High school DxD Tom 18 - rozdzial 4

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot 4

Po tym jak przeszliśmy przez bramę, trafiliśmy do Czwartego Nieba, Ogrodu Edenu. Było tu bardzo jasno, a wszędzie dookoła rosło pełno kwiatów i drzew. Odległe lasy i wzgórza też wyglądały pięknie. Kiedy zbliżyłem się do Piątego Nieba, w zasięgu mojego wzroku pojawiły się dwie postacie. Jedną z nich był mężczyzna trzymający miecz emanujący aurą. Yaegaki! Drugą osobą, która znajdowała się za nim, był tata Iriny. Ściągnął go z Piątego Nieba!

– Tata!?

Yaegaki zignorował zaskoczenie Iriny, która dotarła na poziom Ogrodu Edenu.

– …Chciałem tu przyjść, aby wywrzeć moją zemstę w tym miejscu, zwanym „Rajem”.

Yaegaki chwycił ojca Iriny za włosy.

– Coś nie tak, Touji? Co myślisz o największym marzeniu każdego wierzącego; śmierci w Edenie? Sądzę że to za wielka łaska.

Tata Iriny nie wyglądał jakby w pełni wydobrzał od wpływu trucizny.

– ……Yaegaki-kun, czy jeśli mnie zabijesz, to ukoi to twój żal? – zapytał z wyrazem bólu na twarzy.

Wyraz twarzy Iriny natychmiast się zmienił, kiedy tylko to usłyszała!

– Tato!? Jak możesz mówić coś takiego!?

– Irina-chan, jeśli mogę użyć mojego życia, aby ocalić duszę tego człowieka…to warto to zrobić.

Tata Iriny…chce się poświęcić, aby zaspokoić jego żądzę zemsty i zakończyć terrorystyczne wyczyny! Jednak żeby robić coś takiego! Jak mam być na to obojętny! Tata Iriny zaczął płakać.

– …Yaegaki-kun, naprawdę żałuję. Nie tylko zresztą ja. Inni, którzy byli w to zamieszani, też muszą żałować…

– I co z tego! Powiedz mi, co z tego! Myślisz że ci wybaczę!? Jak bym niby mógł huh! – wrzasnął Yageki po tym, jak usłyszał tą przemowę.

Zamachnął się swoim mieczem, tworząc w ziemi wielką dziurę.

– Kochałem ją, a ona mnie! My…nawet jeśli byliśmy inni, to wciąż się kochaliśmy! Kochaliśmy się! – wrzasnął w stronę nieba.

Zły miecz odpowiedział na jego rozpacz i z ostrza wyłonił się smok o ośmiu głowach! W porównaniu do ostatniego razu, jego głowy były jeszcze większe! Czy ich moc zależy od posiadacza miecza?

[…Albo mogło się to stać czymś w rodzaju Boskiego Daru.]

Ddraig odezwał się nagle …Chodzi ci o to, że przez ciągłą obecność Smoka Zła w mieczu, stał on się on stopniowo czymś w rodzaju Boskiego Daru…!

[Ze względu na podobieństwo do Boskiego Daru, można go nawet zakwalifikować jako coś takiego.]

Nawet jeśli, to musimy go powstrzymać. On nie może mieć więcej…nienawiści! Yaegaki wycelował miecz w stronę ojca Iriny!

– …Mmdaaaaaaaaaaaaaaaaaaachhhhhhhhhhhhhh!

Wydał z siebie dziwny ryk, wymachując mieczem Smoka Zła! Yamata no Orochi zionął mroczną i trującą aurą w stronę ojca Iriny! Ciało i umysł Yaegakiego zostały przejęte przez miecz, a jego ciało ogarnęła mroczna aura.

– Nie pozwolę ci aaaaaaaaaaaaaachhhhhhhhhh!

Rozpostarłem moje smocze skrzydła i popędziłem przed siebie z dużą prędkością! Jedna z ośmiu smoczych głów otworzyła paszczę i prawie zacisnął swoje kły na ojcu Iriny, kiedy nagle obydwie posiadaczki świętych mieczy ruszyły na niego wraz ze mną! Współpracując odcięły łeb smokowi; to był krzyżowy atak Xenovi i Iriny. Z ich pomocą byłem w stanie uratować jej ojca! Przeniosłem go do bardziej odległego miejsca i opuściłem na ziemię.

– Proszę, obserwuj stąd jak robimy z tym porządek! – powiedziałem.

Kiedy miałem już odlecieć......

– Ise-kun! – tata Iriny zawołał mnie. – …Proszę…powstrzymaj go…!

– Tak – odparłem i poleciał przed siebie.

Odcięta głowa zregenerowała się i teraz znów ich było osiem. Wszystkie one zwróciły się w moją stronę i plunęły ogniem z paszcz!

Przyzwał moje działa i wypaliłem z nich!

– Szkarłatny Podmuchhhhhhhhhhhhhhhhhhhh!

[Tryb Niszczycielskiego Kła!]

Olbrzymia czerwona aura zatrzymała i unicestwiła płomienie ośmiogłowego smoka.

…Podczas ataku pomyślałem o czymś.

…Jeśli w przeszłości spotkali się diablica i człowiek, tacy jak ja i Rias…

…Jeśli nasz związek też byłbym czymś zabronionym i znaleźlibyśmy się w takiej sytuacji…

…Cóż, z pewnością byłbym taki jak on, uciekałbym i walczył.

Ja…kiedy tak na niego pędziłem, poczułem że wewnątrz hełmu po moich policzkach płyną łzy.

…Zakochałem się w Rias Gremory.

…Przysięgam że byłbym z nią na zawsze.

Walczyłem ze smoczym łbem, roniąc jednocześnie łzy......

– Ty…nie mylisz się! Ale! Ale! Nawet jeśli robisz takie rzeczy! …To nie pomoże to nikomu…będziesz miał tylko smutek…

Twarz Xenovi była pokryta łzami, kiedy używała Ex-Durandala do blokowania ataków smoczych głów.

– Durandal…! Zróbmy z tym porządek…!

