High School DxD - Tom 6 - Juggernaut Drive

Z High School DxD Wiki
Skocz do:nawigacji, wyszukiwania

Żywot 4: Kocham Cię

JUGGERNAUT DRIVE

Część 1

Na początku nie wiedzieliśmy, co się stało. Nie, ja wciąż nie wiedziałem, co się tak naprawdę stało.

Ise-kun pokonał Diodorę Astaroth i zniszczył urządzenie stworzone przy pomocy Longinusa ratując tym samym Asię-san. Następnie ja, Kiba Yuuto, wraz z resztą grupy chciałem wracać.

Jednak w tym samym momencie Asia-san została otoczona przez słupy światła i wraz z nimi zniknęła.

– Przedmiot stworzony przez Longinusa ulega mocy innego Longinusa. Niech go, nasz mgłowicz pofolgował sobie tym razem. Teraz trzeba zmienić nasze plany – rozbrzmiał nieznajomy głos.

Gdy odwróciłem się w kierunku jego źródła, moim oczom ukazał się nieznany mężczyzna unoszący się w powietrzu. Miał na sobie lekką zbroję, a w powietrzu powiewała peleryna.

Co za aura! Jej natężenie wprost zamrażało całe moje ciało…

– Kim jesteś? – zapytała Buchou.

– To nasze pierwsze spotkanie, siostro tego irytującego i fałszywego Maou – odparł. – Jestem Shalba Belzebub. Prawowity następca prawdziwego i wielkiego Maou Belzebuba. Jestem inny niż krewni tego fałszywego, z którym przed chwilą walczyliście. Diodoro Astaroth, użyczyłem ci mojej mocy i spójrz, w jakiej znalazłeś się sytuacji. W meczu przeciwko Agares użyłeś węża Ophisa bez mojego zezwolenia, przez co przeciwnik mógł przewidzieć nasze ruchy. Jesteś prawdziwym głupcem.

Stary Belzebub!

Akurat teraz! Najwyraźniej osoba stojąca za tym całym terrorem, o którym wspominał Sensei, wyszła z cienia…

– Shalba! – krzyknął Diodora. – Proszę, pomóż mi! Z twoją pomocą uda mi się zabić Sekiryuuteia! Jeżeli starzy Maou i obecni połączyliby siły…

DŹGNIĘCIE!

Z dłoni Shalby zostały wystrzelone pociski światła, które przeszły przez klatkę piersiową Diodory.

– Żałosne – rzekł. – Powiedziałem ci nawet, jaka jest umiejętność Sacred Gear tej dziewczyny, ale ty nie potrafiłeś nic z tym zrobić. To tylko utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteś bezużyteczny. – Jeszcze nie skończył mówić, a już wybuchnął śmiechem.

Diodora obrócił się w pył i zniknął. Moc światła? Zdolność podobna do posiadanych przez aniołów i upadłych? A może Brygada Chaosu prowadziła badania nad tym, w jaki sposób diabły mogłyby używać ich mocy? Wtedy to też na jego ręce ujrzałem nieznane mi urządzenie.

…Czy właśnie to wytworzyło światło?

W takim razie Asia-san… Chyba każdy zdał sobie z tego już sprawę.

Xenovia trzęsła się ze złości.

– Cóż zatem, siostro Sirzechsa. Może wydawać się to dla ciebie zbyt nagłe, ale muszę cię teraz zgładzić. A powód tego jest prosty. Zniszczyć każdego, kto ma więzy krwi z obecnymi Maou – powiedział bardzo oschłym tonem.

W jego oczach było pełno nienawiści. Musiał żywić jej sporo w stronę obecnych Maou. Autorytet, szlachectwo i godność Maou zostały mu odebrane, a on i mu podobni zostali zesłani w najdalsze czeluści Zaświatów. Ich nienawiść musiała być ogromna.

– Zatem zamierzacie zabić ród Glasja-Labolas, Astaroth i nasz, Gremory.

– Zgadza się – mówiąc to, zwęził oczy. – To nas po prostu drażni. My, prawowici spadkobiercy godności Maou, jesteśmy nazywani przez was Starymi. Coś takiego bardzo trudno znieść. – Westchnął, po czym mówił dalej: – Tutaj plan dobiega końca. To nasza porażka. Nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że Boosted Gear, Longinus ze średniej półki, zwycięży w starciu z Zatraceniem Wymiaru. Mogę powiedzieć tyle, że takiego czegoś nie braliśmy w ogóle pod uwagę. Cóż, dalsze ataki terrorystyczne zapowiadają się być dla nas bardzo korzystne, tak więc muszę się na razie tym zadowolić. Creuserey co prawda zginął, ale nie widzę w tym problemu. Tak długo jak działam ja, możemy postępować do przodu nawet bez Valiego. Prawdziwy Belzebub jest wielki. A teraz, jako moja pamiątka powrotna… muszę was zgładzić.

