High School DxD - Tom 4 rozdzial 5

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot 5: Smok Walijski i Smok Wymycia

Część 1

Kiedy światło zanikło, byłem w pokoju klubowym. Teleport się udał, choć narobił wiele hałasu. Jednakże…

– Niemożliwe! Przeteleportowali się tutaj!

– Pieprzone diabły!

Wnętrze było zajęte przez czarodziejów w tych dziwnych szatach! Heeeeej! Tak jak myślałem, była to baza przeciwnika!

– B-Buchou! Ise-senpai! – rozległ się głos Gaspera.

Kiedy zwróciłem wzrok w kierunku, z którego dochodził, moim oczom ukazał się transwestyczny chłopiec przywiązany do krzesła. Jego twarz ukryta była pod papierową torbą! Założył ją… Buchou, widząc że Gasper jest cały, odetchnęła z ulgą.

– Gasper! Nic ci nie jest! Tak się martwiłam!

– Buchou… już za późno… – rozpłakał się. – Będzie lepiej… gdy umrę. Proszę, Buchou, senpai… proszę, zabijcie mnie… Z powodu tych oczu, tych przeklętych oczu, z nikim nie mogę się zaprzyjaźnić… Jestem tylko utrapieniem… i tchórzem… – Łzy spływały gęsto po jego policzkach.

Myślał, że sprawił nam kłopoty przez bycie porwanym i wykorzystanym przez wroga. Buchou uśmiechnęła się łagodnie i odpowiedziała:

– Nie mów takich głupot. Przecież wiesz, że nigdy bym cię nie zostawiła, prawda? Kiedy włączyłam cię do mojej rodziny, to tak powiedziałam, tak? Zostałeś odrodzony, będziesz żył dla mnie i odnajdziesz również taki styl życia, który będzie cię zadowalał.

Jej słowa jednak do niego nie docierały. Gasper pokręcił przecząco głową i powiedział:

– …Nie potrafię go odnaleźć. Sprawiam same kłopoty, więc żebym… miał jakąś wartość…

– Jesteś moim podwładnym i częścią mojej rodziny – przerwała mu. – Tak łatwo cię nie zostawię. Nawet gdyby byłoby to jedyne wyjście, żebyś był wolny!

– Właśnie tak, Gasper! Ja i Buchou nie zostawimy cię samego!

Zgadza się! Mój kouhai! Nawet jeżeli nie potrafiłeś używać swojego Sacred Gear, my nie…

Gan!

Na naszych oczach Gasper został uderzony przez czarodziejkę. Trzymała go za włosy i śmiała się szyderczo. Przyjrzałem się uważnie moim przeciwnikom i… wszyscy byli kobietami! Wiedźmy? Wiedźmy też są niezłe!

– Jesteście tacy głupi – zaczęła, patrząc pogardliwym wzrokiem. – Naprawdę nie potrafię zrozumieć tego, z jaką normalnością traktujecie tego pół wampira. Rzeczywiście jest tak, jak mówią starzy Maou – Gremory są tak głupi i nierozgarnięci, jak bardzo są potężni i przesiąknięci mocą. Może udałoby się tobie coś wskórać, gdybyś szybko przeprała mózg temu pół wampirowi i użyła go jako dość efektywne narzędzie? Gdybyś umieściła go na terenie wrogich ci upadłych aniołów, a on sam by stracił kontrolę nad swoim Sacred Gear, mógłby nawet wyeliminować jednego z ich przywódców. Dlaczego tak nie zrobiłaś? Czyżby powodem było to, że traktujesz swoich podwładnych jak bliskich przyjaciół?

– T-to… – próbowałem odpowiedzieć równie agresywnie, ale Buchou uciszyła mnie gestem ręki.

Dlaczego, Buchou!? Mimo że ta kobieta nie wiedziała nic o tobie, to mówiła tylko złe rzeczy! Nie mogłem jej tego przebaczyć! Bez względu na to, że jest się dziewczyną, to istnieją pewne granice, których nie należy przekraczać! Są rzeczy, które się mówi i są takie, których nie wolno mówić! Niech to!

– Ja… cenię sobie swoich podwładnych – odpowiedziała spokojnie Buchou.

Proszę, wkurz się! Nie było żadnego celu w tym, aby zachowywać spokój w rozmowie z taką osobą!

Hyuh! Bon!

Czarodziejka wystrzeliła w stronę Buchou mały, magiczny pocisk! Jej mundurek był częściowo rozerwany, a na wierzch wychodziła jej bialutka skóra… Dało się dojrzeć jej p-piersi…

– Co za pyskata dziewczynka. Nie podoba mi się również to, jak bardzo jesteś piękna, mimo że jesteś diablicą, córo Gremory – jej słowa były przepełnione zazdrością. Przystawiła ostrze do gardła Gaspera. – Jeden ruch, a dzieciak zginie. Zabawmy się trochę.

Wyciągnęła jedną ze swoich rąk i zaczęła kumulować jeszcze więcej mocy! Buchou nie okazywała najmniejszego zainteresowania tym, nie próbowała nawet tego uniknąć! Kurna! Kiedy pocisk zostanie wystrzelony, osłonię ją własnym ciałem! Stanę się jej tarczą!

Bon!

Pocisk otarł się o moją szyję. Ałł! Bolało! Ale co ważniejsza, miejsce, w które został skierowany! Celowała w twarz Buchou!? Nie wybaczę! Celować w twarz Buchou!

Byłem porządnie wkurzony, ale Buchou wyszła przede mnie i powiedziała do Gaspera:

– Gasper, proszę cię, bądź źródłem moich kłopotów. Będę na ciebie krzyczała i krzyczała w kółko! Pocieszę cię! Nigdy cię nie zostawię!

B-Buchou! Mimo że nie mówiła tego do mnie, to naprawdę mnie to wzruszyło! Tak jak się tego spodziewałem, moja pani była najlepsza! Cóż zatem, Gasper! Spowodowałeś, że Buchou powiedziała już tak wiele! Jaka będzie twoja odpowiedź!?

– Buchou… Ja… Ja…! – Gasper zalał się łzami, ale nie były to łzy smutku czy też strachu. Nawet ja mogłem zauważyć, że płakał z szczęścia.

W porządku! Okay! W takim przypadku, Gasper, teraz pora na prezent ode mnie!

– Gaspeeeeeeeeeeeeeer! – krzyknąłem, a mój głos odbijał się od ścian. Moje uczucia! Przeleję je w słowa i dostarczę je wszystkie do twojej duszy! – Nie uciekaj! Nie bój się! Nie płacz! Ja! Buchou! Akeno-san! Asia! Kiba, Koneko-chan, a także Xenovia! Wszyscy jesteśmy twoimi przyjaciółmi! Nigdy, przenigdy cię nie zostawimy samego! Nigdy byśmy nie zrobili ci czegoś takiego! – Mówiąc to, podniosłem moją lewą rękę. – Boosted Gear!

[BOOST!!] Na moim ramieniu pojawiła się czerwona rękawica. A teraz Promocja!

– Buchou! Promuję do Królowej!

Przytaknęła, a moja moc wyraźnie wzrosła! Pozostała jeszcze jedna rzecz!

– Ascalon!

[OSTRZE!]

Wraz z tym nowym głosem, z obudowy mojego Sacred Gear wyrósł Ascalon!

Czarodziejki bacznie mi się przyglądały. Przyłożyłem czubek ostrza do mojej dłoni.

Zashu.

Udało mi się stłumić moc miecza i ciąłem po wewnętrznej stronie prawej dłoni… Boli. Ale! z rany wypłynęła krew.

– Ise…? – Buchou patrzyła niepewnie na moje poczynania. Och, proszę, nie przejmuj się tym. To prezent dla Gaspera!

– Jednak, Gasper! – przemówiłem. – Żaden z tego pożytek, jeżeli nie powstaniesz o własnych siłach. Kiedy zachęca cię dziewczyna, trzeba wstać! Czyżbyś nie posiadał wspaniałych dwóch kuuuuuuuleeek!? – Wyciągnąłem lewą rękę i wydłużyłem Ascalona, który był pokryty w krwi, w kierunku Gaspera.

Czarodziejki nie dały rady zareagować. Krew, która była na ostrzu, poszybowała prosto na usta Gaspera.

– Przełknij to. Moja krew, która żywi najsilniejszego ze smoków. I pokaż nam, że jesteś mężczyzną!

Gasper przytaknął na moje słowa z poważną miną. Oblizał wargi z krwi i w tym samym momencie, kiedy ją połknął, atmosfera w pomieszczeniu nagle uległa zmianie.

Nie dające opisać się słowami dreszcze przebiegły po moim ciele. Kiedy popatrzałem na Gaspera przywiązanego do krzesła…

Nie było go tam! Gasper nie siedział na krześle!? Zniknął!? Pozostał po nim tylko sznur. Czarodziejki również zdawały się być tym zaskoczone i zaczęły się rozglądać po pokoju. Ogarnęły wzrokiem całe pomieszczenie i…

Chichichichichichi. Rozległ się dziwny dźwięk. Tuż pod sufitem latało multum nietoperzy. Grupa czerwonookich nietoperzy zanurkowała wprost w czarodziejki.

– Kuh! Ten przeklęty wampir przemienił się!

