High School DxD - Tom 5 - rozdzial 3

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot 3: Smok i kot!

Część 1

– Oryaaa!

[EXPLOSION!]

Zdublowana moc mojego Sacred Gear przepłynęła na mnie, a moja siła drastycznie wzrosła!

– Spróbuj uniknąć tego! – Tannin-ossan otworzył szeroko swoją smoczą paszczę.

Gooooon! Dooooon!

Zgrabnie ominąłem kule ognia, których puścił kilka pod rząd, i wyciągnąłem rękę przed siebie. Wyobraziłem sobie ogromny magiczny pocisk i jego wystrzelenie! Dragon Shot!

Don!

Ogromna ilość magii opuściła moją lewą dłoń! Pocisk był wielkości połowy smoka! Powinien był być znacznie potężniejszy od tego, którym zniszczyłem wcześniej górę! Przez to moje zasoby magii powinny były być wyczerpane! Właśnie to było moim słabym punktem – byłem w stanie składować w sobie niewielkie ilości magii. Limit, do którego mogłem dublować swoją moc, również był niski.

– Hmm! Udało ci się wreszcie stworzyć coś przyzwoitego! – Ossan nie próbował uniknąć nadlatującego pocisku, ale zamierzał przyjąć go na siebie!

Duuuuuuuuuuuuuu!

Złapał go swoimi grubymi łapskami i energicznie zionął ogniem!

Doon! Gooooooh!

Pocisk został posłany hen daleko w niebo jednym oddechem smoczego Ossana!

[RESET]

Czas działania Sacred Gear dobiegł końca, a mnie ogarnęło wielkie zmęczenie.

Ossan spojrzał na swoje łapy. Lekko się dymiły. Czyżby mój pocisk przypalił mu je?

– Niezły strzał. W porównaniu do naszego pierwszego spotkania twoja smocza moc wyraźnie wzrosła. Niczemu sobie jest również twoja tężyzna fizyczna i, co ważniejsze, jesteś teraz w stanie bawić się ze mną nieprzerwanie przez cały dzień!

Coś niezwykłego – Ossan pochwalił mnie!

Mój oddech był ciężki, a ja piłem wodę z pojemnika, który zawsze nosiłem ze sobą. Woda, po wzmocnieniu jej mocą Sacred Gear, służyła mi także do łagodzenia poparzeń zadanych mi przez ogień Ossana. Cóż, miałem na to wiele innych sposobów.

Mój wygląd wołał o pomstę do nieba. Dres nie nadawał się już do chodzenia i zabezpieczał tylko co ważniejsze części ciała, a od pasa w górę byłem w opłakanym w stanie – dres tutaj był już całkowicie zniszczony, a ja sam miałem wiele ran. Tak, co prawda moja klatka piersiowa stała się potężniejsza, a niepotrzebny tłuszcz na brzuchu zniknął.

Żywiłem się roślinami i zwierzętami, które udało mi się znaleźć. Jeżeli kiedykolwiek wyląduję na bezludnej wyspie, to spokojna głowa – nauczyłem się tutaj wielu umiejętności, które umożliwią mi przetrwanie na niej. Nie mogłem uwierzyć, że przez całe wakacje żyłem jak górska małpa.

Dzięki temu survivalowi opanowałem magię ognia, co w połączeniu ze zdolnością mojego Sacred Gear dawało mi możliwość używania technik, których nauczył mnie Ossan. Ogromna moc ognia! Kiedyś ją zademonstruję!

Minęło już wiele dni od momentu, kiedy złożyłem przysięgę w pokoju Koneko-chan. Walka z domem Sitri miała odbyć się dwudziestego piątego sierpnia. Dzisiaj mieliśmy dwudziestego. Pozostało niecałe pięć dni. Był to okres, kiedy należało pozałatwiać wszelkie sprawy i inne kwestie.

Zbliżał się również dzień naszego wspólnego spotkania. Zostało zaplanowane, że spotkamy się wszyscy i jakoś wypoczniemy. Miało to zniwelować zmęczenie, którego doznaliśmy podczas całego treningu. Następnie, jeszcze przed grą, miało odbyć się wielkie przyjęcie zorganizowane przez Maou-sama i nasza rodzina, podobnie jak pozostali młodziacy, została na nią zaproszona. Innymi słowy, nie było już czasu na żaden trening.

– Jak dotychczas dobrze sobie radziłeś. Mimo wszystko spotkał nas wielki pech. Gdybyśmy mieli jeden dzień więcej… Twój trening jutro dobiega końca… to nie jest możliwe… – westchnął Tannin-ossan. Tak, pojmowałem. Nie byłem w stanie go osiągnąć. W zakresie tężyzny fizycznej i całej reszty zrobiłem znaczne postępy, jednak musiałem zakończyć trening bez osiągania Łamacza Ładu.

Nie byłem w stanie spełnić celu mojego treningu.

Część 2

– Cóż zatem, pora na mnie. Również zaproszono mnie na przyjęcie organizowane przez Maou. Spotkajmy się tam, Hyoudou Isseiu i Ddraigu.

Znajdowaliśmy się przed główną rezydencją Gremory. Całą drogę przebyłem siedząc na grzbiecie Tannina-ossan. Tak właściwie to było całkiem wygodnie! Była to tylko krótka podróż w przestworzach, ale chyba lepiej być nie mogło!

– Tak, dzięki ci, smoczy starcze! Do zobaczenia na przyjęciu!

[Tannin, wybacz za sprawienie kłopotu. Do zobaczenia.]

– Tak, ja również dobrze się bawiłem, w końcu pracowałem wspólnie z Ddraigem. Żyję już kupę czasu. Zgadza się. Chcecie polecieć na przyjęcie na moim grzbiecie?

– Naprawdę? Nie sprawimy ci kłopotu?

– Jasne, nie ma sprawy. Zabiorę ze sobą swoją grupę i przylecimy tutaj w dniu imprezy. Skontaktuję się z Gremory po resztę detali.

Z całą powagą, Ossan był uczuciowym smokiem!

– W takim razie widzimy się jutro. Żegnajcie! – Po tych słowach Ossan rozłożył swoje wielkie skrzydła i wzbił się w powietrze. Odprowadziłem go wzrokiem, kiwając ręką na pożegnanie.

[Ale spokojny Smoczy Król.]

– Wydaje się być dobrą osobą. Był przerażający, kiedy spotkaliśmy się po raz pierwszy, ale… jak na smoka to jest ekstra!

[My również jesteśmy smokami, wiesz?]

Zgadza się, ale… Dla mnie prawdziwy smok jest bardzo ogromny i wspaniały. My zaś jesteśmy w posiadaniu diabła, który początkowo był człowiekiem, a także stanowimy część Sacred Gear.

[Cóż, nie mogę zaprzeczyć.]

Prawda? Tak, jak myślałem, to jest „smok”!

– Hej, Ise-kun.

Kiedy odwróciłem się w kierunku, z którego dobiegł mnie ten głos, moim oczom ukazał się Kiba. Był ubrany w swój dres, ale był on cały w strzępach. Zatem w tej kwestii nie byłem sam.

Jego przystojna twarz zdawała się być bardziej męska.

– Twoje ciało… wyglądasz całkiem nieźle – powiedział, patrząc na mój nagi tors. Natychmiastowo zakryłem się rękoma!

– P-przestań, również z tym wzrokiem… Nie patrz na mnie takim wzrokiem!

Poczułem, że moje ciało było zagrożone! Ten gościu czasami potrafił mnie przerazić!

– A-ale jesteś okrutny. Chciałem tylko powiedzieć, że ładnie wyrobiłeś sobie muskuły.

– A ty… w ogóle się nie zmieniłeś.

– Och, mojego ciała nie da się tak łatwo zmienić. Zazdroszczę ci.

– Och, Ise i Kiba! – rozległ się dziewczęcy głos.

Była to Xenovia. Zaraz, była cała w bandażach!? Wydawała się być w opłakanym stanie.

– C-co ci się stało…? – zapytałem nieśmiało.

Xenovia popatrzyła na siebie, po czym odpowiedziała:

– A tak, doprowadziłam się do takiego stanu, bo trenowałam. Gdy doznawałam obrażeń, bandażowałam się i trenowałam dalej, doznawałam obrażeń i znów się bandażowałam.

– Przypominasz teraz mumię!

– Och, nie mam zamiaru wiecznie pozostawać w takim stanie.

– Nie to miałem na myśli!

Rany, była niezrozumiała jak zawsze. Jednak wyczuwałem, że otaczająca ją aura stała się większa i bardziej potężna. Jak już przy tym jesteśmy, to aura Kiba także stała się gęstsza.

Co takiego? Czyżby moja zdolność widzenia przepływu magii uległa poprawie? Czy to też było rezultatem treningu z Ossanem? Moje zmysły stały się ostrzejsze z powodu życia w zgodzie z naturą Zaświatów?

– Ise-san! Kiba-san! Xenovia-san! – Z bramy zamkowej wyszła do nas Asia przyodziana w… swoje zakonne ubrania. Ach, to naprawdę ona!

– Asiu, trochę minęło czasu od naszego ostatniego spotkania.

– I-Ise-san! Ubierz się! – spanikowała, widząc moją nagość.

Bardziej chodziło jej o to, co robiłem, niż o sam fakt, że byłem bez ubrań. Co z nią, przecież widziała mnie nagiego już tyle razy.

– Ara, widzę, że wszyscy, którzy nas opuścili, już powrócili.

Wśród nas pojawiła się… Buchou! Tyleeeeeee cię nie widziaaaaałem! Moja Buchou! Moja onee-sama! Była piękna jak zawsze!

– Buchouuuu! Tak bardzo chciałem cię zobaczyć!

– Ise… stałeś się silniejszy, nieprawdaż? Twoja klatka jest potężniejsza – mówiąc to, mocno mnie przytuliła.

Ach, uczucie Buchou… Z powodu mojego długiego odosobnienia musiałem skrywać swoje pożądanie, toteż nic dziwnego, że zapach kobiety, za którym bardzo tęskniłem, pobudził mnie w takim stopniu… Tak jak myślałem, kobiety są przyjemne.

– Cóż zatem, moi drodzy – powiedziała Buchou. - Wejdźcie. Jak tylko weźmiecie prysznic i się przebierzecie, spotkamy się i porozmawiamy o rezultatach naszego treningu.

Powróciłem do cywilizowanego życia, za którym tak tęskniłem. Jednak musiałem powiedzieć, że nie udało mi się osiągnąć Łamacza… co za wstyd.

Część 3

Było to nasze pierwsze spotkanie od momentu, jak rozdzieliliśmy się dwa tygodnie temu.

Po tym, jak Azazel-sensei podał nam plan treningowy, zostałem zabrany przez smoka, jednak z tego co widziałem, to wszyscy poszli w swoją stronę. I właśnie dlatego było to nasze pierwsze spotkanie. Mówiąc szczerze, był to chyba pierwszy raz, kiedy byliśmy oddzieleni od siebie przez taki długi czas. Przynajmniej był to pierwszy raz, odkąd zostałem członkiem klubu, bowiem nie wiedziałem o niczym, co zdarzyło się wcześniej.

Po tym jak ja, Kiba i Xenovia wzięliśmy prysznic i przebraliśmy się, zebraliśmy się w moim pokoju. Dlaczego właśnie w moim? Miałem podejrzenia co do tego wyboru, ale najwyraźniej pozostałym było najłatwiej tutaj dotrzeć. Do pokoju Buchou nie mogliśmy iść. Czyżby było tam coś, czego nie mogłaby nam pokazać?

Zatem tak: spotkaliśmy się w moim pokoju i rozmawialiśmy o efektach naszych treningów. Kiba zdał szczegółową relację z treningu ze swoim mistrzem, Xenovia także opowiedziała o swoim. Nie omieszkałem opisać im swoich przygód z Tanninem.

Wszyscy mieli łatwo. Kiba i Xenovia co prawda trenowali poza główną rezydencją, ale mieszkali w chatce górskiej, która należała do Gremory! Zbieranie roślin i ziół, polowanie na zwierzynę i unikanie ognistego oddechu smoka wydawało się być dla nich czymś nie do pomyślenia.

Hm? Hmmmmm? A to dziwne. O co chodzi? Czyżbym tylko ja miał tak ciężko? Spałem pod gołym niebem. Bez poduszki ani bez koca. Byłem zmuszony do spania na ogromnych liściach, które tutaj rosły…

– Umm, Sensei, czy tylko mnie spotkał taki okrutny los…?

– Zaskoczyło mnie, że byłeś w stanie przetrwać w górach. Myślałem, że uciekniesz do domu. To, że zaczniesz normalnie żyć na tej górze, było poza moimi oczekiwaniami.

– Eeeeeeeeeeeeeeech!? Cooo!? Polowałem na królikopodobne i dzikopodobne stworzenia! Obdzierałem je ze skóry, gotowałem i jadłem! Nosiłem ze sobą wodę, po tym jak ją zagotowałem na patelce, którą znalazłem…

– Właśnie dlatego jestem zaskoczony. Jesteś zbyt uparty. Pod pewnymi względami przerosłeś nawet same diabły.

– To okrutne! Żyłem w ciągłym strachu, będąc ściganym po górach dzień w dzień przez smoka! Czy zdajesz sobie sprawy, ile razy zaglądałem śmierci w oczy!? Ueeeeeee!