– Nie wyzwiecie obecnych Maou bezpośrednio do walki, ale napadacie na ich krewnych! To zwykłe tchórzostwo!

– Dokładnie – odpowiedział. – Zabiję wpierw ich rodziny. Nic by to nie znaczyło, jeżeliby nie doznaliby goryczy.

– Szumowino! Zabiłeś Asię! Tego ci NIE odpuszczę! – Buchou wkurzyła się, a jej aura osiągnęła limit swojej gęstości.

Na twarzy Akeno-san również pojawiła się złość, a jej ciało otoczyło się w Świętych Piorunach. Ja także nie miałem zamiaru mu przebaczać! Asia-san mogła… mogła wreszcie zerwać ze swoją przeszłością! Ise-kun, którego kochała, zakończył ją, niszcząc stojącą na drodze Asi przeszkodę! Była w stanie zacząć żyć od nowa w szczęściu, które posiadła!

I właśnie stał przed nami! Ten, który odebrał jej życie! Przestępstwo zabrania jej od nas! Nawet pozbawienie go życia nie będzie odpowiednią ceną! Jednak i tak pozbawię go głowy, tu i teraz!
Tom 6 (light novel) strona 225.jpg

– Asiu? Asiu? – wołał Ise-kun, idąc niepewnym krokiem przed siebie. – Asiu? Gdzie się podziałaś? Hej, chodźmy. Wracajmy do domu. Mama i tata już na nas czekają. Jeżeli będziesz się ukrywała, to nie będziemy mogli wrócić. Hahaha, naprawdę lubisz się zgrywać.

Ise-kun zaczął jej szukać. Idąc na osłabionych nogach, mówił:

– Asiu? Chodźmy do domu. Nie ma nikogo, kto mógłby cię skrzywdzić. A nawet jeżeli ktoś by się znalazł, to ja mu już pokażę! Wracajmy. Asiu, przecież musimy wziąć udział w biegu z jedną nogą związaną… Nie byłem w stanie na niego patrzeć…

Na jego widok Koneko-chan i Gasper-kun rozpłakali się. Akeno-san odwróciła głowę, a z jej oczu leciały łzy. Buchou zbliżyła się do niego i czule go przytuliła.

Ja również nie mogłem powstrzymać łez napływających do moich oczu…

– Buchou, nie mogę znaleźć Asi – powiedział Ise-kun. – Mimo że wreszcie możemy wracać. A przecież musimy się jeszcze ukryć w podziemiach, o których powiedział nam Sensei. Ale jeżeli Asi tutaj nie ma……… Tata i mama powiedzieli, że Asia jest dla nich jak córka. A ona powiedziała, że oni są dla niej jak rodzice… Ona jest moją… naszą rodziną…

Jego wyraz twarzy był obojętny. Buchou delikatnie chwyciła go za policzek.

– Nie wybaczę ci. Nie wybaczę ci! Zetnę cię! Zetnę i zabiję! – krzycząc to, Xenovia zaczęła wymachiwać Durandalem i Ascalonem w stronę Shalby.

– To bezcelowe.

GUUUN! Shalba obronił się przed jej atakiem magiczną barierą i wystrzelił pocisk prosto w jej brzuch!

DON!

Xenovia upadła na ziemię. Święte miecze poleciały wraz z nią i wbiły się w podłogę.

– Oddaj ją nam… Ona jest… moją przyjaciółką! Jest mi… bliską przyjaciółką! Była dla mnie milsza niż ktokolwiek inny…! Dlaczego…!

Mimo że została powalona na ziemię, to próbowała sięgnąć mieczy, które jednak znajdowały się daleko poza jej zasięgiem. Shalba, nie zważając na jej słowa, przemówił do Iseia-kun:

– Wulgarny wskrzeszony diabeł i smok, który jest tyle wart, co kubeł śmierci. Księżniczka Gremory ma naprawdę spaczony gust. Tamta dziewczyna została teleportowana poza wymiar. Jej ciało powinno już stamtąd zniknąć. Znaczy się, umarła.