Irina stała obok Xenovi, ze zdeterminowanym wyrazem twarzy i oczami pełnymi łez.

– Hauteclaire…jeśli uznajesz mnie za swoją panią, to błagam cię, proszę, użycz mi swojej siły! Użyj siły która ocali tatę, siły która ocali wszystkich, a także siły która oswobodzi tego smoka, więc użycz mi jej haaaaaaaaaaa!

Dwa święte miecze rezonowały między sobą i święta aura ciągle wrastała z ostrzy. Zwiększały swój rozmiar, aż w końcu stały się dwoma słupami światła, sięgającymi aż do nieba.

– …Panie, błagam cię. Naprawdę cię błagam…!

Asia wezwała Fafnira, posyłając również swoje modlitwy w stronę nieba.

Zaatakowałem potężnym ciosem!

– Ascalon! Czas na twoje pojawienie się!

Z mojej lewej rękawicy wyłonił się smokobójczy święty miecz! Ciało tego gościa okrywała zła aura o ośmiu głowach, podczas gdy walczyły z nim dwie przeciwniczki, Xenovia i Irina, diablica i anielica, które płakały.

– ……Mogę być aniołem…?

Naprzeciwko mnie Xenovia i Irina uderzyły świętą aurą, ale on ją pochłonął. Nagle zobaczyłem ducha kobiety, która delikatnie przytulała Yaegakiego. Nagle osunął się na ziemię. Moc Smoka Zła, która go kontrolowała, zniknęła w ziemi. Ddraig odezwał się:

[…Moc Yamata no Orochi zniknęła…Nie, to wskrzeszenie jest niepewne. W każdym razie w tym mieczu nie ma już żadnej mocy Smoka Zła. Przerażające, to musi być być oręż tej anielicy.....]

Powiedziano że Hauteclaire Iriny potrafi oczyścić miecz wroga. W kontakcie z nim Trawosiecz stracił całą złą energię…to nowa zdolność Iriny…chociaż myślę że Ex-Durandal Xenovi i mój Ascalon pomogły wzmocnić efekt, ale moc oczyszczenia pochodziła tylko z Hauteclaire.

– …Ja…też kochałem diablicę – powiedział do mnie Yaegaki leżąc na ziemi. – …Być może ktoś spróbuje wejść pomiędzy ją i ciebie. Jeśli się to wydarzy…musisz ją......

– ........Chronić. Nawet jeśli cały świat będzie przeciwko mojemu związkowi z Rias, nawet jeśli pomiędzy nami będą się kłębiły przeszkody i wrogowie, to będę ją chronił – powiedziałem bez wahania.

Racja. Postanowiłem już że będę po jej stronie. Nawet jeśli pomiędzy nas wejdą potężni przeciwnicy i przeszkody, to będę walczył i je pokonywał. Yaegaki przeniósł swój wzrok na Irinę.

– .....Więc taki diabeł jak ty jest w stanie pomagać Niebu?

To zakłopotanie jest zbędne.

– Cóż, oczywiście. Nie mam związków z frakcją aniołów. Ustalono nie tak dawno temu, że jeśli nie chcesz odejść, to zostań.

Nie było powodu aby odchodzić. Tak po prostu. To szczęśliwe życie. To nie dobrze. Ponieważ pozwolono nam na to. Yaegaki płakał po cichu.

– …Więc to tak. Naprawdę…ty i ja jesteśmy tacy sami…tylko że nam nie pozwolono na to, czego pragnęliśmy…

Wyciągnął w moją stronę rękę. Ach, to dobrze. Ja i ta osoba zrozumieliśmy się nawzajem. W rzeczy samej. Nawet jeśli żyliśmy w innych czasach, to sytuacja która nas spotkała była podobna. Ponieważ obydwaj zakochaliśmy się w kobiecie innej rasy.......

– …W takim razie zdecydowanie możemy się nawzajem zrozumieć. Ty i ja, ty i ja.....

Yaegaki chciał wstać trzymając mnie za rękę.

– …Ach,więc to tak......

BUUUUM!!!!

Do moich uszu dotarł tępy dźwięk. Kiedy już mieliśmy się chwycić za ręce, coś nadleciało i zrobiło dziurę w piersi Yaegakiego. W górnej części jego ciała była wywiercona dziura. Wydał z siebie pojedyncze Urgh, po czym z jego ust pociekła krew i padł na ziemię.

– Woo hahahaha! Ach, och nie.

Po całym terenie rozszedł się nieprzyjemny śmiech. Brzmiał znajomo. Tak, nie mogę się mylić. Odwróciłem się w stronę z którego dobiegł i zobaczyłem srebrnowłosego mężczyznę w średnim wieku, który uśmiechał się w obrzydliwy sposób.

– Rizevim! – wrzasnąłem jego imię.

Ten cholerny stary drań podniósł nonszalancko swoją dłoń.

– Yo ♪ Przybyłem aby to sprawdzić, piękna komediowa zemsta, która zmienia się w poruszającą scenę. I w jej środku wkraczam ja!

Xenovia trzymała w ramionach śmiertelnie rannego Yaegakiego. Irina pomagała ojcu, który opierał się na jej ramieniu i postawiła go obok Yaegakiego.

– …Yaegaki-kun!

Yaegaki uśmiechnął się lekko do ojca Iriny.

– …Żadnych związków, to dobrze.

Asia podbiegła szybko i użyła swojego leczniczego światła. Jego rany jednak się nie leczyły…Czy to dlatego bo został wskrzeszony za pomocą Świętego Graala, czy dlatego bo sprzeciwiał się leczeniu.

– …To zbyt smutne…!

Oczy Asi wypełniły się łzami. Yaegaki wciąż jednak uśmiechał się lekko.

– …Płaczesz dla mnie? …Doprawdy, naprawdę jesteś delikatna…

Powoli i stopniowo jego ciało zaczęło się rozpadać, od dołu do góry....