– Niech to!

Klnące kobiety wyciągnęły ręce w stronę nietoperzy i próbowały zestrzeliwać je magicznymi pociskami, ale coś pociągnęło je do tyłu i straciły równowagę.

Bezkresna ilość czarnych rąk wyrastała z cieniów czarodziejek!

– To jego zdolność!

– Giń!

Don!

Wystrzeliły pociski w cienie, ale ręce niespodziewanie same poznikały. W międzyczasie nietoperze zbliżyły się do czarodziejek i zaczęły je kąsać.

– Chciałeś wyssać naszą krew!?

– Nie, nasza magia również zostanie wchłonięta!

Wpakowały się w niezłe gówno. Były na łasce nietoperzy i tych rąk.

To był… Gasper? Jego wampirze moce?

– Ise, to część zdolności Gaspera, które pierwotnie skrywał. Wypicie twojej krwi musiało spowodować ich uwolnienie – powiedziała Buchou.

Rozumiem, czyli tak, jak myślałem – jego moce!

– Kuh! W takim przypadku możemy tylko jedno! – Czarodziejki skierowały ręce w naszym kierunku! Celowały we mnie i Buchou!

Doshu!

Pełno pocisków zostało posłanych w naszą stronę, jednak… wszystkie zostały zatrzymane w połowie drogi.

[To bezcelowe. Widzę wszystkie wasze ruchy i ataki.]

Głos Gaspera rozległ się w całym pomieszczeniu. Czerwone ślepia nietoperzy wściekle się świeciły. Rozumiem, użył swojego Sacred Gear za pomocą ich oczu! Jednak co więcej, zatrzymał wyłącznie magiczne pociski! Dzięki mojej krwi był w stanie kontrolować swoją moc!

[Zatrzymuję was!]

Kah!

Oczy nietoperzy zaświeciły się, a czarodziejki zostały zatrzymane.

[Ise-senpai! Zakończ to!]

– Pozostaw to mnie! – Biegałem i dotykałem ich ciał! Potem, ustawiwszy się w samym środku pokoju, wykrzyczałem: – Dress Break!

Bababah! Ubrania wiedźm, które pozostawały zatrzymane, zostały rozerwane! Wystawa nagich kobiet! Mogłem patrzeć tyle, ile chciałem, dotykać tyle, ile chciałem!

Buh! Wraz z krwotokiem z nosa, na mojej twarzy pojawił się uśmiech zwycięstwa.

– Gasper, razem jesteśmy niepokonani.

[Tak!]

Mój kouhai zatrzymuje przeciwnika, a ja niszczę ich ubrania. Jesteśmy najsilniejsi. Jesteśmy nie do przezwyciężenia! Dzięki temu marzenie, którego tak bardzo pragnąłem, mogło się spełnić.

Pechi.

– Poważnie? – Westchnąwszy, Buchou puknęła mnie w czoło.


Część 2

– Przy okazji, Ddraig, kto to Ophis? – zapytałem, będąc zajęty związywaniem czarodziejek i umieszczaniem ich w magicznym kręgu.

[…Ophis. Pamiętne imię.]

No, więc kim on jest? Ten gość.

[Jest najsilniejszym ze smoków.]

Silniejszym niż ty i Smok Wymycia?

[Tak, w końcu jest potężniejszy od samego Boga. Jest jedyną istotą, której Bóg nie mógł lekceważyć. To prawdziwy potwór o nieskończonej mocy.]

Poważnie!? Jest smok silniejszy od ciebie i Albiona!?

[Jako jedyny. Jedyny, który nas przerósł. Jest najsilniejszym stworzeniem na świecie.]

Hah, to, hm, jakby to ująć… Jednak co ważniejsze, jest przywódcą bandy terrorystów.

Buchou utworzyła magiczny krąg i odesłała czarodziejki do Zaświatów. Powiedziała, że zostaną aresztowane i wsadzone do więzienia. Przy okazji mówiąc, Buchou przebrała się już w swój zapasowy mundurek.

Użyliśmy kręgu, żeby mieć na wszelki wypadek żywych świadków. Mimo wszystko wiązanie liną dziewczyn w taki sposób… Gufufu, po głowie chodziły mi same zboczone rzeczy. (!)

– Senpai, z twoją dłonią w porządku? – zapytał Gasper, który już przemienił się z powrotem w swoją normalną postać. Miał założony pierścień, który otrzymałem od Azazela i z tego też powodu nie utracił kontroli nad swoim Sacred Gear.

– Tak, nic mi nie będzie po takim drobnym draśnięciu. Mimo że wyglądam, jak wyglądam, to pewnego razu miałem w swoim brzuchu olbrzymią dziurę zrobioną przez jednego z upadłych aniołów…

– Ueeee? N-naprawdę…? S-senpai doświadczył dużo przemocy…

Serio? Jak się nad tym zastanowię, to odkąd stałem się diabłem, zdawało mi się, że żyłem w naprawdę brutalnych czasach… Nie zamartwiałem się tym, ponieważ wiodłem szczęśliwe życie z Buchou i resztą, ale czy moje szanse na pochwycenie przez szczęki śmierci były tak wysokie?

Uu, tylko mi się zdaje, tylko mi się zdaje. Nie mogę o tym tak myśleć!

– Jak tam moja krew?

– Tak, moja moc tymczasowo wzrosła, ale… powróciłem już do normalności.

Rozumiem, więc był limit czasowy. Mimo wszystko po wypiciu mojej krwi stawał się setki razy silniejszy.

– Tak. Wszystkie zostały już przeteleportowane! Cóż zatem, Ise, Gasper! Wracajmy do Maou-sama!

Buchou. Dziękuję ci za twój wielki wysiłek!

– Tak jest! – odpowiedzieliśmy z Gasperem i podążyliśmy za Buchou.

Opuściliśmy pokój i poszliśmy w stronę wejścia do budynku. Gasper cały czas przylegał do moich pleców… Ostatnimi czasy było coraz więcej dzieci, które się za mną chowały. Była Asia i był on. W każdym razie musiałem wyleczyć go z tego bycia hikikomori!

Już wychodziliśmy, gdy nagle…

Dogaaaaaaaaaaaaan!

Coś spadło wprost przed nami! Kiedy tumany kurzu opadły, naszym oczom ukazał się…

– …Tch. Więc w tych okolicznościach zdradziłeś mnie, Vali.

Był to naczelnik upadłych aniołów, który zdawał się być śmiertelnie ranny.

– Dokładnie, Azazel. – Promieniując oślepiającym blaskiem, Hakuryuukou stanął przed nami. Przy jego boku była kobieta, której nie znałem.

– Wraz z podjęciem przez ciebie decyzji o pokoju, zostało zawarte porozumienie o ataku terrorystycznym i użyciu Sacred Gear tego pół wampira. Hakuryuukou wraz ze mną zaczął szaleć, gdy znaleźliśmy do tego sposobność. Dobrze by było, gdybyśmy mogli też pozbyć się jednego z przywódców trzech potęg. Chyba nic się nie stało, jeżeli spotkanie zostało przez to przerwane.

Ooch! Ale seksowne ciuszki! Olbrzymi dekolt, który odsłaniał piersi! T-taka seksualna bezpardonowość i to w najlepszym wydaniu! Hej, jej nóżki też są niczego sobie!

– Wyczuwam zboczone spojrzenie… Czy ten dzieciak to Sekiryuutei, Vali?

– Z żalem muszę to potwierdzić. Naprawdę jest najbardziej godnym pożałowania gospodarzem.

– Przestań powtarzać godny pożałowania, godny pożałowania! Każdego dnia daję z siebie wszystko… Ale, dlaczego walczycie z Azazelem? A co ważniejsze, kim jest ta onee-chan?

Wspomniana wyżej przedstawicielka płci pięknej spojrzała na mnie z politowaniem, po czym powiedziała:

– Rozumiem. Naprawdę jest dzieckiem, któremu należy współczuć. Vali, zabijesz go?

– Mam mieszane uczucia co do tego. Szczerze powiedziawszy, to nie spodziewałem się go tutaj zastać.

Heh? Niczego nie rozumiałem. Co się kurna działo?

– Rany, straciłem swoją tajną broń… Żeby jeden z moich zrobił coś takiego… – Azazel zaśmiał się sam do siebie.

Co takiego? To Hakuryuukou naprawdę trzymał z terrorystami? Ta nee-san to również nasz przeciwnik? Vali podniósł przyłbicę swojego hełmu i odsłonił swoją twarz.

– Kiedy? Kiedy się na to zdecydowałeś? – zapytał Azazel.

– Otrzymałem propozycję, kiedy wracałem z Kokabielem. Wybacz, Azazel. Ta strona wydaje się być interesująca.

– Vali, czy Smok Wymycia poddał się Ophisowi?

– Nie, po prostu uparcie współpracuję. Złożyli całkiem interesującą ofertę. „Nie chciałbyś walczyć przeciwko całemu Asgardowi?” – kiedy mi to zaproponowali, ja, który za wszelką cenę chce przetestować swoją moc, nie mogłem odmówić. Azazel, nie podoba ci się pomysł walki z Vallhalą – Asgardem, prawda? Nie lubisz wojny.

– Powiedziałem ci, żebyś stał się silniejszy, ale powinienem był dodać jeszcze, żebyś nie robił niczego, co może zniszczyć świat.