Rozpłakałem się! Ponieważ! Ponieważ! Poniewaaaż!

– Chciałem… Tak bardzo chciałem zobaczyć Buchou! Każdej nocy okrywałem się liśćmi, mając w pamięci ciepło jej ciała! To było nie do zniesienia! Smoczy starzec nie dawał mi żadnych forów i atakował nawet wtedy, kiedy spałem! Rozsadzał całe skały! Budził mnie pożar lasu! Uciekaaałem! Gdybym tego nie robił, to zginąłbym!

– Biedny Ise… Wiele się nacierpiałeś, prawda? Tak, Ise, jesteś taki uparty… Góra, na której trenowałeś, nie ma nazwy, ale od teraz będzie się nazywała „Mt. Ise”. – Buchou przyciągnęła moją głowę do swojej klatki piersiowej i przytuliła mnie! Ciepło jej piersi wyleczyło całą moją okrutną przeszłość!

Musząc znieść tak wielki szok, odwzajemniłem uczucie Buchou i również ją przytuliłem. Płakałem jak małe dziecko. To okrutne! Azazel-sensei był okrutny! Pozwolił na porwanie przez smoka! Wciąż miałem w głowie obraz kiwającej do mnie Buchou! To było porwanie! Nawet teraz twierdziłem dalej, że to było porwanie!

– Tak czy inaczej, twoja siła fizyczna uległa znacznej poprawie. Dzięki temu czas, gdy będziesz mógł chodzić w zbroi Łamacza Ładu, jest już blisko. Ale nie byłeś w stanie go osiągnąć, prawda? – Azazel-sensei nie wydawał się być tym szczególnie zaskoczony. – Cóż, przewidzenie tego nie było niczym wielkim. Tak, nie doznałeś żadnego szoku. Znaczy się, że niemożliwym jest osiągnąć Łamacz bez żadnych drastycznych zmian. Myślałem, że przez survival i poznanie smoka typu królewskiego osiągniesz to, ale najwyraźniej nie starczyło czasu. Gdyby było go przynajmniej miesiąc więcej…

Niemożliwe! Gdybym miał przesiedzieć tam jeszcze miesiąc, to umarłbym z powodu czegoś, co nazywało się NIEDOBOREM BUCHOU! Gdybym nie mógł czuć ciepła Buchou chociaż przez krótki czas, umarłbym!

Schowałem twarz w jej piersiach i przecząco potrząsłem głową! Buchou z czułością mnie pogłaskała! Ueeeee! Buchouuu!

– Cóż, zatem w porządku. Nasze spotkanie dobiega tutaj końca. Jutro mamy przyjęcie. Na dzisiaj to wszystko – powiedział Sensei.

W ten sposób mój survival dobiegł końca.


Nocą.

Była już pora spania, ale nie wiedzieć czemu, Asia i Xenovia dalej siedziały w moim pokoju. Miałem dzielić z nimi jedno łóżko.

Mając na swoim łóżku dziewczyny, nie mogłem się uspokoić. Wślizgnąłem się pomiędzy nie.

Asia chyba już spała. Z powodu wielkości łóżka Xenovia leżała trochę dalej. Co więcej, z jakiegoś powodu zdawała się nie spać, tylko patrzyła się w sufit.

– Co jest, nie możesz zasnąć?

– Tak. Nie jestem przyzwyczajona do spania z mężczyzną w jednym łóżku. Nawet jeżeli nie kryje się za tym nic erotycznego, to… czuję się spięta.

Hej, hej, hej, poważnie? Jesteś nerwowa i mówisz takie rzeczy? Cóż, to nie tak, że nie rozumiem.

– P-prawda. Nawet ja, gdy spałem po raz pierwszy z Buchou i Asią, byłem tak podniecony, że nie mogłem zasnąć. A to wszystko przez to, że w tym samym pokoju śpi chłopak i dziewczyny w tym samym wieku.

– R-rozumiem. Więc to nic dziwnego, hm? Jednak Asia jest niesamowita. Wydaje się być taka rozluźniona.

– To z powodu… Ona zawsze śpi ze mną i Buchou. Na początku się krępowała, ale teraz jest do tego przyzwyczajona. Gdy obok mnie leży Asia, to moja dusza jest spokojna.

– Ise-san, proszę cię, nie zostawiaj mnie… Munya… – wyszeptała przez sen Asia.

– Fufufu, chyba już wiem, czemu oboje z Buchou uważacie, że Asia jest urocza – powiedziała Xenovia, uśmiechając się.

Prawda? Uroczość Asi była najlepsza.

A moja świadomość, zanim zdałem sobie z tego sprawę, powędrowała hen daleko i zapadłem w sen.

Część 4

Był wieczór dnia następnego, a ja, ubrany w letni mundurek Akademii Kuou, czekałem w salonie. Bo w końcu dzisiaj miało być przyjęcie. Przespałem pół dnia, dzięki czemu czułem się kompletnie zregenerowany, a wszelkie zmęczenie odeszło.

Ostatnio nosiłem tylko dres, ale mimo to mundurek pasował. Na wszelki wypadek założyłem opaskę na ramię z symbolem rodu Gremory. Dzięki temu chyba nie mogło mnie spotkać nic złego.

Służki zabrały dziewczyny, mówiąc, że trochę im zajmie, zanim wszystkie będą gotowe. Hmm, Kiba i Gasper również przepadli, podobno mieli jakąś sprawę…

– Hyoudou? – rozległ się znajomy głos.

Kiedy odwróciłem się w stronę jego źródła, moim oczom ukazał się Saji. Co on tutaj robił!?

– Saji, dlaczego tu jesteś?

– Ach, Kaichou będzie szła na przyjęcie wspólnie z Rias-senpai, więc podążyłem za nią. Spotkały się, a ja, nie mając innego wyjścia, zacząłem się błakąc bez celu po posiadłości, aż dotarłem tutaj.

No cóż, w końcu rezydencja nie była mała. Zatem zgubił się i trafił tutaj.

Saji usiadł nieopodal mnie i przemówił z poważną miną:

– Gra już tuż tuż.

– Tak.

– Trenowałem.

– Ja również. Byłem ścigany każdego dnia po górach przez smoka.

– N-naprawdę? Miałeś ciężko jak zawsze. Ale cóż, ja także zafundowałem sobie podobnie ekstremalne menu.

Rozumiem. On również nie oszczędzał się podczas treningu. Nic dziwnego, przecież miało to ogromny wpływ na wygraną naszych pań. Mój duch walki był podobnie silny jak jego.

Saji, drapiąc się po policzku, powiedział:

– Hyoudou, pamiętasz, jak młode diabły zebrały się miesiąc temu?

– Tak. Co w związku z tym?

– Nie żartowaliśmy… M-moim marzeniem jest… zostać nauczycielem!

Wypalił z tym niespodziewanie, a jego twarz przybrała kolor dorodnego pomidora.

– Nauczycielem? A czego będziesz uczył?

Mimo że był cały zaczerwieniony, to szczerze odpowiedział:

– Kaichou chce założyć w Zaświatach specjalną szkołę przygotowującą do Rating Game. Nie będzie to zwykła szkoła. Będzie ona otwarta dla wszystkich, bez względu na to, czy jest się ze szlacheckiego rodu czy też niskoklasowym diabłem. Słyszałem od Kaichou, że rzeczy takie jak dyskryminacja czy stare przyzwyczajenia stopniowo zanikają w diabelskim przemyśle, jednak u korzeni całego systemu istnieje taka część, która na takie zmiany nie chce się zgodzić. Właśnie dlatego obecna szkoła Rating Game przyjmuje tylko wysokoklasowe diabły z rodzin arystokratów. A gra powinna być dla wszystkich jednakowa – właśnie to postanowili obecni Maou-sama. Mimo że niby jest równa, to droga niskoklasowców jest ciężka. To dziwne, prawda? Niby nawet demon niepochodzący z arystokratycznego rodu może otrzymać parostwo lub inny tytuł w zależności od sposobu, dzięki któremu udało mu się to osiągnąć. Jednak możliwość ta nie powinna wynosić zero!

Będąc niezmiernie zaskoczonym jego słowami, podziwiałem jego opinię. Był całkiem poważny co do swojej przyszłości.

– Kaichou powiedziała mi, że chce coś z tym zrobić. Że chce uczyć, by nawet niskoklasowe diabły miały szanse w grach. Właśnie dlatego założy w Zaświatach szkołę, do której wszyscy będą mieli wstęp! Kaichou tylko w tym celu uczy się w ludzkim świecie! Żeby każdy miał swoje pięć minut! Nawet jeśli to ma być dosłowne pięć minut! By każdy miał jakiś procent szansy! By każdy mógł mieć szansę zostania wysokoklasowym diabłem! Hyoudou! Nasza dwójka także w to wierzy i uparcie chce otrzymać parostwo, prawda?

– Tak, zgadza się.

Miał rację. Moim celem było zostać wysokoklasowym demonem. Nawet jeżeli możliwość ta wynosiła jeden procent, to miałem taki zapał, by z tego jednego procentu uczynić sto procent! Saji, podnosząc zaciśniętą pięść, powiedział:

– W-właśnie z tego powodu będę pracował jako nauczyciel. Będę się mnóstwo uczył, walczył w dużej ilości grach, nabywając przy tym przeróżne potrzebne rzeczy. Będę nauczycielem Pionów. Kaichou powiedziała, że mi pomoże. Nawet ktoś taki jak ja może zostać nauczycielem… W przeszłości robiłem same głupie rzeczy. Powodowałem wiele kłopotów moim rodzicom, a osoby z mojego otoczenia mnie nie lubiły. Jednak dzięki Kaichou zobaczyłem swój cel! Będę na zawsze trwał przy niej i jej pomagał! Marzenie Kaichou jest moim marzeniem! – Końcówkę powiedział cały zaczerwieniony. Po krótkiej pauzie ciągnął: – Hehehe. Zataiłem przed matką fakt, że zostałem diabłem, ale rozpłakała się, gdy powiedziałem jej o swoim marzeniu. „Ty i nauczyciel!” – może powiedziała to, ponieważ nie pasuje to do mnie. Jednak nie było źle. Na jej twarzy widniała ulga.

Zatem to było marzeniem Saji’ego. Różniło się od mojego. Z racji że oboje byliśmy Pionami, to myślałem, że może jesteśmy podobni, ale przecież nie ma dwóch identycznych osób. Miał swoje własne marzenie.

W przyszłości chciałem stać się niezależny od mojej pani i spełnić własne marzenie. A on zamierzał spędzić całe życie służąc swojej pani. Mimo że zostaliśmy diabłami w tym samym czasie, to nasze cele kompletnie się od siebie różniły.

W tak prostej rzeczy wyczuwałem coś cudownego.

– Saji, masz wspaniałe marzenie. Będzie z ciebie dobry nauczyciel.

– Również przez wzgląd na to musimy was pokonać!

– Ach, rozumiem. Cóż, zatem niedobrze. Bo to właśnie my was pokonamy!

– Nie, bo my. Musimy pokazać się z dobrej strony, ponieważ ostatnio zachowaliśmy się bardzo głupio!

I mimo że oboje się zaśmialiśmy, to w jego oczach była powaga. Nie było mowy, żeby się wycofał.

Mimo wszystko, nauczyciel. Przypomniałem sobie nagle Azazela-sensei, ale… Cóż, on nigdy taki nie będzie.

– Przy okazji, Saji.

– Co?

Wykonałem w powietrzu gest „naciskania” palcem.

– Wszystko wskazuje na to, że sutki są jak dzwonek.

– …C-co takiego…?

Och, Saji słuchał mnie z widocznym zainteresowaniem. Był przecież podobnie zboczony co ja!

– Powiedział mi o tym Azazel-sensei. Możliwości piersi są nieskończone. Nie byłoby dobrym przejść na drugą stronę bez doświadczenia macania ich, ale także innych rzeczy, jak zabawy z sutkami.

– Hej, Hyoudou, a co ze mną? Kiedy będę mógł macać piersi mojej pani? – zapytał poważnie.

– K-kto wie. Nawet ja nie doznałem jeszcze tego zaszczytu. Jednak tylko ten, kto ma szczęście, może je macać.

W oczach Saji’ego pojawiła się złość!

– O co chodzi z tym całym „szczęściem”!? Mnie nigdy nie spotyka nic takiego!

– Nie, powiedziałem już za dużo. Jestem na tym etapie, gdzie wspólnie bierzemy kąpiel i śpimy…

Powiedziałem tylko tyle, ale to chyba wystarczyło. Na twarzy Saji’ego pojawił się szok, którego doznał w głębi swojego serca.

Niepewnym krokiem oddalił się ode mnie i usiadł na krześle. Był w opłakanym stanie. Cały się trząsł, a jego oczy były szeroko otwarte.

– Spanie… Kąpiel? Co to ma być…? N-nigdy nie robiłem z Kaichou takich rzeczy…

– S-Saji… Hej…

Nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Siedział i mamrotał cały czas te słowa.

– Ise, przepraszam, że musiałeś tyle czekać. Ara, widzę, że Saji-kun też przyszedł.

Gdy odwróciłem się, za mną stała przebrana Buchou! I reszta członków klubu!

Nieeeeeesamowiiteeee! Wszystkie miały przepiękne makijaże i poubierane były w suknie! Ich fryzury również były wspaniałe!