– Ach, chciałbym abyśmy w tych dniach i latach…spotkali się ponownie…

I tak jego ciało obróciło się w proch. ………Widząc to, nawet ja…jeszcze…mieliśmy się nawzajem zrozumieć. Nie, już się zrozumieliśmy. I teraz na koniec…! Przywaliłem w ziemię pięścią. Jednak Rizevim wyglądał po prostu na znudzonego i westchnął.

– W każdym razie był dobry w tym co robił. To co łączyło go z dziewczyną z Domu Belial jest teraz powszechnie znane, a jako użytkownik Trawosiecza jest skończony.

…Każde jego słowo mnie irytowało. Jego głos i postawa były irytujące od początku do końca.

– ……Dlaczego go zabiłeś? – zapytałem głębokim głosem, który nawet mi wydał się straszny.

Wybuchnął śmiechem, po czym na jego ustach pojawił się dziki uśmieszek.

– Och nie? Jesteś zły? Oops, mój przeciwnik jest drażliwy; Sekiryuutei powinien być bardziej wyluzowany! W każdym razie i tak był już martwy. To nic wielkiego że go zabiłem. Oooch, jak strasznie!

– …Przestań żartować. Dlaczego robisz takie rzeczy… Valiemu, albo uczniom z Zaświatów…

Wszyscy dookoła chcą być szczęśliwi, niezależnie od tego, kim są…więc dlaczego on…musi wszystko palić do gołej ziemi…?

– Hmm, dlatego bo uszczęśliwia to takiego starego człowieka jak ja – odpowiedział Rizevim nonszalanckim tonem.

…Ach ach, tak. Więc to tak. …Byłem wściekły. Naprawdę nie potrafię zrozumieć, jak ten gość myśli.

– Vali. Hmph, naprawdę potrafię teraz zrozumieć, jak się czujesz. Tak to więc wygląda.

Kiedy tak przed nim stałem, całe moje ciało zaczęło wydzielać gorącą i wściekłą aurę.

– Rizevim, byłoby o wiele lepiej, gdybyś to ty zdechnął…!

Szkarłatna aura aż buchała, ja…postanowiłem że zabiję tego drania! Zdecydowanie ci nie wybaczę i cię zniszczę!

– Och wow, te oczy i spojrzenie przypomina mi Valiego…!

Ten gość wydawał się być szczęśliwy, kiedy widział moją postawę!

– Hmm jak strasznie! Co w takim razie powiesz na pojedynek z tym staruszkiem?

Rizevim rozciągnął palce, akceptując moje wyzwanie.

– Co za nerwy!

Poleciałem naprzód! Szybko zmniejszyłem dzielącą nas odległość i wycelował w jego znienawidzoną twarz.....

Kiedy już mu miałem przywalić, delikatnie dotknął mojej zbroi. W jednej chwili moc powoli opuściła moje ciało. Moja zbroja po prostu wyparowała!

– Bezużyteczne. Moc którą masz dzięki swojemu Boskiemu Darowi jest bezużyteczna przeciwko temu staruszkowi. Zapomniałeś?

Boskie Dary są bezużyteczne! Pozbawił mnie zbroi jednym dotykiem!

– Hach, Pięść Lucyfera! Jak to brzmi? – powiedział żartobliwie uderzając mnie jednocześnie w brzuch.

– …Woo hach.

…Nie mogłem się oprzeć temu bólowi i wyplułem porcję świeżej krwi…Cholera, dawno już tak nie oberwałem…! Całe moje ciało odczuło ten ból! Nagle mnie jeszcze kopnął, przez co poleciałem w dal! Po tym jak odbiłem się kilka razy od ziemi, ponownie przywdziałem moją zbroję!

Nawet jeśli zostałem ranny, to wróciłem do niego i strzeliłem promieniem demonicznych mocy, ale ten drań po prostu tego dotknął i mój Smoczy Strzał wyparował! Tak długo jak moc jest używana od Boskiego Daru, nawet pociski demonicznej energii będą nieskuteczne! Nagle jego sylwetka zniknęła i po chwili pojawił się tuż przede mną.

– Jestem synem Lucyfera. Nawet bez mojej zdolności rozpraszania mocy Boskich Darów, jestem bardzo potężny.

– Hya, Kopniak Lucyfera ♪

Moja zbroja zniknęła wkrótce po tym, jak mnie kopnął, a pod wpływem tego kopniaka poleciałem w tył! …Od uderzenia aż się dusiłem! Faktycznie, to ból którego od dawna nie doznałem! Przypomniałem sobie moje poprzednie walki. Nie, nie teraz! Dzisiejsza walka to zupełnie inna sprawa niż te poprzednie! Nieważne że mój obecny przeciwnik jest ode mnie silniejszy!

Po tym jak Asia wysłała w moją stronę leczniczą aurę, zostałem całkowicie wyleczony…Dobrze, teraz się za ciebie wezmę!

– Ha!

– W takim razie!

Xenovia i Irina wycelowały swoje miecze w Lucyfera, ale dopiero co pokonały Yamata no Orochi i krótko przed tym zużyły dużo swojej energii, więc ciągle nie odzyskały jeszcze mocy! On jednak użył tylko dwóch palców, aby zblokować atak obydwu świętych mieczy!

– Mała diabliczka i aniołeczka atakują mnie jednocześnie! Fajnie! Ale ale, nie ma mowy abyście mogli trafić takim atakiem tego staruszka!

Strzelił z dłoni demoniczną energią i posłał je obie wysoko w powietrze!

– Xenovia! Irina!

Kiedy Asia zobaczyła że jej przyjaciółki są ranne, posłała im leczniczą aurę! Zbliżyłem się tak blisko, że mogłem strzelić do niego z małej odległości, ale on mnie po prostu dotknął, przez co moja zbroja znów zniknęła po raz trzeci! Nagle oberwałem pociskiem magicznej energii! …Po całym moim ciele rozszedł się nieopisany ból, a z ran trysnęła krew! Jeśli będzie się to ciągnęło, to padnę z powodu utraty krwi!

– …Cholera, muszę trafić przynajmniej raz…!

Ponownie przyzwałem zbroję i zatoczyłem się na nogach. Rizevim machał palcami.

– Noszenie tej zbroi jest złe. Czyż to nie bezcelowe? A to dlatego że......