– To nie ma żadnego związku. Po prostu chcę walczyć po wsze czasy.

– …Rozumiem. Nie, mogłem jakoś przewidzieć, że obrócisz się przeciwko mnie. Od czasu, kiedy cię spotkałem, aż do teraz pragniesz tylko walczyć ze silnymi ludźmi.

– Przygotowania i wszelkie informacje wypłynęły dzięki Hakuryuukou. To nietypowe dla ciebie, żeby zostawiać go samego, zważywszy, że znasz jego naturę. W rezultacie założyłeś sobie sznur na szyję – kobieta kpiła z Azazela.

Ignorując Azazela, który gorzko się uśmiechał, Vali uderzył się w pierś i przemówił do mnie:

– Moje prawdziwe imię to Vali. Vali Lucyfer.

…Co? Lucyfer?

– Jestem potomkiem poprzedniego pokolenia Maou Lucyfera, które wymarło. Jestem dzieckiem powstałym z zmieszania krwi wnuka Maou i ludzkiej kobiety… Otrzymałem Smoka Wymycia, gdyż jestem na wpół człowiekiem. To czysty przypadek. Jednak narodziła się osoba, ja, która jest czysto powiązana z Lucyferem i ma w sobie Smoka Wymycia. Jeżeli istnieje coś takiego jak przeznaczenie i cuda, to może jestem ich sprawką… Żartuję. – Wraz z jego słowami z pleców wyrosło kilka diabelskich skrzydeł i kilka skrzydeł światła.

……

Demon? Hakuryuukou był…? Co więcej, wspomniał o Lucyferze… Czy to nie był stary Maou!?

– Niemożliwe, to nie może być… – Buchou również nie ukrywała swojego zdziwienia. Mimo wszystko Azazel potwierdził jego słowa: – To prawda. Jeżeli ma być jakaś istota śmiechu warta, to właśnie on nią jest. Jest najsilniejszym Hakuryuukou spośród tych, których znałem, i prawdopodobnie najsilniejszym w całej historii.

…M-mimo że tak twierdzisz… T-to on naprawdę był tak potężny… Nie wiem czemu, ale jakoś nie mogłem się w tym wszystkim połapać! A może to raczej wokół mnie było coraz więcej osób, których mogłem określić „mieszańcami”? Akeno-san, Gasper, a teraz on.

– Azazel, zdecydowałeś się? – kobieta wciąż z niego kpiła. Kim ona była? Nawet ja byłem w stanie wyczuć, że jej chęć zabijania była olbrzymia.

– …Hm, ta aura tak wzrosła, co ci dał ten skurczybyk Ophis?

– Tak – odpowiedziała z uśmiechem. - Jest smokiem o nieskończonej mocy. Dla dobra świata i jego poprawy pożyczyłam troszeczkę jego mocy, dzięki czemu mogę teraz się z tobą mierzyć. Istnieje nawet szansa, że będę w stanie pokonać Sirzechsa i Michała. Są takimi głupimi przywódcami, podobnie zresztą jak ty.

– …Jak ja. Może i jestem głupi, nie potrafię zrobić niczego bez Semyazzy. Jestem po prostu entuzjastą Sacred Gear… Ale, ale, naprawdę posunęłaś się do takiego stopnia, aby pomyśleć, że Sirzechs i Michał są idiotami? Zostawiają kogoś tak przeciętnego jak ty daleko, daleko w tyle.

– Bzdura! – twarz kobiety wykrzywiła się. – Bardzo dobrze, zadam ostateczny cios tu i teraz! Jako pierwszy krok w stronę nowego świata zniszczę ciebie, naczelniku upadłych aniołów! – Jej głos brzmiał poważnie i głośno. Jednak Azazel zdawał się tym rozkoszować.

– To… – Azazel wskazał na kobietę sztyletem, który dzierżył. – Już dawno temu przestałem być entuzjastą Sacred Gear. Ja je również produkuję. Tworzę repliki. Cóż, większość z nich to złom. Bóg, który rozwijał wszystkie Sacred Gear, to jednak był gość. Tylko za to go podziwiam i szanuję. Mimo wszystko dzieło to nie jest dokończone. A to z powodu tego, że on sam, jak i Maou odeszli, zostawiając pełno błędów, które mogą wpłynąć na równowagę w świecie, choćby takie Longinusy lub Łamacze Ładu. Cóż, jednak z drugiej strony to właśnie one sprawiają, że Sacred Gear są interesujące.

– Spokojnie, nic takiego jak Sacred Gear nie powstanie w nowym świecie. I bez takich rzeczy świat potrafi funkcjonować. Koniec końców spowodujemy, że skandynawski Odyn wykona ruch i świat będzie musiał się zmienić.

Wysłuchawszy tego w ciszy i z uśmiechem na twarzy, Azazel odpowiedział:

– Im więcej słucham, tym bardziej chce mi się rzygać na te wasze cele. Valhalla!? Bogowie ziemscy!? Chcecie poderwać wszystko do góry przez Odyna. Ale co ważniejsze, osoba, która odebrała mi przyjemność, może odejść i zniknąć. – Ostrze, które trzymał, zmieniło kształt! Rozdzieliło się na części, a na zewnątrz wydostało się światło.

– N-niemożliwe! Azazel, ty…! – Kobieta coś zrozumiała, jednak Azazel wypowiedział te słowa z wielką mocą: – Łamacz Ładu!

Cała okolica okryła się w chwilowym błysku światła. Kiedy pociemniało, przed nami stała osoba, która miała na sobie złotą zbroję…

Pancerz promieniował jaskrawym złotym światłem, a kształt tego stworzenia… przypominał smoka.

Bah! Wraz z dwunastoma czarnymi „odrzutowymi” skrzydłami, które wyrosły z pleców tej kreatury, w powietrze poszło wiele piór.

Złota zbroja, która imitowała smoka, zatrzepotała swoimi skrzydłami. Uważałem, że było to trochę… fajne? Azazel miał na sobie smoczy pancerz! W ręku dzierżył olbrzymią świetlistą włócznię!

– Badałem Smoka Wymycia i inne Sacred Gear z serii smoków i stworzyłem to, moje arcydzieło, sztuczny Sacred Gear. Upadająca Smocza Włócznia w pseudo-stanie Łamacza Ładu, Zbroi Upadającej Smoczej Włóczni!

Zza tej całej zbroi potrafiłem wyczuć moc smoka. Nie była normalna! Jego ciało emanowało wysokoklasową potężną aurą. Z łatwością pokonałby Kokabiela!

Uooo! To jak wyprzedaż Łamaczy Ładów po niskich cenach! Czy to nie było bardzo rzadkim zjawiskiem!?

[Nie, to nie jest prawdziwy stan Łamacza.]

Co masz na myśli, Ddraig?

[Spowodował, że Sacred Gear przepracował się i wymusił ponowną aktywację. W pewnym rodzaju stracił nad nim kontrolę. Po tej walce Sacred Gear będzie w wielu, wielu częściach. Czyżby te sztuczne Sacred Gear były jednokrotnego użytku?]

Chyba masz rację. Ale nie rozumiem jednego – jakim cudem emanuje smoczą aurę? Mimo wszystko wiedza Azazela na temat Sacred Gear była niespodziewanie wielka!

Nawiasem mówiąc, dopóki posiadacz pierwotnego Sacred Gear nie zginie, dopóty będzie mógł się regenerować bez względu na to, ile razy pęknie. I odwrotnie – jeżeli skradnie się Sacred Gear jakimś sposobem, posiadacze umierają.

Klejnot na mojej lewej ręce i ich większa ilość, która pojawiała się w stanie Łamacza Ładu, nie pełniły pojedynczej funkcji i potrafiły się odnowić, gdyby zostały zniszczone. Jeżeli on był bytem, który nie powinien był istnieć, z Hakuryuukou było tak samo.

– Hahaha! – zaśmiał się Vali. – Tego właśnie można było się po tobie spodziewać, Azazel! Naprawdę jesteś niesamowity!

Śmiał się w twarz komuś tak potężnemu! Czy on nie bał się niczego!? Nie, on był szaleńcem! Azazel odwrócił się do niego i powiedział:

– Vali, również i z tobą chciałbym powalczyć, ale… Cóż, zajmij się Smokiem Walijskim.

Nie rób sobie jaj! Nie chcę, aby on się mną „zajmował”!

– Ale walka z tobą wydaje się być dobrą zabawą – odpowiedział Vali.

Zatem proszę, zróbcie tak! Nie interesuje mnie nic takiego, jak odwieczny rywal i walka przeznaczenia!

– …Bazuje na smoku obdarzonym w moc, prawda?

– Tak, zapieczętowałem w tym Sacred Gear Gigantycznego Smoka, Fafnira. Skopiowałem to od dwóch Niebiańskich Smoków – Walijskiego i Wymycia. Teraz nadszedł czas, aby sprawdzić, czy się udało. Skopiował Boosted Gear? Napomniał również o smoku, którego imienia w ogóle nie kojarzę…

[Jest jednym z Wielkich Pięciu Smoczych Króli. Azazel mówił kiedyś o Vritrze, prawda? Jest również Smok Chaotycznej Karmy, Tiamat, Smok Figli, Yu-Long, oraz Śpiący Smok, Midgardsormr. Vritra został kawał czasu temu wyeliminowany i gdzieś zapieczętowany. Jeżeli słowa Azazela są prawdą, to ten sam los spotkał Fafnira. Chociaż, by być szczerym, pierwotnie było sześciu Smoczych Króli.]