Wzrok Iseia-kun utknął na Shalbie, który unosił się w powietrzu.

I tak patrzył się na niego. Jego wzrok był dziwaczny. Wpatrywał się bez niego z bezuczuciową twarzą.

[Rias Gremory, opuść natychmiast to miejsce. Jeżeli nie chcesz zginąć, to dobrym pomysłem jest stąd uciec.]

Był to głos Ddraiga. Odejść? O co mu chodziło? Buchou również go nie rozumiała. Wtedy to też Ddraig skierował się bezpośrednio do Shalby.

[Ty tam, diable. Twoje imię brzmiało Shalba, tak?]

Ise-kun odepchął Buchou, po czym podniósł się.

[Tyś…]

Ise-kun zmierzał w stronę Shalby, poruszając się niczym jak ghoul. Gdy znalazł się bezpośrednio pod nim, głos Ddraiga wydobył się z ust Iseia-kun! W jego głosie nie było żadnych uczuć, co przyprawiło mnie o ciarki!

[…podjął złą decyzję!]

DOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO- OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO- OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO- OOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON!

Cała świątynia gwałtownie zadrżała, a Ise-kun zaczął emitować krwistoczerwoną aurę! Stawała się coraz większa, aż całe wnętrze świątyni stało się czerwone!

Samo oddziaływanie tej aury na moją skórę mówiło samo za siebie! Ona była… niebezpieczna! Z ust Iseia-kun wydobywały się słowa, niby recytacja. Jednak głos, który rozbrzmiewał, nie należał do niego. Młodziak. Starzec. Mężczyzna. Kobieta. Przerażający dźwięk, który był połączony z głosami różnych osób!

[Jam, który przebudza się…]

Zaczęło się. Zaraz się zacznie.

[jest Boskim Smokiem, który skradł Bogu prawo dominacji…]

Zawsze to tak wyglądało, bez względu na wszystko. Niedobrze, było tak za każdym razem.

[Naśmiewam się z „nieskończoności” i smucę ze „snu”…]

Ten, którego Świat poszukuje. Ten, którego Świat odrzuca.

[Stanę się Czerwonym Smokiem Dominacji…]

Zawsze była to moc. Zawsze była to miłość.


«Zawsze wybierasz zniszczenie, bez względu ile razy było ci to dane!»

Zbroja Iseia-kun zaczęła się zmieniać… Stała się bardziej ostra, a nawet wyrosło z niej skrzydło. Z obu dłoni i stóp wystawało coś na wzór pazurów. Na hełmie pojawił się róg.

I wtedy ze wszystkich klejnotów na jego ciele wydobył się krzyk, niby połączenie głosu starca, młodzieńca, mężczyzny i kobiety!

[I zatopię was w najgłębszych czeluściach szkarłatnej męczarni!]


[JUGGERNAUT DRIVE!!!!]

GOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOON!

Otoczenie wokół niego zostało doszczętnie zniszczone! Podłoga! Ściany! Sufit! Wszystko legło w gruzach! Przez tę krwistoczerwoną aurę emitowaną przez jego pancerz!

– Gugyaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! – zaryczał jak bestia i machając skrzydłami, stanął na czworakach.

CIĘCIE!

Dźwięk przecinanego powietrza! Co za szybkość! Moje oczy nie były w stanie nadążyć…

– Ngggggh! – rozległ się krzyk Shalby.

Gdy odwróciłem się w stronę, skąd dobiegał, ujrzałem Iseia-kun, który przeobraził się w miniaturowego smoka. Jego zęby były zatopione w ramieniu Shalby. Na hełmie pojawiło się coś na wzór paszczy, więc pewnie zaatakował przy jej pomocy.

Mniam mniam mniam mniam…

Dźwięk rozgryzanego mięsa.

– Niech cię! – Shalba stworzył w swojej prawej ręce światło i już chciał wystrzelić nim w stronę Iseia-kun, jednakże z jednego z klejnotów wyskoczyła nagle pokryta czerwonymi łuskami smocza łapa i zablokowała rękę Shalby. Następnie z innego klejnotu wyłoniło się ostrze i odcięło ją aż do łokcia! – Guu! – Twarz Shalby wykrzywiła się w grymasie bólu! Jego krew trysnęła na podłogę!

Mniam!

Wraz z przerażającym dźwiękiem Ise-kun odgryzł resztę jego ręki i osiadł na podłodze. Kładąc się, splunął mięsem. Krew Shalby spłynęła na czerwony pancerz, co wywoływało uczucie przerażającej świetności.