Zbliżył blisko swoją twarz do mojej i powiedział wprost:

– Bez swojej zbroi jesteś tylko gównianym, diabelskim Pionkiem.

……Co za dno, już to zrozumiałem. Nawet jeśli tak jest, to wciąż cię pokonam…! Gdybym mógł uwolnić tą moc…! Ddraig, musisz się pospieszyć!

– Ise!

– Ise-kun!

Mimo iż Xenovia i Irina były ranne, to wciąż trzymały miecze i stały naprzeciwko Rizevima!

– Durandal i Hauteclaire! Ach, bycie atakowanym przez te dwa miecze przywołuje wspomnienia! Gdyby był tu jeszcze Excalibur, to byłoby to…naprawdę zabawne ♪

Rizevim gładko zrobił krok w bok uniknął ataku tej dwójki! Jaki ten syn diabła jest lekceważący! Jego szybkie ruchy są lepsze od moich!

– Wystarczy jeden cios i będzie po nim…!

Xenovia wciąż zadawała ciosy z olbrzymią szybkością i niszczycielską siłą, mimo iż z kącika jej ust ciekła krew! Pomimo iż czasami używała zdolności naśladowania, potrafiła przewidywać ruchy przeciwnika i unikała ciosów! Wreszcie kształt ostrza zmienił się w bicz, ale on złapał go w dłoń, po czym przyciągnął Xenovię do siebie i kopnął ją w brzuch!

– Uh ach…!

Pod wpływem silnego kopniaka, Xenovia odleciała spory kawał!

– Xenovia! Jak śmiesz!

Irina zwiększyła ilość świętej aury emanującej z Hauteclaire i cięła Rizevima. Jednak on machnął ręką, jakby nic się nie stało.

– Szczerze mówiąc masz złą technikę. Naprawdę. Aby pokonać Yamato no Orochi wydałaś zbyt dużo mocy. Ale nawet gdybyś tego nie zrobiła, to i tak jesteś dla mnie za słaba.

Po tym jak Rizevim to powiedział, wyrwał święty miecz z rąk Iriny i uderzył ją pięścią w brzuch.

– …Ha ha!

Irina, tak jak Xenovia, poleciała daleko w tył.

– ……Jak mogło do tego dojść.

Z powodu trucizny, jedyne co tata Iriny mógł zrobić, to przypatrywać się temu. Ja też chciałem wrócić i przeciwstawić się mu......

– Hej, jestem z tyłu.

Był tuż za moimi plecami! Za moimi plecami zebrało się światło stworzone przez magię! Wraz z głośną eksplozją zostałem wysadzony przez ten wybuch i opadłem na ziemię…

– …Nghhm

…Moja zbroja została niszczona, a moja świadomość odpływała…! Leżałem twarzą do dołu…niedobrze, otrzymywanie tego typu obrażeń powinno być bolesne, ale było nudne…i powolne. Prawdopodobnie z powodu utraty duże ilości krwi moje kończyny były zdrętwiałe… Leżałem na podłodze, a moje oczy zachodziły mgłą. Mogłem tylko zobaczyć jak Rizevim zbliża się powoli do Asi.

– Jak powinienem się zwracać do tej damy? Chcesz się zabawić z tym staruszkiem?

Rizevim dalej się do niej zbliżał, ale drogę zablokował mu nagle Złoty Smok.

[Asiu-chan, jestem tu aby cię chronić].

– Och tak, Smoczy Król. Stoisz mi na drodze? To bardzo interesujące. Chcesz się ze mną pobawić?

Rizevim wymówił magiczne zaklęcie przeciwko Fafnirowi, ale on nawet się tym nie przejął, tylko stanął przed Asią i przyjął atak bezpośrednio na siebie. Oberwał. Nawet jeśli ma twardą skórę, której używa jak tarczy, to z jego ran ciekła teraz krew. Asia natychmiast zaczęła go leczyć. Być może Fafnir myślał, że zachowywanie się jak tarcza było interesujące, kiedy Rizevim zasypywał go deszczem magicznych pocisków!

Fafnir wiedział że Asia stała za jego plecami, więc nie było mowy o odwrocie, a wszystkie ataki przyjmował bezpośrednio na siebie. …Ciało Smoczego Króla dymiło i niemal całe było spalone przez magię Rizevima. Pociski stawały się coraz mniejsze, ale ich częstotliwość wzrosła. Nawet pojedynczy pocisk zadał by poważne rany większości ludziom. Skoro jest takim wytrzymałym Smoczym Królem, to przyjmował na siebie wszystkie ataki Rizevima! Asia wstała i zaczęła biec. Chciała ściągnąć na siebie jego uwagę. Jednak Fafnir zablokował swoim ogonem jej drogę ucieczki, na znak że nie pozwala jej na to. Jeśli Asia ucieknie zza pleców Fafnira, to ten drań zrobi jej krzywdę. Fafnir też to rozumiał. Za wszelką cenę musi chronić Asię przed wszystkimi atakami...

– Fafnir-san! Pospiesz się proszę i uciekaj! Jeśli dalej tak będziesz robił…!

Asia rozpłakała się głośno. Nawet jeśli akceptuje ochronę tego Smoczego Króla, to od środka rozsadza ją rozpacz. Fafnir odezwał się swoim zwykłym tonem:

[Wszystko jedno, ten stary smok musi chronić Asię-chan.]

Widząc tą scenę Rizevim roześmiał się w niekontrolowany sposób.

– Hm ha ha ha ha! To doprawdy godne pochwały! Dla dobra ochrony swojej pani, ten potężny Smoczy Król poświęca sam siebie! Ale ale, jako że to widziałem, to nie oznacza to, że będę wyrozumiały! To takie interesujące, że będę atakował jeszcze mocniej!

Siła jego magii wzrosła! Ciało Fafnira odniosło takie obrażenia, że nawet Asia nie mogła ich uleczyć.

– Przestań! Uciekaj! Proszę!

Nie ważne jak Asia głośno krzyczała, Fafnir powiedział jedną rzecz:

[Chronić Asię-chan.]