Ach, pogubiłem się. Mówiąc o tym wszystkim tak nagle, to chyba nic dziwnego, że nie zrozumiem. O Tiamacie już słyszałem, ale o pozostałych nie za bardzo.

[Prawdopodobnie zobaczysz ich już za niedługo. W końcu Tiamat mnie nienawidzi.]

Uwaa, powiedział mi coś tak niedogodnego. Rany, już miałem potąd spotykania tych wszystkich smoków! Ach, a może właśnie dlatego Michał-san podarował mi tego zabójcę smoków?

– Azazel! Mimo posiadania takiej mocy, ty…!

– Cattleya, sama powiedziałaś, że zawarłaś pakt z Uroborosem.

– Badania nad Sacred Gear nie powinny były rozwinąć się do takiego stopnia…

– Z tej perspektywy grupa, która mnie zdradziła, zdaje się posiadać trochę wiedzy, zebranej podczas badań. Mimo wszystko nie widzę w tym sensu. Tylko ja i Semyazza jesteśmy najbliżej prawdy.

Ciało kobiety pokryła ciemnoniebieska aura.

– Jestem potomkinią jedynego, prawdziwego Lewiatana! Cattleya Lewiatan! Nie przegram przeciwko tak denerwującemu upadłemu aniołowi jak ty! – krzyknęła ze złością.

Ta osoba to Lewiatan-sama? C-cóż, z pewnością było jej bliżej do tej Lewiatan-sama, jaką sobie wyobrażałem. Azazel kiwnął na nią palcem.

– Chodź tu – powiedział.

– Nie gardź mną! – Z jej ciała buchnęła ogromna aura, a ona sama poderwała się do góry z ogromną prędkością!

Zan!!

Wydarzyło się to w tej samej chwili. Kobieta zanurkowała prosto w Azazela, na co on zareagował włócznią.

Bushu!

Krew trysnęła z jej ciala. Opadła bezwładnie na dół, po czym podniosła się z ziemi i klękła.

Kiedy przyjrzałem się dokładniej, to ziemia za nią również była rozerwana. Pękła na wskutek fali uderzeniowej ataku Azazela. Niesamowite, co za moc! Jednoczesny atak i obrona rozegrały się w jednej chwili.

– To jeszcze nie koniec! – Wraz z tymi słowami ramię Cattlei przemieniło się w mackopodobne coś i owinęło się wokół ręki Azazela. Na jej ciele pojawiły się podejrzane runy.

– To słowa używane do techniki samozniszczenia! – krzyknęła Buchou.

Poważnie!? To do samozniszczenia? Wyraziła chęć śmierci! Azazel próbował pozbyć się macki, ale nic nie wskazywało na to, że puściłaby go.

– Azazel! Mimo że próbujesz mnie zabić będąc w tym stanie, nie ma to znaczenia! Jesteś teraz ze mną połączony, więc na ciebie również przepłynie magia i zabije cię, kiedy ja umrę!

– Chcesz zadać takie obrażenia, nawet jeżeli ma to kosztować cię życie? Prostacki sposób, ale efektywny.

– Ise, Gasper, odsuńcie się! Zostaniemy złapani w siłę wybuchu!

– Ale Buchou! Co z Azazelem!

– Jako przywódca swojej frakcji jakoś sobie z tym poradzi! Jednak my możemy przez to zginąć!

Robiło się poważnie! Uroczo byłoby zginąć wraz z Buchou, ale nie chciałem umierać w takim miejscu, a co ważniejsze, w wyniku czyjejś walki!

Szybko odeszliśmy. Mimo że dzieliła nas spora przestrzeń, Buchou stworzyła kilka warstw magicznych barier i zaczęła szykować się na falę uderzeniową wybuchu.

– Łaaa! – rozległ się krzyk Gaspera.

Kiedy spojrzałem na niego, jakiś magiczny wzór zakrywał jego oczy.

– Przepraszam, ale zapieczętowałem je. Trochę to irytuje, gdy czas jest zatrzymany.

Vali!

– Ale wiecie – zaczął mówić, unosząc się w powietrzu – jeżeli jest się świadomym tej zdolności i tym, co ją aktywuje, to nie jest ona już taka wspaniała. Ma pełno słabych punktów. Istnieje mnóstwo technik, takich jak moja, która zapieczętowuje wzrok. A kiedy jego moc jest wysysana, zamienia się to w obosieczny miecz, który rani również jego towarzyszy.

Było tak, jak powiedział – Gasper w obecnym stanie był pełen luk, podobnie jak ja. „Potężny Sacred Gear równa się siła!” – to tylko iluzja, która istniała wewnątrz mnie.

Azazel, miałeś rację. Mimo że Sacred Gear jest mocarny, to na nic się nie zda, gdy jego gospodarz jest beznadziejny! Ja wciąż nie potrafiłem latać! Kurna! Nie mówiąc już o Gasperze! Trenowałem niewystarczająco dużo!

Obserwowaliśmy całe zajście. Azazel wciąż nie mógł oderwać macki. Nic się jej nie działo, nawet gdy próbował ją ciąć świetlistą włócznią.

– Ta macka jest specjalna, absorbuje moje życie. Nie zniszczysz jej – powiedziała kobieta ze śmiechem.

Azazel dał spokój z próbą przecięcia i wzruszył ramiona. Jednak w następnej chwili…

Bashu!

Macka odpadła od niego wraz z jego lewą ręką! Uwaa! Bez jaj!? Odciął sobie rękę!? Świeża krew trysnęła z rany, a odcięta kończyna przemieniła się w pył.

– ODCIĄŁEŚ RĘKĘ!? – Cattleya była w wielkim szoku. Jednak w jej brzuchu tkwiła włócznia, którą cisnął Azazel.

– Dam ci przynajmniej ją.

Shuwa.

Ciało Cattlei eksplodowało, po czym obróciło się w popiół, który wiatr poderwał w niebo. Obróciła się w nicość, ponieważ otrzymała zbyt dużo obrażeń od światła. Bo w końcu światło jest dla demonów istną trucizną. Bez żadnych wyjątków, nawet w tym przypadku.

Kah! Zbroja odpadła od Azazela, po którym nie było widać żalu po stracie ręki. Po prostu mlasnął językiem.

– Tch, więc znamy limit sztucznych Sacred Gear – powiedział. – Jest jeszcze tyle do poprawienia… Tak długo jak klejnot z rdzenia jest cały, mogę zrobić nowe. Chyba potowarzyszysz mi trochę dłużej, Gigantyczny Smoku-kun, Fafnirze. – Wraz z tymi słowami pocałował klejnot, który trzymał.

…I to byłoby podsumowaniem ze spotkania kobiety, która nazywała siebie Lewiatanem, oraz Azazelem. Wszystko, co pozostało, to…

Vali w białej zbroi zstąpił z nieba.

– Tego się po tobie spodziewałem, Azazel. Jednak twój pancerz zniknął. Musisz jeszcze popracować nad sztucznym Sacred Gear.

– Cóż zatem, Vali – Azazel wskazał na niego. – Co teraz? Mam to powtórzyć? Mimo że nie mam zbroi i pozostała mi tylko jedna ręka, to mogę walczyć na równi z tobą. – W jego dłoni pojawiła się włócznia, którą wycelował w Hakuryuukou.

Chciałeś nadal walczyć mimo tych ran? Co za duch! Vali patrzył się przez chwilę na niego, po czym zapytał:

– Ale nie uważasz, że przeznaczenie jest okrutne?

……? Co do…? O czym on niby bredzi?

– Z jednej strony mamy najsilniejszą istotę i legendarnego smoka jak ja, z drugiej strony zwykły człowiek, który również posiada legendarnego smoka. Mów, co chcesz, ale według mnie jest to okrutne zrządzenie losu. Mimo że jesteśmy rywalami z tymi samymi smoczymi rodzajami Sacred Gear, to przepaść nas dzieląca jest zbyt wielka.

M-masz na myśli mnie? Wskazałem na siebie. Vali przytaknął rozbawiony.

– Trochę cię poszpiegowałem – mówił dalej. – Twój ojciec jest zwykłym pracownikiem w biurze. Twoja matka czasami znajdzie jakąś robotę na pół etatu, a tak to siedzi cały czas w domu. Więzy krwi pomiędzy wami są pospolite. Wśród twoich przodków nie ma również nikogo, kto by posiadał jakąkolwiek moc. Oczywiście, nie mieli także nic wspólnego z diabłami lub aniołami. Jesteś naprawdę zwykły. Twoi przyjaciele również nie są specjalni. Byłeś kompletnie przeciętnym licealistą aż do momentu, w którym narodziłeś się jako diabeł. Jesteś nikim. To Boosted Gear nadaje ci wartość. – Zaśmiał się, a na jego twarzy widniało politowanie. – Nuda. Kiedy poznałem te parę faktów o tobie, opanowało mnie wielkie znudzeeenie. Śmiałem się. Śmiałem się z rozczarowania. „Ach, a więc to mój rywal. Poddaję się.” Gdyby twoi rodzice byli czarodziejami, to historia mogłaby potoczyć się troszeczkę inaczej. Zgadza się! Co ty na to? Możesz stać się mścicielem!

