High School DxD - Tom 6 - rozdzial 5

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot 5: Wielki Czerwony!

– Hmm. Co? Co się dzieje?

Gdy otworzyłem oczy, nie byłem już w stanie Łamacza. Doznałem niemałego zaskoczenia, gdy po ocknięciu znalazłem się w objęciach Buchou i Akeno-san, które zalane były łzami.

Szczerze powiedziawszy niewiele pamiętałem, ale z tego, co powiedział mi Kiba, wynikało, że straciłem nad sobą panowanie i pokonałem jakiegoś typka, który przedstawił się jako Shalba. Tak, w ogóle tego nie pamiętałem.

Zaraz, czy Xenovia nie przytula się do Asi!? Jakim cudem!?

– Vali ją uratował – powiedział Kiba, wskazując na niego.

Ach, więc Vali tu był.

…Chwilę, co on tutaj robił? I dlaczego uśmiechał się? Gdy spytałem o powód jego przyjścia, w odpowiedzi dostałem, że był to całkowity przypadek.

Jednak cieszyłem się! Asia była cała!

– Asiu! Asiu! – wykrzyczałem jej imię.

Ona, jakby w reakcji na moje słowa, otworzyła powoli oczy.

– …Co…? Ise-san…?

Och! Nic jej nie jest! Co za ulga! Moja Asia-ch…

DON!

Już chciałem ją przytulić, jednak zostałem odepchnięty przez Xenovię.

– Asiu!

Przylgnęła do niej i zalała się łzami. Płakała jak szalona.

– X-Xenovia-san… Co się stało? N-nie mogę oddychać…

– Asiu! Asiu, Asiu, Asiu, Asiu! Już na zawsze pozostaniemy przyjaciółkami! Nigdy więcej mnie już nie opuszczaj!

– Tak – odpowiedziała, głaszcząc ją delikatnie po głowie. – Zawsze będziemy przyjaciółkami.

– Tak się cieszę! – Irina, która stała tuż obok mnie, zaczęła kiwać głową i rozpłakała się.

Wszystko dobiegło końca. Odetchnąłem z ulgą.

Nagle Vali zbliżył się do mnie i przemówił:

– Hyoudou Issei. Widzę, że nic ci nie jest.

– Tak. Ja zaś widzę, że przysporzyłem ci kłopotów.

– Cóż, od czasu do czasu nic takiego nie zaszkodzi. Jednak co ważniejsze, nadszedł czas. Spójrz w górę.

Nie wiedziałem, o co mu chodziło, jednak spojrzałem na białe niebo.

Nagle…

PĘKA! PĘKA!

Na niebie powstała gigantyczna dziura! Następnie coś się z niej wyłoniło!

– To…

Szczęka opadła mi ze zdziwienia. Vali z uśmieszkiem rzekł:

– Przyglądaj się uważnie, Hyoudou Isseiu. Właśnie to chciałem ujrzeć.

Ogromne stworzenie… Prawdziwie czerwony smok pojawił się na niebie, wyśmienicie pływając w powietrzu.

Ogromny! Był o wiele większy niż Tannin! Bez niczego mierzył więcej niż sto metrów! Vali, zwężając oczy, kontynuował:

– Istnieją dwa smoki, które nazywa się Czerwonymi. Jednym z nich jest starożytny smok z Walii, który w tobie zamieszkuje, Smok Walijski, Sekiryuutei. Hakuryuukou ma to samo pochodzenie i wywodzi się z tego samego mitu. Jednak istnieje jeszcze jeden Czerwony Smok. Oto Czerwony Smok, który jest w Objawieniu.

– Objawieniu…?

– Prawdziwy Boży Smoczy Czerwony Cesarski Smok. Smok Apokalipsy, Wielki Czerwony. Wielki smok, nazywany Prawdziwym. Wybrał życie w szczelinie wymiarowej i wieczne unoszenie się w niej. Dziś przybyliśmy, aby „to” potwierdzić. Pole Rating Game jest wewnątrz szczeliny i utrzymuje się dzięki barierze. Tym razem właśnie to było prawdziwym celem Ophisa. Plan Shalby nie był dla nas w ogóle istotny.

– Ale dlaczego on lata w takim miejscu?

– Nie mam pojęcia – odrzekł. – Istnieje wiele teorii na ten temat… Ale jest on „celem” Ophisa i moim „celem”, który zamierzam pokonać.