Wyglądały jak księżniczki! Akeno-san miała na sobie suknie w zachodnim stylu! Uwaaaaaaa! Niedobrze! Wyglądała zbyt ślicznie! Była pięknością, która biła na łeb wszelką możliwą konkurencję!

Asia zdawała się być zawstydzona, ale suknia pasowała do niej. Xenovia również nie była przyzwyczajona do noszenia takich strojów, jednak chyba dostatecznie nauczono ją, jak ma się zachowywać prawdziwa dama.

Koneko-chan miała na sobie sukienkę o wiele mniejszą, jednak jej urok powodował istnienie dużego procentu szansy, że zostanie porwana przez jakiegoś lolicona!

Problemem pozostawał Gasper.

– Dlaczego też masz na sobie sukienkę?

Pasowała ona tak do niego, że nie mogłem mu nic zarzucić! Myślałem, że jak zniknęli wraz z Kibą, to naprawdę miał do załatwienia jakąś sprawę, ale to o to chodziło!

– B-bo, też ją chciałem.

Z całą powagą, on naprawdę był… Jego przyzwyczajenie do noszenia damskich ciuszków było strasznie silne.

– Saji, Saji, co się stało? – zapytała niepewnie Sona-kaichou, która również była ubrana w suknię.

Tom 5 (light novel) strona 179.jpg

Zatem Saji, doznałeś aż takiego szoku…

Gdy wszyscy byli już przyszykowani, z ogrodu dobiegł nas trzepot skrzydeł, a po chwili ziemia lekko zadrżała. Podszedł do nas kamerdyner i oznajmił:

– Tannin-sama przybył wraz z rodziną.

Ossan dotrzymał swojej obietnicy!


Kiedy wyszliśmy na zewnątrz do ogrodu, najlepsza część rozpoczynała się właśnie tutaj! Wraz z Tanninem-ossanem przybyło dziesięć innych smoków, które były jego wielkości! Jakie wieeeeelkie! Niesamowite! Wszyscy członkowie jego grupy byli smokami!

– Obiecałem, więc jestem, Hyoudou Isseiu.

– Tak! Dzięki ci, Ossanie!

– Podczas lotu na moim grzbiecie, stworzę wokół was specjalną barierę – powiedział Ossan. – Dzięki temu wiatr nie zniszczy waszych fryzur, ani nie wygniecie wam ubrań. W końcu te sprawy są dla kobiet bardzo ważne.

Ten smok był taki uprzejmy! Właśnie tego można było się spodziewać po diable najwyższej klasy!

– Dziękuję bardzo, Tanninie – powiedziała Buchou. – Będziemy pod twoją opieką, aż do końca podróży. Są tutaj z nami osoby z domu Sitri, czy to nie będzie stanowiło dla ciebie dodatkowego obciążenia?

– Ooch, panna Rias – zabrzmiał Ossan. – Jesteś wyjątkowo piękna dzisiejszej nocy. Zostaw tę sprawę mnie, ja się wszystkim zajmę.

Weszliśmy na smoczy grzbiet i poszybowaliśmy w przestworza Zaświatów! Siedziałem na czubku głowy Tannina-ossan! Specjalne miejsce, zarezerwowane dla mnie! Będąc na samej krawędzi, obserwowałem bacznie niebo.

Uwahahah! Tak, jak myślałem – obraz widziany z grzbietu smoka był przewspaniały! Odkąd tylko przybyłem do Zaświatów, to jeszcze nie znudził mnie widok takich widoków rodem z powieści fantasy! Jedynym, co wymazałbym z mojej pamięci, była część, w której byłem ścigany przez smoka!

[Dla mnie krajobraz z grzbietu smoka jest czymś, czego… Tego przeżycia nie jestem w stanie opisać.]

Ddraig obdarował mnie, jakże rzadkim, uśmiechem. Cóż, w końcu on pierwotnie też był smokiem.

– Hahahaha, to naprawdę ciekawe doświadczenie, Ddraigu – powiedział Ossan. – Jednak z potężnych smoków tylko trzy są nadal aktywne, w tym ja. Nie, prawdziwe smoki, czyli oprócz mnie, bo odkąd zostałem diabłem już nim nie jestem, to Ophis i Tiamat. Pozostali albo zostali pozaklinani albo wycofali się. Yu-Long i Midgardsormr nigdy się już nie pojawili na powierzchni. A Ddraig, Albion, Fafnir i Vritra zostali zaklęci w Sacred Gear. Zawsze silne smoki zostawały usuwane. W końcu są z nich przerażające stworzenia.

– Jak już przy tym jesteśmy, smoczy starcze, to dlaczego zostałeś diabłem? – zapytałem.

– Pierwszym powodem jest – zaczął mówić poważnie Ossan – że w tej erze nie ma żadnych większych bitw, więc pomyślałem, że mógłbym zmierzyć się z przeróżnymi osobami w Rating Game. Jest także inny powód.

– Jaki?

– Jest ci znany taki owoc, jak smocze jabłko? Jedzą je smoki.

– Nie, słyszę o nim po raz pierwszy. Z drugiej strony jego nazwa mówi wszystko sama za siebie.

– Istnieje pewna rasa smoków – ciągnął Ossan – która może żyć wyłącznie dzięki jedzeniu tych jabłek. Jednak przestały one rosnąć w ludzkim świecie wskutek nagłych zmian środowiskowych. Obecnie owoce te można spotkać tylko w Zaświatach. Jednak smoki nie są tutaj mile widziane, są znienawidzone zarówno przez diabły, jak i upadłe anioły, więc nie ma mowy, żeby dali nam je za nic. Właśnie z tego powodu zostałem diabłem, a teren, na którym te jabłka rosną, w całości został przekształcone w moje terytorium. Kiedy stajesz się silniejszy od wysokoklasowego diabła, możesz otrzymać część Zaświatów od Maou w posiadanie. Gdy zostałem demonem, to stało się moim celem i, jak widać, osiągnąłem go.

– Zatem te smoki, które miały problemy z znalezieniem pożywienia, żyją na twoim terytorium?

– Tak, i dzięki temu uniknęły zagłady. Przeprowadzam również badania, jak w sztuczny sposób zasadzać smocze jabłka. Są to specjalne owoce, więc trochę to potrwa. Jednak jeżeli pozwala to przeżyć tej rasie, niechaj i tak będzie.

Niesamowite. Posunął się do takiego stopnia, aby tylko ich uratować. Moim zdaniem w pełni zasługiwał na tytuł Smoczego Króla.

– Ossanie, naprawdę jesteś miłym smokiem.

– Miłym smokiem, powiadasz? Gahahhahahahahaha! – roześmiał się głośno na moje słowa. – Po raz pierwszy mi ktoś tak powiedział! Co więcej, mówi to sam Sekiryuutei! Jednakże, chłopcze, pragnienie przedłużenia gatunku jest jednakowe pośród wszystkich istot żywych. Jest ono identyczne dla ludzi, diabłów i smoków. Chciałem tylko uchronić od wyginięcia moich smoczych ziomków. Właśnie to smok z mocą czyni dla tych smoków, którzy tej mocy nie mają.

– Niesamowite. Cały czas parłem na oślep do przodu, byleby zostać wysokoklasowym diabłem. Chcę utworzyć harem. Czy taka postawa nie jest czymś dobrym?

– Dopóki jesteś młody, to nie jest to nic złego. Będąc chłopakiem, nie możesz się uchronić od pożądania kobiet i bogactw. Nie jest dobrze w tym przesadzać, ale całkiem dobrze jest, gdy jest to główna siła, która cię napędza. Jednakże, Hyoudou Isseiu, głupstwem byłoby obranie haremu, jako swojego życiowego celu. Stając się silnym, automatycznie przyciągasz do siebie samice. Problem zaczyna się dopiero, gdy pozyskasz kobiety i bogactwo… Być może jest to za trudne do zrozumienia dla kogoś tak młodego, jak ty.

Tak, chyba było to zbyt skomplikowane. Jednak odkąd przybyłem do Zaświatów, to spotkałem wiele przeróżnych diabłów. Dlatego na chwilę oddałem się myślom.

Każdy, kto żyje, ma w tym życiu jakiś cel.

Jeden chce wygrać turniej, drugi chce zostać Maou, trzeci chce ocalić smoki, a czwarty chce być nauczycielem.

Wszyscy z wyżej wymienionych byli diabłami, jednak to, co było ich celem, było kompletnie inne. Moim było zostanie Królem Haremu. Nie, nie uległo to zmianie, jednak jakoś szczególnie nie robiłem nic w tym kierunku.

Aby być Królem Haremu, w co mierzyłem, potrzebne były różne rzeczy.

W ten sposób, rozmyślając nad tymi rzeczami za pomocą mojego wolnokojarzącego mózgu i rozmawiając o różnych sprawach przez blisko godzinę, pod nami zaczęło świecić jasne światło.

Wreszcie dotarliśmy na miejsce.

Część 5

Wysoki budynek kilkugwiazdkowego hotelu, w którym miało odbyć się przyjęcie, znajdował się na rozległej polanie pośrodku lasu na samym skraju terytorium rodu Gremory.

Widziałem wyraźnie wszystko z głowy Tannina-ossan i nie mogłem uwierzyć własnym oczom, gdyż budynek był tak rozległy, że moje rodzime miasto spokojnie by się w nim zmieściło!

Smok zaczął szybować w dół, w stronę miejsca, które przypominało boisko. Kiedy Ossan znalazł się nad nim, wszystkie światła z dołu zostały skierowane na niego, co przywodziło na myśl jakąś upiorną scenę z filmu o potworze.

– Cóż, musimy iść do poczekalni dla dużych diabłów – powiedział smok.

– Dziękujęmy, Tanninie – powiedziała Buchou.

– Dzięki ci, Ossanie! – krzyknąłem.

Ossan i reszta smoków znów zatrzepotała skrzydłami i odleciała.

Następnie byliśmy prowadzeni przez pracowników hotelu, którzy po nas wyszli, i… weszliśmy do ekskluzywnej limuzyny! Hahaha, był to naprawdę zadziwiający sposób kontynuowania podróży po tym, jak tutaj dotarliśmy. Ubrane w suknie Buchou i Asie obie usiadły po moich bokach. Cała rodzina Sitri usadowiła się na tyłach pojazdu.

Buchou, poprawiając mój kołnierz, powiedziała:

– Cały teren dookoła hotelu jest monitorowany, w pobliżu znajduje się także wojsko. Jest tutaj znacznie bardziej surowiej, niż na przedmieściach, wiesz? – Gdy skończyła z kołnierzem, wyjęła z torby, która swoją drogą nie należała do najtańszych, grzebień i zajęła się moimi włosami.

Najwyraźniej znalazły się one w nieładzie wskutek tego, że zamiast na grzebiecie Tannina-ossan, to leciałem na jego głowie. Mimo wszystko nie dmuchał na mnie żaden silny wiatr.

– Buchou, co z Azazelem-sensei? – zapytałem.

– Przybędzie tutaj po tym, jak spotka się z onii-sama i resztą. W końcu są sobie bliskimi przyjaciółmi…

Hahaha… Widzę, że jako dowódcy dwóch przeciwnych frakcji przypadli sobie do gustów. Uśmiechałem się, ale nagle na twarzy Buchou pojawiła się powaga.

– Ise – powiedziała – być może nie słyszałeś, bo byłeś na głowie Tannina, ale zadeklarowałam Sonie wojnę. Powiedziałam, że pokonamy ją przez wzgląd na nasze marzenie.

Na grzbiecie Ossana doszło do czegoś takiego! Jak widzę, byłem zbyt bardzo pochłonięty obserwacją krajobrazu!

– Szkoła. Szkoła Rating Game. W celu jej utworzenia Sona, żyjąc jako uczennica w ludzkim świecie, badała tamtejszy system edukacji. W końcu szkoły te, do których wszyscy mają wstęp, muszą być dla niej bardzo ważne.

Przypomniało mi się, że Saji powiedział podobną rzecz. Że Kaichou jest zapisana do Akademii Kuou tylko przez wzgląd na swoje marzenie.

– Buchou – odezwałem się. – Saji powiedział mi to samo. Że zostanie nauczycielem, a mówiąc to, jego oczy świeciły się. Musi to być dla niego poważna sprawa…

– Mimo to i tak wygramy. My również posiadamy własne cele i marzenia.

Determinacja Buchou była nie do zachwiania. Nie dawała taryf ulgowi swojemu przeciwnikowi, nawet jeśli była to jej dobra przyjaciółka. W takim przypadku również i ja powinienem był być surowy dla swojego oponenta? Racja, Saji? Przyjdę wprost po ciebie!

Podczas gdy ja rozmyślałem, limuzyna podjechała pod hotel. Gdy wyszliśmy z pojazdu, przywitał nas tłum hotelowych pracowników. Wkroczyliśmy do środka i gdy tylko Akeno-san potwierdziła nasze tożsamości, zmierzyliśmy ku windzie.

– Przyjęcie odbywa się na największym i najwyżej ulokowanym piętrze. Ise, jeżeli wdasz się w rozmowę z kimkolwiek z szanowanego rodu, pamiętaj, by odpowiednio go przywitać, dobrze?

– T-tak, Buchou, ale… dzisiejsze przyjęcie zostało przygotowane przez Maou-sama dla młodziaków, tak?