– …Dlaczego musisz się posuwać dla mnie aż tak daleko…

Kiedy Fafnir obrywał magiczny pociskami odpowiedział:

[…Asia-chan była pierwszą dziewczyną, która się do mnie uśmiechała, dlatego muszę ją chronić. Ten smok gotów się jest dla niej poświęcić.]

……

…Wierzysz w coś takiego…

…Od samego początku byłeś taki zdeterminowany, aby chronić Asię…

Z ust Fafnira ciekła krew, ale mimo to kontynuował:

[…Ten smok ma tylko silne i wielkie ciało oraz jest potężniejszy niż inne smoki. Zanim się spostrzegł, został Smoczym Królem. Nie miał dumy innych smoków, ale bycie zdolnym do obrony dziewczyny, zdecydowanie jest dumą Smoczego Króla.]

– …Fafnir-san…

Kiedy Asia usłyszała zdecydowanie tego smoka, zakryła usta dłońmi i zaczęła szlochać.

– …Proszę…nie musisz już mnie chronić…

Smoczy Król jej jednak nie słuchał. Asia nie mogła już tego znieść. Odepchnęła ogon Fafnira i stanęła przed Rizevimem. Teraz to ona chroniła smoka. Syn Lucyfera parsknął śmiechem, kiedy to zobaczył.

– Hehahahaha. Zasługujesz na pochwały. Śmiesz stanąć przede mną!

– …Proszę, już wystarczy…! Dlaczego musisz się posuwać aż tak daleko…?

– To proste, ponieważ jestem synem Lucyfera. Gdybym nie był niegodziwcem, to nie byłbym przekonywujący, prawda?

– …Ja i moi przyjaciele jesteśmy dużą rodziną i po prostu chcemy żyć w pokoju…! Robienie takich okropnych rzeczy wytworzy więcej nienawiści i skrzywdzi ludzi… – powiedziała Asia z wielkim wzruszeniem.

– Mmm hmm, to prawda. Muszę robić okropne rzeczy. Muszę być znienawidzony. Wszystko po to, aby krzywdzić ludzi, więc co z tego?

Rozległ się dziwny odgłos. Uderzył Asię.

– Ach!

Asia padła na ziemię. Ta scena…wystarczyła, aby coś zapalić w moim sercu . …Ten drań właśnie……uderzył Asię…! …Wprawdzie moja siła była wyczerpana, ale teraz od razu poderwałem się na nogi! …Kochana Asia została uderzona. Jak niby mógłbym tu leżeć…! Aarrgh, ten drań jest bydlakiem nad bydlaki! Nie mogłem się powstrzymać, aby mu nie przywalić yaaarrrrghhh!

– Asia!

– …Ty draniu, jak śmiałeś uderzyć Asię…!

– Asia…Cholera…!

Xenovia, ja, Irina, wszyscy którzy widzieli Asię w niebezpieczeństwie, mieli ten sam ogień w oczach! Dla mnie Asia jest…ważną osobą! Nigdy nie wolno jej skrzywdzić! Poderwałem się na nogi w jednej chwili Rizevim roześmiał się.

– Hehahaha, wyrazy twarzy u wszystkich się zmieniły. Och nie, czyżby oberwała wasza ulubienica? Jeśli będę kontynuował, to rozzłościcie się jeszcze bardziej? – powiedział.

Ten drań wyciągnął dłoń w stronę leżącej na ziemi Asi! Chce strzelić magią!

– Przestań, ty sukinsynu!

Byłem wściekły…i poderwałem się na nogi! Uderzył Asię…cenną członkinię mojej rodziny, więc nie mogę sobie tak leżeć! Nie wybaczę ci! Skrzywdziłeś Asię i jej rodzinę.....!

– Zdecydowanie ci nie wybaczę..........! – wrzasnąłem.

Nagle poczułem za plecami chłód. …W zasięgu mojego wzroku dostrzegłem niesamowicie straszną i niebezpieczną aurę, która emanowała z jednego miejsca. Mimo iż całe ciało Fafnira krwawiło, to patrzył na swojego przeciwnika zabójczym wzrokiem.

[…Nie masz prawa znęcać się nad Asią-chan…Nie masz prawa znęcać się nad Asią-chan!]

Byłem w stanie wyczuć ogromne ciśnienie z całego ciała Fafnira! …Co mu się stało…?

– Hehahaha, rzeczywiście jesteś Smoczym Królem. Nawet z takim ciałem jak twoje, ciśnienie jest niesamowite. Nie pytasz na poważnie.......

Rizevim nie miał okazji aby skończyć swoją wypowiedź, Fafnir wzleciał nagle do góry i zanurkował z szeroko otwartą paszczą! Powinno mu już zabraknąć sił. Najwyraźniej kiedy był w trybie obronnym, powinien zużyć cały wzrost energii. Złoty Smok płonął z wściekłym wyrazem oczu i pędził prosto na syna Lucyfera!

– Doprowadziłeś Asię do płaczu…! Doprowadziłeś Asię do płaczu…!

Z cienia pod stopami Rizevima wyłoniła się drobna postać. To Lilith, klon Ophis!

Lilith stanęła przed Rizevimem i stworzyła barierę ochronną. Fafnir szarżował jednak dalej, skruszył barierę swoimi kłami i powoli, powoli zbliżał się do Rizevima! Lilith usunęła więc swoją barierę i uderzyła Fafnira w pysk! Odgłos uderzenia wzbił się aż do nieba, ale nie wyglądał na to, aby miało to wpływ na Smoczego Króla. Przykopał jej i wysłał ją wysoko w powietrze! Co za brutalny atak! Mimo iż nawet jej nie zadrasnął, to faktem jest, że posłał ją wysoko do góry! Zanim Lilith mogła się ponownie przygotować, Fafnir stanął naprzeciwko Rizevima i posłał w jego kierunku olbrzymią kulę ognia! Rizevim przesunął się nieznacznie i stłumił płomienie, ale Złotego Smoczego Króla nie było już przed nim! Wzbił się w powietrze! Wielkie ciało Fafnira wglądało dziwnie ze skrzydłami; wzleciał wysoko do góry i wycelował swoje kły w Rizevima, który znajdował się poniżej!

