High School DxD - Tom 2 prolog

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania
Chciałem chronić tę osobę.
Nie chodziło o kontrakty ani zobowiązania.
Musiała stać silnie i dumnie, a jej szkarłatne włosy trzepotać na wietrze.
Tę osobę właśnie chciałem podziwiać.


Zatem użycz mi swojej mocy, Czerwony Niebiański Smoku-san.


Żywot 0

Nazywam się Hyoudou Issei. Znajomi i rodzina mówią mi Ise. Aktualnie uczęszczałem do drugiej klasy liceum. Niestety, nie byłem normalnym licealistą, a to dlatego, że byłem diabłem. Nie, mówię serio. Tak po prostu zostałem wskrzeszony jako demon. Cóż, może to nie jest teraz takie ważne. Po prostu myślcie o mnie jak o przeciętnym uczniu szkoły średniej.


Byłem trochę zdezorientowany z powodu rzeczy, które się właśnie działy wokół mnie. Z nieznanej mi przyczyny byłem w miejscu przypominającym kaplicę. Otaczały mnie znajome twarze.

– Niech to! Dlaczego Ise się żeni!?

– To musi być jakaś pomyłka! To jakiś spisek!

Łysol Matsuda, i okularnik, Motohama – moi dwaj źli kumple – patrzyli na mnie zazdrosnymi oczyma, a z ich ust płynęły barwne wiązanki.

– Ise, pamiętaj, że pierwsze dziecko ma być dziewczynką!

– Dorosłeś…! A byłeś bezwartościowym dzieckiem, który mógł pochwalić się jedynie ponadprzeciętną żądzą seksu…

Moi rodzice płakali. Rany, przestańcie mówić takie rzeczy!

Byłem ubrany w biały smoking. Hmm, normalnie jak podczas ślubu! Zaraz, czy to właśnie nie był ślub? Nawet w tle dało się słyszeć melodię ślubną. Co, ja!? To mój ślub!? Zaniemówiłem z powodu tej niespodzianki. Zaraz… Kto był moją panną młodą?

– Ise, nie denerwuj się – usłyszałem znajomy głos, który dochodził zza moich pleców.

Kiedy się obróciłem, ujrzałem rudą piękność z włosami opuszczonymi do bioder. Rias Gremory-buchou stała przede mną. Była tą, która uczyniła mnie diabłem, a także wysokoklasowym demonem z parostwem. Byłem jej podwładnym oraz należałem do jej domu. Aaaach, wyglądała świetnie w tej sukni ślubnej! Buchou, jesteś taka piękna…! Ale chwila, ona stała przy mnie! Czy to znaczyło, że ona była moją…

– Rias-sama, wyglądasz cudnie!

– Aaaach, Rias-oneesama! Dlaczego! Dlaczego wybrałaś właśnie go!?

Wokół nas rozległy się krzyki oburzenia. No cóż, nie było nikogo, kto by mi pogratulował… O rany, to był nasz ślub! O boże. Kiedy tak, do diaska, pogłębiliśmy nasze relacje? W jaki sposób skończyliśmy właśnie na ślubnym kobiercu? Nie znałem na te pytania odpowiedzi, ale jeżeli miałem poślubić kobietę moich marzeń, to niczego więcej nie było mi trzeba.

– … i przyrzekam, że uczynię wszystko aby nasze małżeństwo było zgodne, szczęśliwe i trwałe. – Sędziwy kapłan wypowiadał słowa przysięgi małżeńskiej, jednak ja myślałem o czymś zupełnie innym.

Małżeństwo tworzą mąż i żona, a to z kolei równa się rodzinie. W skład rodziny wchodzą także dzieci. Dzieci trzeba zrobić, a to wiąże się z seksem, który oznacza noc poślubną… noc poślubną… NOC POŚLUBNĄ!?

– Chodź tutaj, Ise. – Widziałem oczyma wyobraźni nagą Buchou leżącą na łóżku. To oznaczało, że mi pozwala? Znaczy się, byliśmy po ślubie i musimy stworzyć rodzinę, a do tego niezbędne są dzieci. A one powstają w wyniku pewnej rzeczy… A tą rzeczą jest seks… Mogłem uprawiać seks z Buchou!?

Kiedy doszedłem do tego wniosku, byłem całkowicie napalony i nie mogłem powstrzymać się od wyobrażania sobie zboczonych rzeczy.