– Taka jest oficjalna wersja – odpowiedziała. – Prawda jest taka, że ludzie nawet na nas nie spojrzą, gdy wejdziemy na salę. Jest to po prostu coroczny zwyczaj. Jak już, jest to spotkanie członków wszystkich poważanych rodów. My, następcy domów, jesteśmy takim dodatkiem, podczas gdy przyjęcie jest dla naszych ojców. W rzeczywistości, zarezerwowali już pobliskie budynki na cztery-pięć afterparty[1]. Potwierdzeniem moich słów jest to, że przybyli na przyjęcie osobno. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że spotkali się dużo wcześniej, a teraz kończą już pić ostatnią flaszkę. – Kończąc mówić, na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia.

Stojący obok nas Kiba i Akeno-san również uśmiechali się gorzko.

Haah, najwyraźniej Buchou miała po dziurki w nosie takich przyjęć… a raczej czynów swojego ojca. Mimo że impreza była organizowana przez Maou, to zdawała się nie odbiegać od zwykłych przyjęć, choć wciąż daleko było jej do bankietów wyprawianych przez ludzi z wyższych sfer, jednak ojciec Buchou i pozostali bardzo się cieszyli z powodu wyprawianego przyjęcia, jakby to była ich jedna z niewielu okazji do rozerwania się. Winda zatrzymała się, a gdy z niej wysiedliśmy, drzwi prowadzące do miejsca imprezy otworzyły się.

Zostaliśmy poprowadzeni w głąb niesamowitej sali! Na niewiarygodnie wielkiej przestrzeni znajdowało się mnóstwo diabłów, a stołach stało pełno przepysznie wyglądającego jedzenia! Z sufitu zwisał, jak się było można tego spodziewać, olbrzymi żyrandol! Nie mogłem oderwać od niego wzroku!

– Ooch! – Oczy wszystkich skierowały się na Buchou.

– Księżniczko Rias, stajesz się coraz bardziej piękniejsza…

– Sirzechs-sama musi być z ciebie naprawdę dumny.

Buchou znalazła się w centrum zainteresowania wszystkich tutaj obecnych. Wcześniej powiedziała, że nie powinni zwrócić na nas jakoś szczególnie uwagi, ale było wprost przeciwnie! W pewnym stopniu cieszyłem się z tego, ale co ważniejsze, byłem pełen dumy.

Bowiem o to ja byłem tym człowiekiem, który macał jej piersi!

Fufufu, nie mogłem powstrzymać się od uśmiechu. Co to za dziwne poczucie wyższości? Można było to nazwać uczuciem przyjemności płynącym z faktu, że tylko ja, jako jedyny, znałem sekret tej kobiety, którego poznania tak bardzo pragnęli wszyscy.

– Uuu, ale tutaj ludzi… – Gasper mocno się mnie trzymał.

Znowu ty… Zaraz, czy właśnie po to włożyłeś na siebie sukienkę, aby być w niej podziwiany? Jakim cudem, zważywszy na twoją naturę hikikomoriego, dałeś radę tu przyjść…? Tak, jak zawsze – jego transwestyczne hobby było trudne do ogarnięcia…

Ach, ale zmierzał w dobrym kierunku, prawda? Mimo że właśnie teraz mnóstwo oczu było skierowane w jego stronę, to nie próbował uciekać. Jak widzę, ćwiczył również i to.

Bardzo się z tego cieszę, Gasperze. Dam ci potem trochę słodyczy.

– Ise, przyszła kolej na nasze powitania.

– Heh? – Zrobiłem idiotyczny wyraz twarzy.

Najwyraźniej fakt, że legendarny smok został demonem, był już wszystkim znany i wiele wysokoklasowych diabłów chciało mnie poznać.

Właśnie z tego powodu byłem prowadzony przez Buchou. Byłem zaskoczony tym, że te wszystkie gentelmeńskie zachowania, których uczyła mnie matka Buchou, okazały się być znacznie bardziej efektywne, niż sądziłem. Teraz zrozumiałem – w związku z tym, że należałem teraz do grupy Buchou, umiejętność poprawnego zachowania była wymagana.

Matko Buchou. Bardzo ci dziękuję! Dzięki tobie nie musiałem się teraz za siebie wstydzić!


– Ach, ale jestem zmęczony.

Skończywszy witać się z ludźmi, byłem wreszcie wolny, ale…

Wraz z Asią i Gasperem siedziałem na krzesłach w rogu sali. Buchou i Akeno-san były głęboko w tłumie, rozmawiając z jakimiś diablicami. Kiba był… otoczony zewsząd diablicami! A niech to! Umrzyj, pieprzony przystojniaku!

Mimo wszystko, z racji że byłem po raz pierwszy w życiu na takim przyjęciu, ja, Asia i reszta byliśmy zmęczeni zarówno psychicznie, jak i fizycznie.

Od czasu do czasu jakiś diabeł witał się z Asią. Tak, jak myślałem – śliczność Asi była rozumiana nawet tutaj, w Zaświatach. W końcu była nadzwyczaj śliczna.

– Ise, Asia, Gasper, skombinowałam jedzenie, nie żałujcie sobie.

Xenovia, która przed chwilą opuściła swoje miejsce, zręcznie trzymała ogromną ilość talerzy, na których znajdowało się pełno przepysznego jedzenia.

– Przepraszamy za kłopot, Xenovio.

– Nie ma sprawy. Spójrz, niech Asia również czegoś się napije.

– Dziękuję bardzo, Xenovio-san… Po raz pierwszy znalazłam się w takiej sytuacji i, cóż, byłam zdenerwowana i kompletnie zaschło mi w gardle… – Asia wzięła od Xenovii szklankę soku i zaczęła pić z niej.

Zacząłem jeść danie, które mi dała… Na talerzu leżały również pałeczki. Cóż, oprócz nas było tutaj mnóstwo innych diabłów, więc musieli przygotować różne sztućce.

I właśnie wtedy pojawiła się przede mną czyjaś sylwetka. Była to dziewczyna w sukni, uparcie się we mnie wpatrująca. Kim była?

Hm? Zdawało mi się, że już ją gdzieś widziałem…

– Ach, jesteś…

– K-kopę lat, Sekiryuutei.

– Siostrzyczka tego pieprzonego pieczonego kurczaka.

W rzeczy samej, była to siostra niedoszłego narzeczonego Buchou, Raisera Feneks. Co za zbieg okoliczności. Minęło już kilka miesięcy?

– Moje imię brzmiało Ravel Feneks! – krzyknęła zła. – Rany, właśnie dlatego niskoklasowe diabły są tak powolne i niewychowane.

Była naprawdę wkurzona. Tak, jak myślałem – była zła z powodu całego dramatu wokół przerwania zaręczyn.

– Przepraszam – odpowiedziałem. – Więc, co u twojego brata?

Westchnęła, po czym odpowiedziała:

– Dzięki tobie jest przygnębiony. Najwyraźniej przegrana walka z tobą oraz odebranie od niego Rias-sama musiały być wielkim szokiem. Zawsze polegał na swoim talencie i zawsze z tego powodu był pewny swego, więc z całą pewnością była to dla niego dobra lekcja.

Ara-ara, nie słodziła swojemu bratu. Jedno trzeba było przyznać – cięty język to ona miała.

– Hahaha, naprawdę jesteś bezlitosna… – powiedziałem. – Należałaś do grupy swojego brata, dobrze pamiętam?

– Co do tego, to jestem teraz podwładną mojej matki – odrzekła. – Wymieniła mnie za nieużywaną figurę, w posiadaniu której znalazła się. Powiedziała mi, że zgodzi się na ponowną wymianę, gdy tylko znajdę rodzinę, do której chciałabym dołączyć, więc w gruncie rzeczy nie jestem teraz niczyim Gońcem, bowiem moja matka nie bierze udziału w Rating Game.

– Wymianę? – zapytałem zaintrygowany o to słowo.

– Co? Czyżbyś o tym nie wiedział? Wymiana. Zgodnie z zasadami Rating Game, dozwolona jest zamiana podwładnych między Królami pod warunkiem, że są to te same figury.

Heeh, zatem istniało coś takiego.

– P-przy okazji, Sekiryuuteiu…

– Och, przestań z tymi Sekiryuuteiem – przerwałem jej. – Nazywam się Hyoudou Issei. Jesteś w tym samym wieku, co ja, mam rację? W takim przypadku możesz normalnie się do mnie zwracać. Wszyscy mówią mi Ise. Niby tak powiedziałem, ale przecież była ona diablicą, więc mogła dowolnie zmieniać swój wygląd, czyż nie? Mimo że wiekowo wyglądała mniej więcej jak ja, to może była starsza? Nie, miałem przeczucie, że była w moim w wieku.

– Cz-czy to będzie w porządku, jak będę zwracała się do ciebie po imieniu!?

Ech…? Co to za reakcja? Ucieszyła się? Niemożliwe. Przecież pogardzała mną.

Zakasłała, po czym mówiła dalej:

– Zatem bezwarunkowo zobowiązuję się do zwracania się do ciebie Ise-sama.

– „Sama”? Nie widzę takiej potrzeby.

– Nie – zaprotestowała. – To jest istotne!

Hahaha… Nie rozumiałem tej dziewczyny jeszcze bardziej niż Xenovii. Trudną sztuką było przebywać w jej towarzystwie.

I wtedy pojawiła się jakaś onee-sama.

– Ravel-sama – powiedziała. – Przyjaciel twojej pani wzywa cię do siebie.

Jeżeli dobrze zapamiętałem, to była ona z rodziny Raisera, a nazywała się Izabella, która nieźle skopała mi tyłek. Obraz jej nagiego ciała nadal był zapisany w moim mózgu.

– Rozumiem – odrzekła Ravel. – Ise-sama, przy naszym następnym spotkaniu, miałbyś ochotę napić się ze mną herbaty? O-o-oraz, jeżeli nie masz nic przeciwko, poczęstowałabym cię moim ciastem.

Jakoś nie byłem w stanie pojąć tej dziewczyny.

– Hej, Hyoudou Issei – zwróciła się do mnie Izabella-san.

– Jesteś Izabella-san z rodziny Feneksów, dobrze pamiętam?

– Tak – odpowiedziała. – Wciąż pamiętam, jak mnie wtedy pokiereszowałeś, a wszystko wskazuje na to, że jesteś teraz jeszcze silniejszy. Kiedy będziesz już wystarczająco silny i znany, to będę miała czym się chwalić.

– Ummm, stanowisz eskortę tej dzie… Ravel? – zapytałem.

– Cóż, można tak powiedzieć. Dziewczynka ta, w przeciwieństwie do naszego pana Raisera-sama, nie może pojąć jeszcze wielu rzeczy… Od tej bitwy podczas przyjęcia zaręczynowego Ravel mówi tylko o tobie. Najwyraźniej twoja walka z Raiserem-sama musiała nieźle jej zaimponować.

– A czy nie jest tak, że ma do mnie pretensje? W końcu przerwałem zaręczyny jej brata i powiedziałem do niej kilka nieprzyjemnych słów.

– Nie, jest wręcz przeciwnie. Cóż, nie ma co się rozgadywać, kiedyś zrozumiesz.

– W każdym razie powiedz jej, że nie mam nic przeciwko napiciu się z nią herbaty.

– Naprawdę? Dzięki, Ravel będzie zadowolona. A teraz proszę wybacz, pora na mnie. Miłej zabawy. – Izabella-san pokiwała na pożegnanie i odeszła.

Naprawdę, nigdy tego nie zrozumiem… Cóż, zresztą co się będę przejmował, herbata to nic wielkiego, prawda?

– Ise-senpai, nie wiedziałem, że masz tyle przyjaciół wśród diabłów… – powiedział Gasper, patrząc z podziwem.

Czy to naprawdę wyglądało na tak wielu? Hmm, sam nie wiem. Jednak jedno musiałem przyznać – od przywędrowania do Zaświatów spotkałem wiele demonów. Spotkania z nimi miały dla mnie ogromną wartość. Rzeczy, o których teraz wiedziałem, jak problem dyskryminacji lub sprawa smoków, to było jednak coś. Dobrze, że się o nim dowiedziałem.

Nie tylko moc, ale także i te rzeczy mogły mi pomóc w doścignięciu Valiego. Jednak głupie „ja” miało swój limit co do pojemności mózgu! Hah, chciałbym urodzić się bardziej bystry.

Doszedłszy do tej konkluzji, westchnąłem. W tym samym czasie w zasięgu mojego wzroku pojawił się mały cień.

Była to Koneko-chan.

Z jakiegoś nieznanego powodu zmierzała w pośpiechu do wyjścia. Zdawała się być przez coś pochłonięta. Czyżby coś się stało? W jednej chwili opanował mnie niepokój. Nie wróżyło to niczego dobrego.

– Asiu, Xenovio, poczekajcie tutaj na mnie.

– Ise-san, coś się stało? Powitania z Maou-sama za chwilę się rozpoczną.

– Nie, nic. Po prostu zobaczyłem znajomego, z którym chciałbym porozmawiać. Zanim powitania się zaczną, to już tutaj będę!

– W porządku. Poczekamy.

– Okay!

Musiałem skłamać. Nie chciałem je w nic mieszać. Wstałem z krzesła i podążyłem za Koneko-chan.