– Gegogyuuga-gyhugohaa! Guooooooooooooooooooo!

On… nie brzmiał jak człowiek. Ze wszystkich klejnotów, które świeciły, wyrastała smocza łapa lub ostrze. Każde z nich zaczęło zmieniać kształt, który pod żadnym względem nie przypominał niczego ludzkiego.

– Nie zadzieraj ze mną, kurwa! – Rozgniewany Shalba próbował zaatakować przy pomocy drugiej ręki.

W tej samej chwili skrzydło Sekiryuuteia… zaczęło świecić! Przypominało teraz skrzydło Hakuryuukou! W chwili gdy Shalba chciał wystrzelić światłem…

[Divide! Divide! Divide! Divide! Divide! Divide! Divide! Divide!]

Rozbrzmiał ten dźwięk, a pocisk światła… zmniejszył swą wielkość o połowę! I zmalał raz jeszcze! Atak Shalby cały czas malał, aż osiągnął rozmiary strugi światła rzucanej przez małą latarkę! To była… moc Hakuryuukou, którą wcześniej Ise-kun skradł! Potrafił używać jej w takim stopniu!

– To zdolność Valiego! Niech cię! – zaryczał Shalba. – Ile razy jeszcze wleziesz mi w drogę!? Vaaliiiiiiiiii! – Jego dłoń opuścił pocisk, ale tym razem nie było to światło, a ogromna ilość demonicznej energii! Atak zmierzał wprost na Iseia-kun! Był olbrzymi!

ODBIJA! Ise-kun zmienił tor lotu pocisku zatrzepotaniem skrzydeł. Uniknął tak potężnego ataku czymś takim!? Ale zaraz, czy Shalba Belzebub żywił urazę w stronę Valiego? Byli potomkami starych Belzebuba i Lucyfera. Może z ich punktu widzenia mieli sprzeczne interesy?

Coś takiego! Zauważyłem zmianę, która zaszła w Iseiu-kun. Paszcza na hełmie była szeroko rozwarta! Wewnątrz niej pojawiło się coś przypominającego działo laserowe. Nagle został wystrzelony pojedynczy promień lasera!

PIIIIIIIIII

Czerwone światło opuściło paszczę i poleciało wprost na Shalbę, rozrywając jego lewą rękę! Promień jednak nie ustał i poszybował dalej, przypalając ścianę, podłogę i sufit. Wtem…

DOOOOOOOOOOOOOOON!!

W odległym od nas miejscu nastąpiła eksplozja! W powietrze uniosły się kłęby dymu i kurzu.

– Nuaaaaaaaaaaaaa! – zaryczał Ise-kun, pokrywając się cały w olbrzymiej aurze. W podłodze pod nim utworzyła się dziura, która po chwili przemieniła się w wielki krater. Już sama manifestacja jego aury starczała, by zniszczyć całe otoczenie!

– P-potwór! Cz-czy to ma być Juggernaut Drive!? Nie czas na żarty! M-moja moc wskutek węża Ophisa powinna była osiągnąć poziom porównywalny ze starymi Maou! Takiego opisu Boosted Gear nawet nie ma w naszej bazie! Przerósł wszystkich swoich poprzedników! – Na twarzy Shalby wreszcie pojawił się strach. W jego oczach czaił się lęk, a na Iseia-kun spoglądał jak na kogoś, kogo należało się bać.

Mogliśmy tylko stać i przyglądać w osłupieniu temu całemu zajściu.

Oczy Buchou były szeroko otwarte, a ona sama cała się trzęsła.

To był potwór. To już nie był Ise-kun. Ise-k… Sekiryuutei ruszył się. Rozpostarł szeroko swoje skrzydła i spojrzał na Shalbę.

RUCH

Usłyszałem jakiś dźwięk. Kiedy przyjrzałem się uważniej, zbroja, w miejscu gdzie znajdował się brzuch i klatka piersiowa, otworzyła się, a z jej wnętrza wyłoniło się coś, co najprościej będzie opisać słowem „wyrzutnia”.

DOOOOOOOO…

Po cichym zawibrowaniu wokół wyrzutni zaczęła gromadzić się czerwona aura. Zbierało się jej coraz więcej, aż została ściśnięta i wepchana do wyrzutni.