Z jego ust wyłoniły się emanujące potężną aurą miecze, włócznie i inne bronie! Wszystko to było legendarnym orężem! Rizevim użył magii aby odeprzeć spadającą na niego broń, ale ona odskoczyła i z powrotem poleciała w jego kierunku! Był otoczony przez ogniste lub lodowate miecze, świetliste włócznie, topory emanujące aurą i wiele innych rodzajów broni, które poleciały w stronę Rizevima! Ale atak nie składał się tylko z legendarnych broni, gdyż Fafnir pędził w jego stronę z oślepiającą prędkością! Nawet pomimo magicznego ataku za pomocą broni, Smoczy Król szarżował na niego z furią! Jego oczy płonęły złością…!

– Hehahaha! Cóż to takiego, że czuję aż takie ciśnienie!

Rizevim strzelił olbrzymim magicznym pociskiem w stronę szarżującego na niego Fafnira! Jeśli oberwie tym bezpośrednio…! Ale Złoty Smoczy Król, który pędził z taką wielką prędkością, powinien być w stanie tego uniknąć, jednak w mgnieniu oka zderzył się z pociskiem Rizevima i już z niego nie wyszedł! Jednak zanim w niego uderzył, zniknął. To było jak miraż, racja, to tylko iluzja! To było na niby!

– To tylko iluzja!? Więc taki jest efekt legendarnych broni, które posiadasz!

Rizevim zwrócił uwagę na swoje niedbalstwo i rozejrzał się dookoła. Nagle za plecami Rizevima Livana Lucyfera pojawiła się potężna postać, która na niego pędziła! Kiedy Rizevim stworzył ochronną barierę, Smoczy Król otworzył szeroko swoją paszczę i zmiażdżył swoimi szczekami potężny magiczny krąg, po czym dalej szarżował na syna Maou!

Wham!

Tępy odgłos rozniósł się echem.

– ……Hoo! Zwodnicze…!?

Fafnir chlasnął Rizevima od lewego ramienia do dołu, pozbawiając go ręki......

[Nie pozwolę odejść tak łatwo komuś, kto skrzywdził Asię!]

Wygląda na to że samobójcza szarża Fafnira na Rizevima przeszła jego oczekiwania. Jego diabelski uśmieszek i postawa z wcześniej zniknęły, pozostawiając zdumiony wyraz twarzy. Determinacja tego Smoczego Króla, znanego jako Fafnir i płonąca w oczach złość, były przerażające.

[Niewybaczalne! Niewybaczalne! Niewybaczalne!]

Fafnir natychmiast rozpoczął pościg za Rizevimem, który próbował uciekać, ale Smoczy Król bez litości deptał mu po piętach! …Naprawdę jest wytrzymały! Nie odpuści, dopóki nie pokona swojego przeciwnika. Coś takiego sprawiło, że nabrałem ochoty do walki…!

Ten gość zrobił jedną rzecz. Skrzywdził Asię. To wystarczyło aby Złoty Smoczy Król wpadł w furię.

Przypomniałem sobie słowa, które powiedział mi mój nauczyciel; Nie wolno obrażać smoków, to zasada która obowiązuje już od czasów starożytnych. Czym jest smocza furia? Obraź nawet niskoklasowego smoka, a wtedy sam zrozumiesz. Smoki są stworzeniami, których nie wolno rozzłościć.

Smocza furia. Rizevim właśnie tego doświadcza, złości Fafnira. Mimo iż sam jestem powiązany ze smokami, przyglądałem się temu w przerażeniu. Pozbawiona emocji Lilith zmarszczyła brwi na widok rozwścieczonego Fafnira.

– ……Rizevim, ten smok i Lilith są smakowici – powiedziała.

Rizevim najwyraźniej nie zrozumiał jej słów. Użył magii aby odzyskać utraconą kończynę i przyprawił sobie z powrotem.

– …Faktycznie…Przyjaciółka Ophis jest kłopotliwa. Ponieważ jest przyjaciółką prawdziwego Smoczego Boga, który nie może istnieć. Fajnie, widziałem coś dobrego. Powinienem to zapamiętać.

Wyraz jego twarzy był inny niż wcześniej i sprawiała teraz poważne wrażenie.

Nagle Ddraig odezwał się do mnie:

[Partnerze! Musimy za to podziękować Fafnirowi! Czas zaczynać! Moc którą uwolniłem, powinieneś być w stanie jej użyć!]

Trochę późno, Ddraig. Asia została uderzona, ale dobrze że się wreszcie pojawiłeś. Potrzeba dołożenia temu gościowi jest obecnie szczytem moich potrzeb yaaaarrrghhh! Założyłem moją czerwoną zbroję, a kiedy on to zobaczył, roześmiał się.

– Hohahahaha! Znowu! Już ci powiedziałem, że to bezużyteczne, bezużyteczne, bezużyteczne!

Zignorowałem jego słowa i popędziłem przed siebie. Tak samo jak przedtem popędziłem go ukarać! Rizevim uśmiechnął się i przygotował na moje przyjęcie!

– Tak długo jak twoja moc ma coś wspólnego z Boskim Darem, wszelkie ataki są bezużyteczne!

Wyciągnął swoją rękę i dotknął mojej zbroi. Pomimo iż zniknęła, na mojej lewej ręce wciąż znajdowała się rękawica! Użyłem mojej siły aby walnąć Rizevima w twarz! Z mojego klejnotu rozszedł się nowy dźwięk:

[Przeniknięcie!]

Oberwał i od siły ciosu poleciał w tył! Rizevim padł na ziemię.

– ……Jak to jest… – powiedział z niedowierzaniem, kiedy leżąc na ziemi pocierał twarz.

Wygląda na to że krew cieknąca z nosa pobrudziła mu całą twarz. Zbliżyłem się powoli do niego, kiedy tak leżał na ziemi. Chwyciłem go za włosy i pociągnąłem do góry, po czym ponownie uderzyłem go w twarz. Znów wyciągnął się na ziemi z wyrazem niedowierzania na twarzy.