Koneko-chan… zjechała windą? Dokąd zmierzała?

Gdy drzwi windy otworzyły się, wszedłem do środka. Nagle poczułem za sobą czyjąś obecność i gdy odwróciłem się, stała tam Buchou.

– Co jest? – zapytała. – Zmarkotniałeś.

– Zobaczyłem, jak Koneko-chan wychodzi, zupełnie jakby za czymś podążała.

– Rozumiem, więc martwisz się o nią. Idę z tobą.

– Tak jest! Ale skąd wiedziałaś, że idę do windy? – spytałem zdezorientowany.

A ona, z uśmiechem na twarzy, dała odpowiedź najlepszą z możliwych:

– Bo cały czas cię obserwuję.

Część 6

Winda dotarła na parter. Po jej opuszczeniu, wraz z Buchou opisaliśmy osobę Koneko-chan kilku diabłom stojącym w pobliżu, pytając, czy nie widzieli, jak tędy przechodziła.

Gdy kilka osób potwierdziło, że widzieli, jak wychodziła na zewnątrz, Buchou pośpiesznie przywołała swojego chowańca, nietoperza, i posłała go na zwiady. Czekaliśmy pod fontanną, która była przed hotelem, na jego powrót.

– Tak jak myślałam – powiedziała Buchou. – Jej zachowanie nie jest normalne.

– Tak – odrzekłem. – Jednak za czym by tak cały czas szła?

Buchou głęboko zamyśliła się na moje pytanie, jednak w końcu odpowiedziała ponuro, że podejrzewa, że Koneko-chan przechodzi przez coś poważnego. Co więcej, wyglądało to tak, jakby Buchou zdała sobie teraz z czegoś sprawę.

Po dłuższej chwili nietoperz powrócił.

– Chyba ją ma… – powiedziała Buchou. – Las? Poszła do lasu?

Las! Koneko-chan! Jakie licho cię tam ściągnęło!?

Wraz z Buchou zaczęliśmy biec za nietoperzem.

Po tym, jak zostawiliśmy hotel za sobą, Buchou i ja wbiegliśmy w gęsty mrok lasu. Jakoś z powodu pośpiechu taki bieg nie sprawiał mi żadnego problemu. Dzięki treningowi ze smokiem mogłem poruszać się teraz stosunkowo łatwiej. Senseiu, obawiam się, że mogłem rozwinąć się w kierunku innego zmysłu!

Po kilku minutach biegu przez las, Buchou nagle pociągnęła mnie za ramię i skryła nas w cieniu drzewa. Gdy wychyliłem zza niego moją twarz, ujrzałem Koneko-chan!

Cały czas odwracała się niespokojnie i szła w głąb lasu. Nagle zauważyła coś, co przykuło jej wzrok. Spojrzeliśmy w tym samym kierunku.

– Trochę czasu minęło, nieprawdaż? – rozległ się nieznany głos.

Bezszelestnie pojawiła się kobieta w czarnym kimonie. Koneko-chan zdawała się ją znać… Zaraz, ona miała na głowie kocie uszy! N-niemożliwe…

Miałem co do tego złe przeczucia, ale przyłożyła palec do ust i kazała spokojnie przyglądać się całemu zajściu.

– Ty… – Ciało Koneko-chan zatrzęsło się brutalnie z powodu zaskoczenia.

– Dobry wieczór, Shirone, to ja, twoja siostrzyczka.

Shirone? Słyszałem to imię po raz pierwszy, ale wydawało mi się, że mogło to być prawdziwe imię Koneko-chan. Dowiedziałem się od matki Buchou, że imię „Koneko” zostało nadane jej przez Buchou.

– Kuroka-neesama… – wypowiedziała z widocznym trudem Koneko-chan.

To była jej siostra! Tak mi się zdawało, ponieważ były do siebie podobne, więc miałem rację!

Zatem ta piękna nekomacia onee-sama była wygnańcem, który zabił swojego pana… Za parę lat Koneko-chan będzie wyglądała podobnie? Kiedy ją sobie taką wyobraziłem, to odrobinę podnieciło mnie to! Wokół nóg siostry Koneko-chan owijał się czarny kot.

– Twoja siostrzyczka jest pod wielkim wrażeniem, że doszłaś aż tutaj po tym, jak jej czarny kotek wślizgnął się na przyjęcie-nya.

Rozumiem, więc natknęła się na niego i przywędrowała za nim aż tutaj.

– Nee-sama… O co chodzi? – zapytała ze złością Koneko-chan.

– Nie rób takiej miny – mówiąc to, uśmiechnęła się. – Po prostu mam do załatwienia małą sprawę. Doszły mnie słuchy, że diabły organizują ogromną imprezkę. Trochę mnie to zaciekawiło. Nyan. – Onee-san przeciągnęła ręka jak kotek i puściła oczko. Jaka słodziutka!

Auuuuuuuuuuu, proszę cię, Buchou, nie ciągnij mnie za policzek, to boli…

– Hahaha, niemożliwe, czyżbyś była w grupie Gremory? – rozległ się głos, który już gdzieś słyszałem.

Nagle przystojny mężczyzna, ubrany w coś, co przypominało starożytną chińską zbroję, wyszedł zza drzew – był to Son Goku Bikou! Towarzysz Valiego! Co on tutaj robił!? Zara. Był członkiem Brygady Chaosu – czyżby był to kolejny atak terrorystyczny wymierzony w uczestników przyjęcia!?

Niespodziewanie wzrok Bikou zwrócił się w naszym kierunku! Zauważył nas!?

– Wymazanie obecności nic nie da – powiedział. – Ludzie tacy jak ja i Kuroka, którzy znają senjutsu, mogą wykryć was przy najmniejszej zmianie w przepływie waszej energii w duszy.

Ci! Wykrył nas! A ja mimo wszystko wolałem uniknąć walki! Wraz z Buchou wzięliśmy głęboki wdech i wyszliśmy z ukrycia. Koneko-chan była zaskoczona naszym widokiem.

– Ise-senpai, Buchou… – wymamrotała Koneko-chan.

– Yo, pieprzona małpo. Co u Valiego? – powiedziałem.

– Hahaha, całkiem dobrze – odrzekł. – A co do ciebie… Heh, stałeś się trochę silniejszy, nie?

Hmm? Wyczuwał moją siłę samym patrzeniem na mnie?

Podczas gdy ja byłem tym zaintrygowany, Bikou powiedział:

– Nie mówiłem ci? Również i ja posiadam senjutsu, które pozwala mi do pewnego stopnia odczytywać przepływ energii twojej duszy. Aura, która cię okrywa, stała się bardziej gęsta.

Rozumiem. Mówili mi to obcy ludzie, więc mój trening musiał faktycznie przynieść jakieś rezultaty.

– Przy okazji, Buchou – powiedziałem – co to jest senjutsu? Różni się ono czymś od magii używanej przez czarodziejów?

Westchnąwszy, Buchou raczyła mi wytłumaczyć:

– Tak, różni się. Największą różnicą jest to, że senjutsu skupia się na czymś, co nazywa się chakrą – aurze, która jest pierwotną wielką energią, która płynie w duszy, innymi słowy jest to energia życiowa – i przemienia ją w prąd stały. Jest to moc podobna do magii demonów i światła, jednak różni się od nich. Senjutsu nie może mierzyć się z mocą światła, jednak używa nieznanej energii ukrytej w roślinach, zwierzętach i ludziach. Jeżeli ktoś opanuje senjutsu, to mówi się o nim, że jest w pełni zdolny do czytania przepływu energii w duszy i aury, a także jest w stanie w pewnym stopniu do śledzenia ruchów odległych od siebie stworzeń.

– Możemy również kontrolować tę energię i wzmacniać nasze ciało zarówno duchowo, jak i fizycznie. Możemy również spowodować zakłócenia w duszach otaczających nas drzew i sprawić, by rozkwitły albo zwiędły, nyan – powiedziała Koneko-chan, puszczając oczko. – Senjutsu to umiejętność, która pozwala kontrolować życie. Możemy wpływać na duszę przeciwnika, na przykład uszkodzić ją poprzez zmniejszanie energii życiowej. A z racji, że metod na naprawienie tej szkody jest mała ilość zarówno wśród magii diabłów, jak i magii czarodziejów, tak więc atak ten prawie zawsze skutkuje śmiercią.

Nie wiedziałem jak zareagować, gdyż zachowywała się jak gdyby nic, a z drugiej strony wytwarzała wokół siebie bardzo niebezpieczną aurę…

Niezbyt pojmowałem to wytłumaczenie, ale innymi słowy chodziło o to, że osoba znająca senjutsu posiadała pewnego rodzaju miernik? I co więcej, osoba ta mogła wpłynąć na długość życia przeciwnika jednym kiwnięciem palca, tak?

Dobra, pozostawiając tę kwestię na boku problemem był powód, dla którego oni tutaj przybyli.

– Co tu robicie? Czy to zamach terrorystyczny? – zapytałem, jednak oni się uśmiechnęli.

– Nie, nie przyszliśmy w tym celu. Po prostu w Zaświatach został rozkazany stan gotowości. Oboje z Kuroką nie pełnimy w tej chwili służby. Kiedy padł ten rozkaz, Kuroka zaproponowała odwiedzenie przyjęcia organizowanego przez diabły. Znając ją, łatwo by stąd nie wróciła, więc poszedłem wraz z nią. Takie coś ci starczy?

Ględzisz bezcelowo, małpiszonie. Jednak tak długo, jak nie kłamał, to rozumiałem najważniejsze.

Innymi słowy, gdy siostra Koneko-chan sprawdzała salę, na której odbywało się przyjęcie, swoim kotem, Koneko-chan przypadkowo go zauważyła i podążyła za nim aż tutaj.

– Bikou, kim jest ten chłopiec? – zapytała siostra Koneko-chan, wskazując na mnie.

– Sekiryuutei – odpowiedział małpiszon.

– Naprawdę-nyan? – Jej oczy otworzyły się szeroko. – To jest ten pałający miłością do piersi Sekiryuutei, który skopał tyłek Valiemu?

Aha, zatem tak zostałem jej opisany. Cóż, w końcu to była prawda. Pałający miłością do piersi Sekiryuutei, co? W porządku.

Bikou, ziewając, powiedział:

– Kuroka, wracajmy. Marnujemy tylko czas, bo i tak nie możemy wtargnąć na te przyjęcie.

– Tak, dobry pomysł – odpowiedziała. – Ale biorę ze sobą Shirone-nyan.

– Ara-ara, jeżeli weźmiesz ją przez swój kaprys, to Vali się wkurzy, wiesz o tym?

– Ale gdy Ophis i Vali dowiedzą się, że jest w posiadaniu tej samej mocy co ja, to powinno ich to przekonać, prawda?

– Cóż, całkiem możliwe.

Siostra Koneko-chan przymrużyła oczy, a na jej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Widząc to, Koneko-chan zadrżała. Była przerażona! Trzeba działać!

Wkroczyłem między nie i przemówiłem pewnym głosem:

– Ona nigdzie z tobą nie idzie. Znaczy dla nas zbyt wiele, byśmy mogli na to pozwolić.

Oboje wybuchli śmiechem.

– Dzielny jesteś, to fakt, ale naprawdę chcesz mieć mnie i Kurokę za swoich przeciwników? - zapytał Bikou. – Tym razem odejdziemy natychmiastowo, jak tylko dostaniemy tę dziewczynę, okay? Buchou, będąc już wkurzona, wysunęła się naprzód.

– To dziecko – powiedziała przez zaciśnięte zęby – jest moim podwładnym. Nie pozwolę wam jej tknąć nawet palcem.

– Ara-ara-ara-ara, co ja słyszę-nyan? Przecież ona jest moją młodszą siostrzyczką. Mam prawo do kochania jej. Taki wysokoklasowy diabeł jak ty nie posiada takiego przywileju.

Biri.

Atmosfera w jednej chwili uległa ogromnej zmianie. Buchou i onee-san wpatrywały się w siebie nawzajem, a sytuacja robiła się coraz bardziej napięta! Onee-san nie wytrzymała i odwróciła wzrok, by po chwili, z szerokim uśmiechem na twarzy, powiedzieć:

– Sprawiacie tyle kłopotów. Zabiję was, dobrze-nyan?

Nagle zawładnęło mną trudne do opisania uczucie! Co to miało być, wydawało mi się, jakbym był gdzieś teleportowany? Otoczenie niby nie uległo zmianie, ale z powietrzem i atmosferą na pewno coś się stało… – Kuroko, widzę, że opanowałaś nie tylko senjutsu, youjutsu i magię diabłów, ale także zdolność do kontroli przestrzeni – powiedziała Buchou, robiąc zgorzkniałą minę.

– Nie zaszłam jeszcze tak daleko, by kontrolować czas, ale z łatwością mogę manipulować przestrzenią – odpowiedziała. – Jest to stosunkowo proste, zwłaszcza gdy użyję do tego podstaw techniki bariery. Okryłam cały ten las barierą i odizolowałam go od świata zewnętrznego-nyan. Zatem jeśli nawet będziemy wyczyniać tutaj różne dziwactwa, to po drugiej stronie bariery nic nie będzie widać i żaden nieproszony diabeł nam nie przeszkodzi. Więc, doznajemy przyjemnej śmierci i żegnamy się-nyan?