– Ku! Nie mogę tutaj zginąć! – Shalba usiłował nakreślić magiczny krąg za pomocą nogi, jednak… coś ją zatrzymało. – Zatrzymałeś ją! – krzyknął. – Moją nogę!

Oczyska na zbroi zalśniły na czerwono… Czy one aktywowały coś na wzór umiejętności Gaspera-kun?

[Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost!Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost!Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost!Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost! Boost!Boost! Boost!!!!!!!!!!]

[ŁAMACZ LONGINUSA!!!!]

Dźwięk ten odbił się od ścian świątyni niezliczoną ilość razy. Pochodził on z Sacred Gear Sekiryuuteia.

Wtedy też z wyrzutni, która do tej pory zbierała swój ładunek, została wystrzelona ogromna ilość czerwonej aury! Niedobrze! Przy takiej wielkości pochłonie ona również i nas!

– Buchou, zarządź odwrót! Musimy stąd uciekać!

– Ise… ja… – Zaczęła kroczyć w jego kierunku, jednak zatrzymałem ją.

– Wybacz! – Pochwyciłem ją w ręce i zacząłem biec.

Akeno-san pomogła Xenovii, a Koneko-chan i Gasper-kun podążali za mną!

BĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘĘC!

– N-niemożliwe! Jestem prawowitym spadkobiercą, prawdziwym Maou…! Nie ośmieszyłem jeszcze Valiego! Belzebub jest większy niż Lucyfer! Przeklęci! Zwykły smok! Czerwony smok! Biały! – Shalba został wchłonięty przez czerwoną aurę i zniknął wraz ze świątynią w jasnym świetle…

Część 2

– ……!

Kiedy znalazłem się poza świątynią, stworzyłem wiele świętych-demonicznych mieczy, tworząc z nich schron, w którym wszyscy się schowali.

Gdy przestał dobiegać nas odgłos drżącej świątyni, usunąłem kilka mieczy i wyszedłem na zewnątrz. Cała budowla legła w gruzach.

Urządzenie stworzone przy pomocy Longinusa co prawda wciąż stało, jednak było całe popękane. Moc Sekiryuuteia była tak potężna…

– Oooooooooooooooon… – Stojący po środku ruin Ise-kun zawył ponuro ku niebu.

Mimo że stracił nad sobą kontrolę, wewnątrz niego nadal pozostawał smutek po utracie Asi-chan.

Shalba Belzebub i Diodora Astaroth nie żyli. Walka dobiegła końca, jednak jego pancerz nie dawał żadnych oznak, że ma zamiar zniknąć.

…Co miałem zrobić? Co miałem zrobić, aby Ise-kun powrócił do normalności? Cała grupa, włączając w to Buchou, mogła tylko przysłuchiwać się jego wyciu.

– Wpakowaliście się w tarapaty, co?

Ktoś nowy? Nagle w powietrzu pojawiło się pęknięcie! Ze szczeliny wyłonił się Hakuryuukou Vali, a także mężczyzna w tradycyjnej zbroi chińskiej. Widziałem go po raz pierwszy na oczy, ale podejrzewałem, że był to Sun Wukong.

Naszym oczom pokazał się również nieznany mężczyzna w garniturze. Miecz, który dzierżył, wydzielał takie ilości światła, jakich jeszcze nigdy nie widziałem. Poznałem go od razu. Jegomość, którego spotkał Ise-kun. Posiadacz najpotężniejszego ze świętych mieczów, Caliburna.

– Vali. – Buchou nie kryła swojego zaskoczenia. Przyjęła postawę do walki. Postąpiliśmy tak samo. Jednak nie wyczuwałem od niego żadnej wrogości.

– Nie mam zamiaru walczyć, przybyłem, aby popatrzeć – rzekł. – Na Juggernaut Drive Sekiryuuteia. Jednak zdaje mi się, że nie osiągnął go w pełni. Macie szczęście, że wszedł w ten tryb w tym sztucznym polu. Gdyby doszło do tego w ludzkim świecie, wszelkie zabudowania i otoczenie zostałyby zniszczone.

– …Czy jest w stanie powrócić do normalnej formy? – zapytała Buchou.

– W związku z tym, że nie jest to pełny Juggernaut Drive, mogą zdarzyć się przypadki, kiedy będzie mógł powrócić do normalności, jednak może przydarzyć się sytuacja, kiedy nie będzie miał takiej możliwości i pozostanie w takim stanie, cały czas skracając swoje życie, aż umrze. Tak czy owak, jeżeli jeszcze długo pobędzie w tej formie, to jego życie może być zagrożone.