– Przeniknięcie to jedna ze zdolności Ddraiga z czasów, kiedy jeszcze żył. Siła mojego ataku został przesłana bezpośrednio do twojego ciała – powiedziałem, kiedy się do niego zbliżałem.

Racja, do odzyskana moc Ddraiga. Jego zdolności do Wzmocnienie, Podarunek i Przeniknięcie. Rizevim uniósł górną połowę swojego ciała, trzęsąc się jednocześnie.

– …Używając Przeniknięcia przezwyciężyłeś moją zdolność rozpraszania mocy Boskich Darów…? Jak to możliwe! Mój Anulator Boskich Darów! Nie ważne jaki to Boski Dar, albo boski przyrząd, czy nawet wszystkie naraz! Wszystkie one stają się bezużyteczne..........

Zanim dokończył swoją wypowiedź, ponownie przywaliłem mu w twarz. Aby lepiej wykorzystać smoczą mocą odpaliłem smoczy ogień z obu moich rąk i nóg.

– Wuarrrgghhh!?

…Być może moja siła pozostała na tym samym poziomie przy każdym ciosie, bo przy każdym z nich zdawał się być bliski upadnięcia na ziemię, ale mimo tego dalej się trzymał. Biłem go więc mocniej! Zbliżyłem się do osłabionego Rizevima i przywaliłem mu, a potem go kopnąłem, potem znowu przywaliłem i kopnąłem!

– Ke! He! …Jak to może być. Jak to w ogóle możliwe!?

– Zwykły smok i zwykły Boski Dar nie byli przedtem w stanie przeniknąć twojego ciała.

Aby pokonać Euclida musiałem użyć Niszczyciela Longinusa, przez co ta zdolność powoli się regeneruje. Nie jestem więc w moim normalnym trybie.

– Teraz jednak mam zdolność przeniknięcia, która cię pokona.

Zrobiłem krok w tył. Rizevim wybuchnął śmiechem, jakby nagle coś sobie przemyślał.

– ……Więc to tak, to było tak, a tamto tak…! To czyjeś niekończące się marzenie…! Tak to jest, Vali…dlatego jesteś taki gorliwy! Oto jak się czujesz! – darł się.

Ddraig odezwał się głosem, który Rizevim mógł usłyszeć.

[Synu Lucyfera. Myślisz że jesteś jego wrogiem? Nawet biblijny Bóg szanował smoczą moc. Wszystko jedno czy chodzi o mnie, Hakuryuukou, czy Fafnira, nie możesz nasz zrozumieć. Gdybym tylko chciał, mógłbym zniszczyć świat kilka razy za pomocą mojej brutalnej siły. Nie zrobiłem jednak tego, gdyż moje życie, w porównaniu do twojego, jest bardziej zabawne w taki sposób.]

Ddraig powiedział mi kiedyś Anioły, diabły, już raz zepsuły mi zabawę. Rizevim słuchał tego, ścierając krew z twarzy.

– …Kiedy Trzy Frakcje znajdowały się w stanie wojny, Dwa Niebiańskie Smoki powiedziały coś takiego Bogu i Maou.

– Podjąłem decyzję że zostanę królem haremu, niezależnie od tego, czy jesteś synem Maou, czy Bogiem, pokonam cię! Chcę żyć razem z Rias, Asią, Akeno-san, Iriną i Xenovia, w zabawie i radości! – oświadczyłem.

Jak tylko skończyłem to mówić, za moimi plecami pojawiło się wsparcie.

– Ise!

– Ise-kun!

Rias, Kiba! Wszyscy tutaj byli, nawet Cao Cao!

– Yo. Znów się spotykamy.

Dulio też tutaj był! Właściwie to jego przeciwnik, Crom Cruach, też tu był! Rizevim roześmiał się, kiedy zobaczył zebranie wszystkich członków DxD.

– Hehahaha! Wszyscy tu są. Powiem więc…niestety wyprodukowane Grendele i Ladon-sama zostali pokonani? Jak straszna jest Drużyna DxD!

Nagle gdzieś z góry dobiegł nowy głos:

– Hohoho, jak śmiesz mówić takie rzeczy w Niebie, doprawdy jesteś Sekiryuuteiem.

Spojrzenia wszystkich powędrowały w górę. To był archanioł Michał-san, który sfruwał do nas spomiędzy chmur!

– Michał-sama!? – zawołała zaskoczona Irina.

– Spóźniłem się. Problem z pieczęcią w Niebie został załatwiony. Manipulowano najróżniejszymi bramami Nieba. Wierzymy że to wpływ zakazanych technik Aži Dahāka. Próbowaliśmy rozwiązać ten problem bez wpływu Systemu…Jednak mój towarzysz, który pomagał mi w Siódmym Niebie, stworzył potężny system obronny, więc nawet gdybym zginał, siły zła tam nie wtargną – powiedział Michał-san.

Michał-san spojrzał na Rizevima.

– Teraz twoja kolej. Dawno się nie widzieliśmy. Czy ostatni raz nie spotkaliśmy się czasem podczas ostatniej wojny? Widząc cię w Niebie aż chciałoby się zaprosić cię do współpracy…jednak wygląda na to, że zostałeś już pokonany.

Wyraz twarzy Michała-san stał się nagle zimny.

– Ale nie okażę litość.

Michał-san podniósł do góry rękę i w powietrzu ukazała się olbrzymia włócznia światła! …Nieważne jak potężny jest diabeł, będzie już po nim, jeśli tym oberwie! Michał-san bezlitośnie opuścił dłoń i gigantyczna włócznia poleciała w stronę Rizevima! W momencie kiedy uderzyła, miała miejsce olbrzymia eksplozja! Michał-san natychmiast stworzył barierę, aby ochronić nas przed siłą wybuchu. Nie ma mowy aby Rizevim przeżył coś takiego.

– Ha—hahahahahaha! Hahahahahahaha!