Wreszcie zrozumiałem. Powodem, przez który nie miałem w przeszłości szczęścia w tych sprawach, było przeznaczenie! Ten dzień, ta noc! Czy będę w stanie spełnić zadanie do końca!? Jeżeli rozchodzi się o wiedzę, to byłem w końcu ekspertem! Ćwiczyłem to każdego dnia! Byłem w tym najlepszy! Byłem elitą, która potrzebowała tylko prawdziwych doznań!

– Możesz pocałować pannę młodą – usłyszałem głos kapłana.

Co!? A tak, już pamiętam! Była to pierwsza rzecz, którą musiałem zrobić! Pocałunek w kaplicy! Pocałunek z Buchou! Kiedy oderwałem się od rozmyślań, miała zamknięte oczy, a jej twarz się zbliżała do mojej. Mogę!? Mogę, prawda!? Tak! Tak! Twoje usta są moje! Wyglądały na takie delikatne. Pomadka sprawiała, że błyszczały, co podniecało mnie jeszcze bardziej.

– Widzę, że nieźle się bawisz, dzieciaczku.

!? Usłyszałem wewnątrz mojej głowy tajemniczy głos. Był on dość intensywny i niski. Nie pasował mi on do żadnej, znanej mi osoby. Jednak w głębi siebie, czułem, że znam właściciela tego głosu…

– Zgadza się. Stoję tuż obok ciebie.

… Kto to? Kiedy się odwróciłem, kaplica zniknęła, a wraz z nią Buchou i cała reszta! Zaraz, gdzie ja się znalazłem? Zacząłem tracić wszelkie zmysły, wpierw dotyk, potem wzrok i słuch. Przede mną, rozpościerała się głęboka ciemność. Nie mogłem niczego usłyszeć. Niczego…

Co to miało znaczyć? Buchou! Tato! Mamo! Matsuda! Motohama! Wykrzyczałem ich imiona, jednak nie padła żadna odpowiedź. Co się ze mną stało? Do kogo należał tamten głos?

– Do mnie.

Wah! Ten dźwięk nie wydobył się z moich ust, ale strasznie się wystraszyłem. Oczywiście, każdy by się przestraszył, gdyby wielki potwór pojawił się przed nim. Miał ogromne oczyska koloru krwistoczerwonego. Wielka szczęka, od ucha do ucha, z której wystawało wiele kłów. Na jego czole znajdował się gruby róg. Czerwona łuska, która pokrywała jego ciało, wyglądała jak płynna lawa. Jego ogromne kończyny przypomniały gałęzie gigantycznego drzewa. Pazury wyglądały na bardzo ostre, co jeszcze bardziej potęgowało przerażenie. A na koniec, dwie pary skrzydeł, które wyrastały z jego boków, powodowały, że wydawał się być kolosalnych rozmiarów.

Właśnie przede mną był... wielgachny potwór… Przypominał wyglądem… smoka. Nie mogłem nic wymówić. Chyba wiedział, o czym myślę, a jego usta poruszyły się.

– Zgadza się – przemówił. – Dobra dedukcja. Próbowałem z tobą pomówić przez ten cały czas. Jednak byłeś za słaby, więc moje słowa nie docierały do ciebie. Jednak wreszcie. Wreszcie mogę pojawić się w całej krasie przed tobą.

… Co on mówił? Nie rozumiałem tego. Pojawić? Próbował ze mną pomówić? Nie, nie łapałem tego! A, może próbował mnie zjeść?

– Zjeść? Ciebie? – odezwał się, jakby czytał mi w myślach. – Kogoś takiego, kto wygląda, jakby miał tak paskudny smak? Uważaj, już to robię. Nie, nie o to mi chodzi. Chciałem się tylko przedstawić partnerowi, u boku którego teraz przyjdzie mi walczyć.

Partnerowi? Poczekaj chwileczkę. Nie wiem kompletnie o czym ty bredzisz! Smoku! Kim ty…

– Wiesz to, czyż nie? Pewnie o tym myślałeś. Tak, zgadza się. Jestem dokładnie tym, o czym myślisz. Porozmawiajmy jeszcze kiedyś. Tak jest, partnerze.

Kiedy spojrzałem na moją lewą rękę, była ona pokryta czerwonymi łuskami i wyglądała naprawdę dziwnie z powodu tych ostrych pazurów.


Cofnij do ilustracji Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału I
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_School_DxD_-_Tom_2_prolog&oldid=5904