Zatem było to niebezpieczne… Nagle Bikou wystąpił z ich grupy i zbliżył się do mnie. Trzymał na ramieniu znajomą mi dziewczynę.

– Proszę, ona jest od was, nie? Ta lecząca siostrzyczka.

Przekazał mi… Asię-san!

– Asia!

– Asia-chan!

Buchou, Akeno-san i reszta zebrali się nad nią. Nie miała na ciele żadnych ran, była nieprzytomna, ale… wciąż oddychała!

– Oddycha! – krzyknąłem.

Wszyscy natychmiast zalali się łzami. Nawet ja płakałem! Cieszyłem się! Naprawdę, cieszyłem się!

– Ale dlaczego… – zacząłem mówić, jednak posiadacz Caliburna przerwał mi:

– Złożyło się tak, że badaliśmy tutejszą szczelinę wymiarową, aż tu nagle wleciała do niej ta mała panienka. Vali rozpoznał ją i dlatego tutaj przybyliśmy. Miała szczęście. Gdyby nas tam nie było, wpadłaby w nicość i znikłaby.

Rozumiem, więc to było powodem. Cieszyłem się, że Asia-san była cała.

– Uwaaaaaaaaaaaaaaaaan! – Xenovia, może to z wielkiej ulgi na widok Asi-san, usiadła na ziemi i rozpłakała się. Położyłem Asię-san tuż obok Xenovii, która zaraz się do niej przytuliła. Z jej oczu spływały łzy radości.

– Teraz pozostała tylko kwestia Iseia. – Buchou spojrzała się w jego kierunku. Wciąż ryczał ze smutku po stracie Asi-san. – Będzie mógł powrócić do normalności, jeżeli powiemy mu, że jest cała? - zapytała Valiego.

– To zbyt niebezpieczne – odrzekł, kręcąc głową. – Możesz zostać zabita. Co nie zmienia faktu, że nie będę odwodził cię od tego pomysłu.

Akeno-san i Koneko-chan podeszły do niego.

– Wiem, że nie mamy prawa o nic cię prosić, jednak… Proszę, pomóż nam go ocalić. Jesteś Hakuryuukou, nie dałbyś rady przywrócić mu świadomości?

– …Prosimy cię. Użyjemy wszystkich naszych sił, więc pozwól nam użyczyć swojej mocy…

– Tak – odrzekł – chyba dałoby radę, jeżeli znalazłoby się coś, co pobudziłoby jego serce…

– Czy widok piersi nie byłby w sam raz? – zapytał Bikou, drapiąc się po głowie.

Co prawda również wpadłem na ten sam pomysł, jednak nie zdobyłem się na odwagę, aby o nim głośno powiedzieć.

– Nie, gdyż jest w tej formie – odpowiedział Vali. – Smoki zawsze uspokajała pieśń… Nie mamy niczego takiego, a wersja dla Sekiryuuteia i Hakuryuukou nawet nie istnieje.

– Istnieje! – krzyknęła białoskrzydlata anielica, która leciała w naszą stronę. Była to Shidou Irina-san.


– Haa, wreszcie do was dotarłam. Zaraz, to jest Ise-kun!? Słyszałam o tym od Michała-sama i Azazela-sama, ale jednak żeby doszło do czegoś takiego! – Była jednocześnie zszokowana i podniecona. Tak jak zawsze, Shidou Irina pałała silnymi emocjami.

– Irina, co ty tutaj robisz? – zapytała Xenovia.

Irina-san na jej słowa wyciągnęła przed siebie rękę, w której trzymała holograficzny projektor używany przez diabły.

– Wiadomość, że Ise-kun wszedł w niebezpieczny stan, dotarła już do VIP-ów, którzy znajdują się w pokoju obserwatorskim oraz na polu walki. Doszli do wniosku, że coś trzeba zrobić. Maou Lucyfer-sama i Azazel-sama kazali mi przynieść tutaj tę sekretną broń! Przy okazji, teleportowałam się tutaj przy pomocy Odyna-sama! Niesamowity gość! Bóg Północy! I ma taką długą brodę!

…Była tak podniecona, że zniszczyła panującą tutaj atmosferę.

– Co prawda nic nie rozumiem, ale jeżeli urządzenie to jest przygotowane przez mojego brata i Azazela, to możemy na nim polegać. – Buchou wzięła głęboki wdech, po czym nacisnęła przycisk na projektorze.

