porażki zacisnąłem mocno pięści.

– Bardzo uważnie przyglądają się przeciwnikom i dogłębnie badają ich słabe punkty – powiedział Vali. – Na dodatek biorą pod lupę zdolności ich broni. Oto cała Frakcja Bohaterów. W ich środku stoi mężczyzna zwany Cao Cao, dzierżący Świętą Włócznię. Zapamiętaj jego Łamacz Ładu bardzo dobrze. Jest to podgatunek, który rozwinął dzięki badaniom, które ma zamiar kontynuować, by móc w pojedynkę pokonywać wybitne stworzenia.

– I jeszcze to coś nazwane Ostatnia Wola, tak? Ale on potężny…

– …Ostatnia Wola jest bardzo podobna do naszej Niszczycielskiej Furii. Można też powiedzieć, że właśnie do niej jej najdalej… Zyskuje przeogromną siłę, choć ceną jest możliwość postradania zmysłów. Nie wydaje mi się, żeby potrafił on zapanować nad Ostatnią Wolą, jako że nie miał on tyle demonicznej mocy… Nie, magii, tak samo jak ja…

Próbował jej użyć w Kioto w starciu ze mną. Czyżby dlatego, że został przeze mnie pokonany, a także z powodu zapadłej tam atmosfery? A może miał sposób na kontrolowanie jej…?

– W sprawach defensywnych – kontynuował Vali – oboje go przewyższamy. Jego zdolności magiczne również nie powalają. Gdy tylko oberwie naszymi atakami, będzie po nim. Jednak ma zbyt rozwinięte techniki. Ponadto zdaje sobie sprawę z tego, że jest „człowiekiem”, jak nikt inny… W Królewskich Grach zostałby nazwany najpotężniejszym zawodnikiem typu technika. Cóż, gdyby chciał, mógłby wyemitować z włóczni przeolbrzymie ilości aury do zniszczenia pewnej części otoczenia.

Najpotężniejszy zawodnik typu technika… Techniki i zdolności specjalizujące się w uderzanie słabe punkty. Uderzenie wykonane po dogłębnym przestudiowaniu przeciwników. Moja Wieża z Trójzębu zraniła go w Kioto. Jednak dzięki temu Cao Cao całkowicie zrozumiał moją zdolność i wcale nie wyglądało to tak, jakby oberwał… Był kompletnym przeciwieństwem Sairaorga-san. Był zbyt przerażający. I trudno było odgadnąć, co mu tak naprawdę chodzi po głowie.

…Istota, której nie mogłem zrozumieć. To był Cao Cao. A tak, chciałem zapytać o coś jeszcze.

– Hej, Vali – zacząłem. – Czemu wysłałeś Ophis do mojego domu? Nie chciałeś jej tylko wykorzystać?

– Ja? Wykorzystać Ophis?

Zareagował tak, jakby moje przypuszczenie było kompletnie błędne. Czy on mówi prawdę?

Użył Ophis, by wywabić z ukrycia Cao Cao. Jednak miał również na uwadze jej życzenie. Próbował również uwolnić ją z ataku Samaela. Gdyby tylko interesował go Cao Cao, to by ją zostawił i od razu go zaatakował.

– …Byłem po prostu kimś, z kim Ophis mogła porozmawiać. Wydawała się czasami samotna. …Nie, nic. Powiedziałem coś niepotrzebnego. Zapomnij o tym.

Rozumiem. Więc nic takiego. Zatem w porządku. Zakończmy to w taki sposób. Ale wydaje mi się, że rozumiem, co ma na myśli, mówiąc, że Ophis wyglądała na samotną. Nawiązała wzajemne kontakty z Asią i Iriną i uratowała je, bo poświęciły jej uwagę. To samo czyni z Ophis osobę, którą mógłbym chronić ceną własnego życia. To dla mnie coś bardzo oczywistego.

– Ophis jest szefową tych złych. Nie, ona nią była. Mimo to zrobię wszystko, by stąd uciekła.

– Tak. Można powiedzieć, że stałoby się coś trudnego do przewidzenia, gdyby została schwytana przez Hadesa.

– Po tej rozmowie będę brał udział w planie ucieczki z tego miejsca. Vali, będziesz tutaj wypoczywał?

– …Chciałbym, ale jestem Hakuryuukou, więc nic nie poradzę. Nawet jeśli moje ciało jest dotknięte przez klątwę, nie mogę ulec zwykłym Ponurym Żniwiarzom. Od samego początku nie miałem żadnego wyboru, by odstawać od tej rutyny.

…Ucieleśnienie dumy. Ulżyło mi, słysząc coś, co by normalnie powiedział. Tak. Teraz mogliśmy wygrać. Nasze przygotowania dobiegły końca.

– Vali, dokończmy kiedyś naszą walkę. Jednym z moich celów jest pokonanie ciebie.

– Tak jest – odparł. – Nie mogę się tego doczekać, Hyoudou Isseiu. Oboje nie możemy zginąć w takim miejscu.

Plan ucieczki stąd coraz bardziej zbliża się do realizacji…


Odnośniki tłumacza

  1. Kokytos w mitologii greckiej to jedna z pięciu rzek Hadesu, zwana rzeką lamentu. Umarli, którzy nie byli w stanie zapłacić Charonowi za przewóz przez Styks, musieli wędrować jej brzegiem przez sto lat. Od niej brała początek rzeka Lete („Zapomnienie”), a jednym ramieniem wylewał się w jej koryto Styks.


Cofnij do rozdziału I Wróć do Tom 11 Przejdź do rozdziału IV
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_School_DxD_-_Tom_11_-_rozdzial_3&oldid=13860