…? Nie miałem pojęcia, co on bredził. Jakby to ująć, zdawało mi się, że był mądry inaczej. W ogóle nie mogłem go pojąć. Potrafiłem zrozumieć, że różnił się od Akeno-san i Gaspera, że nie miał nic przeciwko swojemu pochodzeniu.

Bez dwóch zdań, był z niego dumny. Jeżeli niektóre osoby cierpiały z powodu tego, jakimi się urodziły, to on z pewnością zaliczał się do tych, którym taki stan rzeczy się podobał. Świat był tak skomplikowany, że mój mózg nie mógł tego wszystkiego przetrawić.

Mimo wszystko zrozumiałem jego następne słowa:

– Zabiję twoich rodziców. Jeżeli tak zrobię, twój życiorys stanie się troszeczkę barwniejszy. Gdyby zabiłaby ich taka wartościowa istota jak ja, nie uważasz, że mógłbyś się poświęcić przeznaczeniu? Tak, zrobię to. W końcu twoi rodzice żyli normalnie, dorastali normalnie, to i też umrą normalnie. To, co proponuję, jest o wiele lepsze od nudnego życia! Prawda?

………

Nie mogłem tego wyrazić. Nie mogłem wyrazić uczucia, które zrodziło się w tym momencie w moim sercu. Uczucie takiego stopnia, którego nigdy wcześniej nie odczuwałem, zaczęło się we mnie potęgować. Byłem w stanie odpowiedzieć tylko to:

– Zabiję cię, bydlaku…

Zrozumiałem. Wreszcie to do mnie dotarło. Właśnie to uczucie nazywane było „chęcią zabójstwa”.

– Tak, jak powiedziałeś… – mówiłem dalej. – Mój ojciec jest zwykłym pracownikiem biurowym, który robi od rana do wieczora, żeby utrzymać naszą rodzinę. Moja mama jest gospodynią domową, która przyrządza nam przepyszne posiłki. Wychowali mnie. I właśnie dlatego są dla mnie najlepszymi z rodziców.

Niby dlaczego moi rodzice mieliby zostać zabici przez kogoś takiego? To był głupi powód. Oni nie mieli nic wspólnego z tobą.

– …Zabić ich? Mojego ojca i matkę? Z jakiego powodu miałbyś wciągać ich w coś takiego i zabijać? Bo mnie obchodzi jakieś przeznaczenie!

Tylko jemu nie mogłem przebaczyć. Vali Lucyfer.

– Bo ci na to pozwolę.

Za nic nie mogłem mu odpuścić!

– Niech mnie diabli, jeżeli pozwolę na zabicie moich rodziców przez takiego typka jak tyyyy!

[Smok Walijski Over Booster!!]

Niby w odpowiedzi na moją złość, Sacred Gear zaczął emitować jasnoczerwoną aurę. Mając założony pierścień od Azazela, wszedłem w tryb zbroi, niczego przy tym nie musząc poświęcać.

Na klejnocie lewej rękawicy pojawiło się coś, co wyglądało jak stoper. Nie miałem nawet piętnastu minut. Mimo wszystko było lepiej niż z moimi dziesięcioma sekundami w stanie niekompletnego Łamacza Ładu.

– Popatrz, Albion, moc Hyoudou Isseia nieporównywalnie się zwiększyła. Prosta rzecz, zwana złością, była aktywatorem, ale to… Hahaha, co za smocza moc.

[Sacred Gear używa najsilniejszych emocji jako jedzenie dla mocy. Wściekłość Hyoudou Isseia osiągnęła swój limit i obróciła się przeciwko tobie. Tylko osoba szczera i uczciwa jest w stanie wydobyć prawdziwą moc smoka.]

– Rozumiem. Więc jego bliższe powinowactwo ze smokiem jest również tłumaczone przez to.

Jakbym wiedział! Mimo wszystko, jeżeli nie zrobiłbym niczego z tym gościem, to moje otoczenie zamieniłoby się w jedno wielkie nieszczęście! Na to pozwolić nie mogłem!

– Ale! Wciąż nie jesteś bystrzakiem, Hyoudou Issei! Twoja inteligencja jest niewystarczająca, aby kontrolować Ddraiga! To grzech!

– Przestań gadać o rzeczach, których za nic nie jestem w stanie pojąąąąć!

– Tak! Właśnie dlatego jesteś nazywany idiotą!

Aura buchnęła z mojego magicznego jetpacku na plecach, a ja ruszyłem wprost na Valiego! Obniżył przyłbicę i jego twarz znów skryła się w masce. Był gotów do walki! Co prawda używałem swojego Łamacza Ładu dopiero drugi raz, ale tym razem nie było mowy o nieudanym ataku, jak w przypadku walki z Raiserem!

Ale on z łatwością uniknął mojego ataku! Twoje niedoczekanie!

Odzyskałem utraconą równowagę i znów natarłem! Zmaterializowałem Ascalona i zaatakowałem nim!

Mimo wszystko moje dosyć przeciętne cięcia były niewystarczające. Vali z łatwością unikał ich.

[Vali, ten miecz ma w sobie moc pogromcy smoków. Jeden cios wystarczy, żebyś otrzymał olbrzymie obrażenia.]

– Naprawdę, Albion? Ale co z tego, jeżeli nie trafi mnie!

Było tak, jak powiedział – nie byłem w stanie go nawet lekko drasnąć. Kurna! Powinienem był nauczyć się od Kiby, jak władać mieczem! Następnym razem potrenuję i to na poważnie! W stanie Łamacza Ładu przez określoną ilość czasu mogłem używać dublowania mocy tyle razy, ile chciałem i kiedy chciałem.

[Za każdym razem, kiedy zwiększysz swoją moc, twoja wytrzymałość lub magia zostanie pochłonięta. Skonsumowana ilość będzie adekwatna do tego, jak wielkie było zdublowanie. To pierwotna zdolność mojego Łamacza. Mimo wszystko w tym czasowym stanie nie popełniłbyś wielkiego głupstwa, gdybyś wyczerpał całą moc jednym użyciem? Nawet bransoleta Azazela ma swój limit. Za każdym razem kiedy użyjesz swojej zdolności, czas przebywania w stanie Łamacza ulegnie skróceniu.]

To nawet przebywanie w tym stanie zużywa moją kondycję! Vali musi mieć jej aż za nadto!

[Twój przeciwnik, Vali, zdaje się mieć zastraszające zasoby magicznej mocy. Jako stworzenie, które razem z tobą stanowi parę, on również traci moc, kiedy używa swoich zdolności, ale gdy kondycja gospodarza smoka jest doskonała, to wtedy ilość użyć umiejętności także jest wielka.]

Tch…! Brutalna rzeczywistość! Różnica mocy pomiędzy nami była zbyt ogromna! Tak jak myślałem – byłem strasznie słaby! Nic dziwnego. Miał kompletny Łamacz Ładu. Ja z drugiej strony otrzymałem dużo pomocy i również byłem w tym stanie, tyle że mocno ograniczonym. Nie, ale co ważniejsze – nasze podstawy różnią się i to bardzo!!!

Don!

Guhah…! W jednej chwili zacząłem się dusić. Ciężka pięść wylądowała na mojej klatce piersiowej. Cios był zdecydowanie za szybki, bym mógł go dojrzeć. Co za moc! Moje nogi drżały tylko od tego! Na moim pancerzu pojawiło się pęknięcie! Jeżeli przyjmę na siebie jeszcze kilka takich ciosów, to będzie koniec!

– A więc takiego mam rywala! Hahahaha! Co za wstyd! Słabizna! Jesteś za słaby! – kpił ze mnie Vali. Ale ja naprawdę tak się czułem.

– Ise! – krzyknęła Buchou, która zdawała się brać do serca jego słowa. Zaraz, nie mogłem wyjść na frajera w oczach kobiety, którą kochałem!

Moi rodzice byli dwójką zwykłych ludzi. Ja sam narodziłem się po raz drugi jako demon i całkiem przypadkiem dostałem moc smoka.

A on wywodził się z linii starych Maou i posiadał moc legendarnego smoka.

Nie miałem żadnego talentu. Za to w nim aż od niego kipiało. Najsilniejszy gospodarz, który mógł w pełni kontrolować swój Sacred Gear. To z pewnością był Vali.

[DIVIDE!]

Z rękawicy Hakuryuukou wydobył się dźwięk, a ja poczułem nagły odpływ mocy. Czy on przejął ją!? Czy to aktywowało się przez ten cios, który przed chwilą mi zadał!?

[BOOST!]

Mimo wszystko ja nie pozostałem obojętny i również aktywowałem swój Sacred Gear, a braki w mocy zostały uzupełnione.

[Partnerze, straty mocy zastąpiłem własną, jednak… zdolność Smoka Wymycia jest dosyć dokuczliwa.]

Ddraig, co masz na myśli?

[Ten osobnik przed tobą dzieli na pół moc oponenta i to, co mu odebrał, dodaje sobie. Innymi słowy, twoja moc została ci odebrała i przekazana jemu. Kondycji nie da się odnowić. Tylko moc do samego końca.]