[Biuściasty Smok! Zaczynamy!]

Naszym oczom ukazał się Ise-kun w swojej zbroi, a wraz z jego słowami zebrały się wokół niego dzieci.

[Oppai!]

Dzieci wykrzyczały to. Wraz z Iseiem-kun zaczęły tańczyć, a w tle zaczęła lecieć luźna muzyka. Na niebie pojawiły się jakieś litery… Znajdowały się tam tytuł i słowa piosenki. Oczy wszystkich skierowały się ku górze, na to wstrząsające widowisko!


CO TO MIAŁO BYĆ


[Piosenka Biuściastego Smoka]

Słowa: Azazel

Muzyka: Sirzechs Lucyfer

Choreografia: Serafall Lewiatan

NA SKRAJU PEWNEGO KRAJU ŻYJE SOBIE SMOK KOCHAJĄCY CYCUSZKI

GDY POGODA DOPISUJE, PRZECHADZA SIĘ NA SPACER

SMOK SMOK BIUŚCIASTY SMOK

MACU-MACU MUAH-MUAH PAFU-PAFU

ISTNIEJE TYLE RODZAJÓW CYCUSZKÓW

JEDNAK ON WOLI TE NAJWIĘKSZE

BIUŚCIASTY SMOK LATA RÓWNIEŻ I DZIŚ


NA SKRAJU PEWNEGO MIASTECZKA BIUŚCIASTY SMOK ŚMIAŁ SIĘ

GDY ŚCISNĄŁ CYCUSZKI, UŚMIECHAŁ SIĘ NAWET W DESZCZOWY DZIEŃ

SMOK SMOK BIUŚCIASTY SMOK

KLIK-KLIK ZOOM-ZOOM IYAAAN

WIDZIAŁ WIELE CYCUSZKÓW, JEDNAK WOLI TE NAJWIĘKSZE

BIUŚCIASTY SMOK NACISKA JE RÓWNIEŻ I DZIŚ


…………

Staliśmy oniemiali. Nie mieliśmy pojęcia, jak na to zareagować. Nagle pojąłem. Było to nagranie wideo programu telewizyjnego. Musiał zostać zaproszony do programu muzycznego dla dzieci.

I piosenka ta nosiła tytuł „Piosenka Biuściastego Smoka”!

Nagrywali to, gdy Ise-kun wszedł w stan Łamacza i tańczył z dziećmi. Byłem tym wszystkim bardzo zaskoczony. Nie wspominając o tym, że twórcami tej piosenki byli… Z całą powagą, co wy odwalacie!?

– …Uuu… cycuszki… – Ise-kun opuścił głowę i wreszcie powiedział coś w miarę sensownego! Zaraz, dlaczego „cycuszki”!? Nie, w końcu nie jest sobą!?

– Zareagował! – Buchou rozpłakała się z radości.

– …Nie, zareagował na takie coś… – Uszka Koneko-chan oklapły, a ona sama zdawała się mieć złamane serce.

– Shidou-san, puść to raz jeszcze! – poprosiła Buchou.

– Już się robi! – odpowiedziała, wciskając przycisk powtórzenia.


NA SKRAJU PEWNEGO KRAJU ŻYJE SOBIE SMOK KOCHAJĄCY CYCUSZKI

GDY POGODA DOPISUJE, PRZECHADZA SIĘ NA SPACER

SMOK SMOK BIUŚCIASTY SMOK

MACU-MACU MUAH-MUAH PAFU-PAFU

ISTNIEJE TYLE RODZAJÓW CYCUSZKÓW

JEDNAK ON WOLI TE NAJWIĘKSZE

BIUŚCIASTY SMOK LATA RÓWNIEŻ I DZIŚ


– Uuu… cycuszki… macu macu… muah muah… – jęczał Ise-kun z opuszczoną głową.


NA SKRAJU PEWNEGO MIASTECZKA BIUŚCIASTY SMOK ŚMIAŁ SIĘ

GDY ŚCISNĄŁ CYCUSZKI, UŚMIECHAŁ SIĘ NAWET W DESZCZOWY DZIEŃ

SMOK SMOK BIUŚCIASTY SMOK

KLIK-KLIK ZOOM-ZOOM IYAAAN

WIDZIAŁ WIELE CYCUSZKÓW, JEDNAK WOLI TE NAJWIĘKSZE

BIUŚCIASTY SMOK NACISKA JE RÓWNIEŻ I DZIŚ


– Z-z-z-zoom zoom… iyaaan… naciska… – Ise-kun poruszał w powietrzu palcem tak, jakby czegoś szukał! Po ostrych pazurach nie było żadnego śladu.