Co!? Zostaliśmy tutaj uwięzieni! Co gorsze, jeżeli podejmiemy walkę, to nikt z zewnątrz tego nie zauważy! Ooch! W dwójkę ich nie pokonamy? To co mieliśmy zrobić, uciec? Nie, nie było takiej możliwości. Niespodziewanie dobiegł nas głos z niebios:

– Kiedy dowiedziałem się, że panienka Rias i Hyoudou Issei wkroczyli do tego lasu, czym prędzej udałem się za nimi. Ale nigdy bym nie przypuścił, że zostanę uwięziony w barierze… Kiedy popatrzyłem do góry…

– Tannin-ossan!

Smoczy potwór! Starzec Tannin! Lepiej być nie mogło! Uwaa, naprawdę się ucieszyłem! Musiał wkroczyć do lasu chwilę przed tym, jak siostra Koneko-chan utworzyła barierę!

– Co za złowieszcza aura – powiedział smok. – Ci goście z całą pewnością nie nadają się na nasze przyjęcie.

Bikou zdawał się być wniebowzięty na widok Ossana.

– Och, och, och! – krzyknął podniecony. – Kogóż ja widzę! Czy to nie były Smoczy Król, Płonący Smoczy Meteor, Tannin!? Uraczyłeś nas swoją obecnością! Kuroko – zwrócił się do swojej towarzyszki – to stwarza dla nas wielki problem. Nie mamy teraz innego wyjścia, jak podjąć walkę.

– Wydajesz się być szczęśliwy, małpo – odpowiedziała. – A zatem dobrze. Jeżeli uda się nam pozbyć tych dwóch, którzy są powyżej klasy Smoczego Króla, Ophis nie będzie miał nam tego za złe.

Dwóch! Mnie również wzięła pod uwagę!? Wzięła, prawda!? Nie, zaraz, ja zginę!

– Kintoun[2]!! – Krzyknął Bikou, a tuż obok jego stóp pojawiła się złocista chmura, dzięki której już po chwili znajdował się obok Tannina-ossan. – Nyoi-bo[3]! – W jego rękach pojawił się długi kij, który skierował w stronę smoka. – Wydłuuż się, mój kiju!

Gyuuuuuuuun!

Kij zmienił drastycznie swoją długość i prawie trafił w Ossana, ale ten zręcznie i tak szybko go ominął, że nigdy bym się tego nie spodziewał po jego ogromnym ciele.

Co za prędkość! Mimo swych rozmiarów potrafił się poruszać swobodnie i płynnie!

– Raz jeszcze! – Bikou poruszył kijem poziomo, podczas gdy on wciąż się wydłużał i gonił za Ossanem.

Jednak smok użył swoich skrzydeł i umiejętnie się obrócił, unikając ciosu. Wciąż kręcący się smoczy ossan otworzył szeroko swoją paszczę!

Goooooobaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaah!

Olbrzymi ogień strawił całe niebo! Niesaaamowite! Było go nieporównywalnie więcej, niż podczas treningu ze mną! Spoglądając ku górze nie widziało się nieba, ale morze ognia!

Zgadzało się, Sensei o tym wspominał. Smoczy oddech Ossana można było porównać do uderzenia meteoru! Jednak wspanialszą rzeczą była jego zdolność do uników mimo posiadanego ciała! Był wielkim potworem, a mimo to poruszał się z łatwością! Na myśl przywiodłem sobie trening, podczas którego faktycznie śmigał po niebie bez najmniejszych problemów. Zatem Smoczy Król był uzdolniony w każdej dziedzinie!

[Nie, Tannin nie pokazał nam pełnej mocy swojego smoczego zionięcia.]

Poważnie, Ddraig?

[Tak, bo gdyby poszedł na całość, to zniknęłyby nie tylko hotel i sala z przyjęciem, ale również i my sami. Jest rozsądny na swój sposób. Mimo wszystko istnieje kilka osób, które jest w stanie przeciwstawić się mocy Tannina.]

Byłem ścigany po górach przez kogoś tak niesamowitego!? To przerażające!

Po tym, jak masy ognia znikły, w kłębach dymu wyłoniła się sylwetka Bikou.

– Ahaha! Nieźle jak na byłego Smoczego Króla!

Śmiał się! Jego zbroja i ubranie spłonęły, ale sam był cały! Przetrwał takie płomienie! Właśnie tego można było się spodziewać po Son Goku!

– Hmm! – zaryczał smok. – Zastanawiałem się, jaki ten Son Goku jest. Wydajesz się być szczęśliwy z powodu mojego ataku!

– Moje imię brzmiało Bikou! Miło cię poznać, Smoczy Szefie!

– Kukukuku. Gadasz jak prawdziwa małpa. Czy ty zdajesz sobie sprawę, z kim właśnie próbujesz się mierzyć?

– Wiesz, jestem potomkiem legendarnego demona, więc nie mogę sobie pozwolić na szybką porażkę.

– Tak czy siak, to ja właśnie będę twoim przeciwnikiem, małpo. W międzyczasie panna Rias i Hyoudou Issei rozprawiają się z tym kotem. Kolejno: pani Sekiryuuteia i sam Sekiryuutei, wiesz o tym? Będziesz musiał ich pokonać.

Mimo wszystko, smoku! Ta kocia onee-san nie mogła zostać pokonana przez naszą dwójkę!

– Hahahaha! Naprawdę żeś się zapędził! Dam sobie radę w pojedynkę!

– Cóż za arogancja, małpo. Jesteś tylko małpą. Nie stanowisz dla mnie żadnego problemu! A tak swoją drogą, to co się stało ze świniakiem i demonem[4]? Zerwaliście ze sobą?

– Masz na myśli potomków Hakkaia i Gojou’a[5]? Hahahahaha! Oni wszyscy, wliczając w to moją własną rodzinę, są strasznie konserwatywni! Każde z nich jest zadowolone panującym status quo! Jednak ja kocham rzeczy, które bawią! Właśnie dlatego ochoczo zareagowałem na zaproszenie do Brygady Chaosu i współpracuję teraz wraz z Hakuryuukou Valim!

– Hmm! Być może temperamentem dorównujesz pierwszemu Son Goku, ale co planujesz z Hakuryuukou? Zgodnie z pogłoskami, tylko wasza jednostka może poruszać się swobodnie! Doszły mnie również słuchy, że wy, jako jedyni, nie przyjęliście węża Ophisa!

– Jeżeli chcesz poznać odpowiedź, to pokonaj mnie!

– Zważaj na swoje słowa, małpo! Miejsce, w którym się znajdujesz, to piekłopodobne Zaświaty, nazywane światem umarłych! Wiedźcie, że jest to najlepsze miejsce dla takich jak wy, do pożałowania swych czynów!

Don! Dogon!

Ossan i małpiszon rozpoczęli zaciętą walkę! Cóż, wszystko wskazywało na to, że smok wygra, więc w pewnym stopniu mi ulżyło, ale problemem pozostawała…

– Nyan?

Siostra Koneko-chan! Na jej twarzy widniał czarujący uśmiech, ale biła od niej ciemna i złowieszcza aura, którą nawet ja byłem w stanie wyczuć!

Aura Senseia także była czarna, ale jego miała w sobie więcej słabości Senseia, niż zła. A ta tutaj była kompletnie zła! Wyczuwałem czystą złośliwość i chęć mordu skierowaną w naszą stronę!

– Nee-sama, pójdę z tobą, tylko proszę cię, oszczędź ich! – wypaliła niespodziewanie Koneko-chan.

– Co ty… – próbowałem protestować, ale Buchou brutalnie mi przerwała: – Co z tobą, Koneko!? Jesteś moją podwładną! Nie pozwolę robić ci tego, co ci się podoba! – W jednej chwili Buchou objęła ją. Jednak ona potrzęsła głową, mówiąc:

– Nie, nie… Ja z was, jako jedyna, rozumiem prawdziwą moc mojej nee-sama… Jest zdolna pokonać diabła najwyższej klasy. Dla was ona jest… Nawet przy pomocy Króla Smoków nie sądzę, żeby udało się wam pokonać, przecież ona panuje zarówna nad genjutsu, jak i senjutsu…

– Nie – powiedziała stanowczo Buchou – mimo to za nic cię jej nie oddam! Nie oddam cię tej nekomacie, która nawet nie spróbowała ci pomóc, choć ty tak wiele się napłakałaś! Onee-sama widząc złość Buchou, uśmiechnęła się.

– Youkai nie może pomóc drugiemu youkai – powiedziała. – Jednak teraz pragnę zabrać ją ze sobą, ponieważ chcę mieć pod swoją komendą jeszcze jedną osobę. Jestem w stanie lepiej zrozumieć moc Shirone bardziej niż jakaś rudowłosa lalunia jak ty.

Koneko-chan potrzęsła głową na jej słowa.

– Nie… nie potrzebuję tej mocy… Nie potrzebuję tej straszliwej mocy… Nie potrzeba mi mocy, która przynosi ludziom tylko cierpienie… – Zaczęła cała dygotać, a po jej policzkach płynęły potoki łez. Buchou przytuliła ją jeszcze mocniej.

– Kuroko – powiedziała Buchou. – Będąc tak bardzo zaślepiona własną mocą, zraniłaś serce tej dziewczyny, a rana ta nie zagoi się do końca jej życia. Po tym jak zabiłaś swojego pana i odeszłaś, ona przeszła przez prawdziwe piekło. Kiedy spotkałam ją po raz pierwszy, nie miała w sobie żadnych uczuć. Byłaś dla niej jak rodzina, a mimo to zdradziłaś ją. Straciła wszelką nadzieję i była pogardzana i wykorzystywana przez innych do takiego stopnia, że chciała ze sobą skończyć… Doznała wiele nieprzyjemności. Właśnie dlatego pokażę jej mnóstwo radosnych i zabawnych rzeczy! Ta dziewczyna nazywa się Toujou Koneko i jest Wieżą grupy Rias Gremory! Moją ważną podwładną! Nie pozwolę ci jej nawet tknąć palcem!

Słysząc to, Koneko-chan rozpłakała się na dobre.

Buchoouuu! Zacząłem płakać z powodu miłości Buchou! Mimo że nie byłem Koneko-chan, to płakałem jak dziecko! Usłyszeć słowa, które tak opływały w miłości, było czymś więcej, niż my, służący, mogliśmy sobie zasłużyć! Właśnie dlatego Buchou była najlepsza! Kobieta, którą kochałem, była najsilniejsza!

– Nie chcę iść… Jestem Toujou Koneko. Kuroka-neesama, nie chcę z tobą iść! Chcę pozostać przy Rias-buchou! Chcę wraz z nią żyć! – wykrzyczała, wciąż płacząc, Koneko-chan.

Można było jej słowa potraktować jako oświadczenie zerwania wszelkich więzi, które łączyły ją z jej siostrą. W porządku! W takim razie nie mogłem ich zostawić!

Słysząc deklarację Koneko-chan, jej siostra na chwilę się uśmiechnęła, po czym zaśmiała się szyderczo. Jej śmiech sparaliżował moje ciało.

– W takim razie przepadnijcie.

Suu.

Cienka, mgłopodobno substancja ulotniła się z jej ciała. Stopniowo zaczęła się powiększać, aż dotarła do nas. Jednak tutaj się nie zatrzymała i rosła dalej, aż pokryła cały las.

Mgła była naprawdę gęsta. Jednak było w niej coś tak złowieszczego, że zacząłem się okropnie trząść.

Po chwili, jak substancja ta do nas dotarła…

– Ach…

Ton.

Buchou upadła na kolana. Co!? Co się stało!?

– To… – Tuż obok Buchou Koneko-chan również klęczała i starała się zakryć usta dłońmi. Zaraz, czy one przypadkiem czymś nie oberwały?

– Hmm, więc moja mgiełka nie działa na ciebie, ponieważ jesteś Sekiryuuteiem? Jest w niej trucizna, która szkodzi tylko diabłom i youkai-nyan – powiedziała onee-san. – Z racji jej rzadkiej konsystencji człowiek doznaje wielkiego bólu, a ona sama rozchodzi się po całym jego ciele. Nie zabiję was zbyt szybko, tylko stopniowo-nyan. – Nim zdałem sobie z tego sprawę, ona siedziała już na gałęzi drzewa i spoglądała na nas z góry!

Zaraz, zatruta mgła!? Co więcej, ona chyba nie miała sumienia! Jakie zło się w niej kryło? Jednak chwilkę, tylko ja pozostałem obojętny na działanie trucizny. Czy Ddraig był tego powodem? Niezbyt to rozumiałem. Buchou zaczęła strzelać magicznymi pociskami!

Don!

Atak Buchou trafił onee-san! Jej ciało znikło! Mamy ją… a może i nie. Buchou zdawała się nie wyczuwać żadnego oporu przy odpieraniu pocisku.

– Dobry ruch – rozległ się głos naszej przeciwniczki. – Jednak jest to bezcelowe, mówię wam, bezcelowe. Z podstawami genjutsu z łatwością jestem w stanie stworzyć klon siebie.

Nagle z mgły zaczęło się wyłaniać mnóstwo sylwetek kobiet. Miały one na sobie kimono! Wszystkie były siostrami Koneko-chan! Klony!? To była tylko iluzja! Jednak wszystkie wyglądały tak prawdziwie, że nie potrafiłem ich rozróżnić! Ciała wszystkich tych onee-san pokrywała ta sama aura!