N-nawet gdybym ja dźwignął się z zera, to on cały czas będzie na plusie!?

[Dokładnie tak. Mimo wszystko bez względu na to, jak wspaniały by nie był, wszystko ma swoje granice. Moc, której nie jest w stanie już pomieścić, jest uwalniania przez skrzydła i pozwala na zachowanie limitu bez niszczenia ciała.]

Więc może utrzymywać maksimum mocy bez konsekwencji…

– No, dalej, dalej! – Z widoczną radością Vali wystrzelił niezliczoną ilość magicznych pocisków.

Nie zdołałem przed nimi uciec. Pocisk za pociskiem uderzał we mnie, pozostawiając po sobie olbrzymie obrażenia. Potrafiłem tylko wyobrazić sobie, jak cały jestem w ranach.

Kuh… Sam chciałem zalać go takim gradem pocisków. W przeciwnym razie nie będę mógł zatrzymać tej mrocznej rzeczy, która zrodziła się w moim sercu…!

Nie przestając atakować, Vali znów przemówił:

– Twoje ataki są takie tępe. Rzucasz się bezmyślnie do walki. W tym przypadku to się nie sprawdzi. Cóż, wielkie marnotrawienie skarbu. Swoją mocą posługujesz się bardzo niesprawnie.

Ach, naprawdę? Jeżeli tak, to ja wiem.

– W takim tempie przeznaczenie pomiędzy Hakuryuukou a Sekiryuuteiem będzie…

Gooooooooooooooooooon!

Zanim skończył mówić, z mojego napędu na plecach buchnęła moc, a ja rzuciłem się w istną zaporę z pocisków. Uderzały w każde miejsce mojego ciała.

Bolało! Ale co z tego! Co z tego!? Tylko jeden cios – jeden cios wystarczy.

Zacisnąłem z całej siły lewą pięść. Skoncentrowana moc w tym tylko miejscu wystarczy. Nie miałem żadnej obrony, pozostałem bezbronny.

Pociski uderzały w mój pancerz, który kawałek po kawałku ulegał zniszczeniu. Nie oszczędzały również mojej głowy, a maska, pod którą skrywałem twarz, również poszła w rozsypkę.

– Ruszasz do boju? On, który naprawdę mało wie, zawsze to powtarzał. Coś takiego… – Vali ruchem ręki rozłożył coś, co przypominało tarczę światła. Próbował na nią przyjąć mój cios, ale…

– Ddraaaaaig! Transportuj moc do Ascalona!

[Zrozumiano!]

[TRANSFER!!]

Dokun!

Olbrzymie ilości mocy spłynęły na moją lewą rękę. Mimo wszystko nie posiadałem żadnej wiedzy w zakresie wojowania mieczem. W takim przypadku mogłem tylko umieścić całą moc w pięści, podczas gdy Ascalon cały czas tkwił w rękawicy!

Jeżeli to tylko uderzenie, to nawet ja byłem w stanie to zrobić!

Gon!

Moja pięść posłała bez problemu w rozsypkę tarczę światła, a on przyjął na swoją twarz mocny cios.

Z powodu tego niespodziewanego ataku czy też może z innej przyczyny pozostał zgięty w pół.

Baki

Z jednego pęknięcia na jego masce porobiło się ich dziesiątki, a ona sama pękła w drobny mak. O to mi chodziło!

Pochwyciłem skrzydła Valiego, przez które miał być wydalany nadmiar mocy.

– Twój Sacred Gear z nich korzysta! W tym przypadku!

[TRANSFER!!]

Przetransportowałem całą moc w zbroję Valiego. W jednej chwili poczułem, jak opuszcza mnie cała siła. Najwyraźniej zabieg ten pochłonął duże zasoby mojej kondycji oraz magii! Ale jeżeli tak trzeba, to niech stracę!


– Zwiększę jednocześnie moc, którą pochłaniasz i tę, którą emitujesz, do takiego stopnia, że sobie nie poradzisz! – Kuh!

Biiiiiiiin!

Wszystkie klejnoty na jego pancerzu zaczęły bezładnie świecić naprzemiennie to na biało, to na żółto, niebiesko lub czerwono. Gdy to się stało, olbrzymia smocza moc, którą wyczuwałem w jego ciele, nagle zniknęła!

Zmusiłem go do użycia zdolności jego Sacred Gear.

Potrafił absorbować moc przeciwnika i używać jej jako własnej. Mimo wszystko limit mocy zależał wciąż od możliwości gospodarza. Kiedy udźwignięcie jej stawało się niemożliwe, zostawała wydalana przez skrzydła światła.

To co w takim razie stało się, gdy jednocześnie użył tych dwóch umiejętności?

Skradł mi tak wiele mocy, że nie mógł jej poradzić i jednocześnie wyrzucał ją. W rezultacie Zbroja Łuskowa Smoka Wymycia przestała funkcjonować!

[…! Coś podobnego…! Vali, natychmiast wracaj do walki…!]

Vali zareagował na głos Albiona i próbował się bronić poprzez skrzyżowanie rąk, ale…

Bagan!

Zacisnąłem lewą pięść, która dźwigała w sobie moc Ascalona, i z łatwością przedarłem się przez jego obronę, wliczając w to dwie rękawice, i zadałem potężny cios w jego brzuch. Poświęcająca na biało zbroja nie wytrzymała i pękła.

Czy to moc zabójcy smoków!? Normalnie tak, jakby pancerz był z papieru!

Goboh

Z jego ust wypływa krew. Cofnął się, trzymając się za miejsce, w które uderzyłem. Gdy krew spłynęła po jego wargach, Vali uśmiechnął się, jakby sprawiało mu to przyjemność.

– Haha, niesamowite! Pokonałeś mój Sacred Gear! Jeśli chcesz to potrafisz! Właśnie tego się spodziewałem, mój rywal…

Gan! Mój bezlitosny prosty zanurzył się w jego twarzy.

– …Dosięgłem cię i uderzyłem. Tylko w twoim przypadku nie będę zadowolony, jeżeli moja pięść cię nie dosięgnie!

W porządku! Odpłaciłem mu się za tę głupią rzecz o moich rodzicach! Mimo wszystko, Ddraig mlasnął językiem.

Ponieważ mówiłem w myślach do siebie, Vali zyskał trochę czasu, a jego zbroja powróciła do wcześniejszego stanu. Niemożliwe – popękane części znów były całe! T-to co, nie byłem w stanie go pokonać!?

[Bitwa nie skończy się, aż któryś z was straci możliwość dalszej walki. W twoim przypadku się to nie sprawdzi. Nie posuniesz się ani o krok do przodu. Niemożliwym jest dla ciebie, abyś go pokonał, biorąc jeszcze pod uwagę, że nałożone są na ciebie limity. Jedynym rozsądnym wyjściem byłaby ucieczka, ale uciekać też nie możesz, prawda?]

Oczywiście! Nie było mowy, żebym zostawił Buchou! A jeśli nawet, to niby gdzie miałem uciec wewnątrz tej bariery!?

[To co zamierzasz? Różnica mocy jest zatrważająca. Z tą bransoletą mogłeś czegoś próbować, ale z limitem czasowym nie ma o czym gadać… Poddasz się?]

…Co mam robić? Nagle coś mnie olśniło… Powinienem był to przetestować? Nie, to był test. Mimo wszystko za niedługo skończy mi się czas i przegram. Musiałem coś zrobić!

– Hej, Ddraig, Sacred Gear reaguje na uczucia i rozwija się, tak?

[Tak, zgadza się, ale… Czemu pytasz?]

Podniosłem przedmiot leżący przy mojej stopie – klejnot Smoka Wymycia. Wyleciało to z jego pancerza, gdy go zaatakowałem. Mimo to jego zbroja wydawała się być już cała, nawet kryształy były na swoich miejscach. Z upływem czasu klejnot ten stanie się zwykłym śmieciem. Ale powinno było być w nim choć trochę mocy Hakuryuukou.

– Przekazuję ci moją myśl… Spróbujmy!

Przesłałem do Ddraiga rzecz, którą sobie wyobraziłem! Bardzo się na tym skupiłem! Jeżeli byłoby to możliwe, to…

[… Partnerze, to naprawdę niebezpieczne. Ale zarazem interesujące! Możemy zginąć, ale podjąłeś już decyzję?]

– Nie mogę zginąć, nie odebrałem jeszcze dziewictwa Buchou… Jeżeli będzie bolało, to dam radę! Żebym tylko dzięki temu stał się lepszy od tego drania!

[Fuhahahahhahahahahahha! Nieźle! W takim razie, ja również się na to piszę! To nie pasuje za bardzo do mojego charakteru, ale jestem przecież Cesarskim Czerwonym Smokiem, który uchodzi za potęgę! Pokażmy im, że wspólnie przeżyjemy i ich jeszcze przewyższymy, Partnerze! Nie! Hyoudou Isseiu!]

– Tak!

– Co zamierzasz? – zapytał zaintrygowany Vali.

– Smoku Wymycia! Albionie! Vali! Wezmę waszą moc!

Rozgniotłem klejnot Sekiryuuteia, który był na spodniej części mojej ręki, a okruchy wrzuciłem prosto na kryształ Smoka Wymycia!