W Ogrodzie Edenu rozległo się kilka eksplozji więcej, że nawet krajobraz się znacznie zmienił. Pośród tych wybuch ciągle można było usłyszeć śmiech tego gościa. Nagle w samym środku eksplozji pojawiło się dwanaście czarnych słupów. Rozrosły się a potem wygięły…niczym skrzydła. Nie, to jest... Po tym jak wszystko się skończyło, zobaczyłem że Rizevim stoi w miejscu, a z jego pleców wyrasta dwanaście czarnych skrzydeł. Ich kształt był znajomy. Racja, zupełnie jak podczas konferencji pokojowej. Mój rywal, Vali, miał takie czarne skrzydła! To były....czarne skrzydła Lucyfera! Rizevim przeżył atak. Opierał brodę na dłoni, kiedy skrzydła wyrastały mu z pleców.

– Och nie, co powinienem powiedzieć…ach, tak, przepraszam. Naprawdę was nie doceniłem. Och nie, ponieważ od tylu tysięcy lat się tak nie przemęczałem, moje ramiona są trochę obolałe – powiedział.

Podrapał się po głowie, westchnął i obrzucił nas nieczułym spojrzeniem, którego nigdy wcześniej u niego nie widziałem.

– Zabawa się tu kończy. Ja.... Nie, jako syn Lucyfera uważam was za wrogów mojego marzenia.

…Nie wiem czy to jego ton, czy ciężkie ciśnienie, ale wydawał się być zupełnie inny…! Jego ciało, złowrogi wyraz twarzy, wrażenie i nawet atmosfera uległy zmianie.

– I co z tego. Nawet jeśli jesteś poważny, to jak to co już zrobiłeś i co jeszcze zrobisz, zmieni przyszłość? Dlaczego teraz do nas nie podejdziesz i tego nie skończysz – powiedziałem z pogardą.

Rizevim potrząsnął jednak głową.

– Nie, będę już szedł. Osiągnąłem już to, po co przyszedłem – powiedział, po czym wyjął coś z zanadrza. – To!

Twarz Michała-san przybrała zaskoczony wyraz. Rizevim trzymał dwa owoce.

– Owoc mądrości i owoc życia.

Hej! Czy to te owoce opisane w „Biblii”!? Skąd on je ma!? Czy nie miały przestać rosnąć już dawno temu!?

– Jak to możliwe! Drzewa nie powinny już owocować! – Irina powiedziała dokładnie to samo o czym ja myślałem.

– Hmm i już nie owocują, ale gdyby któryś „zachowano”, to już inna sprawa – powiedział Rizevim gładząc owoce. – Moja matka Lilith została wspomniana w „Biblii”. W przeszłości, kiedy była człowiekiem, mieszkała w Edenie. Była znana jako pierwsza żona Adama.

Wiem o tym. Pamiętał że byłe poprzednią żoną Adama. Nie chodzi tu o klona Ophis, a o prawdziwą Lilith.

– …Kiedy byłem mały, moja zawsze słyszałem jak moja matka mówiła: „Noszę Boga, ukryłam gdzieś owoc życia i owoc mądrości”, była dość zarozumiała. Co było jednak prawdą? Szukałem więc…i znalazłem. Były jednak zwiędłe i straciły moc… – kontynuował Rizevim.

Michał-san przerwał mu.

– Użyłeś Świętego Graala aby je odświeżyć? Jednak w którym miejscu w Niebie je ukryto? Nigdy ich nie znalazłem przez te wszystkie lata – powiedział.

– W Czyśćcu. W głębinach Czyśćca. Ukryto je w tajnym przejściu do Hadesu.

…Zaraz. Czyściec…ma przejście do Zaświatów? Więc to znaczy że nie było powodów do atakowania Nieba. Rizevim najwyraźniej odgadł o czym myślałem.

– Było też przejście do Nieba, więc jak już zdobyłem owoce, przyszedłem się tu rozejrzeć – powiedział.

Przejście. Tylko dlatego że istniało przejście do Nieba, przyszedł tu i zaatakował…! Ten gość naprawdę jest ucieleśnieniem zła…! Przeszedłem przez to wszystko przez tego denerwującego dziada!

– ……

Wszyscy staliśmy przed nim w milczeniu, kiedy nagle pojawiła się przy nim drobna postać.

– …Rizevim, będę bronić.

Lilith. Wyglądała dokładnie tak samo jak Ophis, co tłumiło moją wolę walki. Ponieważ stała pomiędzy nami, Rizevim westchnął.

– …Już się nabawiłem, a dzieci straciły zainteresowanie, skoro się cofnęły.

Pod jego stopami rozbłysnął magiczny krąg.

– Ten staruszek już idzie. Dobrze się bawiłem. Do zobaczenia następnym razem, Hyoudou Isseiu.

Nie uciekniesz! Pomimo iż chciałem to powiedzieć, to nie miałem już siły, dopadła mnie też anemia i ledwie byłem się w stanie utrzymać się na nogach. Pozostali, którzy mogli się jeszcze ruszać, chcieli zaatakować, ale skoro Lilith stała im na drodze, mieli z tym kłopoty. Michał-san też nie mógł zaatakować, gdyż Smok Zła się zbliżał. Crom Cruach był na tyle blisko, że jego cień był widoczny. Najwyraźniej jego walka z Duliem zakończyła się remisem, albo zwycięzca nie został wyłoniony.

– Lilith, Crom, wracamy – powiedział Rizevim do Crom Cruacha.

On jednak nie reagował.

– …Crom?

W odpowiedzi na pytanie Rizevima, Smoka Zła zachował wymowne milczenie.

– Dobrze, niech ci będzie.

Rizevim pokręcił głową i kiedy miał zniknąć w świetle, odezwałem się do niego:

– Rizevim, to nie ja będę tym który cię pokona, tylko Vali. Tak właśnie będzie.

Kiedy Rizevim już znikał, uśmiechnął się tak, jakby chciał powiedzieć „Nie mogę się doczekać”.

Cofnij do Podrozdziału Joker Wróć do Tom 18 Przejdź do Rozdziału piątego
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_school_DxD_Tom_18_-_rozdzial_4&oldid=14009