[Łamacz Ładu Smoka Wymycia!!!!]

Vali wszedł w tryb Łamacza i pokrył się w białej zbroi. Machając skrzydłami, zbliżył się do Iseia-kun w zastraszającym tempie.

[DIVIDE!!]

Rozbrzmiał głos Hakuryuukou. Wraz z nim dało się wyczuć, jakby moc Iseia-kun drastycznie spadła. Vali musiał dotknąć go i zmniejszyć jego moc o połowę. Wcześniej było to niemożliwe, ale dzięki piosence udało mu się odzyskać świadomość.

– Rias, szybko! – krzyknęła Akeno-san. – Rozgląda się za twoimi sutkami!

– Coo takiego!? – Buchou doznała takiego szoku, że jej oczy prawie wyszły z orbit.

Akeno-san nie zważając na to, kontynuowała:

– Ise-kun osiągnął Łamacz Ładu naciskając twoje sutki, zatem musi to działać również i w drugą stronę. Nie mogliśmy się do niego zbliżyć, ponieważ było to zbyt niebezpieczne. Jednak teraz dzięki piosence odzyskał świadomość!

– A-ale czy aby na pewno Ise wyjdzie z tego stanu dzięki moim sutkom…

– Wyjdzie! Ja się do tego nie nadaję… Fufufu, takie role bardziej pasują do ciebie… Jestem zazdrosna. – Na twarzy Akeno-san pojawił się smutek, jednak to, co mówiła… Sutki to, sutki tamto… Przecież to jakiś absurd…

Buchou spojrzała się na Valiego, jednak ten patrzył w przeciwną stronę. Wyglądało to tak, jakby nie chciał się do tego mieszać! Nieładnie! Bikou trzymał się za brzuch i za wszelką cenę starał się powstrzymać od śmiechu. Tak, śmiej się dowoli. Bo tylko to można było zrobić w takiej sytuacji! Śmiać się! Ise-kun, jak bardzo biuściastym smokiem potrafiłeś być!?

Buchou wzięła głęboki wdech, po czym powiedziała:

– Okay.

Zaczęła kroczyć w kierunki Iseia-kun. W jej ruchach nie było widać żadnego zawahania! Czy ty naprawdę się na to godzisz, Buchou!? Albo mi się tylko zdawało, albo ty naprawdę nie zastanawiałaś się nad niczym dwa razy, jeżeli dotyczyło to Iseia-kun!?


Podczas gdy piosenka leciała przez cały czas w tle, Buchou zbliżała się do niego coraz bardziej. Wreszcie stanęła tuż przed nim. Rozpięła guziki mundurka, a potem zdjęła biustonosz. Nic nie mogliśmy widzieć pod tym kątem, więc bądź spokojna, Buchou.

– M-moje… cycuszki…

Ise-kun znalazł to, czego szukał, a jego drżące palce powędrowały w stronę piersi Buchou…


A w tle leciała piosenka.

NA SKRAJU PEWNEGO MIASTECZKA BIUŚCIASTY SMOK ŚMIAŁ SIĘ

GDY ŚCISNĄŁ CYCUSZKI, UŚMIECHAŁ SIĘ NAWET W DESZCZOWY DZIEŃ

SMOK SMOK BIUŚCIASTY SMOK

KLIK-KLIK ZOOM-ZOOM IYAAAN

WIDZIAŁ WIELE CYCUSZKÓW, JEDNAK WOLI TE NAJWIĘKSZE

BIUŚCIASTY SMOK NACISKA JE RÓWNIEŻ I DZIŚ


W następnej chwili zbroja Iseia-kun zniknęła, a on sam został uwolniony.

– Czy jej piersi są dla Hyoudou Isseia czymś na wzór przełącznika? – zapytał Vali z powagą na twarzy.

– Ej, czy to nie byłoby zbyt niegrzeczne!? – odpowiedział mu Bikou, śmiejąc się już na całego.

Potem niezbyt interesowałem się tym, co się działo…

Ise-kun. Jesteś wspaniałym Biuściastym Smokiem…

Cofnij do rozdziału IV Powróć do strony głównej Przejdź do rozdziału V
Źródło „https://hsdxd.usermd.net/w/index.php?title=High_School_DxD_-_Tom_6_-_Juggernaut_Drive&oldid=6006