Twoja moc wymycia! Wszczepię ją w swój Sacred Gear!

Podczas walki przypomniał mi się pewien obraz. Była to walka z Kokabielem. Wtedy to Kiba osiągnął podobnie niemożliwą fuzję świętości i demoniczności.

Srebrna aura wystrzeliła z mojej prawej ręki i omiotła mój prawy bok. Czy to sprawka klejnotu?

Dokun

Coś we mnie pękło, przez moje całe ciało przebiegł trudny do ubrania w słowa ból, źródłem którego był kryształ w mojej prawej ręce!

Guh… Ach…

– Ugaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

Boli! Boli! Boooooli! Kurwa! Co to ma być!?

– Nugaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!

Ach, ach, ach.
Tom 4 (light novel) strona 289.jpg

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaach!

Moje myśli rozpłynęły się w wszechogarniającym bólu.

Owwowowow! W porównaniu z bólem, który zadała mi włócznia światło, to… Guh, ach, gaaaaaaaaaaaaaaaaaah!

– Chcesz wchłonąć moją moc? – zapytał zaskoczony Vali, gdy połapał się w moich zamiarach.

[Co za bezmyślność. Ddraig, jesteśmy stworzeniami sobie przeciwnymi. To, co robisz, to nic więcej niż akt samozniszczenia. Zamierzasz w ten sposób unicestwić się?]

Albion zdawał się pozostawać obojętny.

[Guuuuuuuuuuoh!]

Ddraig wył w agonii. Zatem smoczy cesarz zamieszkujący mój Sacred Gear również zasmakował bólu? Mimo wszystko krzyk ten zawierał w sobie również śmiech.

[Albion! Jesteś jak zawsze oporny na wszelkie zmiany! Przez stulecia pozostawaliśmy uwięzieni w gospodarzach i walczyliśmy ze sobą! Powtarza się to za każdym razem!]

[Zgadza się, Ddraig, to nasze przeznaczenie. Nawet jeżeli nasi właściciele są inni, sposób, w jaki prowadzimy walkę, pozostaje ten sam. Ty zwiększasz moc, ja ją kradnę. Strona, która bardziej efektywnie używa Sacred Gear zadaje ostateczny cios i zakańcza to. Tak właśnie zawsze było i będzie.]

Ddraig roześmiał się na jego słowa i bez cienia strachu odrzekł:

[Dzięki spotkaniu z tym gospodarzem – z Hyoudou Isseiem – nauczyłem się czegoś. Że wszystko jest możliwe dzięki głupiej zawziętości!]

Głupota jest w porządku! Jeżeli nie potrafię wygrać dzięki moim umiejętnościom, to stanę się najlepszy właśnie dzięki niej!

– Odpowiedz na moje uczuuuuuuuuciaa!

[Moc Smoka Wymycia została wchłonięta!]

Moja prawa dłoń pokryła się w oślepiającym białym świetle! Czysta aura tego samego koloru otoczyła całą rękę!

Wtem… pojawiła się biała rękawica.

– Hehehe, więc to jest Dividing Gear?

Chociaż patrząc na to z drugiej strony, biała ręka niezbyt komponowała się na tle czerwonej zbroi.

[Niemożliwe! Coś takiego jest niemożliwe!]

Albion zdawał się być zszokowany.

– Nie, choć jest to mała część mocy, to jest to możliwe. Mój przyjaciel złączył ze sobą świętość oraz demoniczność i jest w stanie tworzyć coś takiego, jak święte demoniczne miecze. Prawdopodobnie udało mu się to osiągnąć z powodu zachwiania równowagi spowodowaną brakiem Boga. Cóż, jeżeli posłużyłbym się słowami tych gości z góry, to były to błędy programu? Właśnie je trochę wykorzystałem.

Albion wciąż nie mógł w to uwierzyć. By być szczerym, ja również byłem zdesperowany.

– Tak, było to bardzo bezmyślne, ale przeżyłem.

Ddraig westchnął na moje słowa.

[Mimo wszystko z pewnością ukróci to twój żywot. I to o dużo, mimo że jesteś diabłem, który powinien żyć prawie nieskończenie wiele lat.]

– Nie mam zamiaru żyć dziesiątki tysięcy lat. Ale z racji, że chcę zrobić wiele rzeczy przed śmiercią, to myślę, że tysiąc lat by mi starczyło.

Pachipachipachi.

Vali zaklaskał w ręce. Co to miało znaczyć?

– Interesujące. W takim razie odłożę żarty na bok! By być najsilniejszym, przepołowię ciebie i całe twoje otoczenie za pomocą mocy Hakuryuukou!

Vali wzniósł się do góry i rozłożył szeroko ręce. Jego skrzydła stały się o wiele większe.

– Przepołowisz? Co masz na myśli mówiąc, że przepołowisz moje otoczenie?

– Przeraża mnie twoja ignorancja! – wybuchnął śmiechem. – Chyba nic się nie stanie, jeżeli umrzesz bez tej wiedzy!

Nie wiem czemu, ale poczułem się urażony! Ten typek w bardzo szorstki sposób robił ze mnie skończonego idiotę!

[Połowa Wymiaru!]

Będąc otoczonym przez oślepiająca wprost aurę i wraz z głosem z klejnotu, Vali wyciągnął rękę w stronę drzew, które znajdowały się pod nim.

Guban!

Ich grubość została zmniejszona w jednej chwili o połowę! Ooch! Naprawdę zostały przepołowione!?

Gubababababan!

Większa ilość drzew została pomniejszona! Kurna, nie niszcz mi tutaj krajobrazu otaczającego stary budynek szkoły!

– Sekiryuuteiu, Hyoudou Isseiu. Pozwól, że ci to wytłumaczę – przemówił Azazel. Oo, Naczelnik. Proszę, tłumacz. W taki sposób, że nawet ja to pojmę. – Ta umiejętność przepoławia całe otoczenie. Innymi słowy, jeżeli Hakuryuukou potraktuje cię poważnie, to biust Rias Gremory również temu ulegnie.

………

——————

…………

Tak? Myśli mi pouciekały, a w głowie miałem same „?”.

Nie mogłem tego zrozumieć. Nie potrafiłem pojąć tych słów, które zniszczyły mój światopogląd do samych podstaw. Zupełnie tego nie pojmowałem. Jednak niezwykła furia wyrastająca z mojego serca zapanowała nad całym ciałem.


Piersi zostaną zmniejszone. O połowę.


Piersi Buchou zostaną pomniejszone.


Automatycznie odwróciłem głowę i popatrzyłem w jej stronę. Gdy ujrzała moją reakcję, zadrżała w lęku. Tak, piersi Buchou. Te fantastyczne piersi. Piersi, które kochałem.

Mój świat. Moje wszystko. Moje… One będą przepołowione…? Jej piersi…?

……

– Nie…

Tak, podjąłem decyzję.

– Ty kurwa ze mną nie zadzieraj!!

Zabiję go. Z całą pewnością zabiję Valiego! – Ty skurwysynie! Buchouuuuuuuuuuu! Chcesz przepołowić piersi mojej Buchouuuuuuuuuuuuuuuuuuu!

[BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST!!]

Dźwięki z klejnotów zaczęły się powtarzać.

– Tego ci nie podaruję! Jesteś jedyną osobą, której nie przebaczę! Skopię ci dupę! Zniszczę cięęęę! Valiiiiiiiiii!

[BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST BOOST!!!!!!!!!!]

Moje otoczenie wybuchło! Po skrawku ziemi, na którym stałem, pozostał wielki krater!

Całe moje ciało zostało otoczone przez ogromne ilości aury, jakiej nigdy wcześniej nie doświadczyłem.

– Ahahaha! Co to kurna ma być!? Z całą powagą! Jego smocza moc podskoczyła nagle do góry, bo piersi jego pani mogą stać się mniejsze! - Azazel nie potrafił powstrzymać się od śmiechu.

To wcale nie było zabawne! To wcale kurwa nie było zabawne! Nawet zamiana miejsc niebios i ziemi nie byłaby dla mnie tak istotna! Tak! To był najgorszy z możliwych kryzysów!

I właśnie dlatego nie można było mu tego przebaczyć! Zmniejszyć piersi mojej Buchou!? To nie mogło ujść płazem! Te piersi były moje! Bo pozwolę na ich zmniejszenie! Jeszcze się nimi nie nacieszyłem wystarczająco! Ani ich nawet nie possałem ich sutków! Nie trzymałem ich jeszcze między swymi palcami!

Nie zabieraj mi moich marzeń, bydlaaaakuuuu!

Po raz kolejny zdałem sobie z tego sprawę. My nigdy się nie porozumiemy. Ja marzyłem o podwojeniu wielkości piersi Buchou! On zaś powiedział, że je pomniejszy!

Wyciągnąłem palec w jego stronę! Drzewa w oddali zostały zmiecione przez falę uderzeniową, która przez to powstała!

– A tylko mi próbuj tknąć Rias Gremory! Zniszczę cię doszczętnie! Do takiego stopnia, że już nie będziesz mógł zostać wskrzeszony! Ty maniaku przepoławianiaaaaaa!

Chmury na nocnym niebie zostały rozwiane przez mój krzyk. Księżyc, który do tej pory był przez nie zasłaniany, pojawił się w swej pełnej krasie.