Cel Valiego…

Wtedy też jego oczy stały się tak bystre, jak nigdy przedtem.

– Z nim pragnę walczyć. Smok Apokalipsy, Wielki Czerwony, nazywany DxD, Smokiem Smoków. Chcę stać się Prawdziwym Bożym Białym Cesarskim Smokiem. Niezbyt dobrze prezentowałby się „biały”, jeżeli znajdowałby się poniżej „czerwonego”, podczas gdy dla tego drugiego istnieje najwyższa klasa, prawda? Właśnie dlatego chcę nim zostać. Pewnego dnia pokonam Wielkiego Czerwonego.

Zatem to było marzeniem Valiego.

On też je miał. To było powodem, dla którego zadawał się z terrorystami – chciał zmierzyć się z tym ogromnym smokiem. Wiedziałem, że czynił źle, ale po wysłuchaniu go, dowiedziałem się, że on też posiada marzenie.

– Wielki Czerwony. Kopę lat.

Tuż obok nas pojawiła się czarnowłosa dziewczynka w jednoczęściowym stroju.

– Kto to jest…? Nie było jej tutaj.

Vali uśmiechnął się gorzko na jej widok.

– Ophis – rzekł. – Oto Uroboros. Ta dziewczyna jest przywódcą Brygady Chaosu.

Poważnie!? To był ich szef!? Co ważniejsze, co ona tutaj robiła!? Nie mówcie mi, że przyszła, aby ze mną walczyć!?

Dziewczyna udała, że strzela z pistoletu w stronę Wielkiego Czerwonego.

– Bez dwóch zdań, moje dłonie dotkną ciszy.

TRZEPOTANIE

Tym razem było to trzepotanie skrzydeł.

DON!

Coś ciężkiego upadło na ziemię! Co tym razem!? Chwileczkę, byli to Sensei i smoczy Ossan!

– Sensei, Ossan!

– Och, Ise, widzę, że wróciłeś do siebie – powiedział Sensei. – Martwiłem się o ciebie, ale wiedziałem, że ta piosenka i kobiece piersi podziałają. Jesteś w końcu skończonym idiotą, który osiągnął Łamacz Ładu poprzez zabawę cyckami. Z drugiej strony pisanie słów tej piosenki nie okazało się być kompletną stratą czasu.

Była ona wypełniona marzeniami, ale to było zbyt okropne!

– Przy okazji, pomysł ten wyszedł od Sirzechsa. On i Serafall byli tym tak podnieceni, że skomponowali muzykę i stworzyli układ choreograficzny.

Sensei, nawet ja byłem tym zaskoczonym, kiedy się o tym dowiedziałem. Można powiedzieć, że był to owoc współpracy diabłów i upadłych aniołów.

Ossan żywo się zaśmiał.

– Hahahaha, właśnie tego można było się spodziewać po kochającym piersi Sekiryuuteiu! Och. Widzę, że podczas gdy my podążaliśmy za Ophisem, pojawiło się coś niezwykłego.

Sensei i Ossan spoglądali na Wielkiego Czerwonego.

– Przywodzi na myśl wspomnienia. Wielki Czerwony, hm?

– Walczyłeś przeciwko niemu, Tanninie? – zapytał Sensei.

– Nie – Ossan potrząsnął głową – nawet nie zwrócił na mnie uwagi.

I on nie mógł być jego przeciwnikiem? Zatem jak potężny był ten olbrzymi smok…?

– Od dawna się nie widzieliśmy, Azazel – powiedział Vali. – Pokonaliście Creusereya Asmodeusza?

– Tak, ale to Sirzechs się nim zajął… Jeżeli przywódcy zostali załatwieni, to ich podwładni zdezerterują. Z tego co widzę, Shalba Belzebub został dobrze przyjęty przez Isseia w stanie Juggernaut Drive.

– A co z moim bratem? – zapytała Buchou.

– Bariera się rozpadła, więc powrócił do pokoju obserwatorów – odrzekł, po czym skierował się do Ophisa. – Ophis. Osoby z frakcji starych Maou, które tak bardzo szalały, albo się wycofały, albo poddały. W rzeczywistości frakcja ta jest skończona.

– Tak. To jeden z wniosków.

Ophis nie okazała nawet cienia zdziwienia. Zatem nic to dla nich nie znaczyło, jeżeli jedna frakcja czy dwie poszły w rozsypkę. Na jej słowa Sensei wzruszył ramionami.