– Nie ma szans na genjutsu osoby, która ma w tym wprawę, chyba że umiesz widzieć przepływ energii duszy… – powiedziała Koneko-chan, z trudem utrzymując się na kolanach, choć podtrzymywała się rękoma.

Musiała cierpieć! Gdyby tylko dało się coś zaradzić… Czy Asia, będąc tu z nami, zdziałałaby coś? Nie, pozostawiając już na boku wszelkie obrażenia fizyczne to wątpiłem, że zwojowałaby coś z tym typem trucizny!

– Boosted Gear! – Krzyknąłem, a na moim ramieniu pojawiła się czerwona rękawica, jednak dźwięk jej pojawienia wydawał się być inny! Gdy na nią spojrzałem, to klejnot nie emitował zbyt dużo światła, wręcz przeciwnie, był czarny! Co to kurna!?

[Partnerze, Sacred Gear nie zadziałała.]

Ddraig, co masz na myśli!? Czemu to właśnie w takim momencie!

[Wkroczył on w niejasny dla mnie stan.]

Niejasny!? Czemu do tego doszło!?

[Swoim treningiem dotarłeś do rozstaju dróg. Wydaje mi się, że jeszcze jeden impuls, a Sacred Gear ulegnie zmianie, jednak nie mogę powiedzieć, czy to będzie jakieś zwiększenie jego mocy czy Łamacz Ładu.]

Innymi słowy, mój Sacred Gear zatrzymał się na rozdrożu i balansuje pomiędzy zwiększeniem mocy, a Łamaczem?

[Mówiąc krótko i zwięźle – tak. W sytuacji, w której opcji jest kilka, sam system Boosted Gear jest zdezorientowany i nie wie, co wybrać.]

Więc dla niego oba warianty wydają się być dobrym rozwiązaniem?

[Tak. Jeżeli zdecyduje się na zwiększenie mocy, to błyskawicznie byś wygrał, jednak jeżeli wewnątrz ciebie nie dojdzie do wielkiej przemiany, to nie osiągniesz Łamacza. Ja powiem ci jedno – właśnie teraz masz szansę go osiągnąć. Decyzja należy do ciebie.]

Łatwo ci mówić! Ach, co miałem zrobić!? Mówiąc mi, że w jednej chwili ma we mnie zajść jakaś gruntowna zmiana, to nie wiedziałem, co czynić! Co miałem zrobić, żeby osiągnąć stan Łamacza!? A niech to diabli! Gdybym wiedział, że do tego dojdzie, to zapytałbym Kibę, jakie uczucia mu towarzyszyły, gdy go osiągnął!

Hej, Ddraigu, czymś złym byłoby, gdybym zdecydował się na zwiększenie mocy, a Łamacza Ładu odstawił na później?

[Łamacz nie jest czymś, co możesz osiągnąć, kiedy tylko tego chcesz. Mogą minąć miesiące, a nawet lata, kiedy taka okazja znów się nadarzy.]

Zatem dostałem teraz wielką szansę! Wielkim głupstwem byłoby, gdybym wybrał zwiększenie mocy! Ale co zrobić, żeby osiągnąć Łamacz? Nie mam pojęciaaaa!

– Ara-ara, co ja widzę, czyżby Sekiryuutei nie był w stanie aktywować swojego Sacred Gear? Ale ja i tak strzelę-nyan. – Jeden z klonów wyciągnął swoją rękę i wycelował ją w Buchou i Koneko-chan. W dłoni zaczęły formować się magiczne pociski.

Nie no, bez jaj, nie drażnij się ze mną! Rzuciłem się biegiem, by osłonić dziewczyny!

Doooooooooooooooooooooon!

– Guhah! – Oberwałem niszczycielska mocą! Aleee boli! Kurna! Naprawdę boli! Jeden z pocisków trafił prosto w mój tors!

Mój mundurek tym pojedynczym atakiem został rozerwany na strzępy! Przez to cała moja klatka piersiowa była odsłonięta! Znajdowała się na niej mała rana, z której wypływała krew.

– Ise… – Buchou próbowała wstać, ale z powodu bólu skończyło się na próbie.

– Buchou! – krzyknąłem. – Nie ruszaj się! Trucizna rozprzestrzeni się w całym twoim ciele! Nie martw się o mnie, taki atak nic mi…

Dogggggoooon!

Zanim skończyłem mówić, znów oberwałem! Guhah…! Tym razem zupełnie się tego nie spodziewałem, więc ból był nie do zniesienia!

Upadłem na kolana… Niedobrze. Jeżeli będzie tak dalej szło, to wytrzymam co najwyżej do piątego strzału…

– Ale słabizna – skomentowała moja oponentka. – I ty masz być przeciwnikiem Valiego? Poważnie skopałeś mu wtedy tyłek?

Ona po prostu ze mnie szydziła… Hehehe, naprawdę, jak jeszcze długo będę tak wyśmiewany…? Byłem żałosny. Będąc w takiej sytuacji, nie pokażę jej mojej mocy.

Zawsze taki byłem.

Nie byłem w stanie zademonstrować mojej prawdziwej mocy w krytycznych sytuacjach.

Czy ja ocaliłem Asię? Odzyskałem Buchou?

Wszyscy dookoła mnie chwalili, ale prawda była inna. Zupełnie inna!

Asia raz umarła.

Buchou raz płakała.

I to wszystko przeze mnie, ponieważ ja nie byłem w stanie nic zrobić.

Miałem moc, której nie mogłem użyć, by uchronić innych od cierpienia… To było po prostu głupie! Musiałem raz jeszcze powtórzyć sobie jedną rzecz…

Nie potrafiłem uratować Koneko-chan.

Z powodu mojej niewystarczającej siły sprawiłem, że kochane przeze mnie osoby doświadczały wiele smutku i bólu… Za każdym razem, dzięki pomocy innym, dostawałem drugą szansę, by je uratować.

Właśnie tak. W tej sytuacji nic nie znaczyłem!

Który legendarny smok potrzebował dwóch szans, by kogoś uratować?

– Nie pozwolę ci tknąć Buchou i Koneko-chaaaaaaaan!

Doooooo!

Oberwałem po raz kolejny. Impet uderzenia odrzucił mnie do tyłu, a ja przywaliłem plecami w olbrzymie drzewo!

Idiota… Zostać tak odrzucony… Z powodu ogromnego bólu cały obraz przed oczyma stał się rozmazany… Niech to, moje ciało się już nie podniesie!

Ono przestało funkcjonować bardziej z powodu szoku wynikającego z uderzenia w plecy, niż z bólu. Mimo wszystko wciąż pozostawałem świadomy.

– Kurna…

Podniosłem się. Byłem taki niezaradny i godny pożałowania, że rozpłakałem się. Jednak nie z powodu bólu. To z wstydu.

Nie byłem w stanie pokazać mojej prawdziwej siły, choć zostałem zapędzony w kozi róg… Nie chciałem, by ktokolwiek cierpiał. Chciałem wszystkich ocalić. Jednak moja siła po raz kolejny nikogo nie uratowała od bólu…

Płacząc, zacząłem się czołgać, aż dopełzłem do dziewczyn. Gdy znalazłem się przed nimi, tchnąłem w moje ciało ducha walki.

– Nuuuuuuuuuuu! – Zniosłem ból i wstałem, mimo drżących nóg. W porządku, wciąż mogłem stać.

Jednakże łzy zażenowania nie przestawały spływać po moich policzkach.

– Możesz być jej siostrą… jednak ona przez ciebie płakała i tego ci już nie wybaczę… – powiedziałem.

Ale ona roześmiała się.

– Żeby taki słabeusz mówił coś takiego – odrzekła. – Shirone również jest poważna. Inną rzeczą byłoby, gdyby powiedział to przystojny i silny książę z mieczem w ręku, jednak gdy mówi to ktoś taki jak ty, na dodatek cały we krwi, to dziewczyny tylko pouciekają-nyan. Obrzydliwe.

– Ise-senpai… – wymamrotała Koneko-chan.

– Koneko-chan… – odpowiedziałem, próbując się uśmiechnąć. – Choć mam niby w sobie tego legendarnego smoka, to nic nie mogę zrobić… Gdybym podczas kłopotów Asi i Buchou był silniejszy, gdybym pokazał prawdziwą smoczą moc, to one obie nie musiałyby doświadczyć tyle przykrości… Jestem bezużytecznym diabłem i beztalenciem.

I ja śmiałem nazywać się diabłem. Nie potrafiłem nawet wykorzystywać mocy mojego Sacred Gear… Naprawdę byłem nieprzydatny.

– Ise-senpai, nie jesteś bezużyteczny – powiedziała Koneko-chan z uśmiechem, choć było widać, że cierpi. – Może o tym nie wiesz, ale większość poprzednich Sekiryuuteiów to byli ludzi, którzy chełpili się swoją mocą i zatracili się w niej… Zachłysnęli się mocą, którą posiedli. Moja siostra jest identyczna pod tym względem. Mimo że ktoś ma moc… a nie ma w nim krzty uprzejmości ni życzliwości… to z całą pewnością utraci nad tą mocą kontrolę… Jednak ty, Ise-senpai, jesteś spokojnym Sekiryuuteiem… Z całą pewnością nim jesteś. Właśnie dlatego – tutaj zrobiła pauzę, a jej uśmiech był, można by rzec, wręcz olśniewający – proszę cię, stań się łagodnym Smokiem Walijskim.

Koneko-chan… Ja…

Dzięki jej słowom chyba wreszcie sobie coś uświadomiłem.

– Buchou – odezwałem się. – Wydaje mi się, że wiem, czego mi brakuje, by osiągnąć Łamacz Ładu.

Tak, ujrzałem prawdziwe przesłanie w słowach Koneko-chan.

– Chyba potrzebuję twojej mocy, aby go osiągnąć.

– Zrozumiałam! – odrzekła. – Jeżeli ci to wystarcza, to użyczę ci mojej mocy! Co mam zrobić?

Buchou zgodziła się, chociaż ogromnie cierpiała z powodu trucizny. Poukładałem swoje myśli, przełknąłem ślinę i powiedziałem:

– Pozwól mi dotknąć swoich piersi.

Wraz z moją prośbą Buchou zaniemówiła. Jednak po chwili milczenia i, jak podejrzewam, zastanowienia, odpowiedziała pewnym głosem:

– Rozumiem. Jeżeli dzięki temu będę mogła spełnić twoje życzenie…

!? Byłem oszołomiony jej szybką zgodą! Niemożliwe! Czy to nie był sen!? To nie były żadne wygłupy! Buchou, ja naprawdę pragnąłem twoich sutków!

– N-naprawdę? Mam pozwolenie!? Buchou, naprawdę mogę pobawić się twoimi sutkami!? Czy to aby na pewno w porządku!?

Burun!

Buchou z drżącymi rękoma pociągnęła w dół dekolt sukni i odsłoniła swoją klatkę piersiową. Najznamienitsze cycuszki na świecie pojawiły się! Ich uwolnienie było tak nagłe, że aż podskoczyły!

Bubach! Na ten czysty striptiz mogłem zareagować tylko obfitym krwotokiem!

– P-proszę, pospiesz się… To żenujące… – Buchou była zarówno blada od działania trucizny, jak i czerwona z zawstydzenia!

Przepraszam cię, moja Buchou! W ogóle nie przeszło mi przez myśl, że do tego dojdzie!

– H-Hej! Co wy do cholery wyprawiacie w samym środku walki!? – dobiegł nas zdumiony głos Tannina-ossan.

– Ossan! – krzyknąłem. – Osłaniaj mnie, podczas gdy ja będę rozprawiał się z sutkami Buchou!

– Jej sutkami!? Rozprawiał się z jej sutkami, powiadasz!? Co ty do cholery bredzisz!? Co ty dziecko próbujesz osiągnąć!?

– Jeżeli się nimi pobawię, to prawdopodobieństwo, że osiągnę Łamacz Ładu, wzrośnie!

– Więc ten cały trening był niepotrzebny!? Z ciebie naprawdę jest idiota!

W tym samym czasie siostra Koneko-chan zdawała się nie pojmować tego całego zajścia.

– Hej, Bikou! – krzyknęła. – Czy to jest jakaś ich strategia? Riasówna odsłoniła swoje piersi i zamierzają coś robić z Sekiryuuteiem.

– Mnie się o to nie pytaj! – odkrzyknął. – Jego procesy myślowe to inny świat!

Co za bezczelny małpiszon! Przecież ja powiedziałem to na poważnie! Chyba nie miałem innego wyjścia, jak uszczypnąć sutki Buchou, aby wejść w stan Łamacza Ładu!

Rozmowa przeprowadzona z Senseiem wywarła na mnie olbrzymi wpływ. Pierwsze, co przyszło mi na myśl na słowa Koneko-chan, to macanie cycuszków.

Ponieważ! Po rozmowie z Senseiem tylko to siedziało mi w głowie i cycuszki śniły mi się po nocach! Jeżeli będę się mógł nimi pobawić, to z pewnością zajdzie we mnie zmiana!

Mając piersi Buchou przed nosem, zawahałem się. Ooch, niedobrze.

– Ossanie! – krzyknąłem. – Mam poważny problem!

– Co jest!? Co to takiego!? – odkrzyknął.

Najlepszym rozwiązaniem wydawało mi się być spytanie dawnego Smoczego Króla!