– Dzisiaj spotykają mnie same niespodzianki. Kto by pomyślał, że z powodu kobiecych piersi na wierzch wyjdzie tyle mocy! Ale, ale, to naprawdę interesujące! – Vali zbliżył się do mnie. Jednak tym razem nie byłem wolny.

Bach! W mgnieniu oka odskoczyłem z tego miejsca i kopnąłem Valiego w bok!

– Co za szybkość! Czyżbyś mnie w niej przerósł?

Ha! Bądź tym zaskoczony, ile tylko chcesz! Bo ja odpuszczę! Bo ja kurna odpuszczę temu gościowi! Jeżeli tak zrobię, to piersi nie tylko Buchou, ale również Akeno-san zostaną pomniejszone!

– To za piersi Buchou! – Wymierzyłem cios prawą pięścią w jego brzuch. Jednocześnie w moich myślach te dwie cudowne półkule podskoczyły!

[DIVIDE!!]

Równocześnie aktywowałem moc Hakuryuukou i poczułem, jak aura otaczająca Valiego drastycznie zmalała.

– Guhaa! – Splunął żółcią z ust.

Jednak ja nie przestawałem i kontynuowałem swój atak.

– To za piersi Akeno-san!

Cios w twarz! Okay! Jego hełm pękł całkowicie! A tym razem w moich myślach podskoczyły półkule mojej pięknej senpai!

– To za wciąż rosnące piersi Asi!

Miejsce, z którego jego skrzydła światła brały początek, zostało zniszczone! W mojej głowie piersi Asi urosły!

– To za piersi Xenovii!

Energicznym kopniakiem posłałem go do góry! W moich myślach piersi Xenovii były pieszczone!

– A na koniec! Za piersi Koneko-chan, które by zniknęły, gdybyś je przepołowił!

Rzuciłem się na niego z diabelską prędkością! W myślach widziałem płaczące piersi Koneko-chan!

– Gahah! – Vali wymiotował krwią. Tak, zasłużyłeś sobie na to!

Dagan!

Vali uderzył w ziemię. Jednak moja złość nie opadła. Zbliżyłem się do niego i oświadczyłem:

– Koneko-chan! Ona bardzo się martwi o swoje małe piersi! I ty chcesz je jeszcze pomniejszyć!? Na to nie pozwolę! Nie zabieraj temu dziecku tego, co ledwo ma! Potrafisz zrozumieć ten ból!? Ty pieprzony maniaku przepoławiania!

Kurna! Nie mogłem opanować swojej złości! Uderzyć go raz jeszcze!?

W przeciwieństwie do mnie, który był mega wkurwiony, Vali po prostu się uśmiechnął, na pierwszy rzut oka z radości. Cholera, to obrzydliwe!

– Interesujące… Naprawdę, interesujące.

[Vali skończyłem analizować jego moc przepoławiania. Porównując z twoją metodą kontroli, powinieneś dać radę.]

– Rozumiem. W takim razie się go w ogóle nie obawiam.

Niemożliwe. Żadnych efektów! Nawet jeżeli myślałem, że odniosłem sukces! Że zadałem mu tyle bólu!

– Albion, myślisz, że jest wart, aby pokazać mu Juggernaut Drive Hakuryuukou?

[Vali, to niezbyt dobre miejsce na to. Jeżeli bezmyślnie wszedłbyś w ten stan, klątwa Ddraiga mogłaby zostać usunięta.]

– Wszystko wyjdzie w praniu, Albion. – powiedział. – Ja, który zaraz się przebudzi, w wyjątkowej sprawiedliwości…

Co? Zaczął coś gadać.

[Nie działaj pochopnie, Vali! Czy naprawdę chcesz być na łasce mojej mocy!?]

Albion był zły? Nie miałem pojęcia, co się działo, ale załatwię go, zanim on zdoła wyprowadzić nowy atak! Kiedy przymierzałem się do zadania ostatecznego ciosu…

Przemieszczając się po nocnym niebie, zaczęła zlatywać do nas jakaś sylwetka. Szybko znalazła się pomiędzy mną a Valim. Był to mężczyzna w zbroi, w której z powodzeniem mogli chodzić dowódcy z „Romansu Trzech Królestw[1]”.

– Vali, przyszedłem po ciebie – powiedział radośnie.

– A więc Bikou, co cię tutaj sprowadza? – Vali powstał, ocierając krew z ust.

– Czy to nie okrutne? – zapytał mężczyzna. – Pokonałem daleką drogę i przybyłem do tego wyspiarskiego kraju, ponieważ mój partner znalazł się w opałach. Wiesz, że z twojego powodu awanturują się? Złączyliśmy swe siły przeciwko bogom północy. Powinieneś był uciec i powrócić, gdy tylko akcja zakończyła się niepowodzeniem. Cattlei nie udało się zabić Michała, Azazela i Lucyfera, tak? W takim razie twoja rola jako obserwatora również dobiegła końca. Wróć ze mną.

– …Rozumiem, więc już czas.

O czym oni kurna dyskutowali?

– Kim jesteś? – zapytałem, wskazując na nieznajomego.

– Jest potomkiem Walczącego Zwycięskiego Buddy[2] - odpowiedział mi Azazel.

Hm? To mi nic nie mówiło.

– Pozwól, że przedstawię go za pomocą imienia, które nawet ty znasz. Son Goku. Pieprzona sławna małpa z „Wędrówki na Zachód[3]”.

………Ech? Eeeeeeeeeeech?

– S-S-Son Gooooku!?

Byłem tym tak zaskoczony, że moja złość zniknęła w trymiga! On pochodził ze sławnej opowieści!

– By być dokładnym, to jest on małpą-youkai, która odziedziczyła moce po Son Goku. Mimo wszystko koniec świata naprawdę się zbliża, jeżeli dołączyłeś do Brygady Chaosu. Nie, dla Smoka Wymycia jesteś Son Goku. Dobrze żeście się dobrali.

Na słowa Azazela roześmiał się, po czym odpowiedział:

– Różnię się od tego z pierwszego pokolenia, który został Buddą. Żyję i robię to, na co mam ochotę. Nazywam się Bikou. Miło cię poznać, Sekiryuuteiu – przywitał się ze mną, jakby nigdy nic.

Zakręcił kijem, który nagle pojawił się w jego rękach, i wbił go w ziemię.

Nagle ciemność rozlała się po ziemi. Swym zasięgiem objęła Valiego i Bikou i kompletnie ich pochłonęła. Chcieli uciec! No bez jaj! Muszę im wpoić moją ideologię piersi!

– Hej, hej, chwileczkę! Bo ja wam kurna pozwolę uciec!

Próbowałem złapać Valiego, ale…

Kah! Moja zbroja poszła w rozsypkę, a działanie pierścienia, który pomagał okiełznać moją moc, dobiegło końca. Stan Łamacza Ładu, który był wspierany przez bransoletę, przepadł! – Azazel! Nie masz jeszcze jednego!? Nie mogę pozwolić im uciec!

– Oczyszczenie takich rzeczy pożera ogromne ilości czasu – odpowiedział. – Nie mogę produkować ich na skalę masową. A nawet gdybym mógł, możliwość osiągnięcia pełnego stanu Łamacza znika, jeżeli pierścienie będą używane zbyt często. Należy korzystać w nich w krytycznych sytuacjach.

– Właśnie teraz jest taka sytuacja! – krzyknąłem. – Zrobił sobie ze mnie jaja! Nie mogę mu pozwolić uciec!

…Nagle ogarnęło mnie ogromne zmęczenie… Nie czułem żadnej siły w nogach, ani też nie potrafiłem zacisnąć pięści.

– Jeżeli w jednej chwili posiądziesz taką siłę – zaczął tłumaczyć – to twoja kondycja zostanie cała zużyta. Przy twoich obecnych możliwościach masz ograniczone możliwości składowania mocy, a dłuższa walka jest niemożliwa.

Tak to tłumaczył… ale czy Vali przez cały czas nie pozostawał w pancerzu?

…Rozumiem. To właśnie była ta przepaść między mną, a nim. Nie miało to znaczenia, że na jakiś czas mogłem posiąść moc, która przerastała go.

– Ja, jako Hakuryuukou, zostałem wchłonięty przez osobę powiązaną ze starym Maou. Przeciwnikami nie są tylko anioły, upadli aniołowie i demony. Nadejdzie dzień, kiedy zmierzę się z nimi, ale wtedy będzie lepiej, niż dzisiaj. Każdy z nas stanie się silniejszy… – urywając w połowie, Hakuryuukou rozpłynął się w ciemności wraz z Son Goku.


Odnośniki tłumacza

  1. Znana historyczna powieść, napisana w XIV wieku przez Luo Guanzhonga.
  2. Znaki kanji 闘戦勝仏 (とうせんしょうぶつ) – jeden z tytułów Son Goku, który pochodzi z oryginalnego chińskiego tekstu.
  3. Chińska baśń napisana w XVI wieku przez Wu Chengena i uznawana za jedną z czterech klasycznych powieści chińskiej literatury.


Cofnij do podrozdziału Brygada Chaosu Powróć do strony głównej Przejdź do podrozdziału Koniec przedstawienia
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_School_DxD_-_Tom_4_rozdzial_5&oldid=5974