– Wśród was osoby z mocą, prócz Valiego, to tacy, którzy są potomkami herosów lub posiadają Sacred Gear. Coś mi się wydaje, że byli nazywani frakcją bohaterów, tak?

Frakcja bohaterów? U nich jeszcze istniały jakieś!? Ach, cóż, o ile dobrze pamiętałem, to składali się z niebezpiecznych typków z różnych części świata…

– Cóż zatem, Ophisie, walczymy? – Sensei wycelował włócznią światła w stronę dziewczyny. Czy bitwa zostanie wznowiona!? I dojdzie do walki pomiędzy przywódcami!?

Jednak Ophis odwróciła się w przeciwną stronę.

– Idę do domu.

O rany, chyba nie miała żadnej chęci do walki. Osoby po naszej stronie nie będą z tego zadowolone, a Tannin, rozpościerając skrzydła, krzyknął:

– Ophis, zaczekaj!

Jednak na jej twarzy pojawił się przerażający uśmiech.

– Tanninie – rzekła. – Smoczy królowie zbierają się ponownie. To będzie coś interesującego.

HYUU!

W chwili gdy powietrze na chwilę zadrżało… Ophis zniknęła! Rany, uciekła! Sensei i Ossan westchnęli.

– Zatem pora i na nas – rozbrzmiał głos Valiego. Znajdował się tuż przy nowym rozcięciu w powietrzu wykonanym przez gościa w garniturze. Byliście zdecydowanie za szybcy w ulatnianiu się! – Hyoudou Issei – rzekł. – Chcesz mnie pokonać?

– …Chcę – odparłem. – Jednak nie jesteś jedynym, od którego chcę być lepszy. Chcę przerosnąć Kibę, który jest w tej samej grupie co ja, a także mojego znajomego, Saji’ego. Jest tyle rzeczy i osób, od których chcę być lepszy.

– Ja również – odpowiedział – mam zamiar pokonać wielu innych poza tobą. A to ci dopiero. Najwyraźniej obecni Sekiryuutei i Hakuryuukou mają marzenia i cele, które są ważniejsze od zapisanej im walki. Może jesteśmy dziwnymi smokami. Jednak od czasu do czasu coś takiego może być dobre. Jednak pewnego dnia…

Wtedy to wycelowałem pięść w jego stronę.

– Tak, rozstrzygniemy to – powiedziałem. – Sprawi to niemało problemów, jeżeli cycuszki Buchou i Akeno-san zostaną zmniejszone o połowę.

– Tak jak myślałem, jesteś naprawdę zabawny. Stań się silniejszy, Hyoudou Isseiu.

– Narka, Biuściasty Smoku! I Księżniczko Przełączenia!

Ku! Uśmieszek, którym obdarzył nas na pożegnanie Bikou, wpienił mnie! Zaraz, co to miało oznaczać to „Księżniczko Przełączenia”? Ach, Buchou cała się zaczerwieniła. Dlaczego?

– Kiba Yuuto-kun, Xenovia-san – odezwał się mężczyzna w garniturze. – Dzierżę święty królewski miecz i jestem potomkiem Artura Pendragona. Mówcie mi Artur. Pewnego dnia dojdzie do rozstrzygającego pojedynku między nami. A teraz żegnajcie.

Wraz z tymi słowami Vali i jego kompania przeniknęli przez szczelinę do innego wymiaru. Wydawało mi się, że powinienem był iść za nimi. Ale przecież on uratował Asię. Nie miałem pojęcia, czy zrobił to z nudy, czy też nie, ale nie miałem ochoty z nim walczyć.

Jednak pewnego dnia… będę walczył. Nadejdzie czas, kiedy staniemy naprzeciw siebie. Muszę być wtedy przygotowany.

Chwyciłem dłoń Asi i powiedziałem z uśmiechem:

– Tym razem wracajmy już na serio, Asiu. Do naszego domu.

– Tak. Wrócę do domu, gdzie mama i tata czekają na nas.

Patrzyłem na jej uśmiech, a chwilę później… straciłem przytomność.

Cofnij do podrozdziału Juggernaut Drive Powróć do strony głównej Przejdź do podrozdziału Vali Lucyfer
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_School_DxD_-_Tom_6_-_rozdzial_5&oldid=6007