– Prawa czy lewa pierś? Od której zacząć!?

– Ty popieprzoooony idiotooo! Prawa czy lewa, przecież to jedno i to samo! Pomacaj je już i wejdź w tego Łamaczaaa!

– Nie żartuj sobie ze mnie! Prawa i lewa różnią się! To istotne! To będzie mój pierwszy raz! Takie coś przydarza się tylko raz w życiu! Odpowiedz mi na powaaażnie!

Z jakiegoś głupiego powodu zaczęliśmy się kłócić! Niech to! Ossan zupełnie nie pojmował! Od której piersi miałem zacząć było bardzo ważne!

– Buchou! A jakie jest twoje zdanie? – zapytałem ją.

– Rany, ty głupku! – odrzekła. – W takim razie chwyć je obie naraz!

Co za świetny pomysł! Z moich oczu popłynęły łzy!

Wycelowałem moje palce wskazujące w kierunku piersi Buchou. Okay. Nie ma mowy, żebym spudłował.

Tom 5 (light novel) strona 223.jpg

Przez obrażenia doznane od siostry Koneko-chan moje ciało znajdowało się w okropnym stanie, ale w obliczu tej sytuacji doznałem niewyobrażalnego napływu energii!

Przełknąwszy ślinę, pchnąłem wyciągnięte palce w kierunku piersi.

Munyu.

Munyu, munyu, munyuuuuuu.

Przez tę jędrność, delikatność i przez samą jej skórę piersi Buchou były najlepsze na świecie!

Bez zbędnego pośpiechu, delikatnie zanurzyłem swoje palce w jej piersiach.

Bubuch.

Z moich nozdrzy buchnęła krew na widok piersi owiniętych wokół moich palców.

– Iyan… – jęknęła.

Nie umknęło to mej uwadze!

Wewnątrz mnie coś pękło.

Zaczęło się rozszerzać. Coś wielkiego zawładnęło moim umysłem.

Ze łzami oczach, ujrzałem go.


Początek Wszechświata.


[Udało ci się. Naprawdę udało ci się go osiągnąć!]

Ddraig roześmiał się, by po chwili wybuchnąć płaczem.

[Łamacz Ładu Smoka Walijskiego!!!!!!!!]

Kryształ znowu się świecił i zaczął emitować tak ogromne ilości czerwonej aury, że tyle jej jeszcze nie widziałem! Moje ciało całkowicie się w niej pogrążyło!

– Jesteś najgorszy… Zboczony Sekiryuutei… – skarciła mnie Koneko-chan, choć była blada jak ściana.

Ooch, przepraszam! Jestem zboczonym Sekiryuuteiem!

Nagle pokrywająca mnie aura przemieniła się w zbroję, w którą zostałem przyodziany.

– Łamacz Ładu, Zbroja Łuskowa Boosted Gear! Został on osiągnięty tutaj poprzez macanie piersi mojej pani!

Dooooooooooooon!

Otoczenie zostało wstrząśnięte moją aurą! Powstał mały krater ze mną w środku… Okay, moje ciało opływało w mocy. Oto Łamacz Ładu!

[Partnerze, moje gratulacje. Jednak i tak jesteś okropny. Wydaje mi się, że wybuchnę najprawdziwszym płaczem.]

Ddraig pochwalił mnie, jednak zdawało mi się, że mówił przez łzy.

Och, dziękuję. Przepraszam za bycie zboczkiem! Jaki jest mój stan?

[Możesz przebywać w Łamaczu przez pół godziny – oto rezultaty twojego treningu. Jak na pierwszy raz, i to na dodatek mówiąc o tobie, to całkiem nieźle.]

Ile razy mogę maksymalnie zdublować moją moc?

[Myślę, że zdublowana moc zostanie zużyta w przeciągu pięciu minut od wyzwolenia. Możesz tak zrobić co najwyżej pięć razy. Biorąc pod uwagę twoje wszelkie pozostałe ruchy, to szósty raz dałby tyle, co nic. Ze zdolnością transferu jest podobnie.]

Zatem jeżeli posłużę się tą mocą dobrze, to będę mógł walczyć przez piętnaście minut.

[Nie potrzeba ci tyle czasu. Zresztą sam zobacz– wyciągnij rękę i spróbuj strzelić pociskiem.]

Słuchając się Ddraiga, wyciągnąłem rękę przed siebie i wycelowałem w siostrę Koneko-chan.

Doh!

Pocisk został wystrzelony natychmiastowo! Minął onee-san z prawej i poszybował dalej w las!

Doodddooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooon!

Dobiegł nas odgłos dalekiej eksplozji, a nawet dało się wyczuć jej podmuch!

Ech…? Co takiego…? Nie wiedziałem, jak na to zareagować.

Zatruta mgła została rozwiana.

– Hahaha! Minęła kupa czasu, odkąd widziałem ostatni raz tę czerwoną eksplozję! – zagrzmiał z niebios Tannin-ossan. – Hyoduou Isseiu! Odległa od nas góra została w całości zniszczona! A także bariera, która się wokół nas roztaczała!

Góra!? Cała góra została rozwalona!? Przecież ja nawet nie strzeliłem zdublowaną mocą!

[Posłużyłeś się atakiem, który w rękach gromadzi moc z całej aury. Z racji że nie jesteś jeszcze w stanie przechowywać jej w dużych ilościach, to nie możesz strzelać pociskami jeden za drugim.]

– Fuhahahaha! W końcu ci się udało! Łapię, łapię. Co za wspaniała moc! Tak wygląda dobra aura! – Ossan zdawał się być uradowany.

Dzięki ci, smoczy starcze, to właśnie przez trening z tobą udało mi się!

Jednak co ważniejsze, bariera zniknęła. Wszyscy na zewnątrz, ze względu na mój atak, powinni byli zorientować się w sytuacji.

– Ahahahahaha! – usłyszałem śmiech.

A był to śmiech nikogo innego, jak siostry Koneko-chan – Kuroki!

– Ha! Robi się ciekawie! – powiedziała. – Zatem pokażę ci połączenie youjutsu i senjutsu! – W obu jej dłoniach zaczęły gromadzić się dwie różne moce.

Dou!

Zaczęła strzelać dwoma typami mocy! Jej pociski trafiły bezpośrednio we mnie!

Dodon!

Poczułem uderzenie pocisków i na tym się skończyło. Żadnego bólu. Pancerz dymił się, ale nie było na nim żadnych pęknięć. Solidny jak zawsze!

– To wszystko? – zapytałem.

Kuroka zdawała się być zszokowana faktem, że nic mi się nie stało.

– Nie zadziałało!? – zapytała z niedowierzaniem. – Niemożliwe. Przecież zgromadziłam wystarczająco dużo energii duchowej!

Doh!

Skoczyłem energicznie, czym zmniejszyłem dystans, który nas dzielił.

– Nie zapędziłaś się trochę?

Kuroka wystrzeliła w moją stronę niezliczoną ilość pocisków, jednak z łatwością je wyminąłem, a niektóre poodbijałem. Wreszcie stanąłem przed nią!

Buuuuuun!

Moja pięść powędrowała w jej stronę, ale zatrzymałem ją tuż przed jej nosem. Przez powietrze rozeszła się fala uderzeniowa, którą wytworzyłem niepełnym ciosem. Okoliczne rośliny mocno zadrżały.

Stojąc przed Kuroką, która zdawała się być wystraszona, powiedziałem:

– Nie wprawiaj mojej podopiecznej w płacz! – Zrobiłem krótką pauzę, po czym kontynuowałem: – Jeżeli znowu obierzesz sobie za cel Koneko-chan, to moja pięść cię dosięgnie. Możesz być kobietą i jej siostrą, ale jesteś moim przeciwnikiem! – Kiedy tylko opuściłem rękę, Kuroka natychmiast odskoczyła.

– Ty pieprzony bachorze! – krzyknęła.

Wyzwała mnie, ale widziałem w jej oczach strach. Nic dziwnego, w końcu zbroja, którą miałem na sobie, emanowała niezwykłą aurą. W sytuacjach takich jak ta, efekt pełnego pancerza był niesamowity.

Bikou na widok tego całego zajścia głośno się zaśmiał.

– Hyahahahahahahhaha! To naprawdę ciekawe! – powiedział. – Teraz mamy dwóch smoczych szefów! Skłamałbym mówiąc, że mi się to nie podoba! – Zakręciwszy swoim kijem, Bikou dał do zrozumienia, że chce kontynuować walkę.

On uwielbiał walczyć w podobnym stopniu, co Vali! Rany, poważnie, dlaczego wszyscy moi przeciwnicy byli tacy? Przecież istnieje tyle wspaniałych rzeczy, o wiele lepszych od walki, dajmy na to, no nie wiem, bycie popularnym wśród dziewczyn? Nie pojmowałem ich sposobu myślenia z powodu naszych różnych systemów wartości!

Bez względu na wszystko macanie cycuszków Buchou dawało mi o wiele więcej satysfakcji, niż walczenie!

Cóż zatem, pokonanie ich tutaj nie powinno być dla mnie kłopotem. Buchou i Koneko-chan zdawały się wracać do siebie po tym, jak zatruta mgła została rozwiana.

Nas było czterech, ich dwóch – mogliśmy wszystko! Wkrótce przybędą diabły, które zainteresowały się tym wybuchem!

Jednak jak tylko przygotowaliśmy się do walki, w powietrzu pojawiła się dziwna dziura! C-co to miało być!?

Z otworu wyłonił się… mężczyzna!? Był to młodzieniec w garniturze. Dzierżył miecz, z którego buchała ogromna święta aura. Co to za broń? Święty miecz?

– Wystarczy, Bikou, Kuroko – powiedział. – Diabły już zauważyły.

Czy to był ich towarzysz!? Dajcie spokój, to już kolejny członek Brygady Chaosu!

Shutah.

Bikou zleciał na ziemię.

– Nie jesteś przypadkiem pomocnikiem Valiego?

Mężczyzna poprawił okulary i odpowiedział:

– Przybyłem z powodu ociągania się Kuroki. I kogo tutaj spotykam? Bikou. Rany, co wy wyprawiacie? – westchnął.

– Nie zbliżajcie się do niego! Oręż, który trzyma, może nam przysporzyć wielu kłopotów! – krzyknął Ossan. – Święty Królewski Miecz, znany również jako Caliburn. Jednak aby Collbrande, który uchodzi za silniejszy od najpotężniejszego świętego miecza, zbratał się z Hakuryuukou… – uśmiechnął się gorzko Tannin-ossan.

Silniejszy od najpotężniejszego świętego miecza!? Zatem oznaczało to, żeby był on silniejszy od oręża Kiby i Xenovii!?

– Dwa miecze? Ten w pochwie to również święty miecz? – zapytał go Ossan.

Mężczyzna wskazał na pochwę znajdującą się na jego plecach.

– To niedawno odnaleziony ostateczny Excalibur, najsilniejszy z całej siódemki, Excalibur Władzy – odpowiedział.

Excalbur!? Ten sam, który został w zamierzchłych czasach połamany!? Doszły mnie słuchy, że brakowało jednej części, ale… Czy to naprawdę on?

– Wydajesz się być bardzo spokojny, nieprawdaż? – zapytała mężczyzny Kuroka.

Nieznajomy skinął głową i odpowiedział:

– Tak, prawdę mówiąc interesuję się towarzyszami tych osób. Sekiryuuteiu-dono – zwrócił się do mnie – możesz pozdrowić ode mnie użytkownika Świętego Demonicznego Miecza i posiadaczkę Durandala? Chciałbym się kiedyś z nimi spotkać osobiście, jako rycerz.

Miał tupet. Zastanowiło mnie, jak na jego słowa zareaguje Xenovia i Kiba.

– Cóż zatem, odwrót. – Mężczyzna ciął powietrze mieczem, który miał nazywać się Collabrande. Pojawiła się kolejna dziura, w której spokojnie mogło się zmieścić kilka osób. – Żegnaj, Sekiryuuteiu. – Po tych słowach on i jego towarzysze odeszli.

Po tym całym zajściu zajęli się nami diabły, które zwęszyły kłopoty. Przyjęcie zorganizowane przez Maou-sama zostało prędko odwołane z powodu ataku Brygady Chaosu.




Odnośniki tłumacza

  1. W języku polskim najbardziej znaczeniowo zbliżonym określeniem byłoby słowo poprawiny, jednak ze względu na zastosowanie dla popularnych imprez medialnych oraz pochodzenie nurtu imprez używa się określenia z języka angielskiego. Jest to impreza towarzysząca większemu wydarzeniu np. festiwalowi, koncertowi, paradzie, innej większej imprezie w modnym nurcie młodzieżowym. Odbywa się po oficjalnym zakończeniu wydarzenia głównego.
  2. Jest to złota chmura, na której latał Sun Wukong w „Wędrówce na Zachód”.
  3. Kij nalężący do Sun Wukonga, który potrafił zmieniać swoją długość w zależności od woli posiadacza.
  4. Chodzi tutaj o kompanów Son Goku, Zhu Bajie i Sha Wujinga.
  5. Inne imiona wyżej wymienionych.


Cofnij do rozdziału II Powróć do strony głównej Przejdź do podrozdziału Odyn
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_School_DxD_-_Tom_5_-_rozdzial_3&oldid=5986